Выбрать главу

– Jak mówił mi Ted, obydwaj wykombinowaliście sobie, że kłamię we wszystkim. Uważa, że jeżeli pragnę szacunku i prywatności, nie powinnam pieprzyć się ze zbiegłymi więźniami. Trudno odmówić mu racji! No więc oto cała prawda: powiedziałam FBI, że Zack pod względem fizycznym nie skrzywdził mnie, w żaden sposób, i nie skłamałam. Zaryzykował życiem, by mnie ratować, i nawet wy dwaj, mocno do niego uprzedzeni, nie dacie rady wykorzystać tego przeciwko niemu! Nie zrobił mi nic złego, nie zgwałcił. Spałam z nim i robiłabym to do końca życia, gdyby tylko zechciał! Jesteście zadowoleni? Wystarczy? Musi, bo nie mam wam nic więcej do zakomunikowania! Nie wiem, gdzie Zack teraz się podziewa ani dokąd się wybiera! I żałuję…

Carl objął ją i gniewnie popatrzył na Teda.

– Co się z tobą, u diabła, dzieje! Żeby tak wyprowadzić ją z równowagi!

Ted był do tego stopnia oszołomiony, że proszącym wzrokiem popatrzył nawet na swą byłą żonę, jakby i ją prosił o pomoc, ale Katherine tylko potrząsnęła głową.

– Ted jest niezastąpiony w doprowadzaniu do łez kobiet, które go kochają. Nie chce tego, ale nie potrafi wybaczyć nam, gdy naruszymy którąś z jego zasad. Dlatego właśnie został gliną, dlatego będzie adwokatem. Lubi, jak wszystko się kręci według ustalonego porządku – jego porządku! Julie – wzięła eks-bratową pod ramię – chodźmy do biblioteki. Jesteś wyczerpana, czego twoi bracia nie raczą zauważyć.

Mężczyźni poszli za nimi.

– Nie zamierzałem jej denerwować, powiedziałem tylko, by niczego przede mną nie ukrywała! – Ted popatrzył na Carla z rozpaczą.

– Mogłeś spróbować postąpić taktownie, a nie sprawiać, by poczuła się jak jakaś dziwka! – rzucił gniewnie Carl. Weszli do biblioteki.

Julie opadła na fotel. Zdumiona przysłuchiwała się rodzinnej kłótni, toczącej się z coraz większą intensywnością, przy znaczącym udziale Katherine.

– Jak wy dwaj macie czelność włazić z buciorami w osobiste życie Julie, jak możecie ją osądzać?! – rzuciła gniewnie. Podeszła do mahoniowego barku i nalała wina do czterech kieliszków. – Co za okropna hipokryzja! Zawsze udawaliście przed nią świętych, ale ja i tak wiem swoje! – Wzięła kieliszek Julie i własny, pozostałe dwa zostawiła na barku. – Ted, zerwałeś ze mnie ubranie właśnie w tym pokoju, zanim jeszcze odbyliśmy naszą pierwszą oficjalną randkę, a ja dopiero co skończyłam dziewiętnaście lat!

Julie jak automat przyjęła lampkę, a tymczasem Katherine kontynuowała oskarżycielską przemowę. Wskazała ręką na obitą skórą koloru burgunda kanapę i oburzona przypomniała:

– Rozebrałeś mnie i kochałeś się ze mną na tej sofie! I jak sobie przypominam, byłeś mile zaskoczony, gdy okazało się, że jestem jeszcze dziewicą. Godzinę później znowu kochałeś się ze mną, tym razem w basenie, a potem znów w…

– Pamiętam! – warknął Ted. Podszedł do barku i zabrał pozostałe kieliszki. Jeden wcisnął w rękę Carla. – Wydaje mi się, że zaraz będziesz tego potrzebował. – Miał rację, bo Katherine zaatakowała teraz starszego z braci:

– A tobie, Carl, bardzo daleko do świętości! Zanim się ożeniłeś, sypiałeś z…

– Wyłącz z tego moją żonę – ostrzegł pełnym napięcia głosem.

– Nie zamierzałam wymienić Sary – powiedziała Katherine z chłodną pogardą. – Myślałam o Ellen Richter i Lisie Bartlesman, w ostatniej klasie, a potem Kaye Sommerfeld, gdy miałeś dziewiętnaście lat i…

Błagalna prośba Julie sprawiła, że wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę.

– Przestańcie, proszę! – powiedziała wręcz odrętwiała z wyczerpania – przestańcie. Jak na jeden wieczór rozwialiśmy wystarczającą ilość złudzeń.

Ted uniósł kieliszek i lekko ukłonił się w stronę Katherine.

– Jak zwykle udało ci się sprawić, że wszyscy obwiniają się wzajemnie i wściekają na siebie, a ty wychodzisz na osobę bez skazy.

Niechęć zdawała się od niej odpływać.

– Tak naprawdę, to ja najbardziej mam się czego wstydzić.

– Zapewne tego, że przestałaś ze mną sypiać? – powiedział Ted ze znudzoną miną.

– Nie – odparła cicho.

– No to o co chodzi?

– Przecież znasz odpowiedź.

– Chyba nie o nasze nieudane małżeństwo – zadrwił.

– Nie, dlatego, że rozpadło się przeze mnie.

Zacisnął szczęki, nie chciał przyjąć do wiadomości tej zdumiewającej spowiedzi.

– A po jakie licho w ogóle zjawiłaś się znowu w Keaton? – zapytał gniewnie.

Katherine podeszła do tacy z trunkami i zaczęła otwierać następną butelkę.

– Spencer twierdzi, że odczuwam podświadomą potrzebę powrotu tutaj, zanim wyjdę za niego, stawienia czoła krytyce, jaka na mnie spadła po rozpadzie mojego małżeństwa. Uważa, że to jedyny sposób na odzyskanie szacunku do siebie.

– Spencer – powiedział Ted z pogardliwą miną – to idiota.

Ku jego zdumieniu ta zbuntowana była żona roześmiała się wdzięcznie i uniosła w jego stronę kieliszek.

– Co w tym takiego śmiesznego? – zapytał.

– Spencer – zaczęła Katherine nieco niepewnie – zawsze mi ciebie przypominał…

Julie odstawiła nietknięte wino i wstała.

– Dalej będziecie musieli kłócić się beze mnie, idę do łóżka.

ROZDZIAŁ 46

Włożyła pożyczony od Katherine szlafrok i cicho zeszła na dół. Bratową, oglądającą wieczorne wiadomości, znalazła w bibliotece. Była dziesiąta.

– Nie spodziewałam się ciebie aż do rana – powiedziała Katherine. Uśmiechnęła się i wstała. – Na wszelki wypadek zostawiłam ci kolację. Zaraz przyniosę.

– Czy podawali coś ważnego? – zapytała Julie. Nie potrafiła opanować niepokoju.

– Nic o Zacharym Benedikcie – zapewniła Katherine. – Tematem lokalnych i ogólnokrajowych wiadomości stałaś się ty, twój powrót do domu, całej i zdrowej.

Julie tylko wzruszyła ramionami, wtedy Katherine ujęła się pod boki i zażartowała:

– Masz pojęcie, jaka stałaś się sławna?

– Chciałaś powiedzieć, osławiona. – Julie wpadła w ich dawny styl przyjaznych przekomarzań. Od razu poczuła się raźniej.

Katherine ruchem głowy wskazała na stertę dzienników i magazynów na stoliku z lampą, obok fotela Julie.

– Zbierałam je dla ciebie, na wypadek gdybyś przymierzała się do napisania wspomnień. Przejrzyj sobie, ja tymczasem pójdę do kuchni. A może już czytałaś?

– Przez cały tydzień nie miałam w rękach gazety. – Sięgnęła po czasopismo z samego wierzchu. Zaczęła przewracać strony. – O Boże! -wybuchnęła. Rozdzierana między gniewem i rozbawieniem, patrzyła na własną twarz na okładce „Newsweeka”, pod dramatycznym nagłówkiem: „Julie Mathison – wspólniczka czy zakładnik?” – Odrzuciła magazyn i wzięła się do pozostałych. Zaskoczył ją widok własnej fotografii na pierwszych stronach przynajmniej tuzina gazet o zasięgu ogólnokrajowym.

Katherine wróciła z tacą z jedzeniem i postawiła ją na stole.

– Całe miasto walczyło o twoje dobre imię. – Rzuciła okiem na okładkę „Newsweeka”. Burmistrz Addelson napisał nawet artykuł wstępny do „Keaton Crier”, przypominający wszystkim, że nieważne, co mówią o tobie gazety z wielkich miast, bo my znamy cię lepiej i wiemy, że nigdy nie związałabyś się z kryminalistą jak Zachary Benedict – chyba tak właśnie napisał.

Uśmiech zniknął z twarzy Julie, gdy odkładała gazetę.

– Ale ty przecież już wiesz. Sama słyszałaś, jak powiedziałam Tedowi i Carlowi, że związałam się z nim.

– Burmistrz Addelson przez cały czas odpierał zarzuty kierowcy ciężarówki, który twierdził, że jak na zakładniczkę Benedicta byłaś zbyt radosna, ta zabawa w śniegu i tak dalej. Julie – zapytała z wahaniem – chcesz o tym ze mną porozmawiać… o nim?