Chłopak zniknął za drzwiami.
Tymczasem Pajęczyca gorączkowo się zastanawiała, co robić dalej. Bardzo chciała się kochać z tym Dolgiem. Dlatego, że był niezwykle pociągający i taki tajemniczy, niemal mistyczny, a także dlatego, że po wszystkim pragnęła zdobyć jego organy. Z pewnością byłyby niebywale przydatne dla jej czarodziejskich wywarów.
W końcu postanowiła zaatakować, ale uciekła się do podstępu. Przez dłuższą chwilę stała jakby pogrążona w myślach, a wreszcie rzekła stanowczo:
– No cóż. Zdaje mi się, że postawiłam na niewłaściwego konia. Teraz myślę… ze bardziej by mi się opłacało, gdybym się przyłączyła do ciebie.
Dolg spojrzał na nią w zadumie. Farangil ostrzegał intensywnie. Co ona knuje?
– Tylko że ja źle się czuję w służbie zła – rzekł spokojnie.
– Ja też – uśmiechnęła się bezradnie. – Tak tylko plotłam przed chwilą, ale to nieprawda. Prawdą jest natomiast, że posiadam czarodziejskie zdolności…
– Zauważyłem.
– I bardzo bym chciała zobaczyć te szlachetne kamienie, o których tyle gadają rycerze zakonni.
– Straciłaś już okazję obejrzenia szafiru – rzekł Dolg cierpko. Nie miał do niej ani odrobiny zaufania. – Klejnot jest w drodze, został stąd wyniesiony.
Na moment zacisnęła wargi, ale zaraz powiedziała bardzo łagodnie:
– Ale czerwony masz ty?
– Czerwony byłby odpowiedni dla ciebie, jesteś bowiem przesycona złem.
Aha, więc on jednak ma ten kamień, pomyślała Marie-Christine Galet, uśmiechając się ukradkiem. Już ja go teraz wyciągnę. Taki bajeczny mężczyzna, jeśli tylko człowiek zdoła się przyzwyczaić do jego niezwykłych oczu. Chcę, ponad wszystko chcę mieć go w łóżku!
– Skąd ty wziąłeś te swoje oczy? – zapytała kokieteryjnie. – Jesteś trollem czy strzygą?
– Ja wiem, skąd pochodzą moje oczy – powiedział, uśmiechając się tajemniczo. – Ale to moja prywatna sprawa. Nie jestem ani trollem, ani strzygą, jestem dzieckiem moich rodziców, nic więcej. Mam tylko w sobie odrobinę obcej krwi.
Pajęczyca starała się nadać swojej twarzy sympatyczny wyraz.
– Musisz się czuć okropnie samotny…
– Mam wielu bliskich, wspaniałą rodzinę. Wszyscy oni są też moimi przyjaciółmi.
– Mogłabym się jednak założyć, że ukochanej nie masz?
– Ukochanej? A cóż ja bym z nią robił?
– O, to cudowna sprawa, mieć przyjaciela od serca! Chyba jednak kobiety z tego świata bojo, się ciebie, lękają się rysów twojej twarzy. Ale ja nie jestem tchórzliwa, panie Dolgu. Mogłabym zostać twoją najlepszą przyjaciółką, u której mógłbyś zawsze znaleźć wytchnienie.
Dolg patrzył na nią rozbawiony. Uśmiechał się przyjaźnie, choć jego uśmiech był chyba przesadnie uprzejmy i dlatego bardziej upokarzający, niż Pajęczyca byłaby skłonna tolerować. Nigdy w swoim dość już długim życiu nie została tak obrażona przez mężczyznę!
Wcale też nie poprawił sprawy fakt, że Dolg ponowił prośbę, by wróciła do domu i zapomniała o zakonie rycerskim oraz o szlachetnych kamieniach. Powiedział, że nie życzy jej niczego złego, ale że ma wiele innych spraw, nad którymi musi się zastanowić, będzie więc dla wszystkich najlepiej, jeśli ona usunie mu się z drogi.
Te słowa zirytowały ją ponad wszelką miarę. Zrobiła teraz dokładnie to, czego w żadnym razie nie powinna była robić wobec kogoś takiego jak Dolg, ale nie znała przecież jego siły.
Spontanicznie wyciągnęła ku niemu palec wskazujący i z wściekłością w glosie wypowiedziała zaklęcie:
– W imię mego własnego diabla nakazuję ci, byś natychmiast, w tym momencie, padł przede mną martwy!
Dolg błyskawicznie uniósł dłoń wewnętrzną stroną ku Pajęczycy i tym samym zasłonił się przed zaklęciem. Wiedźma L'Araign6e zatoczyła się do tylu i runęła w swojej pięknej, białej sukni na plecy, wymachując bardzo brzydko nogami i obcierając sobie łokcie. Natychmiast jednak się zerwała, przeklinając po francusku tak okropnie, że Dolg dziękował Bogu, iż w tym języku niewiele rozumie.
Kiedy musiała przerwać dla zaczerpnięcia powietrza, rzeki spokojnie:
– Nie chcę cię zabić, zresztą dopóki nosisz na piersiach znak Słońca, nie mógłbym tego zrobić, ale…
Zamilkł. Jej szczere zdumienie przekonało go, że nie zdawała sobie sprawy z siły talizmanu. Musiała go ukraść jakiemuś zakonnemu bratu i Dolg zastanawiał się, w jaki sposób do tego doszło. Ów brat z pewnością już nie żyje. Dolg przeklinał swoją lekkomyślność. Dlaczego nie wziął pod uwagę możliwości, że ona niewiele wie o zakonie? Zrobił poważny błąd, potwierdzał to teraz jej szeroki uśmiech, wyrażający zadowolenie.
Wyciągnął rękę.
Będzie najlepiej, jeśli mi ten znak oddasz.
– I ty w to wierzysz? – parsknęła ze złością, starając się oczyścić z kurzu suknię. Straciła bezpowrotnie całą elegancję, psychicznie też nie czuła się już tak znakomicie jak zaraz po przyjściu tutaj. Głowa pod peruką pociła się niemiłosiernie, więc Pajęczyca drapała się raz po raz, peruka się przekrzywiła i wyłaziły spod niej czarne włosy. Pajęczyca była czerwona z gorąca i złości, suknię miała przepoconą, całą w plamach, pochlapaną zacinającym na taras deszczem.
Prawdziwe ja Pajęczycy uwidaczniało się coraz wyraźniej. Zmieniła taktykę.
– No dobrze, oddam ci talizman, jeśli w zamian dostanę ten czerwony kamień. Czy to rubin?
– Nie – odparł Dolg wyraźnie poirytowany. miał naprawdę tak dużo innych spraw, a stoi tu i traci czas. – Oddaj mi znak Słońca dobrowolnie, bo w przeciwnym razie unicestwię go, a to nie będzie dla ciebie przyjemne.
Pajęczyca zaczynała sobie uświadamiać, że nigdy nie zwabi tego mężczyzny do swojego łóżka. W takim razie pozostaje jej zdobyć kamień. Kamienie. Bo przecież ten niebieski też istnieje. Musi go mieć któryś z krewnych Dolga. Może więc powinna zostawić tego uparciucha i skoncentrować się na innych, słabszych?
O, nie! Nigdy w życiu nie doznała jeszcze takiej porażki i teraz też na to nie pozwoli. Co on sobie wyobraża?
– Wiesz przecież, że mam dość siły, by cię unicestwić – zaczęła.
– Naprawdę?
– Tak. A dopóki mam ten talizman, nie można mi zrobić nic złego. Zapamiętaj sobie, nigdy nie będziesz mógł się czuć bezpiecznie! Mogę cię otruć w przyszłości, której nie będziesz w stanie przewidzieć, mogę sprowadzić na ciebie przekleństwo, kiedy będziesz spal, mogę to uczynić nawet z bardzo daleka, tak że nie będziesz wiedział, jak się bronić, mogę…
– Zapominasz o jednym – przerwał jej. – Zapominasz, że moja ochrona jest silniejsza od twojej.
– A to jakim sposobem? – wybuchnęła, nie panując nad sobą.
– Ech, nie ma o czym mówić. Oddaj mi talizman, to pozwolę ci odejść i zachować wszystkie twoje niebezpieczne umiejętności.
– Więc przyznajesz, że jestem niebezpieczna? – zapytała zadowolona.
– Tak. Dlatego, że jesteś taka głupia.
– Co?!
– Oddaj mi znak. Dobrowolnie. Nie mam ochoty robić ci krzywdy.
– Co ty sobie właściwie wyobrażasz? – rzuciła z taką wściekłością, że słowa aż zaświszczały w powietrzu. W tej samej chwili rozległ się hałas. To prefekt prowadził do wyjścia związaną Wirginię, a wielu nie rozumiejących sytuacji domowników podążało za nimi, krzycząc jedno przez drugie.
Dolg nie miał czasu do stracenia.
– No to ratuj się teraz sama!
Uniósł w górę czerwony farangil. Pajęczyca nie zdążyła nic powiedzieć, wciągając powietrze wydała z siebie przeciągły jęk, po czym promienie niesamowitego światła trafiły w jej pierś, wypaliły dziurę w sukni i poczęły stapiać złoty talizman Słońca.