Выбрать главу

Jego oczywiste i obojętne przekonanie, że ona znajdzie sobie kogoś innego – komu z góry współczuł – sprowadziło Julie na ziemię. Po raz kolejny przysięgła sobie traktować sprawę lekko i nigdy więcej nie doszukiwać się w jego słowach i czynach intencji, jakich tam nie było.

Z uśmiechem skinęła głową, plecami odepchnęła się od ściany i w beztroskim żargonie, rodem z tenisowych kortów, powiedziała:

– Uważam, że zdobyłeś ostatni punkt: gem, set, mecz. Przyznaję ci zwycięstwo w pojedynku słownym, we wszystkich innych też.

Pomimo okazywanej przez Julie beztroski, Zackiem owładnęło niemiłe przekonanie, że czymś ją zranił. Po chwili wyszedł z sypialni i przystanął w holu, obok wejścia do garderoby. Julie wciągała na siebie kombinezon do jazdy na skuterze śnieżnym, który miała na sobie poprzedniego dnia.

– Zapomniałam o nim, a to przecież idealny strój na wierzch, na ciuchy, które mam na sobie. Znalazłam drugi dla ciebie – dodała, wskazując głową na większy, wiszący na drzwiach.

Zack zaczął go wkładać. Pomyślał, że rozmowa, jaka odbyła się w sypialni, wymaga kilku uzupełnień.

– Słuchaj – zaczął spokojnie. – Nie chcę się z tobą kłócić ani przekomarzać, to ostatnia rzecz, jakiej bym pragnął. A na pewno nie zamierzam zanudzać cię moimi planami, tym bardziej obecnymi kłopotami. Staram się jak mogę nie martwić, po prostu rozkoszuję się darem od losu – twoją obecnością. Spróbuj zrozumieć: kilka następnych dni, w tym domu, razem z tobą, to ostatnie normalne chwile w moim życiu, przynajmniej w moim pojęciu tego słowa. Wiemy, że ta bajka wkrótce się skończy, ale i tak jestem wdzięczny losowi za te kilka dni idylli, do których będę mógł kiedyś wracać pamięcią. Nie chcę zepsuć nastroju rozmyślaniem o przyszłości. Czy rozumiesz, co próbuję powiedzieć?

Julie w serdecznym uśmiechu ukryła współczucie… i żal. Skinęła głową.

– A czy mogę wiedzieć, jak długo zostaniemy razem?

– Jeszcze nie zdecydowałem. Ale najwyżej tydzień.

Bardzo starała się nie myśleć, jak niewiele pozostało im czasu. Postanowiła zachowywać się dokładnie tak, jak prosił, ale nie potrafiła się powstrzymać od wypowiedzenia na głos pytania, nurtującego ją od wyjścia z sypialni:

– Zanim zapomnimy o całej tej rozmowie, policji i innych sprawach, chciałabym zapytać o jedno… raczej wyjaśnić.

Zack patrzył, jak cudowny rumieniec oblewa jej policzki. Julie pośpiesznie pochyliła głowę i w skupieniu upychała swoje gęste loki pod niebieską, zrobioną na drutach włóczkową czapką.

– Mówiłeś, że chcesz, bym powiedziała policji wszystko. Chyba nie oczekujesz, bym… wyznała… że ty… i ja…

– Wymieniłaś prawie wszystkie zaimki – drażnił się Zack – może dorzuciłabyś do kompletu jakiś czasownik?

Naciągnęła rękawiczki, oparła dłonie na swych szczupłych biodrach i popatrzyła na niego z komicznie krytyczną miną.

– Ale pan dowcipny, panie Benedict.

– Muszę dotrzymywać ci kroku. Z udanym niesmakiem pokręciła głową i skierowała się w stronę tylnego wyjścia przy końcu krótszego korytarza. Szkoda czasu na słowną żonglerkę, pomyślał i ruszył za nią. Wyszła na zewnątrz. Niebo było jasne, oślepiająco błękitne. Panował chłód, ale już nie tak przenikliwy jak wczoraj. Świat dookoła, z uformowanymi przez wiatr wysokimi zaspami i głębokimi kraterami, przypominał arktyczną krainę czarów.

– Nie zamierzałem lekceważąco potraktować twojego pytania – wyjaśnił.

Zamknął za sobą drzwi. Wciągnął rękawiczki i ostrożnie wkroczył na utworzoną przez wiatr ścieżkę. Obok wznosiła się pięciostopowej wysokości zaspa. Julie odwróciła się i zaczekała, aż podejdzie bliżej. Na widok oblanej słońcem twarzy zapomniał słów przygotowanej przemowy. Z włosami ciasno upchniętymi pod czapką, bez makijażu poza odrobiną szminki, z tą swoją porcelanową cerą i olbrzymimi, jasnymi, przypominającymi klejnoty, szafirowymi oczami, obramowanymi ciemnymi rzęsami i pięknie zarysowanymi brwiami, wyglądała cudownie.

– Żartowałem, nie chciałem, byś im opowiedziała, jak blisko byliśmy ze sobą, to wyłącznie nasza sprawa. Ale oni ani na chwilę nie zapomnieli, za co zostałem skazany – dodał, odzyskując pewność siebie – za morderstwo. Ktoś taki nie zawaha się przed zmuszeniem dziewczyny do seksu. Znając obrzydliwą mentalność większości glin, można przewidzieć tok ich rozumowania. Jeżeli zaprzeczysz, że cię zgwałciłem, będą cisnąć, byś przyznała, że pragnęłaś, bym cię przeleciał, no i w końcu do tego doszło.

– Nie mów o tym tak! – Była oburzona niczym chodząca niewinność, jaką zresztą jest, pomyślał Zack.

– Tak będą myśleli – wyjaśnił. – Spróbują podejść cię na wiele sposobów. Na przykład poproszą o opisanie domu, w którym się ukrywałem, rzekomo po to, by go zlokalizować i przeszukać. Potem zaczną wypytywać o sypialnie i ich umeblowanie. Kto wie, jak do ciebie podejdą, ale z chwilą, gdy okażesz się, jak na brankę, zbyt dobrze poinformowana – albo zbyt przejęta – w sprawach mnie dotyczących, zaatakują. Gdy cię tu wiozłem, nie spodziewałem się, że dostarczę im tak dobrego powodu do uznania cię za wspólniczkę. I nigdy by do tego nie doszło, gdyby ten ciekawski kierowca nie…

Urwał i pokręcił głową.

– Tam na parkingu, gdy prawie uciekłaś, nie myślałem o niczym poza natychmiastową potrzebą złapania cię. Nie sądziłem, że ten szofer przyjrzy się nam tak dobrze, by później rozpoznać. No cóż, stało się i nie ma sensu dłużej się nad tym rozwodzić. Jeżeli gliny zapytają cię o ten epizod, opowiedz dokładnie, co się wydarzyło. Będą uważać cię za bardzo odważną – taka byłaś. – Położył dłonie na jej ramionach i dodał: – Posłuchaj uważnie, bo za chwilę na dobre zostawimy ten temat. Chcę, byś mi coś obiecała. Gdy policjanci zaczną cię wypytywać o nas, a tobie wymknie się coś, co pozwoli im przypuszczać, że byliśmy ze sobą blisko…

– Co takiego? – przerwała Julie. Rozpaczliwie pragnęła zakończyć tę rozmowę, zanim całkiem popsują sobie nastrój.

– Chcę, byś opowiedziała, że cię zgwałciłem.

Zaskoczona, z otwartymi ustami, patrzyła na niego.

– Zostałem skazany za morderstwo – przekonywał – uwierz mi, nic nie jest w stanie bardziej popsuć mojej reputacji, a już na pewno oskarżenie o gwałt. Ale w ten sposób ty może uratujesz swoją, a jedynie to się dla mnie liczy. Rozumiesz, prawda? – zapytał. W odpowiedzi rzuciła mu zdziwione spojrzenie.

Jej głos zabrzmiał miękko i bardzo, bardzo słodko.

– Tak, Zack – powiedziała z rzadką u niej uległością. – Rozumiem. Rozumiem, że… całkiem zwariowałeś! – Dłońmi pchnęła go mocno w ramiona, aż zaskoczony upadł do tyłu i leżał w wysokiej zaspie, rozpostarty niczym orzeł.

– A to, u diabła, za co!? – zawołał. Gramolił się z głębokiej dziury powstałej pod jego ciężarem.

– Za to… – zaczęła z anielskim uśmiechem, stojąc z rękami na biodrach, na lekko rozstawionych nogach -… że miałeś czelność sugerować, iż w jakichkolwiek okolicznościach zgodzę się oskarżyć cię o gwałt!

ROZDZIAŁ 34

Zack podniósł się, strzepnął śnieg z włosów i kurtki. Rozpierało go uczucie radości z przebywania na dworze pod jasnym, błękitnym niebem, w cudownej zimowej krainie przykrytych czapami śniegu sosen, w towarzystwie młodej kobiety, której nagle zachciało się bawić jak dziecku. Rozpromieniony skończył otrzepywać się, potem powoli, zdecydowanym krokiem ruszył w jej stronę.

– To było absolutnie infantylne – powiedział z żartobliwą przyganą w głosie.