Выбрать главу

– Na pewno jesteś o wiele bardziej podobny do babki, niż ci się wydaje!

– Moja cierpliwość się wyczerpuje, panienko.

Słysząc cierpki ton jego głosu, poddała się. Bez słowa wstała, zebrała puste szklanki i zaniosła do kuchni. Przeraził ją tą nowo ujawnioną cechą gwałtownej ostateczności, jaka pozwalała mu, bez spoglądania wstecz, wykreślać bliźnich ze swego życia. I nie tyle wstrząsnęły nią słowa, ile sposób, w jaki z zaciętym wyrazem twarzy je wypowiadał.

Po jej uprowadzeniu kierował się potrzebą osiągnięcia wyznaczonych celów, mimo to nigdy nie okazał brutalności. Aż do usłyszenia w jego głosie groźby, podkreślonej jeszcze mimiką, nie potrafiła zrozumieć, jak ktokolwiek mógł uznać Zacharego Benedicta za pozbawionego skrupułów mordercę. Teraz potrafiła sobie wyobrazić, dlaczego takim go widziano. Z całą wyrazistością uświadomiła sobie, że choć w łóżku łączyła ich intymna bliskość, w sumie pozostali sobie obcy. Poszła do swojego pokoju po coś do spania. Zapaliła górne światło i przebrała się. Była tak wytrącona z równowagi, że zamiast natychmiast wrócić do Zacka, pogrążona w myślach opadła na łóżko.

Na dźwięk jego głosu, pobrzmiewającego ostrzeżeniem, aż podskoczyła i gwałtownie odwróciła głowę.

– To bardzo nierozsądna decyzja, Julie, radziłbym ci dobrze się zastanowić.

Stał w drzwiach, oparty o futrynę; ręce skrzyżował na piersi, jego twarz nie wyrażała nic. Julie nie miała pojęcia, o jaką decyzję mu chodzi, i chociaż nadal sprawiał wrażenie kogoś odległego duchem, daleko mu było do pełnego grozy wyglądu sprzed chwili. Zastanawiała się nawet, czy tamto wrażenie nie było tylko wytworem jej wyobraźni, wzmocnionym jeszcze refleksami światła z kominka.

Wstała i powoli do niego podeszła. Niepewna, pytająco spoglądała mu w oczy.

– Czy według ciebie tak mają wyglądać przeprosiny?

– Nie wydaje mi się, bym miał za co. Arogancja była dla niego tak typowa, że Julie z trudem zachowała powagę.

– Powtarzaj słowo „szorstki” i zastanów się, kogo ci przypomina.

– Byłem szorstki? Nie miałem takiego zamiaru. Uprzedzałem, że ta rozmowa będzie dla mnie wyjątkowo nieprzyjemna. Ale ty się uparłaś.

Wyglądał na dotkniętego niesłuszną, jego zdaniem, krytyką, ale Julie nie myślała dać za wygraną.

– Aha, więc wszystko to moja wina. – Zatrzymała się tuż przed nim.

– Z pewnością. Cokolwiek to „to” ma znaczyć.

– Nie wiesz, o co chodzi, czy tak? Najwyraźniej nie zdajesz sobie sprawy, że przed chwilą mówiłeś do mnie tonem… – szukała właściwego słowa, ale w natłoku myśli nie wybrała najszczęśliwiej -…zimnym, niedelikatnym i nie w porę surowym.

Wzruszył ramionami z obojętnością, jak Julie podejrzewała, udawaną.

– Nie jesteś pierwszą, która zarzuca mi chłód. I jeszcze wiele innych niemiłych cech. Jestem skłonny zgodzić się z tobą – zimny, nieczuły, i… co jeszcze?

– Szorstki – dokończyła Julie, starając się powstrzymać uśmiech. Cała ta kłótnia wydawała jej się groteskowa. Zack ryzykował życie, by ją uratować, a gdy sądził, że mu się nie udało, chciał umrzeć. Tamte kobiety się myliły. Poczuła wyrzuty sumienia za to, co powiedziała, co powiedzieli sobie nawzajem.

A Zack zastanawiał się, czy Julie chce mścić się na nim za jakąś wyimaginowaną obrazę, śpiąc sama – co właśnie tak go rozzłościło -i wypróbowuje na nim idiotyczne kobiece sztuczki.

– Szorstki – powtórzył dobitnie. Marzył, by uniosła głowę i mógł zobaczyć jej minę teraz, od razu.

– Zack? – rozległo się gdzieś na poziomie jego brody. – Następnym razem, gdy jakaś kobieta zarzuci ci posiadanie którejś z tych cech, powiedz jej, by ci się lepiej przyjrzała. – Uniosła wzrok, ich oczy spotkały się. – Jeżeli to zrobi, zauważy, że charakteryzuje cię rzadko spotykana szlachetność i niezwykła delikatność.

Zupełnie zaskoczony, wolno rozprostowywał ramiona. Czuł, że serce w nim zamiera. Czy musi patrzeć na mnie w taki sposób? – pomyślał.

– Ale uważam cię także za apodyktycznego, władczego, aroganckiego, chyba rozumiesz… – Nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.

– A ty i tak mnie lubisz… – przekomarzał się -…pomimo wszystko. – Grzbietem dłoni musnął jej policzek. Poczuł ogromną ulgę.

– Dopiszę jeszcze do mojej listy: próżny – zażartowała. W odpowiedzi przytulił ją do siebie.

– Julie – wyszeptał, pochylił głowę i pocałował ją w usta. – Idziemy!

– I do tego lubisz komenderować! – wydyszała mu w usta.

Wybuchnął śmiechem. Była jedyną kobietą, po której całowaniu ogarniała go trudna do pohamowania radość.

– Przypomnij mi, żebym nigdy więcej nie zbliżał się do dziewczyny mającej takie jak ty słownictwo! – Pocałował ją w ucho, jako że tej części ciała Julie nie mogła ukryć przed jego wargami. Językiem powędrował wokół konchy. Zadrżała, przywarła doń mocno i z trudem łapiąc oddech, wyszeptała:

– To jest niesamowicie seksowne… i bardzo, bardzo…

– A jednak nie istnieje nic wspanialszego od inteligentnej i spostrzegawczej kobiety – przyznał z uśmiechem.

ROZDZIAŁ 36

Z miską prażonej kukurydzy w rękach wróciła do salonu, gdzie oglądali film na wideo. Ranek i popołudnie spędzili na rozmowie na wszystkie tematy poza tym jednym, nad wyraz dla Julie interesującym: jakie Zack zamierza podjąć działania, by ustalić, kto zamordował jego żonę i tym samym siebie oczyścić z podejrzeń. Gdy po raz pierwszy o to spytała, powtórzył słowa o niechęci do bezsensownego psucia ich teraźniejszości martwieniem się o jutro.

Wytłumaczyła, że chce mu pomóc na tyle, na ile będzie mogła, a wtedy żartobliwie nazwał ją sfrustrowaną Nancy Drew – detektywem w spódnicy. Julie, aby ocalić atmosferę obopólnej tkliwości, nie naciskała. Z chęcią przystała na propozycję obejrzenia którejś z kaset poustawianych w szafce. Zack nalegał, by to ona dokonała wyboru. Julie poczuła się nieswojo, bo wśród filmów ujrzała kilka z nim w głównej roli. Nie czuła się na siłach do oglądania Zacka z inną, w jednej z tych dyszących namiętnością scen, z których zasłynął. Wybrała film, którego, jak przypuszczała, nie oglądał, a była przekonana, że mu się spodoba.

Zdawał się całkowicie ukontentowany jej wyborem, przynajmniej dopóki film się nie zaczął, bo później z niepokojem odkryła, że to, co zapowiadało się jako bezproblemowe spędzanie czasu, dla Zacharego Benedicta, byłego aktora i reżysera, było czymś zupełnie innym. Ku jej konsternacji, Zack zdawał się traktować film jak dzieło sztuki, wymagające od niego zbadania, przeanalizowania, rozłożenia na czynniki pierwsze i oceny. W końcu nie wytrzymała krytycznych uwag i pod pretekstem przygotowania prażonej kukurydzy wymknęła się do kuchni.

Stawiając misę z kukurydzą na stole, spojrzała na olbrzymi ekran telewizora i odetchnęła z ulgą – film najwyraźniej dobiegał końca. Nie zauważyła, aby na Zacku nastrojowa, końcowa scena zrobiła jakieś wrażenie. W najistotniejszym momencie spojrzał na Julie i krzywiąc się zabawnie, powiedział:

– Uwielbiam popcorn. Posoliłaś?

– Aha.

– Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o maśle.

Jedno spojrzenie na jego łobuzerską minę pozwoliło Julie zapomnieć, jak bardzo irytował ją ledwie przed chwilą.

– Można w nim popływać – zażartowała. – Zaraz idę po ręczniki i coś do picia.

Rozbawiony patrzył, jak Julie idzie do kuchni, podziwiał jej swobodny, naturalny chód, subtelny wdzięk modelki, z jakim się porusza. Tego popołudnia uległa jego namowom i wzięła z szafy jeszcze jeden komplet – bluzkę z białego jedwabiu o prostym kroju, z szerokimi rękawami, i czarne spodnie z wełnianej krepy. Gdy Zack po raz pierwszy zobaczył te rzeczy, jeszcze rozłożone na łóżku, był rozczarowany, że nie wybrała czegoś bardziej efektownego. Ale po ujrzeniu ich na Julie, z paskiem ze złotych kółek wokół szczupłej talii i złotą bransoletką na ręce, natychmiast zmienił zdanie.