Выбрать главу

Diana myślała, że parsknie śmiechem, ale markiz skinął poważnie głową.

– Tak jest, najjaśniejszy panie. Jeśli chcesz, mogę tam odwieźć lady Arradale.

Król Jerzy zgodził się łaskawie i już przeszedł do dalszych obowiązków. Diana cieszyła się, że spędzi więcej czasu z Beyem. Ciekawe, czy przemyślał tę propozycję, czy też uległ chwilowej słabości?

Trudno było zgadnąć, patrząc na niego. Oprowadzał ją po sali, przedstawiając kolejnym osobom. Jak się okazało, Diana budziła powszechne zainteresowanie. Rzadko widywało się przecież utytułowaną dziedziczkę rodu. Zwykle tytuły, a co za tym idzie i majątek, przechodziły na męskich potomków. Zapewne, z wyjątkiem królowej, była najbogatszą kobietą na sali.

Paru przedstawionych jej dżentelmenów zajrzało nawet zalotnie w oczy hrabiny. Diana wiedziała, że stanowi dobrą partię i trudno jej będzie wymigać się od małżeństwa, jeśli król zdecyduje, że ma wyjść za mąż.

Przypomniała sobie spojrzenie, jakie wymieniła królewska para na jej widok. Być może Jerzy III i Charlotte spodziewali się, że wpadnie na salę ubrana w spodnie i surdut. To była jeszcze jedna krzycząca niesprawiedliwość. Jeśli jakaś kobieta uchodziła za silną, wszyscy oczekiwali, że będzie się ubierać i zachowywać jak mężczyzna.

Pomyślała, że powinna porozmawiać o tym z Beyem. Niestety, w najbliższym czasie nie będzie miała ku temu okazji. Musi już teraz nastawić się na rozmowy o niczym. Nie powinna zdradzić się z tym, że interesują ją poważne tematy.

Sala powoli pustoszała, ale ani ona, ani Rothgar nie mogli jej jeszcze opuścić. Czekali na królewskie przyzwolenie. Oczywiście Diana potrafiła ukryć zmęczenie czy znudzenie, choć nie ćwiczyła tego zbyt często. Za to markiz czuł się tutaj jak ryba w wodzie.

– Wyczerpana? – szepnął, widząc jej minę.

W sali nie było krzeseł. Wszyscy musieli stać w towarzystwie królewskiej pary.

– Raczej zniecierpliwiona – odparła.

– Cierpliwość jest najlepszym lekarstwem na wszystko.

– Plaut – mruknęła wznosząc oczy ku niebu. – Musiałam to kiedyś napisać sto razy po łacinie.

Rothgar zaśmiał się bezgłośnie.

– Ciekawe, dlaczego?

– Nie twoja sprawa! – warknęła i poruszyła parę razy swoim wachlarzem.

Damy i dżentelmeni wokół pogrążeni byli w rozmowie na błahe tematy. Będzie jej trudno przetrwać najbliższe tygodnie. I oby Bóg dał, żeby nie stały się miesiącami.

– Będzie mi tutaj ciężko – wyznała szczerze. Markiz rozłożył ręce w teatralnym geście.

– Obawiam się, że nie jestem w stanie powiedzieć niczego, co by nie brzmiało jak pouczenie albo wykład.

Diana dostrzegła w jego oczach wesołe iskierki. Czyżby z niej kpił?

– Wobec tego sama zajmę się czytaniem Marka Aureliusza – powiedziała. – Bardziej mi odpowiadał. Zwłaszcza -te cytaty, które musiałam przepisywać z „Myśli".

– Byłaś chyba wyjątkowo krnąbrną uczennicą – zauważył. – Co jeszcze musiałaś robić za karę?

– Uczyć się wierszy na pamięć. – Wzdrygnęła się na samo wspomnienie. – Ale i tak miałam szczęście. Mógł mi kazać coś dziergać lub wyszywać.

Rothgar spojrzał na nią z politowaniem.

– Królowa lubi, gdy jej damy dworu zajmują się czymś pożytecznym – poinformował ją.

– Więc może nauczę ją strzelać – zaproponowała.

– Ani mi się waż!

Zauważyła, że uśmiechają się do siebie jak dwójka spiskowców. Byłoby źle, gdyby ktoś zwrócił na nich w tej chwili uwagę. Na szczęście ci, którzy zostali, byli zajęci swoimi sprawami. Ale Diana nie chciała ryzykować. Odwróciła wzrok od Beya i spojrzała na obraz, przedstawiający dom na wsi. Trudno by było znaleźć coś nudniejszego.

– No dobrze, opowiedz mi teraz o tym de Broglie – poprosiła.

– A, miałem nadzieję, że już zapomniałaś – rzekł, patrząc na płótno. – Te informacje nie są ci do niczego potrzebne.

Sprawiali wrażenie, jakby wymieniali w tej chwili uwagi na temat obrazu.

– Tak sądzisz? W najbliższym czasie nie będę miała nic ciekawego do zrobienia. Zauważyłam, że nie chciałeś, żebym zdradziła się ze znajomością francuskiego przed D'Eonem. Mam więc zwrócić uwagę na to, co się dzieje na dworze, czy nie? – Spojrzała na niego prowokacyjnie.

Rothgar zmarszczył brwi.

– Szpiegowanie przy królu to bardzo niebezpieczne zajęcie – syknął.

Diana pokręciła głową.

– Myślałam o czymś innym. Przecież kobiety uwielbiają plotki…

Markiz przez chwilę zastanawiał się nad jej propozycją. To prawda, że wśród jego informatorów znajdowały się kobiety, ale nie z taką pozycją. Czasami były znacznie skuteczniejsze niż mężczyźni. Bał się jednak o Dianę. Znał reguły tej gry i wiedział, że jest niebezpieczna. Tym niebezpieczniejsza, że D'Eon mógł się dowiedzieć, choćby od de Couriaca, że hrabina świetnie mówi po francusku. Jaka szkoda, że nie pomyślał o tym wcześniej!

– Och, jesteś niemożliwa! – roześmiał się w końcu, po czym zniżył głos: – Dobrze, zwróć uwagę na to, co się będzie działo wokół, ale nie próbuj nikogo podsłuchiwać lub śledzić. I najlepiej… niczego nie udawaj.

– Hrabia de Broglie – przypomniała mu.

I znowu miał nadzieję, że ją zagada. Jak się okazało, na próżno.

– Dobrze, ale pamiętaj, że niewiele osób wie o tym, o czym będę mówił – ostrzegł ją jeszcze cichszym głosem. – Zwłaszcza Francuzi nie wiedzą, że my wiemy i tak ma pozostać. Czy to jasne?

– Najzupełniej.

Markiz rozejrzał się dokoła.

– Wyjdźmy stąd – zaproponował. – Ściany mają uszy. Te środki ostrożności wydały jej się przesadzone, ale nie chciała się sprzeciwiać Beyowi. W każdej chwili mogli przecież wyjść na ulicę lub do parku, a potem wrócić. Markiz wybrał pustą o tej porze aleję.

– Sytuacja polityczna we Francji jest nad wyraz dziwna -zaczął szeptem, kiedy ruszyli przez plac. – Otóż Ludwik XV prowadzi dwa rządy. Jeden oficjalny, a drugi tajny.

Diana aż otworzyła ze zdziwienia usta.

– Ale po co?! – niemal wykrzyknęła. Rothgar położył palec na ustach.

– Cii. Ponieważ jest wyjątkowo ograniczony. Przez tradycje i przywileje szlachty, lecz również przez swoich ministrów i panią de Pompadour.

– Myślałam, że jest już stara i nic nie znaczy – wtrąciła Diana.

– Wciąż ma wielkie wpływy – zapewnił. – Nie przerywaj mi, nie mamy zbyt dużo czasu.

Doszli właśnie do skraju St. James's Park. Rothgar zawahał się, ale po chwili weszli na teren parku. Diana skinęła głową i zgodnie z jego życzeniem zasznurowała usta.

– Dotyczy to głównie polityki zagranicznej – ciągnął markiz. – Chodzi o to, by król mógł zabezpieczyć własne interesy. Zwłaszcza wtedy, gdy kolidują z przywilejami szlachty. Poza tym ma w ten sposób dostęp do informacji, czego w przeszłości często mu brakowało. Hrabia de Broglie jest oficjalnie w niełasce. Ale tak naprawdę przewodzi tajnemu rządowi. Zaś D'Eon jest jego zaufanym człowiekiem. Ma bezpośredni dostęp do Ludwika XV.

– Ale jak rozumiem pełni tylko obowiązki ambasadora.

– De Guerchy, faworyt arystokracji i szlachty, dostał nagle boleści żołądkowych… – Bey zawiesił głos. – Uważaj, Diano, to niebezpieczni ludzie.

– Ale dlaczego król nie nominuje D'Eona? – dopytywała się. – Przecież chyba ma tyle władzy!

Szli szeroką aleją. Rothgar trzymał się z daleka od drzew i gęstych krzaków.