Выбрать главу

– I pewnie ta sprawa – wtrąciła – wywołała dalsze kłótnie i w rezultacie rozpad waszego związku.

– Jeszcze nie, z powodu tej sprawy wygnałam Teda z mojego łóżka, ale i tak było już za późno.

– Co masz na myśli?

Katherine zagryzła wargi i opuściła głowę. Gdy znów się odezwała, głos jej drżał.

– Kilka dni później wydarzyło się coś, po czym Ted i ja rozstaliśmy się na dobre: miałam paskudny upadek podczas konnej przejażdżki, pamiętasz?

– Naturalnie – powiedziała Julie – złamałaś rękę.

– I serce mojego męża. Zniszczyłam także nasze małżeństwo.

Wzięła głęboki oddech i zwróciła twarz ku Julie. Jej oczy przykryła mgła łez.

– Byłam w ciąży, Julie, od dwóch miesięcy. Dowiedziałam się już po tym, jak Ted nie przyjął klucza do naszego domu. Strasznie się rozzłościłam, bo znajdował się tam cudowny pokój dziecinny, a jeszcze bardziej, bo wiedziałam: Ted dostanie coś, czego gorąco pragnie -dziecko. Następnego dnia jeździłam konno, nie był to tylko spacer, mimo że Ted prosił, bym tego nie robiła. Galopowałam wzdłuż potoku, przeskakiwałam płoty i koń mnie zrzucił… Przerwała, ból ścisnął jej gardło.

– I straciłaś dziecko – dokończyła Julie.

Katherine skinęła głową.

– Ted był nie tylko zrozpaczony, ale i… wściekły. Myślał, że wszystko zrobiłam specjalnie, by poronić, i trudno mu się dziwić, bo miał świeżo przed oczami, co wyprawiałam po dowiedzeniu się, że jestem w ciąży. A najzabawniejsze – głos Katherine się załamał – że to jedyna okropna sprawa w naszym małżeństwie, za którą nie ponoszę winy, a przynajmniej umyślnej. Zawsze jeździłam jak wariatka, gdy coś mnie dręczyło, i zawsze potem dochodziłam do siebie. Tego dnia, gdy wyprowadzałam ze stajni Groma, nie przyszło mi nawet do głowy, że ryzykuję życie dziecka. Od wielu lat skakałam przez przeszkody, a z tym koniem nigdy nie miałam najmniejszego kłopotu. Niestety, tego dnia, o czym nie wiedziałam, nastawiano mu zwichnięcie i był jeszcze obolały. Widzisz – dodała drżącym głosem – Grom zrobiłby dla mnie wszystko. Ani przez chwilę nie okazywał, że go boli przednia noga, dopiero gdy przeskakiwaliśmy przez ostatni płot, zawiódł. Znalazłam się na ziemi, trochę przyciśnięta jego brzuchem. Tatuś i ja próbowaliśmy wytłumaczyć Tedowi, co się stało, ale on nie chciał nam uwierzyć. Po tym, jak oszukaliśmy go w sprawie domu, czego można było się spodziewać? Zresztą czy rozsądna kobieta, godna miana żony, ryzykowałaby życie swojego dziecka? – W głosie Katherine brzmiał wstyd i hamowany płacz. – To nie ja postanowiłam się rozwieść, Julie. Gdy wróciłam ze szpitala do domu, jego walizki już stały spakowane. Do końca zachował się jak dżentelmen – dodała ze smutnym uśmiechem. – Miał złamane serce, był rozczarowany i wściekły, ale pozwolił, bym to ja się z nim rozwiodła. I nigdy nikomu nie wspomniał o dziecku, które – Ted wciąż w to wierzy – miałam utracić specjalnie. Tego dnia, gdy zobaczyłam w holu jego bagaże i uświadomiłam sobie, co tracę, w jednej chwili dorosłam. Ale było już za późno. Resztę znasz. Wróciłam na Wschód, do college'u, i zrobiłam dyplom, potem podjęłam pracę w muzeum w Dallas.

Julie wstała. Szybkim krokiem przeszła przez hol do łazienki i wróciła z garścią papierowych chusteczek.

– Myślałam – Katherine sięgnęła po chusteczkę i otarła oczy – że poszłaś na górę spakować się i odejdziesz, nie mogąc znieść mojej obecności.

Julie przytuliła ją mocno i szepnęła:

– Wciąż jesteś moją najlepszą przyjaciółką. – Potem wypuściła Katherine z objęć, przeszła na drugi koniec kanapy i sama wytarła nos.

Po kilku minutach dziewczęta patrzyły na siebie z zażenowanymi uśmiechami na twarzy i wycierały z kącików oczu pozostałość łez.

– Zdrowo narozrabiałyśmy! – odezwała się Julie.

Katherine wytarła nos.

– Za słabo powiedziane! – Z niepewną miną dodała: – Myślę, że nam obu dobrze zrobiłyby dwa tygodnie w domu moich rodziców, w St. Barts. Mogłabyś wytłumaczyć się wyczerpaniem po przeżytej przygodzie i poprosić pana Duncana o krótki urlop. Będziemy pławić się w słońcu, zapomnimy o mężczyznach. Co o tym myślisz?

Julie podciągnęła kolana pod brodę.

– Według mnie, jeżeli chcesz odzyskać Teda, lepiej będzie, jak zostaniesz tutaj, dopóki nie jest za późno. Spotyka się często z Grace Halvers. Wiedziałaś o tym?

Katherine skinęła głową, jakże by mogła zapomnieć o rudowłosej piękności.

– Dowiedziałam się od pana Kealinga, jak w zeszłym tygodniu, po awarii pralki u rodziców, odwiozłam do niego bieliznę. Wiesz, co powiedział? – Julie pokręciła przecząco głową. – Spojrzał na mnie, jak bym była jakimś niedorozwiniętym dzieckiem i zapytał: Ilu mężów potrzebujesz, by nauczyć się używać pralki? Założę się, że Grace Halvers nie każe Tedowi zajmować się ani praniem, ani zakupami, ani gotowaniem, oczywiście, jeżeli go złapie. Sue Ellen też nie, jeżeli wygra rywalizację z Grace.

Julie skrzywiła się i potrząsnęła głową.

– Mimo tego, co powiedziałam przed chwilą o Tedzie i Grace, nie wydaje mi się, by on jeszcze chciał się ożenić.

Słowa Julie, zamiast podnieść Katherine na duchu, obudziły w niej jeszcze większe wyrzuty sumienia.

– Ted powinien mieć żonę, nawet jeżeli nie będę to ja. Był takim seksownym, czułym mężem, o jakim większość kobiet może tylko pomarzyć. Ktoś taki musi ożenić się jeszcze raz. Nie da sobą manipulować, nie można go zdominować, co doprowadzało mnie do szaleństwa, gdy byłam młodsza, ale był też niewiarygodnie łagodny, i w tych nielicznych przypadkach, gdy miałam dość rozsądku, by prosić, zamiast żądać, dawał się lepić jak wosk, pozwalał na wszystko. – Wyglądała na zdziwioną, jakby własne odkrycie zaskoczyło ją. – W wielu sprawach zupełnie nie zgadzaliśmy się ze sobą. Ale przecież zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia.

– To coś między wami nadal istnieje. Obserwowałam was dziś wieczorem i spokojnie mogę powiedzieć, że wciąż stanowicie piorunującą mieszankę. – Julie starała się żartem pocieszyć przyjaciółkę. – Biedny Carl – prychnęła – wyglądał, jakby chciał skryć się w mysiej norze, jak wy dwoje zaczęliście starcie słowne, I wiesz co? – dodała poważnie. – Jeśli Ted tak mocno na ciebie reaguje, choćby w negatywnym sensie, musi do ciebie jeszcze coś czuć.

– O tak, pogardę – westchnęła Katherine. Potem ze smutkiem dodała: – Jeżeli nawet nic mi się z Tedem nie uda, zanim zrezygnuję i wrócę do Dallas, muszę zdobyć jego przebaczenie. Nie wiem, jak to sprawię, bo unika mnie jak zarazy.

Julie uśmiechnęła się z miną spiskowca. Wstała i zaczęła zbierać na tacę talerze.

– W tym względzie chyba będę mogła coś zrobić. Pomogłabyś mi w szkole, przy nadprogramowych zajęciach sportowych z kalekimi dziećmi? Potrzebuję ochotników, którzy bez szemrania znosiliby potrącanie przez fotele na kółkach i ciągłe potykanie się o kule.

– To niezupełnie zgodne z moim dyplomem z nauk humanistycznych, ale brzmi zachęcająco – zażartowała Katherine. Wzięła tacę i poszła za Julie do kuchni. – Przyjmuję ofertę na pomysł na przeszkodzenie Tedowi w unikaniu mnie?

– Właśnie go przedstawiłam. Ted pracuje z tymi dzieciakami dwa razy w tygodniu, czasem częściej. I jeszcze mogłabym wykorzystać twoją wiedzę przy uczeniu moich pań czytania. Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie daje to zadowolenie.

W olbrzymiej kuchni Julie postawiła tacę na obitej nierdzewną stalą ladzie, potem rozejrzała się po rozmaitych urządzeniach, wykorzystywanych zapewne podczas słynnych przyjęć wydawanych przez starszych Cahillów. Zajęta, nie zauważyła, że Katherine stoi tuż za nią.