Wyciągnął rękę i poklepał Nera po wielkim łbie.
– Już niedługo będziesz mógł gonić koty, mój przyjacielu. Ponieważ wiem, że i ty, i one uważają to za świetną zabawę i nic więcej, życzę ci udanych łowów! Tethys?
Trzeba będzie się dowiedzieć, co znaczy to dziwne słowo.
21
Jeszcze dwoje ludzi nie spało tego wieczora, ale o tym wiedzieli tylko oni sami.
Taran i Uriel nie mieli w ostatnich dniach zbyt wiele czasu dla siebie, tak przynajmniej im się zdawało. Ukradkiem wymknę1i się więc teraz do stajni, gdzie nikt tak późno nie przychodził, a gdzie konie stwarzały poczucie bezpieczeństwa i bardzo przytulny nastrój.
Taran stała i głaskała kark swego wierzchowca, zaś Uriel pieścił Taran i rozmawiali oboje o nic nie znaczących sprawach.
Nagle Taran skrzywiła się.
– Do diabła, ta przeklęta Wirginia wszystko mi popsuła. Uriel pospiesznie zdjął rękę z jej ramienia.
– Jak to?
– Zniszczyła, powiedziałabym: zbrukała, wszystko, co w miłości. piękne. Nie, nie chodzi mi o erotykę. Mam na myśli tę łagodność i tkliwość, którą oboje z tobą odczuwaliśmy… Teraz wciąż stoi mi przed oczyma ta okropna scena z dziadkiem.
– Przecież ty tego nie widziałaś!
– Nie, ale mam wyobraźnię. Jak my po tym wszystkim się będziemy mogli kochać, kiedy już się nareszcie pobierzemy?
Uriel nie odpowiedział. Częściowo przyznawał jej rację. Tyle zostało dosłownie utaplane w błocie przez tę okropną dziewczynę. Uriel się bał. Wspomnienie tamtych spraw nie mogło kłaść się cieniem na stosunki jego i Taran, musi odbudować tę piękną atmosferę, jaka przedtem między nimi panowała, ten subtelny nastrój…
Kiedy się lepiej zastanowił, uznał, że to nie jest właściwe określenie. Podczas podróży przez Norwegię ich wzajemny stosunek przybrał na intensywności, stało się to wyraźne zwłaszcza teraz, kiedy już wracali do domu, i tak było do chwili, gdy przytrafiła się ta okropna historia w domu von Blancke.
Wstrętne dziewuszysko! Kiedy uwolnią się od pamięci. o niej?
Taran zasługiwała na najczulszą miłość. Była najpiękniejszą dziewczyną, jaka…
Jak zdoła jej przywrócić dawną naturalność i ciepło? Powinien się postarać, by coś innego, o wiele silniejszego i piękniejszego przesłoniło tamte wspomnienia. Gdyby tylko on sam nie był taki niedoświadczony… Jego jedyną dziewczyną była Taran, a przecież wszystko między nimi rozwijało się wyjątkowo niewinnie. Nie miał też pojęcia, co kobiety wiedzą o mężczyznach i ich zachowaniu. Taran z radością przyjmowała jego pieszczoty, ale on nigdy przecież nie bywał natarczywy. To co działo się między nimi było takie piękne i cnotliwe, oboje bowiem obiecali jej babci, księżnej Theresie, że Taran włoży do ślubu wianek z czystym sumieniem.
I oboje starali się dotrzymać obietnicy, to sprawa honoru. Choć, oczywiście, on czasami bardzo się męczył, Taran nie wiedziała nawet, jak bardzo.
– Delikatnie dotknął jej włosów, umytych przed chwilą tak, że jeszcze nie całkiem zdążyły wyschnąć. Woń stajni tłumiła ich zwykły zapach, ale i tak dotykał ich chętnie, bo to wywoływało takie rozkoszne uczucie w całym ciele.
Taran stała obok konia pogrążona w myślach, nie reagując na jego delikatne zaloty. Uriel szepnął jej do ucha:
– Ale to, co jest między nami, najdroższa, to zupełnie inna sprawa.
Odwróciła się niecierpliwie, nie ku niemu, lecz w odwrotną stronę, plecami oparła się o koński bok. Uriel przyglądał jej się nie bardzo wiedząc, co począć.
Po chwili ujął jej rękę, bardzo ostrożnie. Przysuwał się do niej coraz bliżej.
– Nie jestem w nastroju, Uriel. Nie teraz!
– Owszem, teraz – powiedział stanowczo. – Teraz powinniśmy zrobić coś, żeby zatrzeć nieprzyjemne wspomnienie. W przeciwnym razie ono zacznie kierować naszym życiem. Teraz trzeba je zastąpić czymś pięknym, a jeśli nawet nam się to nie od razu uda, to będziemy później próbować od nowa i od nowa.
– Ona sprawiła, że wzajemne pożądanie kobiety i mężczyzny stało się czymś ohydnym.
– Więc musimy zrobić tak, by znowu stało się, piękne. Taran w półmroku wytrzeszczała na niego oczy.
– Ale my chyba nie możemy…?
– Nie, oczywiście, że nie możemy. Miłość nie sprowadza się przecież do tego, by iść ze sobą do łóżka. Oboje bardzo dobrze o tym wiemy.
Odetchnęła głęboko.
– Oczywiście! Wybacz mi! Obejmij mnie mocno, Urielu! Jego ramiona oplotły ją, dając ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Spostrzegł jednak, że ukochana nie bardzo się temu poddaje. Zmęczona oparła ręce na jego barkach, ale myślami błądziła gdzie indziej.
Uriel delikatnie dotknął wargami jej policzka. Przesuwał dłonie od karku wzdłuż pleców, przytulił ją mocno do siebie, a potem uniósł włosy tak, by móc całować jej szyję poniżej ucha.
Nadal nie było żadnej reakcji poza tym, że jej dłoń odnalazła drogę do jego karku i tam spoczęła bez ruchu.
Taran, Taran, otrząśnij się, prosił w duchu. Nie pozwól, by jakaś rozpustnica miała na ciebie wpływ.
– Kocham cię, Taran – szepnął tak cicho, że musiała zapytać, co mówi. Powtórzył wolno.
– I ja ciebie kocham, wiesz o tym przecież – rzekła ze smutkiem. – Ale dzisiaj nie bardzo o tym mogę mówić, wciąż nie potrafię odzyskać radości życia.
Uriel poczuł, że jego ciało reaguje na bliskość Taran, a to przecież nie było zbyt pożądane w tej sytuacji. Odsunął się więc odrobinę, by odzyskać nad sobą kontrolę.
Wtedy jednak Taran chwyciła go mocno i przytrzymała. Źle go zrozumiała, sądziła, że poczuł się urażony jej słowami. Przytuliła się do niego i szeptała, jakby chcąc się usprawiedliwić:
– Ja tak nie myślałam, Urielu, moi najdroższy, zrozum mnie!
– Taran, ja…
Nie mógł jej przecież tego powiedzieć, ale przytulała się do niego tak mocno, że sama się domyśliła.
– O, Urielu Ech, rozmawiałam dzisiaj z Danielle i mogę cię zapewnić, ze to nie była łatwa rozmowa! Ona po prostu nie była w stanie zrozumieć, że dziadek pułkownik…
Taran nie pojmowała swojej własnej reakcji. Wydawało jej się, że po tym, co usłyszała o Wirginii, nawet dotknięcie Uriela sprawi jej przykrość. Tymczasem jej ciało było chyba odmiennego zdania.
Gorący prąd przeniknął ją od stóp do głowy i wypełnił rozkosznym cierpień. Nigdy przedtem czegoś podobnego nic doznawała. Cudowna błogość błogość ramionach ukochanego.
Podobnie było z Arielem. Zniknęły gdzieś myśli o rodzinie von Blancke, w ogóle zniknęły wszelkie myśli. Byli teraz dwiema istotami składającymi się z samej tylko czułości, jedyne, czego pragnęli, to być jak najbliżej siebie.
Uriel całował ją tak jak nigdy przedtem, mocno, cudownie, dawał jej nie znane dotychczas poczucie bezpieczeństwa.
– Przytulaj mnie – szeptała.
– Tak, kochanie. Ja też tylko tego pragnę.
– Urielu – wykrztusiła. – Nie wolno nam. Nie wolno…
– Wiem, najdroższa – odpowiedział szeptem. – Nie chcę ci zrobić nic złego. Musisz tylko wiedzieć, że obronię cię zawsze przed złem tego świata.
– Tak, wiem.
Konie rżały cichutko i przestępowały z nogi na nogę. Unosił się nad nimi obłok ciepła. Taran nie pomyślała ani przez chwilę, że jej ubranie mogło się ubrudzić o ścianę stajni, to nie miało najmniejszego znaczenia, teraz żyła tylko dla Uriela i tego cudownego uczucia, które dojrzewało między nimi.
Przenikały ją dreszcze, ale nie było w tym nic ze zmysłowości, jaka tak często dawała o sobie znać, kiedy Uriel był blisko niej.