Выбрать главу

Po ślubie nowożeńcy objechali całą posiadłość, pozdrawiając poddanych i gości. Oboje mieli na sobie stroje z białego brokatu obwieszone rodzinną biżuterią. Czuli się wspaniale, przyjmując gratulacje.

Jednak w pewnym momencie Diana poczuła, że Bey nagle zesztywniał. Przez chwilę zastanawiała się, o co chodzi, aż w końcu dostrzegła rudowłosą dziewczynkę z zawiniątkiem w rękach. Mimo ogólnego gwaru słychać było płacz dziecka, zapewne przestraszonego tym, co działo się dookoła. Dziewczynka starała się ukołysać niemowlę, a jednocześnie rozglądała się wciąż dokoła, wołając co jakiś czas: „Mamo! Mamo!".

Diana zastanawiała się, czy lepiej spróbować uspokoić dziecko, czy raczej odciągnąć Rothgara do dalszej części ogrodu. W końcu zdecydowała się na to pierwsze.

– Gdzie wasza matka, dziecko? – spytała, podchodząc do dziewczynki.

Miała nadzieję, że znajdzie jakiś sposób na uciszenie noworodka. Niestety, rudowłosa tylko otworzyła buzię i patrzyła na nią jak sroka w gnat, nie mogąc nic z siebie wydusić.

Markiz natychmiast przyskoczył do dziewczynki i zanim zdążyła się zorientować, wyjął tłumoczek z jej rąk. Niemowlę wcale się nie uspokoiło, ale też nie zaczęło płakać głośniej.

– Idź, poszukaj matki – zwrócił się do dziewczynki.

– Ee, tak, panie – zdołała wykrztusić z siebie i szybko skoczyła w tłum.

– Wasza lordowska mość pozwoli. – Jedna z kobiet wzięła niemowlę z rąk Rothgara. – Zaraz je nakarmię, to się trochę uspokoi przed przyjściem matki.

Rothgar skinął głową na znak zgody. Kobieta rozpięła suknię, poluzowała trochę giezło i przystawiła dziecko do piersi. Płacz ustał natychmiast i maluch z przyjemnością zaczął ssać.

Diana wzięła go za rękę i ruszyli dalej.

– Nic ci nie jest? – zaniepokoiła się.

Markiz był może troszkę blady, ale uśmiech od razu powrócił na jego twarz.

– Nie, chociaż sam się temu dziwię – poinformował. -Nawet nie jestem za bardzo roztrzęsiony. Zawsze się bałem, że mogę…

– Udusić płaczące dziecko, Bey?

– Po prostu zrobić coś, żeby przestało płakać. – Potrząsnął głową ze zdumieniem. – No, może nie będzie tak źle.

Diana wiedziała już, że wszystko się ułoży. Teraz przytuliła się do Rothgara i pocałowała go na oczach tłumu.

– Gorzko! Gorzko! – rozległy się wokół nich głosy gawiedzi.

Nie mieli wyboru. Żeby zadowolić poddanych musieli się pocałować jeszcze raz. A potem ruszyli dalej, aż na łąki, żeby przyjąć gratulacje od kolejnych poddanych.

Zabawa miała trwać całą noc. Niektóre ogniska już płonęły. Inne stały przygotowane i czekały na zapadnięcie zmroku. Właśnie zmierzchało i na niebie pojawił się wychudzony księżyc.

– I co teraz powiesz? – Wskazał cienki rogalik na niebie. – Jak twoje moce?

– Chętnie bym to sprawdziła – rzekła. – Ale potrzebuję jakiegoś miejsca, gdzie moglibyśmy być sami.

Rothgar spojrzał za siebie.

– Czeka na nas mój rodzinny dom. Myślę, że możemy już tam pójść.

Wycofali się do pałacowego ogrodu i już chcieli przejść przez bramę dzielącą go od podwórza, kiedy nagle wypatrzyli ich Brand i Rosa.

– Hej, gdzie uciekacie?! – krzyknęła Rosa.

– Zaczekajcie chwilę! – dodał Brand.

Po paru minutach za bramą ustawił się szpaler złożony z rodziny, a potem służby. Wszyscy sypali na nich płatki róż. Kiedy więc weszli do pałacu, byli w nich cali skąpani. Mieli je w ubraniach i we włosach. Musiał to chyba być jakiś specjalny gatunek róż, ponieważ płatki pachniały oszałamiająco.

A może Diana po prostu upajała się swoim szczęściem?

W końcu dotarli do sypialni, gdzie czekało na nich pachnące potpourri z kwiatów groszku i maków. Natomiast łóżko całe było w delikatnych płatkach róż.

Rothgar zamknął drzwi, a następnie wyrzucił klucz przez otwarte okno. Spojrzał głodnym wzrokiem na Dianę.

– Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie nacieszę się twoim ciałem. Te dwa tygodnie to była prawdziwa męczarnia.

Położył ją na łóżku i zaczął rozbierać. Diana czuła, że za chwilę pogrąży się w rozkoszy. W ostatnim przebłysku zdrowego rozsądku wskazała zamknięte drzwi.

– Ale… jak stąd wyjdziemy?

Bey rozpiął kolejny guziczek jej brokatowego stroju.

– Nie wyjdziemy już nigdy – odparł. – Wydawało mi się, że tego właśnie chciałaś.

Kiedy zaczął ją pieścić, pozbyła się wszelkich wątpliwości. Pragnęła spędzić z nim całe swoje życie. A najbliższe dni… tutaj, w tej sypialni.

POSŁOWIE

Rothgar i Diana są oczywiście postaciami fikcyjnymi. Stworzyłam ich, aby ukazać najwyższe warstwy społeczne i to, co się rzeczywiście działo w tych czasach w Anglii. Zapewne z perspektywy Paryża wyglądało to inaczej, ale zcentralizowany system francuski miał już niewielkie szanse powodzenia. To Londyn stał się wówczas jednym z najodważniejszych miast Europy i pozostał nim przez następ-ych sto lat.

Tło miłosnych perypetii moich bohaterów jest oczywiście prawdziwe. Ludwik XV rzeczywiście stał na czele dwóch rządów, a kawaler D'Eon był jego zaufanym człowiekiem. Należy on w ogóle do ciekawszych drugoplanowych historycznych postaci, również ze względu na wątpliwości dotyczące jego płci. Wiadomo, że przez jakiś czas był damą dworu carycy Rosji, a następnie zrobił szybką karierę wojskową. Jednak to, co najciekawsze pozostało mi jeszcze do opowiedzenia i mam nadzieję, że z pomocą markiza uda mi się zgłębić sekrety D'Eona.

Jego biografię zatytułowaną „Królewski szpieg" napisała Edna Nixon. Wynika z niej, że nikt w Anglii nie był w stanie zrozumieć przebiegu jego dyplomatycznej kariery. Jako p. o. ambasadora Francji wykazywał niezwykłą pewność siebie, jakby niczego się nie bał. Jego przyjaciele, łącznie z de Brogliem, słali kolejne ostrzeżenia, z których nic sobie nie robił. To dzięki Rothgarowi wiemy, że Ludwik XV obiecywał mu wsparcie w „swoich" listach.

Jednak w ciągu paru następnych lat jego sytuacja znacznie się pogorszyła. D'Eon musiał zrezygnować ze stanowiska i zamieszkał w paru pokojach w Londynie, strzegąc dokumentów, które chciał zniszczyć król. Żeby tego dokonać, musiał zainstalować w mieszkaniu bomby-pułapki i zatrudnić ludzi do obrony.

W końcu, być może powodowany prawdziwą sympatią, Jerzy III zgodził się zapewnić D'Eonowi bezpieczeństwo w Anglii, a Ludwik XV wypłacać mu pensję za jego dawne usługi. Ale pod pewnym warunkiem, który być może również zrodził się w umyśle markiza. Otóż D'Eon do końca życia miał nosić kobiece szaty. To właśnie prowadziło do nie kończących się rozważań na temat tego, czy był mężczyzną, czy kobietą.

Dziękuję za listy od czytelniczek. Można się ze mną kontaktować przez Meg Ruley z Jane Rotrosen Agency pod adresem: 318 East 51st Street, New York, N. Y. 10022 (będę wdzięczna za koperty zwrotne), a także e-mailem: jobev@poboxes. com.

Można też ubiegać się o przyjęcie na moją listę e-mail-ową, co oznacza automatyczne przesyłanie informacji o nowych książkach itp.

Istnieje też strona internetowa (http: //www. onelist. com/subscribe/jobeverley), na której czytelniczki mogą wymieniać uwagi na temat moich książek. Staram się ją jak najczęściej odwiedzać. Pod adresem (http: //www. po-boxes. com/jobev) można z kolei znaleźć listę innych moich książek, a także wiele informacji pomocniczych, głównie z historii Anglii. Są tam też fragmenty „Sekretów nocy" z Rothgarem i Dianą.

I na koniec życzenie dla wszystkich czytelników. Niechaj bogowie wam sprzyjają!