Выбрать главу

Pani Tark, matka braci, posłała swemu mężowi ponaglające spojrzenie, po którym on zaczął mówić:

– No więc, droga Elisabet, wiesz chyba, dlaczego poprosiliśmy cię, byś dzisiaj do nas przyszła. Nasz ukochany syn chciałby prosić cię o rękę. A wczoraj jego brat, Vemund, powiadomił go, że już w imieniu Braciszka prosił twoich rodziców… i że oni nie okazali niechęci.

Elisabet pochyliła głowę i przestała szarpać swoją chusteczkę. Dłonie oparła na kolanach, ręce wyprostowała aż do bólu. To okropne skrępowanie, którego nigdy się chyba nie wyzbędzie, zaciskało jej gardło tak, że nie była w stanie odpowiedzieć. Czuła na sobie ciepłe spojrzenie Braciszka. Podczas kolacji starał się dawać do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko małżeństwu z nią, ale Elisabet nie była pewna stałości jego uczuć. Czy można na nim polegać? Czy pozyska jego miłość na tyle, że zechce z nią zostać do końca życia? Czy tak jak inni mężczyźni będzie szukał kochanek?

Elisabet nie należała do kobiet, które byłyby w stanie patrzeć przez palce na niewierność męża. Zdecydowanie nie!

Skupiała się teraz na tym, co mówi ojciec Braciszka. Ale on nie był zbyt silną osobowością. Jego słowa nie miały żadnej mocy przekonywania. Były to tylko słowa.

– Musimy starannie zaplanować to małżeństwo, żeby wszystko mogło się dobrze ułożyć – mówił pan Tark. – Pomiędzy umawiającymi się rodzinami powinna być określona równowaga, to z pewnością rozumiesz. Jak wiesz, nie jesteśmy ludźmi biednymi…

Mandrup Svendsen wyprostował swoje przypominające kiełbaski palce i pociągnął solidnie ze szklaneczki. Elisabet zauważyła, że posłał jej pospieszne, niechętne spojrzenie i zatrzymał je na niej przez chwilę. Czy to był lęk? Strach? Czy tylko chciał ją ocenić?

Tark mówił dalej:

– Wiemy też, że twój ojciec, Ulf Paladin z Ludzi Lodu, jest właścicielem dobrze utrzymanego Elistrand, a jego pozostały majątek też jest nie do pogardzenia.

Ach, tak! A skąd wy to wszystko wiecie? pomyślała Elisabet gniewnie.

Pani Tark, zdaje się, zauważyła jej niechęć i pospieszyła z pomocą:

– Moje dziecko, nie chcielibyśmy, oczywiście, męczyć cię takimi rozważaniami. Mój mąż odwiedzi twojego ojca i wtedy szczegółowo omówią waszą przyszłość. Przedtem jednak trzeba ustalić kilka spraw.

Uśmiechnęła się przepraszająco, jakby chciała powiedzieć, że nie zgadza się z mężczyznami co do sposobu omawiania przyszłości, i ponownie oddała głos mężowi.

Arnold Tark powiedział ostrożnie:

– Z tego co wiemy, w przyszłości masz odziedziczyć także Grastensholm i Lipową Aleję.

– To nie jest wcale takie pewne – powiedziała Elisabet spiesznie. – Oba dwory należą do innej gałęzi rodu, do Lindów z Ludzi Lodu.

– No, ale oni mieszkają przecież w Szwecji – wtrącił Braciszek, spojrzawszy przedtem na matkę, jakby prosił o pozwolenie. – Tam mają zamek myśliwski w Morby.

– Teraz już nie mają – odparła Elisabet. Zaczynała ją irytować ta ich szczegółowa wiedza. – Hrabia Goran Oxenstiema przeprowadził się do Skenas w Vingaker i mój kuzyn, Daniel, jako jego adiutant przeniósł się tam także z rodziną.

Nowe spojrzenie na matkę, a potem pytanie:

– Ale mają tam własny majątek?

– Tak, kupili dwór w pobliżu Skenas.

Pani Tark odezwała się znowu, a wszyscy natychmiast skupili się na tym, co mówi. Prawdziwym autorytetem była tutaj ona.

– Droga Elisabet, wybacz nam naszą ciekawość – zaczęła delikatnie. – Dowiedzieliśmy się jednak, że Daniel Lind z Ludzi Lodu, twój kuzyn, na dobre osiedlił się w Szwecji.

Pospieszny, z macierzyńską czułością wymierzony klaps w ramię Braciszka, który rozpromienił się w odpowiedzi na ten dowód uwagi.

– Kto to powiedział? – wyrwało się Elisabet. Była naprawdę zła i z trudem nad sobą panowała.

– Twoja matka, kochanie.

– Mama buduje zamki na lodzie. Daniel ma dwoje dzieci, syna Solve i córkę Ingelę. Można przypuszczać, że jedno z nich zechce zamieszkać w Grastensholm i Lipowej Alei.

Mężczyźni popatrzyli po sobie. Pani Emilia uśmiechnęła się ciepło i uspokajająco do syna.

Mandrup Svendsen pochylił się ku Elisabet i rzekł:

– Ale ty jesteś także dziedziczką Gabrielshus w Danii.

– Och, nie, na Boga! – roześmiała się Elisabet nerwowo. – Przecież ten majątek jest własnością korony duńskiej od czasów mojego prapradziadka Tristana!

Tamten wyprostował się znowu.

– Jesteś tego pewna? Ty jesteś główną spadkobierczynią, wiesz o tym? Możesz odkupić majątek od korony za niewielką sumę. Masz prawo pierwokupu.

Psie uwielbienie, jakie Braciszek okazywał swojej matce, zaczynało Elisabet denerwować. Nie uniknie się tutaj problemu teściowej! I to nie dlatego, że pani Tark będzie sprawiać kłopoty, przyczyną będzie Braciszek! Nie ma co!

– Ale na co mi Gabrielshus? Ja go nie chcę. A poza tym wcale nie jestem jedyną spadkobierczynią. W Skanii mieszka potomstwo siostry Tristana, Leny. Jest tam mój rówieśnik Arv, syn Orjana Gripa.

– W porządku, o tym wszystkim porozmawiamy z twoim ojcem – oświadczyła lekkim tonem pani Tark. – Męczycie Elisabet, czy tego nie widzicie? Ona jest naszym gościem i to powinien być miły wieczór.

– Tak, naturalnie – uśmiechnął się jej małżonek przepraszająco. – Ale chyba rozumiesz, kochanie, że Elistrand to dwór o mniejszym znaczeniu. Lipowa Aleja także. A ty nosisz przecież tytuł, jesteś margrabianką, a to wymaga oprawy.

W Elisabet się gotowało, ale, co trzeba zapisać jej na plus, zdołała zachować pozory.

– Pozwólcie mnie wyjaśnić kwestię Gabrielshus – zaproponował Mandrup. – Moglibyśmy zaraz wykupić majątek za niewielką sumę, skoro ty jesteś główną dziedziczką. A jeśli chodzi o Grastensholm i Lipową Aleję, to możesz przeprowadzić proces przeciwko twoim szwedzkim krewnym.

Nigdy w życiu, myślała Elisabet, ale tym razem udało jej się zachować pełne urazy milczenie.

Pani Tark zauważyła to. Bo Elisabet wcale nie była taka nieprzenikniona.

– Och, dajcie spokój – powiedziała pani Emilia przyjaźnie. – Jakie znaczenie mają pieniądze? Jestem pewna, że Elisabet jest odpowiednią żoną dla Braciszka. Mam chyba rację?

Mąż przytakiwał jej z niepewnym uśmiechem. Braciszek zaś naprawdę patrzył na Elisabet rozkochanym wzrokiem. Za pozwoleniem matki, oczywiście…

W spojrzeniu Mandrupa Svendsena jednak można było wyczytać zdecydowanie. I łapczywość. Można zająć wszystkie te dwory! To był prawdziwy przedsiębiorca. Tak Elisabet już wiedziała, że wielkie przedsiębiorstwo Vemunda prowadzi właśnie Mandrup.

I nagle zrozumiała, dlaczego Vemund nie pasuje do tego towarzystwa. Był on zupełnie innym typem niż pozostali członkowie rodziny. Był jednym z Tarków, temu nie można było zaprzeczyć, a jednak…

Elisabet wpadła w pełen przekory humor. A może powinna wypuścić kota z worka i zapytać: Kim jest Karin Ulriksby?

Nie, tego nie może zrobić. Obiecała Vemundowi, że będzie milczeć.

A zresztą może to pytanie wcale by nie wywołało żadnego skandalu. Może ci ludzie nie znają Karin? Może to tylko problem Vemunda?

Z ulgą przyjęła do wiadomości, gdy w chwilę potem pani Tark dała znak, że „audiencja” skończona. Elisabet wstała i bardzo uprzejmie podziękowała za wieczór. Żadne oficjalne zaręczyny nie zostały zawarte, ale od tej chwili mogła się uważać za przyrzeczoną Braciszkowi Tarkowi. Wszyscy zapraszali ją bardzo serdecznie najszybciej, jak będzie to możliwe.

Ukradkiem obserwowała swego ewentualnego przyszłego męża i czuła się dość niepewnie. To prawda, że był młodzieńcem pod każdym względem sympatycznym, to prawda, że przyjemnie było na niego patrzeć, ale…