Выбрать главу

Rothgar pokręcił głową i raz jeszcze spojrzał na portret dziecka, a potem jego lalkową podobiznę. Ciężar władzy jest słodki. Nawet dzieci lubią rządzić rówieśnikami. Poza tym, lady Arradale doskonale sobie radziła. Z pewnością żle by zniosła, gdyby ktoś obrócił wniwecz całą jej pracę.

Półświadomie dotknął głowy chłopczyka i pomyślał

0 dzieciach, których nigdy nie będzie miał. Na szczęście miał już dziedzica. Ale obserwując dziecko Bryghta, zatęsknił za własnym. Cóż, puste marzenia.

Z ciężkim westchnieniem usiadł na łóżku, żeby zdjąć buty. Były to dworskie pantofle, których używał w czasie wizyt. Ściągnął też krótkie spodnie i pończochy. Następnie zerknął na automat i z powrotem przykrył go płótnem. Spojrzenie dziewczynki z portretu jakoś mu nie przeszkadzało.

Wciąż dziwiło go to, że hrabina, będąc osobą tak mądrą

1 odważną, potrafiła jednocześnie być tak naiwna. Ale czuł do niej sympatię z powodu jej całkowitej ignorancji dotyczącej dworskich gierek. Z całą pewnością należała do tych osób, które mówiły prawdę prosto w oczy i potrafiły bronić swoich przekonań.

Z uśmiechem przypomniał sobie to, co Fettler swoim beznamiętnym głosem opowiedział mu o jej nocnej wizycie. Znaczyło to, że płonął w niej ogień pożądania. Być może w innych okolicznościach Rothgar skorzystałby z okazji. Ale teraz był zbyt wzburzony pismem od króla. A poza tym wiedział, że ich wzajemne stosunki i tak się mocno skomplikują w ciągu najbliższych dni. W tym wszystkim, co ich

czekało, nie było miejsca na romans.

10

Diana z ulgą wstała nad ranem, ponieważ przez całą noc dręczyły ją koszmary związane z domem dla psychicznie chorych oraz… markizem. To on ratował ją z opresji, a potem całował jej dłoń. To on wnosił ją do ślubnej sypialni i rozbierał. To on w końcu z dzikim chichotem mówił, że tak naprawdę wcale nie są małżeństwem i że król to wszystko ukartował.

Sny nie miały żadnego sensu, ale były bardzo męczące. Kiedy się w końcu obudziła, pożałowała, że zgodziła się jechać powozem Rothgara. Ta podróż może stanowić przedłużenie nocnego koszmaru. Wystarczy, że markiz zacznie z nią flirtować. Albo, co gorsza, tego poniecha!

Pomyślała o dniach, które będzie spędzać razem z nim. I o nocach, które będą spędzać osobno. Wszystko to wydało jej się zbyt przytłaczające i najchętniej w ogóle wycofałaby się z decyzji dotyczącej wyjazdu.

Wiedziała jednak, że nie może tego zrobić. Widmo choroby psychicznej wciąż nad nią wisiało. Kto odmawia królowi? Buntownik, albo wariat!

Obudziła się, gdy zegar wybił trzecią i leżała jeszcze pół godziny. Kiedy usłyszała jedno krótkie uderzenie, wstała i zapaliła świecę. Jeszcze przy jej świetle zabrała się do porządkowania spraw domowych.' Napisała instrukcje dla służby, w których dokonała wyraźnego podziału kompetencji. Wyznaczyła też sekretarza na swojego zastępcę.

Dopiero po czwartej obudziła Clarę i wydała jej odpowiednie dyspozycje. Napisała również do Wenscote z informacją dla Rosy i Branda. Nie miała ochoty wzywać ich tak szybko po ślubie, ale przyjaciółka nie darowałaby jej, gdyby wyjechała bez pożegnania.

W końcu, kiedy zrobiło się już zupełnie widno, a jej apartament zamienił się w jedną wielką pakowalnię, Diana posłała pokojówkę, żeby sprawdziła, czy obudziła się już jej matka. Clara wróciła z informacją, że tak. Diana udała się więc do niej, zastanawiając się, jak wyjaśnić matce swój nagły wyjazd i nie wzbudzić jej niepokoju.

Tymczasem okazało się, że starsza pani, która jadła właśnie śniadanie w łóżku, uznała wyprawę do Londynu za świetny pomysł.

– Jak to miło ze strony królowej – ucieszyła się. – I jak dobrze, że markiz będzie ci towarzyszył. Na drogach jest przecież tak niebezpiecznie.

Diana pomyślała, że znacznie niebezpieczniej będzie w powozie z Rothgarem.

– Zawsze radzę sobie sama, mamo – zauważyła. – A poza tym dwór jest chyba strasznie nudny.

– Oczywiście – zgodziła się matka, wprawiając ją w osłupienie. – Chodzi o to, że będziesz mogła korzystać z rozrywek Londynu.

– Większość osób wyjeżdża stamtąd na koniec sezonu. Starsza pani pokręciła głową.

– Jestem przekonana, że znajdziesz coś… podniecającego. – W jej oczach zalśniły figlarne iskierki. – Już markiz o to zadba. W końcu jesteście teraz prawie… rodziną.

Te niedopowiedzenia i błyski w oczach matki kazały jej sądzić, że wie o wczorajszej propozycji markiza. Jednak takie przypuszczenie było na tyle absurdalne, że szybko oddaliła je od siebie. Matka jak zwykle więcej przeczuwała niż wiedziała. Jak to się dzieje, że jej przeczucia okazują się zwykle trafne? Dobrze przynajmniej, że nie domyśla się powodu nagłego wezwania do Londynu.

Po chwili do pokoju wszedł lokaj, obwieszczając przybycie Rosy i Branda. Posłaniec Diany nie mógł dotrzeć do nich tak szybko, co znaczyło, że to Rothgar poinformował ich wcześniej. Przeszła do salonu, gdzie zastała wszystkich swoich gości. Część była już gotowa do wyjazdu. Powitały ją spojrzenia pełne sympatii, ale też ciekawości. Diana przywitała się spokojnie z zebranymi. Dopiero po jakimś czasie znalazła okazję, żeby porozmawiać z Rosą na osobności.

– Pięknie wyglądasz! – zachwyciła się Diana.

– No jasne. O co chodzi z tym całym Londynem? Posłaniec markiza przyjechał wczoraj bardzo późno, ale na szczęście nie spaliśmy. – Przyjaciółka zachichotała. – Zawsze mówiłaś, że nie znosisz Londynu.

Diana wzruszyła ramionami.

– Nie mam wyboru. Królowa…

Nie zdołała skończyć, ponieważ Elf wzięła ją w ramiona.

– Och, Diano! Moje biedactwo!

Ciekawe, czego dowiedziała się od brata? Diana nie chciała, żeby wszyscy poznali jej sytuację. Byłoby to krępujące i zupełnie niepotrzebne.

– Mój Boże, uschniesz z nudów przy królowej! – użalała się nad nią dalej. – Zwłaszcza teraz, kiedy oczekuje rozwiązania, nie jest w stanie myśleć o niczym innym.

– Ale przynajmniej jest nadzieja, że szybko mnie zwolni – podsunęła z westchnieniem Diana.

Elf tylko machnęła ręką.

– 1 tak zdążysz zanudzić się na śmierć. Powiedziałam Beyowi, że pojedziemy z wami do Londynu, ale jest przeciwny.

Hrabina zerknęła na Rothgara, który rozmawiał właśnie ze Steenem i Bryghtem. Ciekawe, dlaczego nie chciał, by Elf jej towarzyszyła?

– Ma rację. Przecież chcieliście się rozejrzeć po okolicy -przypomniała.

Siostra Rothgara potrząsnęła swoją kształtną główką.

– Fort obiecał jni, że jak tylko się ze wszystkim uporamy, natychmiast przyjedziemy do stolicy. Musimy odwiedzić parę zakładów tkackich, żeby zorientować się w cenach. Inne atrakcje mogą poczekać.

Ta wiadomość dodała jej otuchy.

– Bardzo się cieszę – rzekła z uśmiechem. – I liczę na pomoc w Londynie.

Elf spojrzała najpierw na nią, a potem na Rothgara.

– Czy podróż z moim bratem nie będzie dla ciebie zbyt… uciążliwa? – Spytała, powstrzymując z trudem figlarny uśmiech.

– Obawiam się, że to raczej markiz zanudzi się w moim towarzystwie – odparła Diana, starając się nadać głosowi znudzony ton. – Chcę wziąć ze sobą parę książek, więc droga zbiegnie mi na czytaniu.

– Przynajmniej będzie wam wygodnie. Powóz Beya ma rozkosznie miękkie siedzenia. – Elf zapłoniła się nagle z powodu wymowy swoich słów. – Szczęśliwej podróży.

Ucałowały się na pożegnanie.

Dzieci Steenów były już niespokojne. Rodzice obiecali im atrakcje w domu i teraz chciały dotrzeć tam jak najszybciej. Diana pożegnała się więc z Hildą i jej mężem, który w imieniu całej rodziny podziękował jej za gościnność. Potem przyszła kolej na Walgrave'ów.