Выбрать главу

– Co chcesz wiedzieć, kochanie? – zapytał. Pociągnął ze szklanki łyk.

Emily zastanowiła się, czyby nie wspomnieć o potrzebie leczenia jego nałogu, ale zrezygnowała. Ostatnio dwukrotnie napomknęła o tym i za każdym razem kończyło się tak samo: najpierw okazywał skruchę, a potem wpadał we wściekłość. Zebrała się na odwagę i delikatnie przystąpiła do wyłuszczenia sprawy.

– Wiesz, tatusiu, jaka jestem ci wdzięczna za inwestowanie moich pieniędzy w fundusz powierniczy i zarządzanie nimi przez wszystkie lata? – Skrzyżował ramiona, wzrok utkwił gdzieś za nią.

– Zbierałem każdego centa i chroniłem jak oka w głowie. Nigdy nie brałem dla siebie nic poza dwudziestoma dolarami za godzinę, i to dopiero pod wpływem twoich nalegań. Taka byłaś rezolutna tamtego dnia – powiedział w zadumie. – Miałaś szesnaście lat, a zachowałaś się jak dorosła. Przyszłaś do swojego staruszka i oświadczyłaś, że jeżeli nie zwiększy sobie pensji, zwolnisz go.

– Zgadza się. – Emily z roztargnieniem kiwnęła głową. – Nie chcę więc, byś przy następnym pytaniu choć przez chwilę myślał, że wątpię w twoją uczciwość. Próbuję tylko zrozumieć intencje. W ogóle nie mam pretensji o pieniądze, które straciłam.

– Jakie? – zapytał gniewnie. – Co, u diabła, masz na myśli?

– Cztery miliony, które w ciągu ostatnich pięciu lat zainwestowałeś w studio Tony'ego Austina. Te akcje są bezwartościowe. Dlaczego tak postąpiłeś, tatusiu? Nienawidziłam go, a miałam wrażenie, że ty nawet bardziej.

Przez chwilę nie ruszał się, potem wolno uniósł głowę; jego oczy świeciły jak żarzące się węgle. Emily odruchowo wcisnęła się głębiej w fotel.

– Austin… – powiedział cicho. Uśmiech z mściwego przeszedł w pełen zadowolenia. – Już więcej nie musisz się martwić, kochanie. Zająłem się nim. Koniec z kupowaniem bezwartościowych papierów. Ten mały sekret niech pozostanie między nami.

– Ale dlaczego w ogóle musieliśmy je kupować? – Emily przerażał wyraz twarzy ojca, jego głos, ponura atmosfera słabo oświetlonego pokoju.

– Nie miałem wyboru. Nie chciałem. A teraz on nie żyje…

– Jakim sposobem mógł zmusić cię do zainwestowania czterech milionów wbrew twojej woli? – zapytała ostrzej, niż zamierzała.

– Nie tym tonem, panienko! – warknął w nagłym przypływie wściekłości.- Bo poczujesz moją rękę!

Emily była tak zaskoczona nieoczekiwaną groźbą ze strony człowieka, który nigdy nie podniósł na nią głosu, że aż uniosła się z miejsca.

– Porozmawiamy o tym kiedy indziej, gdy będziesz w lepszej formie.

– Zaczekaj! – Zaskakująco szybko sięgnął przez biurko i chwycił ją za ramię. – Nie odchodź, kochanie. Boję się. Nie śpię od wielu dni. Wiesz przecież, że nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy.

Wyglądał na naprawdę przerażonego, co wstrząsnęło Emily. Poklepała go po dłoni, jakby to on był jej dzieckiem.

– Nie bój się, tatusiu, nie odejdę. Powiedz mi, co się stało, postaram się zrozumieć.

– Zatrzymasz to dla siebie, przysięgasz?

Skinęła głową, zaskoczona nutą dziecięcej prośby.

– Austin zmuszał mnie do kupowania tych akcji… szantażował nas. Przez długie pięć lat ten drań wyciągał od nas pieniądze.

– Nas? – wybuchnęła z niedowierzaniem pomieszanym z irytacją.

– Ty i ja tworzymy zespół. Co przydarzy się jednemu, dotyka drugie, nieprawdaż?

– Chyba tak – odpowiedziała niepewnie. Starała się nie okazywać nurtującego ją niepokoju. – Dlaczego Tony szantażował… nas?

– Bo wiedział, że zabiliśmy Rachel. – Głos ojca przeszedł w konspiracyjny szept.

Emily podniosła się z fotela. Stała jak wryta i spoglądała na niego ze zdumieniem.

– To szaleństwo! Chyba jesteś aż tak pijany, że masz halucynacje! Jakiż mógłbyś mieć powód do zamordowania żony Zacka?

– Żadnego. Emily oparła dłonie na biurku.

– Dlaczego mówisz w ten sposób? To obłęd.

– Nigdy nie używaj przy mnie tego słowa! Tak właśnie powiedział on – kłamał! Boję się, nie potrafisz tego zrozumieć. – Jego głos przeszedł w skamlenie.

– Kto powiedział, że jesteś obłąkany, tatusiu? I dlaczego się boisz? – pytała cierpliwie, jakby zwracała się do zagubionego, otumanionego alkoholem osiemdziesięcioletniego staruszka.

– Austin, tej nocy, gdy go zabiłem.

– Tony'ego Austina pozbawił życia Zachary Benedict – rzekła stanowczo.- Wie to każdy.

Jego przerażone oczy nabrały dzikiego wyrazu. Wypił resztę ze szklanki.

– Nie każdy! – krzyknął. Uderzył szkłem o blat biurka. – Mężczyźni… prywatni detektywi… dwa razy nachodzili mnie od tamtej nocy. Chcą wiedzieć, gdzie wtedy byłem. Ktoś ich wynajął, ale nie mówią kto. Podejrzewają mnie, kochanie, nie rozumiesz? Domyślili się, że Austin mnie szantażował, wkrótce wykombinują dlaczego. A wtedy zrozumieją, że zabiłem i jego, i Rachel Evans.

Emily starała się, by jej głos brzmiał spokojnie, choć każdy mięsień ciała drżał z przerażenia.

– Dlaczego miałbyś zabijać Rachel?

Przeciągnął palcami po włosach.

– Nie udawaj głupiej, zamierzałem uśmiercić Austina! Chciałem, by zginął on, ale ten kretyn Benedict zmienił w scenariuszu kolejność strzałów.

Emily ciężko westchnęła.

– Dlaczego chciałeś śmierci Tony'ego?

– Dobrze wiesz! – Opadł na krzesło, z jego oczu popłynęły łzy. – Dawał mojemu maleństwu narkotyki, wpędził ją w ciążę. Myślałaś, że nie wiem, ale domyśliłem się wszystkiego. – Głos, jaki wydobywał się z niego, przypominał skrzek. – Miałaś poranne mdłości, zadzwoniłem więc do twojego lekarza w Dallas, by dowiedzieć się, co ci dolega. No i pielęgniarka powiedziała mi. Gdy się przedstawiłem, wzięła mnie za twojego męża. – Przetarł dłonią oczy i wykrztusił ze szlochem: – Miałaś zaledwie szesnaście lat, a on zrobił ci dziecko i zostawił z kłopotem samą; później dowiedziałem się o aborcji. I równocześnie miał romans z tą dziwką Rachel. Śmiali się za twoimi plecami. Po twoim ślubie Austin zagroził, że opowie Dickowi o ciąży… i reszcie.

Emily oderwała ręce od oparcia krzesła. Jej dłonie pozostawiły mokre ślady na skórzanym obiciu… Zanim wydobyła z siebie głos, musiała dwa razy odchrząknąć, a słowa, jakie padły z jej ust, nie miały nic wspólnego z szaleństwem myśli.

– Dick zawsze wiedział, co mi się przydarzyło. Kilka tygodni temu powiedziałam mu nawet, że chodziło o Tony'ego. Tobie nic nie mówiłam, bo nie chciałam cię zranić, spowodować, byś się mnie wstydził.

– Ktoś wie, co zrobiłem. – Ukrył twarz w dłoniach, jego plecami wstrząsał szloch. – Zabiję go, muszę tylko dowiedzieć się, kto to. – Uniósł głowę, wzrokiem podążył ku drzwiom, ręką sięgnął do szuflady biurka.

– Zacznij ode mnie – rozległ się od drzwi głos męża Emily. Do pokoju wszedł Dick. Szarpnięciem podniósł żonę z krzesła. – Bo teraz ja też wiem.

Zamiast zareagować przestrachem, George McDaniels spojrzał na córkę i konspiracyjnym szeptem powiedział: