Выбрать главу

– Nie, ja nie, tylko Rafael. I nie żadne troszkę – uściślił Villemann, lecz gwałtowny rumieniec go zdradził.

Danielle poczuła, jakby coś w niej miało umrzeć.

Co się właściwie ze mną dzieje, pomyślała ze złością. Przecież nie życzę sobie adoracji ze strony Villemanna.

Mogło tak rzeczywiście być, Danielle wpadała jednak w dość zwyczajną pułapkę, nie była w stanie tolerować rywalki nawet do uczuć mężczyzny, którego sama odrzuciła. Może sobie nawet nie zdawała z tego sprawy, lecz podziw Villemanna przyjmowała z prawdziwą przyjemnością. I nie miała zamiaru z niego rezygnować.

Bardzo ludzka reakcja, nawet jeśli niezbyt szlachetna.

Uriel mówił dalej:

– Proszę was, byście się spieszyli, zarówno z szukaniem książki, jak i z przygotowaniem dziewczyny, bo nie mamy zbyt wiele czasu. I, jak powiedział pan Bonifacjusz, bądźcie ostrożni! Ten dom ma bardzo złą opinię. Taran i ja dowiedzieliśmy się o tym już pierwszego dnia, kiedy pytaliśmy sąsiadów o drogę.

– Ale gospodarze są tacy gościnni. I zaprosili nas do siebie mimo wielkiej żałoby… – mówiła Danielle.

– Myślisz, że naprawdę oni są w wielkiej żałobie? – spytał Villemann.

– Mmm – mruknął Dolg z powątpiewaniem. – Zdaje mi się, że gościnny jest przede wszystkim kapitan. Wygląda mi na to, że on desperacko szuka pociechy w zabawie i rozrywkach. Jakby uciekał od czegoś, czego nie jest w stanie udźwignąć. To jego zasługa, że tutaj mieszkamy. Jego i być może jego ojca, pułkownika. Reszta jest zajęta raczej swoimi sprawami.

– Dziwne kobiety – rzekł Uriel. – To znaczy te dwie szwagierki kapitana.

– Chyba się nigdy nie pogodziły z tym, że siostra wyszła za mąż, a one nie – westchnął Uriel.

– Właściwie to od jak dawna one tu mieszkają? – zastanawiała się Danielle.

– Pytałem o to – wyjaśnił Villemann, który pomagał przecież prefektowi próbującemu rozwiązać tajemnicę śmierci kapitanowej. – Są tu od dziesięciu miesięcy. Kapitanowa musiała przeżyć piekło.

– Kapitan jednak miał się znakomicie – stwierdził Uriel.

– Taki harem z trzema kobietami.

– Było ich więcej – poprawił Villemann. – Nasz kapitan nie gardzi też pokojówkami. Zdaje mi się jednak, że ma wspólnika w tym chłopcu do wszystkiego, Symeonie. To z pewnością on odwiedzał dzisiejszej nocy pannę Milly. To on mignął Rafaelowi na korytarzu.

– A propos służby – wtrącił Dolg. – Czyście zwrócili uwagę na te dwie starsze kobiety, jedna taka tęższa, a druga o końskiej twarzy? Nie odnoszą się one do nas najlepiej.

– Masz rację, nie cierpią nas – zgodził się Villemann.

– Albo, ściślej biorąc: one w ogóle nie cierpią gości. Ich nienawiść nie jest skierowana specjalnie przeciwko nam. Doszli do rzeki w miejscu, gdzie znajdowało się wyłożone kamieniami nabrzeże, stali tam przez jakiś czas, przyglądając się wolno płynącej wodzie.

I wtedy znowu usłyszeli krzyki. Tym razem jednak znajdowali się tak daleko od domu, że nie docierały do nich zbyt wyraźnie. Rozglądali się wokół, ale niczego specjalnego nie dostrzegli. Nagle wszystko ustało, jakby jakaś dłoń zakryła krzyczące usta.

– Ponura tajemnica tego domu – rzekł Dolg cierpko.

Taran wróciła ze swojego spaceru z kapitanem i Uriel rozjaśnił się jak na widok wschodzącego słońca. Zauważyli to obaj bracia, Dolg i Villemann, i cieszyli się bardzo, że Taran znalazła sobie odpowiedniego chłopca.

– Słyszeliście? – spytała Taran. – Brzmiało to tak, jakby ktoś gwałcił robotnika portowego.

– Taran, proszę cię – upomniał ją Dolg,' musiał się jednak uśmiechnąć, rozbawiony tym dziwnym określeniem.

Obaj bracia wymienili pełne czułości spojrzenia. Ta ich ukochana siostra jest naprawdę niepoprawna!

– No? – niecierpliwił się Villemann. – Dowiedziałaś się czegoś?

– Owszem. Wydobyłam z niego mnóstwo informacji na temat jego zmarłej małżonki… O, nadchodzi właśnie nasz przyjaciel prefekt. To dobrze, nie będę musiała dwa razy powtarzać. I zdaje się, że wiem też, dlaczego i ojciec, i syn tak bardzo chcą się otaczać młodzieżą.

– Naprawdę? – ucieszył się prefekt.

– Tak. Wygląda na to, że w tym domu straszy, wiecie, jakiś duch…

– Tak myślisz? – zdziwił się Dolg, gryząc źdźbło trawy. – Nie wyczuwam tu żadnych tego rodzaju wibracji. Jakiego rodzaju duch miałby to być i gdzie?

– No nie, tego mi nie powiedział. W ogóle był bardzo tajemniczy i ponury. Wiem tylko, że najbardziej straszy w górnych partiach domu.

Prefekt w zamyśleniu kiwał głową.

Część domu jest na stale zamknięta. Dowiedziałem się, że najlepiej tam nie wchodzić, co oczywiście jeszcze bardziej pobudziło moją ciekawość. Przemawiałem bardzo władczym tonem, ale to nie pomogło. Oni twierdzą, że klucz zaginął wiele lat temu. Po kryjomu próbowałem sforsować drzwi, lecz okazały się zbyt masywne. Ale przerwaliśmy pannie Taran. Co kapitan mówił na temat swojej żony?

– Dowiedziałam się, że pochodziła z bardzo dobrej rodziny. To wyjaśnia nieznośną pychę i zarozumialstwo jej sióstr. Uważają one mianowicie, że stoją wyżej niż rodzina von Blancke, i kapitanowa prezentowała podobne przekonanie. Podobno potrafiła być nawet dość nieprzyjemna. Niemal codziennie wypominała mężowi, że popełniła mezalians.

– Coś takiego może, oczywiście, doprowadzać mężczyznę do szaleństwa, ale nie sądzę, by kapitanowi dokuczyło to aż tak bardzo, że byłby skłonny ją zamordować.

– Nie, oczywiście, że nie, on jest niewinny. Wynika to z jego słów – zapewniała Taran. – Muszę zresztą powiedzieć, że bardzo sympatycznie się z nim rozmawiało. Jest znacznie ciekawszym człowiekiem, niżby na to wskazywała jego mina i zachowanie.

– Więc małżeństwo nie było szczęśliwe?

– Nie. W tych warunkach? Małżonka była podobno bardzo wymagająca i zawsze miała pretensje w jednej sprawie: dlaczego małżonek nie awansuje? Kapitan, to przecież niemal nikt! Wyszła za niego za mąż, ponieważ jego ojciec był takim dynamicznym człowiekiem i zrobił olśniewającą karierę w wojsku. Myślała więc, że syn będzie podobny.

– Cóż, takie pomyłki zdarzają się często – westchnął prefekt. – Nierzadko dzieci rodziców o dominujących osobowościach wyrastają na ludzi słabych i bez charakteru. Jakby dawały za wygraną, zanim jeszcze rozpoczną własną karierę. Ale w następnym pokoleniu zwykle straty zostają odrobione.

Villemann uśmiechał się w rozmarzeniu.

– Nie wydaje mi się, by mała Wirginia, jak pan powiada, odrobiła straty.

No tak, ona rzeczywiście nie jest takim typem. Ale gdyby kapitan miał syna, to sądzę, że… No dobrze, proszę mówić dalej, panno Taran!

– Właściwie to już niewiele zostało.

– Czy kapitanowa też miała takie wybujałe potrzeby erotyczne jak jej siostry?

– Och, wie pan, panie prefekcie, nie mogłam się zmusić do zadania tego pytania!

– Naprawdę? – zapytał z rozbawieniem. – A ja myślałem, że pani się nie cofnie przed niczym!

Zachichotała.

– To prawda, chciałam zapytać, ale jakoś rozmowa nie zeszła na ten temat. On był bardzo ostrożny, jeśli chodzi o sprawy intymne.

– Nietrudno w to uwierzyć – roześmiał się Villemann. – Skoro ktoś ma takie potrzeby. Słyszałem, że nasz dobry kapitan uwiódł większość kobiet w okolicy. Zarówno panie z wyższych sfer, jak i dziewczyny służące. Panny i mężatki, bez różnicy. Moim zdaniem ten człowiek cierpi na kompleks niższości i nieustannie musi sobie udowadniać, jak bardzo jest męski.

Z pewnością – przyznał prefekt. – Ale muszą też w nim drzemać niepospolite siły. Myślę, ze możemy założyć, iż to właśnie z początku bardzo cieszyło jego żonę, z czasem jednak zaczęła go mieć dość. I wtedy on jął się rozglądać za innymi możliwościami.