Выбрать главу

Oczy wciąż miał zamknięte, ale usta wykrzywił mu niewyraźny uśmiech.

– Nie jestem humorzasty.

– Ale nieznośny, apodyktyczny i niemożliwy do zaspokojenia – odbiła piłeczkę. Parsknęła śmiechem, już panowała nad sytuacją i sobą samą. – Z tym powinieneś się zgodzić, a teraz chodźmy na dwór.

Zagłębienie wokół jego ust okazało się zaczątkiem pogodnego uśmiechu osoby zadowolonej z siebie.

– Nie ma mowy, wszystko ci przemarznie.

– Zamierzałam się najpierw ubrać – poinformowała surowym głosem, zaskoczona spokojem, z jakim przyjęła tę rubaszną uwagę. – Świeże powietrze i ruch… – zaczęła pośpiesznie, bo już ramiona Zacka trzęsły się ze śmiechu na widok jej zażenowania -… uleczy prawie każdą dolegliwość.

– Poza odmrożeniami.

Zaskoczyła go, gdy miał zamknięte oczy, więc nie umknął uderzenia poduszki. Zaczęła wyplątywać nogi z pościeli.

– Czy zawsze do ciebie musi należeć ostatnie słowo?

– Najwyraźniej.

– No to będziesz musiał gadać do siebie, bo ja wychodzę. – Narzuciła szlafrok. – Lubię sybaryckie rozkosze, ale tylko czasem, do życia są mi potrzebne słońce i świeże powietrze. Gdybym teraz była w szkole, właśnie wyprowadzałabym moją klasę na południową przerwę.

– Sybaryckie rozkosze – powtórzył, parskając śmiechem. – Zabawne sformułowanie, podoba mi się.

– Nic dziwnego – zauważyła z uśmiechem i ruszyła w stronę swojego pokoju, by wziąć prysznic i ubrać się. Wskazał na przeszklone drzwi.

– Idź do tej łazienki, jest o wiele ładniejsza.

ROZDZIAŁ 33

Stała w łazience, przed olbrzymim lustrem, w świetle migoczących mosiężnych lamp umocowanych w ramie, i suszyła włosy, z drugiej strony szklanej tafli golił się Zack. Zamiast, jak się spodziewała, pójść do drugiej, mniejszej łazienki w jej sypialni, tutaj dokonywał porannej toalety. Pomyślała, że wspólne używanie łazienki stwarza rodzaj intymnej więzi.

I nieistotne, że jest ona wielkości połowy jej domu w Keaton i zapewnia pełną swobodę, a każde z nich stoi po swojej stronie lustra. Rozbrzmiewające tu odgłosy – szum prysznica w kabinie obok, plusk wody spływającej do umywalki podczas golenia – nie pozwalały zapomnieć o obecności tego drugiego. W kabinie skromnie zasłoniła szklane drzwi wielkim, puchatym ręcznikiem, aby przechodzący Zack nie widział jej nagości.

Owinięta zielonym ręcznikiem ruszyła po dżinsy do swej sypialni. Niespodziewanie za jej plecami rozległ się głos Zacka:

– W garderobie znajdziesz jakieś szmatki.

Zaskoczona, bo nie odzywali się do siebie, odkąd razem wkroczyli do łazienki, obejrzała się. Z ręcznikiem owiniętym wokół szczupłych bioder stał przy umywalce, połowę twarzy zakrywał mu krem do golenia.

– Ani myślę. Zrobiłam to wczoraj wieczorem i nie sądzę, żebym postąpiła właściwie. – Oczarowana patrzyła na ukazującą się spod warstwy piany twarz.

– Spodziewałem się, że zaprotestujesz. – Wprawnie przesuwał brzytwą po szyi i szczęce.

– Miło chociaż raz z tobą wygrać. – Uśmiechnęła się do niego, bardzo z siebie zadowolona.

Skierowała się do sypialni. Podeszła do krzesła, na którym wczoraj zostawiła ubranie. Zniknęło! Zdumiona wpatrywała się we wzorzyste obicie, jakby oczekiwała, że jej rzeczy za chwilę pojawią się na nowo. Potem energicznie odwróciła się na pięcie i pomaszerowała z powrotem do łazienki, jej oczy miotały błyskawice.

– Nie zamierzam wkładać niczego, co znajduje się w tej garderobie!

Rzucił jej rozbawione spojrzenie i dalej, jak gdyby nic, sunął brzytwą po policzku.

– Żeby podniecać takiego nienasyconego samca jak ja – czyżbyś przez cały dzień zamierzała kręcić się tutaj całkiem naga?

– Posuwasz się za daleko, młody człowieku. – Przybrała swój belferski ton- chłodno-ostrzegawczy: – Naprawdę bardzo się staram, Zack, ale zaczynam tracić cierpliwość…

Z trudem powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem. Z tym swoim oburzeniem jest cudowna, pomyślał.

– Zack! – zawołała surowym, nie znoszącym sprzeciwu tonem. Podeszła bliżej. – Oczekuję, że oddasz moje rzeczy, gdziekolwiek je schowałeś, i to natychmiast!

Ramiona Zacka zadrgały od śmiechu. Pochylił się, spłukał resztki kremu i wytarł twarz ręcznikiem otaczającym szyję.

– A jeżeli tego nie zrobię, panno Mathison, co wtedy? Zostanę za karę po lekcjach?

Julie miała dość doświadczenia w postępowaniu ze zbuntowanymi nastolatkami, by nie okazać frustracji i zachować przewagę. Wyniośle, stanowczym głosem powiedziała:

– Żadnych rokowań w tej sprawie.

Odrzucił ręcznik, odwrócił się w jej stronę – ostre rysy twarzy rozjaśnił czarujący uśmiech.

– Ciekawym językiem się posługujesz – powiedział ze szczerym podziwem. – A przy okazji, dlaczego nie zaciągasz jak wszyscy w Teksasie?

Julie ledwo go słyszała.

Całkowicie zaskoczona wpatrywała się w ten chodzący obraz uwodzicielskiego, obdarzonego charyzmą mężczyzny, którego przez całe lata oglądała na olbrzymich ekranach kin i mniejszych, telewizorów. Do tej chwili Zachary Benedict nie przypominał tamtego gwiazdora, więc łatwo było zapomnieć, kim naprawdę był. Pięć lat więzienia sprawiło, że rysy jego twarzy stwardniały, nerwowe napięcie wyrysowało wokół oczu i ust zmarszczki.

Ale w ciągu jednej nocy wszystko to się zmieniło. Teraz, gdy odpoczął, nasycił głód seksualny, ogolił się, podobieństwo do tamtego Zacka Benedicta stało się tak uderzające, że aż odsunęła się o krok, jakby odkryła obok siebie kogoś nieznajomego.

– Dlaczego patrzysz na mnie tak, jakby wyrosły mi ośle uszy?

Głos był ten sam. Poczuła się raźniej. W myślach przywołała się do porządku. Dość! Czas skończyć z idiotyczną grą wyobraźni, powrócić do poprzedniej rozmowy. Jeszcze bardziej zdeterminowana chęcią wygranej, skrzyżowała ręce na piersiach. Gniewnie, z uporem powiedziała:

– Oddaj moje rzeczy.

Oparł biodro o krawędź długiej, marmurowej lady toaletki i z uśmiechem powtórzył gest Julie.

– Nie ma mowy, najdroższa. Weź coś z garderoby.

Pełne czułości słowo z ust człowieka, który w jednej chwili ze skazańca przeobraził się w filmowego amanta, nie zrobiło na Julie wrażenia. Ze zdenerwowania i niepewności omal nie tupnęła.

– Do diabła, chcę moje…

– Wybierz coś z szafy, proszę – przerwał łagodnie. Już otwierała usta, by dalej protestować, gdy rozległo się ciche, bezbarwne: – Wrzuciłem twoje ubranie do kominka.

Zrozumiała, że została pokonana. Bezwzględność Zacka rozgniewała ją, raniła.

– Pewnie, filmowemu gwiazdorowi mogły wydawać się nikomu niepotrzebnymi szmatami, ale te rzeczy były moje! Pracowałam na nie, sama je wybrałam!

Odwróciła się na pięcie i skierowała do garderoby, nieświadoma, że ostatnia uwaga zrobiła na nim większe wrażenie, niż mogła się spodziewać. Weszła do środka. Nie zwracając uwagi na suknie i spódnice wiszące na długich wieszakach po obu stronach, chwyciła pierwsze z brzegu spodnie i sweter.

Przyłożyła je do siebie, by sprawdzić, czy pasują. Od biedy ujdą, pomyślała. Włożyła je. Spodnie były z miękkiego, jasnozielonego kaszmiru, a dobrany do nich kolorem golf miał na długich rękawach wzór: delikatne fiołki z zielonymi liśćmi. Wypuściła sweter na spodnie. Wychodząc z garderoby, pochwyciła jeszcze zielony, skórzany pasek. Przystanęła, by go zapiąć, odwróciła się i… omal nie wpadła na Zacka.

Stał w drzwiach, z ręką wspartą wysoko o futrynę, tarasując wyjście.

– Przepraszam! – Unikając jego wzroku, spróbowała przejść bokiem.