Выбрать главу

– Nie – odparła – ale spotka cię kara: zmywasz.

– O rany! – jęknął, ale posłusznie wstał, zabierając swoją miskę. Sięgnął po jej naczynie. – Co za złośliwość, panno Mathison.

– Żadnych skarg! – odpowiedziała stanowczo.

Zack nie mógł się powstrzymać. Wybuchnął śmiechem, odwrócił głowę i zaskoczył Julie niespodziewanym pocałunkiem w czoło.

– Dziękuję – szepnął. Na widok jej zaskoczonej miny stłumił śmiech.

– Za co?

Spoważniał, nie odrywał od niej oczu.

– Za rozśmieszenie mnie. Za pozostanie tutaj i niewydanie mnie. Za odwagę i za to, że jesteś zabawna. I niewiarygodnie śliczna w tym czerwonym kimonie. I za przygotowanie wspaniałego posiłku. – Ujął ją pod brodę, by rozproszyć zbyt poważną atmosferę, i nagle uświadomił sobie, że to, co wyrażają jej błyszczące oczy, nie jest zażenowaniem.

– Pomogę ci – powiedziała, wstając. Zack położył dłoń na jej ramieniu.

– Siedź tu, rozkoszuj się ogniem w kominku i popijaj wino. Zbyt spięta, by usiedzieć spokojnie, zbyt niecierpliwa, by czekać na to, co zaraz nastąpi, wstała i podeszła do okna. Oparła się ramieniem o szybę i podziwiała panoramę pokrytych śniegiem górskich szczytów, lśniących w świetle księżyca. W kuchni Zack sięgnął do kontaktu na ścianie. Lampy w belkach nad salonem przygasły, w pokoju zapanował półmrok.

– Będzie lepszy widok na zewnątrz – wytłumaczył, gdy rzuciła mu pytające spojrzenie. I przytulniej, pomyślała Julie. Bardzo przytulnie i bardzo romantycznie, zwłaszcza przy dochodzących z adaptera dźwiękach muzyki.

ROZDZIAŁ 31

Podszedł do okna, przy którym stała i plecy dziewczyny natychmiast lekko zesztywniały. Trudne do przewidzenia reakcje Julie na jego bliskość zaczynały go denerwować. Dobrze! Zamiast wziąć ją w ramiona i pocałować, co zrobiłby z każdą inną, zastosuje subtelniejszą metodę. Włożył ręce do kieszeni, głęboko popatrzył jej w oczy, głową wskazał na adapter i oficjalnym tonem zapytał:

– Mogę prosić o następny taniec, panno Mathison?

Zaskoczona, odwróciła się z czarującym uśmiechem. Jest zadowolona, pomyślał zachwycony. By powstrzymać się od dotknięcia jej, wsunął dłonie głębiej w kieszenie spodni i z zabawnym skrzywieniem twarzy oświadczył:

– Ostatnim razem, jak poprosiłem do tańca nauczycielkę, byłem na tę okazję lepiej ubrany – w białą koszulę, brązowy krawat i mój ulubiony, granatowy garnitur. Ale i tak mi odmówiła.

– Naprawdę? Dlaczego?

– Pewnie uważała, że byłem dla niej za niski.

Julie uśmiechnęła się, bo z pewnością miał co najmniej sześć stóp i dwa cale wzrostu i albo żartował, albo ta kobieta była olbrzymką.

– Naprawdę byłeś od niej niższy?

Skinął głową.

– Mniej więcej o trzy stopy. Ja jednak wtedy nie uważałem tego za przeszkodę, byłem w niej zakochany po uszy.

– Ile miałeś lat? – Uśmiech zniknął z jej twarzy.

– Siedem.

Popatrzyła na niego, jakby wiedziała, jak tamta zniewaga była bolesna.

– Ja nigdy bym ci nie odmówiła, Zack.

Lekkie zająknięcie i czułe spojrzenie niemal całkowicie go rozbroiły. Zdumiony uczuciami, jakie się w nim budziły, w milczeniu wyciągnął ku niej dłoń, ani na chwilę nie odrywając wzroku od jej oczu. Podała mu rękę, wtedy drugim ramieniem objął jej wąską talię i przyciągnął dziewczynę bliżej – niesamowity głos Streisand bez najmniejszego wysiłku pokonywał pierwsze akordy „People”.

Doznał wstrząsu, gdy jej uda zetknęły się z jego ciałem. Lekko, z wdziękiem dotrzymywała mu kroku, a gdy jeszcze delikatnie przytuliła głowę do jego piersi, serce zakołatało o wiele za szybko. Nawet jej nie pocałował, a już każdy nerw jego ciała pulsował pożądaniem. By się opanować, starał się znaleźć temat do rozmowy, która doprowadzi go do celu, a nie pobudzi jeszcze bardziej. Przypomniał sobie, że żarty o oponie, którą przeciął, sprawdziły się. Obydwoje skorzystają, jeżeli potrafią śmiać się ze spraw, pomyślał, które wcześniej wcale nie wydawały się śmieszne. Ich palce splotły się. Jej drugą dłoń położył sobie na piersi i lekko dmuchnął dziewczynie we włosy.

– A tak przy okazji, panno Mathison, co do pani dzisiejszego, niezaplanowanego lotu na śnieżnym skuterze…

Natychmiast podjęła jego przesadnie surowy ton, zadarła brodę i zrobiła minę tak głęboko urażonej niewinności, że Zack z trudem powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem.

– Słucham? – zapytała.

– Gdzie, u diabła, podziewałaś się po wystrzeleniu jak rakieta z grzbietu góry?

– Wylądowałam w objęciach olbrzymiej sosny. – Jej ramiona zatrzęsły się ze śmiechu.

– To bardzo chytry plan – zadrwił. – Wyszłaś bez szwanku, całkiem sucha, a mnie sprowokowałaś do taplania się w tym przeraźliwie zimnym potoku jak jakiś ogłupiały łosoś.

– Ten fragment nie był śmieszny. To, co dzisiaj zrobiłeś, to pokaz odwagi, jakiej w życiu nie oglądałam.

To nie pod wpływem słów Julie tajało w nim serce, miękło w żarze jej pełnego zachwytu spojrzenia. Po upokarzającym procesie i obróbce więziennej pragnął, by traktowano go jak człowieka, nie zwierzę. Jej wzrok mówiący, że jest odważnym, wspaniałym mężczyzną był darem o wiele mu droższym niż wszystko, co dotychczas w życiu otrzymał. Pragnął tulić ją mocno w ramionach, zapomnieć się w jej słodkości; zanurzyć w niej. Chciał być najlepszym kochankiem, jakiego kiedykolwiek miała, sprawić, by ta noc stała się niepowtarzalna dla obojga.

Julie widziała, jak wzrok Zacka przylgnął do jej ust. Pełna oczekiwania, które przez ostatnią godzinę sięgnęło szczytu, zapragnęła, by ją pocałował. Gdy stało się oczywiste, że tego nie zamierza, starała się, jak potrafiła najlepiej, ukryć rozczarowanie pod pogodnym uśmiechem i żartobliwym zachowaniem.

– Jeżeli kiedykolwiek będziesz w Keaton i spotkasz Tima Martina, proszę, nie mów mu, że dzisiejszego wieczora tańczyłam z tobą.

– Dlaczego?

– Bo z moim ostatnim partnerem wszczął bójkę.

Pomimo absurdalności sytuacji Zack poczuł pierwsze w całym swym dorosłym życiu ukłucie zazdrości.

– Czy Martin to twój chłopak? Parsknęła śmiechem na widok jego ponurej miny.

– Nie, to jeden z moich uczniów, z tych zazdrosnych…

– Czarownica! – Przyciągnął Julie do siebie, i właśnie w tym momencie John Denver zaczął śpiewać „Annie's Song”. – Dokładnie wiem, co ten biedny dzieciak musiał czuć.

– Chyba nie chcesz powiedzieć, że przed chwilą byłeś zazdrosny? -Zatrzepotała rzęsami.

Pożądliwe spojrzenie Zacka zatrzymało się na jej wargach.

– Pięć minut wcześniej – zamruczał – uznałbym się za niezdolnego do tak poniżającego uczucia.

– W porządku – powiedziała z kpiną w głosie, potem takim samym tonem dodała: – Zaskakuje mnie pan, gwiazdorze.

Zackowi aż zrobiło się zimno.

Gdyby miał wybierać, czy Julie Mathison, gdy dziś wieczorem weźmie ją do łóżka, ma myśleć o nim jak o zbiegłym więźniu, czy gwiazdorze filmowym, bez wahania zdecydowałby się na to pierwsze. W końcu jako skazaniec byłby kimś rzeczywistym, a nie wymyślonym, przyprawiającym o mdłości amantem. Ponad dziesięć lat żył z image czyniącym z niego seksualne trofeum rywalizujących o jego względy kobiet. Podobnie jak sławni futboliści czy gwiazdy hokeja, pozwolił na wdzieranie się do swego prywatnego życia hordom niewiast pragnącym tylko jednego – przespać się z Zacharym Benedictem. Nie z mężczyzną z krwi i kości; z idolem filmowym. Dzisiaj wieczorem po raz pierwszy w życiu był pewien, że kobieta pragnie go dla niego samego. Myśl o możliwości pomyłki stawała się nie do zniesienia.