– Macie państwo ochotę na szklankę wina albo kawę? – zapytała. Odwiesiła płaszcze gości do szafy, a oni tymczasem usiedli na kanapie.
– Kawa byłaby najlepsza – powiedziała kobieta, jej mąż przytaknął ruchem głowy.
Nastawiła ekspres w rekordowym tempie, potem z filiżankami i talerzykami na tacy pędem wróciła do salonu. Na jej widok goście uśmiechnęli się, doskonale zdawali się rozumieć jej pośpiech. Na stoliku przed nimi postawiła tacę, dłońmi przeciągnęła po udach.
– Z jakiegoś powodu stałam się okropnie nerwowa – wyznała. – Ale jestem bardzo zadowolona z waszego przybycia. Kawę podam, jak tylko będzie gotowa.
– Nie dostrzegłem w pani zachowaniu żadnych oznak nerwowości -przyznał Matt Farrell z uznaniem – gdy stała pani przed kamerami i próbowała, z sukcesem, przeciągnąć media na stronę Zacka.
Ciepło w jego spojrzeniu i głosie sprawiało, że poczuła się, jakby wykonała wspaniałą, wymagającą nie lada odwagi robotę.
– Mam nadzieję, że wszyscy przyjaciele Zacka przyjęli moje wystąpienie podobnie.
– Nie ma ich już zbyt wielu – powiedział bezbarwnym głosem. – Z drugiej strony – dodał z lekkim uśmiechem – przy takim poparciu jak pani, nie potrzebuje nikogo więcej.
– Od jak dawna się znacie? – zapytała Julie. Usiadła w fotelu bokiem do kanapy.
– Meredith nigdy go nie spotkała, ale ja znam go od ośmiu lat. W Carmel, w Kalifornii, jesteśmy sąsiadami. – Julie lekko pochyliła się, skupiając na nim całą uwagę. Matt niemal fizycznie wyczuwał chęć dziewczyny dowiedzenia się o kochanku jak najwięcej, więc szybko dodał: – Jesteśmy także partnerami w wielu przedsięwzięciach finansowych. Zack, przed pójściem do więzienia, dał mi pełnomocnictwo czyniące mnie odpowiedzialnym za jego sprawy majątkowe.
– Cudownie, że się pan tego podjął – powiedziała z wdziękiem. Matt dostrzegł w jej oczach błysk naturalnego ciepła, którego Zackowi musiało tak bardzo brakować. – Z pewnością bezgranicznie panu ufa, jeżeli bez zastrzeżeń mu zawierzył.
– Darzymy się podobnymi uczuciami – odrzekł zmieszany, zastanawiając się, w jaki sposób przejść do celu wizyty.
– I dlatego przyjechał pan aż z Kalifornii – próbowała pomóc – żeby, jako przyjaciel Zacka, przekazać, że spodobało mu się moje wystąpienie?
Matt, wciąż niezdecydowany, w jaki sposób przejść do sedna sprawy, potrząsnął głową.
– W Carmel spędzamy tylko wakacje – wyjaśnił. – Na stałe mieszkamy w Chicago.
– Myślę, że wolałabym Carmel, choć nigdy tam nie byłam. – Julie wyczuła zakłopotanie gościa, dlatego kontynuowała rozmowę na nic nieznaczące tematy.
– Mieszkamy w Chicago, bo Meredith jest prezesem Bancroft and Company, która właśnie tam ma centralę.
– Bancroft! – wykrzyknęła Julie, pod wrażeniem tej informacji.
Nieraz słyszała o sieci ekskluzywnych domów towarowych.
– Byłam w waszym sklepie w Dallas, jest cudowny – z uśmiechem zwróciła się do Meredith. I jak na moją kieszeń, o wiele za drogi, pomyślała. Uniosła się z miejsca. – Pójdę po kawę, pewnie jest już gotowa.
Gdy wyszła, Meredith dotknęła rękawa męża i cicho powiedziała:
– Ona wyczuwa, że przyjechałeś tu w określonym celu i im dłużej będziesz zwlekał, tym większy stres będzie przeżywała.
– Masz rację, nieśpieszno mi – przyznał Matt. – Ale ciężko mi zapytać od drzwi, czy jest w ciąży i wręczyć czek. Chcesz, bym, zachowując subtelność, powiedział: panno Mathison, przywiozłem czek na ćwierć miliona dolarów, bo Zack obawia się, że po zajściu w ciążę jest pani w potrzebie. Czuje się winny i aby pani lepiej mogła radzić sobie z prasą i władzami, przesyła ten skromny podarek.
Meredith zaczęła sugerować bardziej taktowny sposób załatwienia sprawy, ale zanim skończyła, Julie wróciła z porcelanowym dzbankiem i zaczęła napełniać filiżanki.
Matt odchrząknął i odezwał się pełnym zażenowania głosem:
– Panno Mathison…
– Proszę nazywać mnie Julie – przerwała. Wyprostowała się, czuła napięcie w jego głosie.
– Julie – zgodził się z niepewnym uśmiechem. – Tak naprawdę nie przyjechałem tu z powodu twojej konferencji prasowej. Jestem, bo Zack mnie poprosił.
Jej twarz rozjaśniła się jak wychodzące zza chmur słońce.
– Naprawdę? Czy powiedział, dlaczego?
– Chce, bym się dowiedział, czy jesteś w ciąży.
Julie wiedziała, że nie jest. Zaskoczona i zmieszana nieoczekiwanym pytaniem już miała przecząco potrząsnąć głową, ale nim zdążyła, pośpieszyła jej z pomocą Meredith.
– Matt ma dla ciebie list, który pewnie o wiele lepiej wytłumaczy to, co próbuje przekazać mój niezręczny mąż – powiedziała łagodnie.
Julie patrzyła, jak Matt sięga do kieszeni swej sportowej marynarki. Świat dookoła zawirował! Ujęła podaną kopertę i drżącym głosem spytała:
– Czy mogę przeczytać na osobności?
– Ależ oczywiście! My w tym czasie zajmiemy się kawą.
Julie skinęła głową, potem odwróciła się i wyszła z salonu, kierując się do swojego pokoju. Nie zastanawiała się nad tym, że wciąż jest widoczna dla swoich gości. Niecierpliwymi ruchami rozerwała kopertę. Przygotowywała się na nieprzyjemny list od Zacka, krytykujące go przykładanie przez nią zbytniej wagi do niepoważnej w końcu miłostki, ale gdy rozprostowała złożone strony i zaczęła czytać czułość i radość, jakie eksplodowały w jej sercu, uleczyły wszystkie rany świat wokół przestał istnieć, liczyły się tylko te nieprawdopodobne słowa, jakie miała przed oczami, i mężczyzna, który je napisał. Słowa których nigdy nie miała czytać…
Moja kochana Julie! Wiem, że nigdy nie przeczytasz tego listu ale codzienne pisanie do ciebie pomaga, sprawia, że jesteś blisko- Boże, jak ja za Tobą tęsknię! Wciąż jesteś przy mnie. Dlaczego musiałem Cię poznać! Nie, to nieprawda. Czym byłoby życie bez wspomnień o Tobie, bez uśmiechu.
Wciąż myślę, czy jesteś szczęśliwa. Chcę, by tak było. Byś miała wspaniałe życie. To dlatego, gdy byliśmy razem, nie mogłem powiedzie Ci tego, co pragnęłaś usłyszeć. Bałem się, że czekałabyś na mnie przez wiele, wiele lat. Wiedziałem, chciałaś, by padło z moich ust: kocham cię. Niewypowiedzenie tych słów było moim jedynym niesamolubnym czynem w czasie naszego wspólnego pobytu. A teraz żałuję milczenia.
Kocham Cię, Julie, Chryste, jak bardzo. Oddałbym całe życie za jeden rok z Tobą. Za sześć miesięcy, za trzy. Za chwilę.
W ciągu kilku dni, kochanie, skradłaś mi serce, ale w zamian dałaś swoje. Wiem, że tak było… widziałem to w Twoich oczach, za każdym razem, gdy na mnie patrzyłaś.
Teraz nie żałuję już utraty wolności, nie szaleję z wściekłości na myśl o niewinnie spędzonych za kratami latach. Teraz żałuję tylko, że nie mogę mieć Ciebie. Jesteś młoda i wiem, wnet o mnie zapomnisz i pójdziesz własną drogą. I tak powinnaś postąpić. Musisz. Chcę tego Julie.
Jakież to beznadziejne kłamstwo. Przecież tak naprawdę pragnę Cię znowu zobaczyć, trzymać w ramionach, kochać i kochać tak długo, aż zawładnę każdą cząstką Ciebie i nikt, nigdy, poza mną, nie będzie się dla Ciebie liczył. I tak już pozostanie – na zawsze. Zanim Cię spotkałem, nie myślałem o stosunku seksualnym jako o „kochaniu się” „ nie wiedziałaś o tym.
Na myśl, że możesz być w ciąży, oblewam się zimnym potem. Powinienem nalegać, byś usunęła moje dziecko. Myślałem o tym już w Kolorado, ale i wtedy nie chciałem, byś tak postąpiła.
Zaczekaj – chyba znalazłem rozwiązanie, jakie wcześniej nie przyszło mi do głowy. Wiem, nie mam prawa prosić, byś je urodziła, ale jeżeli tylko będziesz chciała, jest to możliwe: weź urlop i wyjedź, ja dopilnuję, by po utracie pracy nie zabrakło Ci na nic pieniędzy. Gdy dziecko urodzi się, chcę, byś zawiozła je do mojej babki. Jeżeli jesteś w ciąży i zgadzasz się ze mną, napiszę do niej i wszystko wytłumaczę. Pomimo swoich wad ta kobieta nigdy w życiu nie unikała odpowiedzialności, na pewno postara się, by nasze dziecko zostało należycie wychowane. Rozporządza olbrzymim majątkiem, także tym, co powinno mnie przypaść w spadku. Niewielka część wystarczy aż nadto na utrzymanie dziecka i jego wykształcenie.