Выбрать главу

– Nigdy w życiu nie odważyłabym się podnieść tego z podłogi – zadrżała Danielle. – One były takie… groźne.

Villemann bardzo ostrożnie wyjął coś z jej włosów.

Proszę, tutaj masz jeden. Nie, nie dotykaj tego, Rafaelu! Najpierw trzeba to dokładnie zbadać. Masz rację, Danielle, one zostały czymś wysmarowane. I dlatego ten przylepił się do twoich włosów.

Powąchał kolec.

Wypuścił już Danielle z objęć, a ona nieoczekiwanie poczuła się bardzo samotna.

Villemann stal się ostatnimi czasy bardzo dorosły. Ale jakże on się zachwycił małą Wirginią!

Co tam, nic mnie to nie obchodzi. Ja mam Dolga. Co ja sobie właściwie wyobrażam?

Och, jaka straszna samotność!

Przez cały czas bardzo uważali wszyscy troje, by nie podnosić głosu, porozumiewali się szeptem.

– Przeczołgaliśmy się tamtędy – powiedział Rafael. – Żeby nas nikt nie zobaczył z okien. Z powrotem też będziemy musieli się czołgać.

Nie było to wcale łatwe, w nocnej koszuli, ze zwiniętym w węzełek ubraniem pod pachą, który trzeba było mocno trzymać. Zwróciła uwagę na to, że obaj chłopcy są bez butów. Żeby też ona była taka mądra! Ale nie, a teraz jej buty stukają o podłogę i musi iść na palcach. Tylko że trudno wybierać, niesienie butów też w tych warunkach nie jest niczym łatwym, a wracać do pokoju za nic nie chciała. Nigdy w życiu! Zabrała więc ze sobą swoje rzeczy.

Po chwili znaleźli się w górnym hallu i Villemann szepnął bardzo, bardzo cicho:

– Idziemy do mojego pokoju. Zdaje mi się, że jest największy.

Rafael skinął głową. I właśnie w tej chwili zobaczyli jakiś cień na schodach. Ktoś szedł na górę.

Danielle instynktownie złapała Villemanna za ramię tak mocno, że aż musiał opanować jęk, nie chciał jej zrazić akurat teraz, kiedy zwróciła na niego uwagę.

– To Dolg – szepnął zdławionym głosem. Obdarzonemu poczuciem humoru Villemannowi cala ta sytuacja, w której się znalazł, wydała się zabawna, więc roześmiał się cicho.

Zaczekali na brata i przyjaciela, on zaś przyglądał im się, niczego nie pojmując.

Rafael wyjaśnił półgłosem:

– Ktoś chciał zrobić krzywdę Danielle. Teraz przemykamy się do pokoju Villemanna.

– Nie – zaprotestował Dolg. – Chodźcie do mnie, tam nikt nam nie będzie przeszkadzał.

Poszli za nim na koniec skrzydła, w którym najwyraźniej nikt inny nie mieszkał. Zdawali sobie sprawę z tego, że znajdują się teraz nad wielkim salonem.

Zamknęli za sobą drzwi. Wszyscy czworo rozsiedli się na ogromnym łóżku Dolga, Danielle zrzuciła buty na podłogę. Czuła się znakomicie, siedząc z podciągniętymi kolanami, oparta o ścianę pomiędzy Villemannem i Dolgiem, który ulokował się w narożniku łoża. Rafael opierał się o poduszki przy wezgłowiu. Danielle z zadowoleniem poruszała palcami stóp. Nareszcie bezpieczna, nareszcie! A wizyta w toalecie? Dawno zapomniała o takiej potrzebie.

Villemann i Rafael opowiadali Dolgowi, co się stało.

– Dobrze, że zabraliście chociaż jeden kolec – rzekł Dolg ponuro. Kolec leżał teraz na jego nocnym stoliku. Żadne z nich nie odważyłoby się trzymać go w ręce ani schować do kieszeni. – Oddamy go prefektowi.

– Prawdopodobnie są to całkiem zwyczajne kolce i żadnej trucizny na nich nie ma – rzekł Rafael. – A poza tym, dlaczego ktoś miałby krzywdzić Danielle?

– Też się nad tym zastanawiam – westchnął Dolg. – Ale nie zgadzam się z tobą. Uważam, że kolce zostały w czymś zanurzone. Może w czymś tak banalnym, jak środek nasenny?

– Dlaczego ktoś miałby chcieć uśpić Danielle? – zastanawiał się Villemann.

Dziewczyna się zamyślili.

– Wcześniej w nocy słyszałam jakieś hałasy…

– Ja też – wtrącił Rafael bardzo zadowolony, że w pokoju jest ciemno. – Ten, kto mieszka obok mnie, nie wiem, kto to jest, miał w nocy gościa. Kiedy wychodził, wyjrzałem na korytarz, ale zdążyłem tylko zobaczyć jakąś postać idącą w stronę schodów. Czy widziałeś, Dolg, kogoś schodzącego na dół?

– Nie – odparł zapytany. – A musiałbym widzieć, bo miałem przez cały czas hall na widoku.

Spojrzeli na niego pytająco, ale nie otrzymali żadnych wyjaśnień, czym się tam zajmował.

– Tak, tylko że nocny gość mógł pójść korytarzem po tamtej stronie schodów – zauważył Villemann.

– Nie – zaprotestował Rafael stanowczo. – Ja na pewno słyszałem kroki na schodach.

Na chwilę zaległa cisza.

– Na schodach dla służby – powiedziała nagle Danielle. – Ktoś musiał wchodzić na strych.

– Oczywiście! – potwierdził Dolg. – Danielle, jesteś genialna!

Po raz pierwszy w życiu ktoś nazwał ją genialną, wchłaniała więc w siebie ten komplement jak zwiędły kwiat wodę.

– W takim razie wiemy też, kto to mógł być, prawda?

– rzucił Villemann.

– Oczywiście. Ech! – Rafael skrzywił się.

– A poza tym ja wiem, kto mieszka w pokoju obok

– szepnął Villemann. – To jedna z sióstr. Chyba ta, która ma na imię Milly, ta pulchna. Czyli ta uważana za ponętną. Chociaż moim zdaniem to wymalowana lala.

– Żona kapitana nie powinna była sprowadzać tutaj swoich sióstr – rzekł Rafael. – Co prawda, to prawda. Wygląda na to, że jeśli chodzi o mężczyzn, to obie panie są wszystkożerne. I tak dobrze, że nie rzuciły się na nas! Chociaż jedna próbowała na mnie przy stole naprawdę ordynarnych sztuczek. Nie odważyła się jednak na otwarty atak.

– Tak myślisz? – zapytał Villemann cierpko. – Wieczorem ktoś się dobijał do moich drzwi, ale na szczęście zamknąłem je na klucz. Pytałem, czy to może ty, Danielle, ale usłyszałem tylko pospieszne oddalające się kroki i szelest sukni. Więc musiała to być kobieta.

– Ja przecież nie przychodzę nocami do twojego pokoju – oburzyła się Danielle.

– Nie, rzeczywiście, niczego takiego nie robisz – bąknął Villemann.

Danielle usłyszała w jego glosie smutek i pożałowała swego nie kontrolowanego wybuchu.

– Ale dlaczego chcieli zaatakować Danielle? – zastanawiał się Rafael. – Naprawdę nie ma po temu żadnych powodów. Dziewczyna zamyśliła się.

– A może… – powiedziała po chwili z wahaniem. – Przy stole kapitan uwodził mnie bez najmniejszej żenady.

– Tak, ja też zwróciłem na to uwagę – przyznał Villemann.

– No właśnie. I obie siostry posyłały mi mordercze spojrzenia. Wydawało mi się to śmieszne, ale one były naprawdę złe na mnie.

Villemann skinął głową.

To oczywiste, że nie życzą tu sobie żadnych rywalek! Widzieliście przecież wszyscy, jak się to skończyło z żoną kapitana.

Danielle zadrżała.

Rafael starał się skierować rozmowę na inne tory.

– Dolg… Bardzo byśmy chcieli wiedzieć, gdzie byłeś? Jeśli możesz nam powiedzieć, rzecz jasna.

Głos Dolga zabrzmiał ciepło i serdecznie.

– Oczywiście, że mogę! Jesteście przecież moimi najlepszymi przyjaciółmi. Oprócz was mam jeszcze tylko Taran i Uriela, a poza tym sprawa dotyczy nas wszystkich.

Usiedli wygodniej, gotowi słuchać. Danielle okryła stopy kołdrą, ściągając ją zdecydowanie ze swego brata, on jednak pociągnął okrycie z powrotem w swoją stronę.

– Ty masz pończochy – powiedział. – A ja jestem bosy.

Villemann okazał się gentlemanem i tak wszystko urządził, by obojgu było ciepło. Własną marynarką okrył też ramiona Danielle.

Dziękuję ci – szepnęła. – Teraz będzie mi naprawdę dobrze. Nocna koszula jest jednak bardzo cienka. Dolg zaczął opowiadać.

11

– Bardzo żałuję, że nie miałem czasu dokładniej przyjrzeć się ludziom w tym domu – zaczął Dolg swoim niskim, łagodnym głosem, który Danielle zawsze tak kochała. – Zajęty byłem czym innym.