– Który z budynków w okolicy pomieści największe tłumy? – spytał rzeczowym tonem.
– Szkoła średnia, aula – odpowiedziała Julie.
Po krótkiej wymianie zdań postanowili, że spotkanie z dziennikarzami odbędzie się o trzeciej po południu. Katherine zaproponowała, że zadzwoni do dyrektora szkoły i poprosi o udostępnienie auli oraz do burmistrza, by zajął się powiadomieniem dziennikarzy i innymi sprawami organizacyjnymi.
– Zapewnijcie sobie pomoc brata Julie, Teda – dodał Paul, wkładając marynarkę. – Poproście, by powiadomił innych funkcjonariuszy z biura szeryfa, aby pomogli w uchronieniu Julie przed stratowaniem – sam mogę nie dać rady. – Teraz zwrócił się do Julie: – Jeżeli szybko się ubierzesz, odwiozę cię do domu i będziesz miała dość czasu na przygotowanie sobie notatek. Przydadzą się, gdy za pośrednictwem satelity i prasy staniesz twarzą w twarz z całym światem.
– Przerażasz ją – karcącym tonem odezwała się Katherine.
– Nic podobnego. – Julie zaskoczyła wszystkich, włącznie z sobą. -Sytuacja jest idiotyczna, ale daleko jej do przerażającej. Nie dam się tak łatwo zastraszyć ani wprawić w zakłopotanie.
Paul uśmiechnął się z aprobatą, ale powiedział tylko:
– Rozgrzeję silnik, a ty w tym czasie się ubierz. Katherine – dodał z uśmiechem – dziękuję za wspaniały poranek i fantastyczne śniadanie. Zobaczymy się na konferencji.
Gdy zamknęły się za nim drzwi wyjściowe, Katherine bez obwijania w bawełnę zwróciła się do Julie:
– Skoro sama tego nie zauważasz, muszę zwrócić twoją uwagę, jaki to wyjątkowy mężczyzna. A do tego zupełnie zwariowany na twoim punkcie, poza tobą każdy to widzi. – Zrobiła do Julie oko. – Wysoki brunet, przystojny i bardzo, bardzo męski…
– Przestań – przerwała Julie – nie chcę tego słuchać.
– Dlaczego?
– Bo przypomina mi Zacka – powiedziała szczerze. – Od samego początku. – Zajęła fartuszek i ruszyła do przedpokoju.
– Jest pomiędzy nimi zasadnicza różnica – zauważyła idąca za nią po schodach Katherine. – Paul Richardson nie jest kryminalistą i zbiegłym więźniem, nie próbuje złamać ci serca, ale robi wszystko, by cię chronić.
– Wiem – przyznała Julie z westchnieniem. – Masz rację we wszystkim, oprócz jednego: Zack nie jest kryminalistą i zanim o nim zapomnę raz na zawsze, z pomocą dziennikarzy i telewizji zrobię coś dla niego.
– Co takiego? – zaniepokoiła się Katherine. Poszła za Julie do sypialni.
– Chcę, by cały świat dowiedział się, że on nikogo nie zabił. Może dzięki dzisiejszej konferencji nacisk opinii publicznej skłoni władze do wznowienia sprawy!
– Dalej chcesz mu pomagać, mimo że tak cię zranił? – zdziwiła się Katherine.
Julie popatrzyła na nią z promiennym uśmiechem i energicznie kiwnęła głową.
Katherine odwróciła się, by wyjść z pokoju, ale na odchodnym powiedziała jeszcze:
– Jeżeli zamierzasz dzisiaj zostać rzecznikiem prasowym Zacharego Benedicta, radziłabym, byś postarała się wyglądać jak najatrakcyjniej. To niesprawiedliwe! Ludzie, bardziej niż chcą się do tego przyznać, dają się omamić kobiecej urodzie.
– Dziękuję. – Julie, zaabsorbowana swoim celem, zupełnie zapomniała o zdenerwowaniu. W myślach już robiła remanent strojów, by wybrać najlepszy. – Co jeszcze mi doradzisz?
Katherine pokręciła głową.
– Wypadniesz wspaniale. Jesteś szczera, wierzysz w to, co mówisz. Przekonasz wszystkich, jak zawsze.
Julie niewiele słyszała – obmyślała najskuteczniejszą strategię do osiągnięcia celu. Przyszło jej do głowy, by zyskać przychylność mediów poprzez stworzenie lekkiej atmosfery. O strojach niemal zapomniała. Na początek poważne, oficjalne sprawozdanie, dzięki któremu spróbuje nastawić dziennikarzy przyjaźniej do Zacka, dopiero jak już zacznie odpowiadać na pytania, postara się mówić swobodnie, z uśmiechem.
Z uśmiechem. Swobodnie. Z lekkim sercem.
To Zack był aktorem!! Nie wiedziała, jak wypadnie, jaki obrót przybierze spotkanie. Ale jakoś sobie poradzi – musi!
ROZDZIAŁ 49
Z okien chicagowskiego penthousu dawny sąsiad Zacka, drużba na jego weselu, Mathew Farrell, podziwiał Lake Shore Drive. Nie kontemplował widoku zbyt długo, bo do pokoju wpadła i usadowiła mu się na kolanach córeczka Marissa, za nią nadeszła jej matka. Jedwabiste, jasne włosy Marissy i błękitne oczy czyniły ją tak podobną do Meredith, że Matt, patrząc na swoje dwie dziewczynki, aż się uśmiechnął.
– Myślałem, że to pora spania – zwrócił się do córki.
Popatrzyła na lśniący prospekt akcji, który przeglądał. Najwyraźniej wzięła go za jedną ze swoich książeczek.
– Najpierw, tatusiu, opowiedz mi historyjkę, proszę.
Spojrzał pytająco na Meredith. Prezeska Bancroft & Company, wielkiej sieci ekskluzywnych domów towarowych, założonych jeszcze przez jej przodków, uśmiechnęła się bezradnie.
– To przecież niedziela – powiedziała. – Myślę, że w taki dzień popołudniowa drzemka może trochę poczekać.
– Mamusia się zgadza. – Wygodnie sadowiąc córkę na kolanach, zastanawiał się, co jej opowiedzieć. Meredith usiadła na fotelu naprzeciwko obojga, w oczach męża dostrzegła błysk rozbawienia. Jak tylko otworzył usta, zrozumiała przyczynę jego wesołości.
– Dawno, dawno temu – zaczął poważnym głosem – była sobie piękna księżniczka, która zasiadła na tronie w Bancroft and Company.
– Mamusia? – zaszczebiotało dziecko.
– Mamusia – przyznał. – Księżniczka była nie tylko piękna i wspaniała, ale także wyjątkowej mądrości. Niestety, pewnego dnia – ciągnął, nadal zachowując powagę – bardzo zły bankier namówił ją do zainwestowania pieniędzy w firmę, która…
– Wujek Parker? – zapytała z rezolutną miną Marissa.
Meredith z trudem stłumiła śmiech, słysząc słowa, jakimi Matt opisuje jej byłego narzeczonego i pośpiesznie wtrąciła:
– Tatuś żartuje. Wujek Parker nie jest zły.
– To historia mojego autorstwa – zaprotestował Matt i kontynuował: – I zdarzyło się tak, że mąż księżniczki, który akurat wie dość dużo o inwestowaniu pieniędzy, poradził jej, by nie słuchała bardzo złego bankiera. Ale nic nie pomogło, księżniczka uparła się. Co więcej – dodał głębokim, podkreślającym wagę słów głosem – była tak przekonana o słuszności swego postępowania, że założyła się z mężem, iż akcje pójdą w górę. Ale tak się nie stało, w piątek spadły o dwa punkty. A wiesz, co się dzieje, gdy księżniczka przegrywa zakład z mężem?
Dziecko pokręciło głową, uśmiechając się do wykrzywionej wesołością twarzy ojca.
– Musi za karę odbyć dzisiaj ze swoim mężem bardzo długą drzemkę. – Rzucił żonie wymowne spojrzenie.
– Mamusia idzie spać! – Marissa zaklaskała w dłonie.
– Tata jest tego samego zdania – powiedział Matt.
Meredith wstała, wzięła Marissę za rękę, ale jej ciepły uśmiech przeznaczony był dla Matta.
– Mądra mamusia – tłumaczyła córeczce – zakłada się tylko wtedy, gdy przegrana jest przyjemna. – Sielską atmosferę zakłóciło pojawienie się Joego O'Hary, rodzinnego ochroniarza i szofera w jednej osobie, który uważał się – i tak był traktowany – za członka rodziny.
– Matt – powiedział z zatroskaną miną – właśnie widziałem w telewizji Julie Mathison, tę kobietę, którą Zack wziął jako zakładniczkę. Jej konferencja prasowa właśnie się zaczyna.
Meredith nigdy nie poznała Zacharego Benedicta.
Gdy spotkała Matta, aktor siedział już w więzieniu, ale wiedziała, że obydwu mężczyzn łączyła głęboka przyjaźń. Spojrzała na Matta włączającego z ponurą miną telewizor.