Выбрать главу

Przeciwnie, kazałby jej natychmiast opuścić biuro i wracać do domu, wyjść za mąż za tego jej prawie narzeczonego, mieć dzieci; przeżyć w życiu coś znaczącego. Bo nawet w swych najgorszych chwilach, przy całym zmęczeniu życiem, Zack nigdy nie chciałby, by ktoś tak delikatny i świeży jak Julie Mathison został poddany manipulacji, wykorzystany i zepsuty przez Hollywood. Czy przez niego.

Ale co by się stało, gdyby, pomimo jego rad, uparła się przy filmowej karierze? Czy wtedy wziąłby ją sobie do łóżka, gdyby chciała?

Nie.

A czy on chciałby tego?

Nie!

Czy chciałby ją widywać na lunchach, wieczornych przyjęciach?

Na Boga, nigdy!

Dlaczego?!

Odpowiedź znał doskonale. Popatrzył na dziewczynę, jakby chciał umocnić się w tym przekonaniu: z podwiniętymi nogami siedziała na kanapie i patrzyła na wiszący nad kominkiem pejzaż, blask płomieni zamigotał w jej lśniących włosach, okalających twarz spokojną i niewinną jak dziewczynki z chóru na Pasterce. I właśnie dlatego nie chciałby, żeby mieli ze sobą coś wspólnego ani przed jego pójściem do więzienia, ani, tak naprawdę, teraz.

Chociaż był od niej tylko dziewięć lat starszy, dzieliły ich całe wieki doświadczeń – także sprzed więzienia – których na pewno nie pochwaliłaby. Przy jej młodzieńczym idealizmie Zack czuł się stary i do cna wypalony.

Patrzył na nią, ubraną w olbrzymi, niekształtny sweter, niesamowicie seksowną – poczuł wzbierającą żądzę. I zaraz zganił się w myślach: „Ty stary, obrzydliwy lubieżniku!”

Chociaż, pomyślał z zadowoleniem, pociągając następny łyk brandy, dzisiaj wieczorem potrafiła także sprawić, że się roześmiał. Pochylił się do przodu, oparł ręce na kolanach i wpatrywał się w pustą szklankę. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek potrafi wysłuchać sprawozdania z meczu futbolowego bez przypomnienia sobie jej uwag o tym, że są: fullback, halfback i quarterback, a brakuje three-quarter backa. A czy kiedykolwiek potrafi powstrzymać uśmiech, gdy usłyszy o jakimś futboliście jako o tight end, bo zdaniem Julie Mathison rozsądek nakazywałby, by istniał także loose end?

Przyszło mu do głowy, że Julie ani razu nie zapytała o jego filmowe życie. Nie przypominał sobie, by wcześniej spotkał kobietę czy mężczyznę, którzy z wylewnością – rzadko szczerą – nie oświadczyliby z miejsca, że jest ich ulubionym bohaterem filmowym i nie zarzucali pytaniami dotyczącymi osobistego życia jego lub innych aktorów, będących akurat „na fali”.

Nawet więźniowie, ci zatwardziali i najbardziej krwiożerczy, oszołomieni jego przeszłością palili się, by powiedzieć mu, które z jego filmów najbardziej im się podobały. Całe to wścibstwo, przeplatane pochlebstwami, złościło go i napawało niesmakiem.

A teraz czuł się trochę dotknięty, bo Julie Mathison zachowywała się tak, jakby nigdy o nim nie słyszała. Może w miasteczku, w którym mieszka, nie ma nawet kina, pomyślał, może, przez całe swoje życie na głuchej prowincji, z dala od wielkiego świata, nie oglądała żadnego filmu.

Bóg raczy wiedzieć… może chodziła tylko na te dawne filmy, ze wstępem bez limitu wieku! Na te, w których on występował, młodzież poniżej siedemnastego roku życia mogła wejść wyłącznie w towarzystwie dorosłych, a to z powodu dość paskudnego języka, przemocy, seksu, czasem wszystkich tych trzech spraw naraz. Zack często czuł się jakby trochę zażenowany swoją twórczością – pruderia? – zapewne dlatego z własnego wyboru nigdy nawet nie zbliżyłby się do kobiety podobnej Julie.

Z zadumy wyrwał go jej głos:

– Nie wyglądasz, jakbyś przesadnie rozkoszował się tym wieczorem.

– Myślałem, czy nie wysłuchać wiadomości – powiedział wymijająco.

Julie, którą to jego zachmurzone milczenie zaczynało niepokoić, uczepiła się propozycji: miała już dość rozważań, jest winny morderstwa czy nie… i czy znów ją pocałuje, zanim pójdą spać.

– Dobry pomysł – odparła. Podniosła się z kanapy i sięgnęła po talerz. – Wyszukaj właściwy kanał, a ja pozbieram ze stołu.

– I sprawisz, że nie wywiążę się z naszej umowy? O nie, to ja uprzątnę talerze.

Patrzyła, jak Zack zbiera naczynia i wychodzi do kuchni.

Już od godziny dręczyły ją wątpliwości co do jego winy. Pamiętała, z jaką wściekłością mówił o przysięgłych, którzy wysłali go do więzienia, i tę przejmującą rozpacz w jego głosie, gdy prosił tam, w śniegu, o namiętny pocałunek, który oszukał kierowcę ciężarówki: „Proszę! Nikogo nie zabiłem! Przysięgam!”

W tamtej chwili zasiał w jej głowie zdradzieckie ziarno wątpliwości, teraz, siedemnaście godzin później, zdawało się wzejść na dobre i zapuścić korzenie – myśl o tym, że niewinny człowiek mógł spędzić pięć lat w więzieniu, napawała ją przerażeniem. Także z innych, znajdujących się poza jej kontrolą przyczyn, stawał jej się coraz bliższy. Wspomnienie pocałunku, dreszczu, jaki przeszył jego ciało, gdy mu się poddała, okazywanej przez niego powściągliwej kurtuazji nie dawało jej spokoju.

Po raz chyba dwunasty w ciągu ostatniej godziny pomyślała, że prawdziwy morderca nie zawracałby sobie głowy delikatnością przy pocałunku, nie traktował jej z taką serdecznością i pogodą, jakie, poza nielicznymi wyjątkami, okazywał.

Rozsądek przekonywał: sama się oszukujesz, przysięgli nie mogli się aż tak pomylić. Ale dzisiejszego wieczora, ile razy na niego popatrzyła, instynkt podpowiadał, że ten człowiek jest niewinny i nie mogła znieść myśli o tym, przez co musiał przejść.

Wrócił do salonu, usiadł naprzeciw niej, wyciągnął i skrzyżował w kostkach długie nogi.

– Po wiadomościach możemy oglądać, co tylko zechcesz – powiedział z wzrokiem wbitym w ekran telewizora.

– Świetnie. – Ukradkiem obserwowała go przez stół. W tej przystojnej twarzy widać było nieposkromioną dumę, w wysuniętej brodzie upór, a inteligencję i siłę charakteru w każdym rysie. Dawno temu, przed laty, czytała wiele artykułów napisanych o nim zarówno przez „młodych gniewnych” reporterów, jak i uznanych krytyków filmowych. Często porównywano go z największymi gwiazdami epoki. Julie szczególnie dobrze zapamiętała opinię wygłoszoną w telewizji: osoba Benedicta to konglomerat cech tych najlepszych- zwierzęcego magnetyzmu Seana Connery, talentu Newmana, charyzmy Costnera, „machismo” młodego Eastwooda, gładkiej światowości Warrena Beatty, wszechstronności Michaela Douglasa i surowego wdzięku Harrisona Forda.

Teraz, po spędzeniu wspólnie prawie dwóch dni, stwierdziła, że żaden z artykułów, jakie czytała, nie charakteryzował go właściwie, a kamera filmowa też nie zdołała wytropić jego najlepszych cech. Julie domyślała się dlaczego: w prawdziwym życiu emanował trudną do sprecyzowania siłą i osobistym urokiem, które miały niewiele wspólnego z jego wysoką, muskularną sylwetką ani z tym sławnym, kpiarskim uśmiechem.

Było w nim coś jeszcze… Julie czuła, za każdym razem, gdy na niego popatrzyła, że – nie wspominając nawet o pobycie w więzieniu – Zachary Benedict robił i widział w życiu prawie wszystko, co było do zrobienia i zobaczenia. Jego doświadczenia znajdowały się pieczołowicie ukryte za niemożliwym do sforsowania murem światowych manier, leniwego wdzięku, przeszywającego spojrzenia złotych oczu – poza zasięgiem jakiejkolwiek kobiety.

I w tym, pomyślała, tkwi prawdziwy jego urok: wyzwanie. Pomimo wszystkiego, przez co przeszli w ciągu ostatnich dwóch dni, Zachary Benedict sprawił, że ona – jak pewnie każda kobieta, która poznała go osobiście lub z ekranu – zapragnęła wyszukać słaby punkt w tej barykadzie. Odkryć, co się za nią znajduje, rozebrać i odnaleźć tego chłopca, którym kiedyś musiał być, sprawić, by mężczyzna, jakim jest teraz, śmiał się głośno i stał się czuły, pełen miłości.