Выбрать главу

– Przestańcie się zajmować tą okropną dziewczyną!

– wybuchnęła Taran. – Powiedzcie nam raczej o atakach na nas! I o tym, co się stało z żoną kapitana.

– O tym właśnie mówię – oświadczyła pułkownikowa.

Wirginia wpadła w histerię.

– Ja nie chcę tego słuchać! – krzyczała, próbując się wyrwać Taran i Urielowi, którzy musieli mocno ją trzymać. Kiedy zrozumiała, że jej się to nie uda, starała się zagłuszyć słowa babki, wołając: – Ona kłamie, to nieprawda, ona wszystko zmyśliła!

W końcu Taran musiała usiąść dziewczynie na kolanach, Uriel i Villemann trzymali ją za ręce i nogi, a prefekt zakrywał ręką jej usta.

Głośny grzmot jeszcze powiększył zamieszanie. Kiedy w końcu wszystko umilkło, pani pułkownikowa von Blancke podjęła opowiadanie śmiertelnie zmęczonym głosem.

– Wkrótce po tych wydarzeniach młody Frantz zniknął. Wirginia chodziła i powtarzała wszystkim, że uciekł, a uczynił to z nieodwzajemnionej miłości do niej. Nie wierzyłam w tę miłość wtedy-i nie wierze, teraz. W jakiś czas potem jednak, niezbyt długo po zniknięciu chłopca, mego męża ogarnął jakiś wielki spokój. Przestał chodzić nocami po pokoju tam i z powrotem, A Wirginia… Tak, ona była tą małą, cnotliwą, niewinną panienką, którą mieliście dopiero co okazję poznać. Chociaż zdawało mi się czasami, że gdy jej nikt nie widzi, miewa ona minę zadowolonego kota. Nie rozumiałam tego. Nie domyślałam się niczego aż do chwili, kiedy przyszła do mnie synowa i opowiedziała mi., co przypadkiem zobaczyła.

– Proszę nie mówić, co widziała pani synowa – rzekła Taran sucho. – Spróbuję zgadnąć. Nieboszczka kapitanowa widziała z pewnością to samo, co dzisiaj musieli zobaczyć Rafael i Villemann, prawda?

Prawdopodobnie – starsza pani skinęła głową. – Ja jednak nie mogłam nic zrobić. Odkryłam na przykład truciznę na szczury w swoim jedzeniu, byłam strzeżona pilnie jak nigdy przez te dwie megiery, którym dzisiaj zdołałam się wymknąć, bo się akurat zdrzemnęły po obiedzie i udało mi się ukraść im klucz. Dosłownie topili mnie w alkoholu, a ja nie miałam siły powiedzieć nie. Ale to tak nawiasem. No, w każdym razie nigdy nie trafiła mi się możliwość przekazania komuś informacji na temat, co się w tym domu dzieje. Czy mogę dostać jeszcze wódki?

Prefekt podał jej bez słowa kieliszek. Opróżniła go kilkoma dużymi haustami, a po jej policzkach spływały łzy.

– Chwileczkę, chwileczkę – wtrąciła Taran. – Siedzę tu i przez cały czas wyobrażam sobie, że to pułkownik jest odpowiedzialny za wszystkie morderstwa i próby morderstwa. Ale to przecież nie tak. Czy to przypadkiem nie… Au, ty mała wściekła jaszczurko! Ugryzłaś mnie, masz źle w głowie czy jak?

– Proszę, niech pani dokończy – rzekła pułkownikowa spokojnie. – To są właśnie słowa prawdy. Ale nieszczęsna miała po kim odziedziczyć złe skłonności. Zarówno po stronie matki, jak i po stronie ojca można znaleźć osoby głęboko dotknięte, jeśli chodzi o erotyczną stronę życia. jej rodzony dziadek i ojciec oraz te dwie rozpustnice, siostry matki…

Musiała przerwać, bo zagłuszały ją gwałtowne protesty. Uniosła rękę.

– Chociaż byłam zamknięta przez wiele miesięcy, a nawet lat, nie jestem ślepa i dobrze widziałam, co się dzieje. Moja synowa popełniła straszny błąd, że was tu sprowadziła, do tego zapaskudzonego gniazda, jakim się stal nasz dom. Musiała tego żałować wielokrotnie. Kiedy jednak przyparła swoją córkę do muru oskarżeniami o kazirodztwo, zachowała się nieostrożnie. Dopiero teraz to zrozumiałam, bo teraz wiem, że to Wirginia zamordowała swoją, matkę.

Dziewczyna zdołała się na chwilę wyrwać trzymającym ją i wrzasnęła:

– Kłamstwo! Ja przecież zawsze byłam ukochaną owieczką babci, więc dlaczego teraz?

W tym momencie prefekt znowu położył jej rękę na ustach.

– No tak – westchnęła Taran. – Teraz rozumiem, czemu Danielle, a potem ja i wreszcie Villemann staliśmy się obiektami gniewu Wirginii. Danielle, pułkownik musiał cię chyba jakoś adorować, prawda?

Danielle zastanawiała się. Sprawiała wrażenie głęboko wstrząśniętej, ale należała chyba do tych, którzy najmniej pojmowali z tego, co tutaj mówiono o potwornościach tego domu.

– Nie, chyba nie, pocałował mnie tylko w rękę i powiedział, że jestem bardzo ładna. Nie potraktowałam tego poważnie, bo miałam wrażenie, że brzmiało nieszczerze.

Taran skinęła głową.

– Mnie też adorował, wiecie państwo, tak po staroświecku. I podarował mi różę. Ale to najwyraźniej wystarczyło, by ta głupia kukła poczuła się zazdrosna. Gorzej jednak było z Villemannem, młody chłopak, urodziwy blondyn!

– Chyba rzeczywiście – westchnął Villemann. – Pułkownik zapraszał mnie nawet do swego pokoju, bo chciał mi objaśnić różne zasady musztry – dodał z drżeniem.

W tym momencie Wirginia wybuchnęła niczym beczka prochu.

– Wcale tego nie zrobił, kłamiesz! Mój dziadek nigdy by cię nawet nie dotknął!

Kiedy uświadomiła sobie, jak podejrzliwie jej się wszyscy obecni przyglądają, uspokoiła się natychmiast i znowu powróciła do roli niewinnej panienki. Ponownie próbowała przeciągnąć na swoją stronę Rafaela.

– Rafaelu, mój drogi, ty, który napisałeś dla mnie taki piękny wiersz. Ty wiesz, że to wszystko to tylko złośliwe kłamstwa, skierowane przeciwko niewinnemu dziecku. Ty wiesz, że jestem czysta jak śnieg, jak promień księżyca, prawda? Rafaelu… mój najdroższy…

Nie był w stanie patrzeć jej w oczy, kiedy mówił cichym głosem:

– Widzieliśmy dzisiaj ciebie i pułkownika. I słyszeliśmy również, ja i Villemann. Ja sam słyszałem, jak wyszydzałaś mój wiersz. Widziałem też, że chętnie godzisz się na to. I nie wymiguj się teraz, nie jesteś żadnym niewinnym dzieckiem, jesteś dorosłą, świadomą wszystkiego, wyrachowaną kobietą. Jesteś najbardziej odpychającą istotą, jaką kiedykolwiek spotkałem.

Te słowa wywołały kolejny wybuch dziewczyny, którą wciąż trzeba było siłą utrzymywać w miejscu. Kapała, bila i gryzła, miotała najokropniejsze przekleństwa, a w końcu krzyknęła:

– Dziadek wam wszystkim za to odpłaci., zobaczycie, on was powystrzela, bo się nade mną znęcacie!

Nie wiadomo, co by jeszcze powiedziała, gdyby prefekt jej ponownie nie zatkał ust.

Kiedy się znowu uciszyło, Taran rzekła:

– My wszyscy troje byliśmy dla niej niebezpieczni, Danielle, Villemann i ja. Pułkownik mógł wybrać któreś z nas! Prefekt jednak kręcił głową.

– I tu Wirginia popełniła błąd. Pułkownik nigdy by pani nie wybrał, panno `Taran, bo pani jest dojrzałą kobietą.

– Tak jest – przyznał Villemann. – Danielle też by nie chciał, bo ma zbyt wyraźne kształty.

Danielle drgnęła i patrzyła na niego wytrzeszczonymi oczyma. Co Villemann chce przez to powiedzieć?

– Natomiast ty, Villemannie, pasowałeś znakomicie – wtrącił Uriel. – Może tylko trochę za stary, ale poza tym niezwykle pociągający. On wybrał Wirginię dlatego, że jest fizycznie tak mało rozwinięta, taka dziecinna, a przy tym taka chętna. Poza tym było mu tak wygodnie. Mogła odgrywać rolę młodego żołnierzyka, sama zaś była oczarowana jego ponurą zmysłowością.

– I na tym nie koniec – rzekł Villemann cierpko.

– Tak jest – potwierdziła Taran. – Zastanawiałam się tylko, dlaczego ona była taka zaszokowana wiadomością o śmierci matki. Przecież już o tym słyszała. Kiedy byliśmy tu z Urielem po raz pierwszy, słuchała nas uczepiona poręczy schodów. Teraz wiem, że jej łzy z powodu, jak nam się wydawało, śmierci matki i Frantzla, to nie były łzy żalu. Płakała z wściekłości., że ciała pomordowanych zostały odnalezione.

– I to my je odnaleźliśmy – rzekł Villemann ponuro. – Jakże ona musi nas nienawidzić!