Выбрать главу

Widziała w lustrze, jak jego dłonie sięgają po jej piersi, jak pieszczą je, kompletnie ją obezwładniając. Za dużo tego. Nie była przygotowana na coś takiego, jej zmysły tego nie wytrzymają. Przesunął dłonie niżej, śmielej, bardzo śmiało. Czuła, że jej podniecenie zamienia się w zapraszającą wilgoć, którą już i on delikatnie wyczuwał palcami. Brakowało sekund, żeby dojrzała do orgazmu. Znalazła w sobie dość siły i odwróciła się do niego twarzą, żeby go odepchnąć. Kiedy jednak dotknęła go, ręce zdradziły ją i rozpoczęły własną podróż, rozpinając mu koszulę, gnane dzikim, niepowstrzymanym pragnieniem.

Drżał, gdy dotknął ustami jej ust. Oszołomiona własnymi jękami, zawahała się. Jego wargi nie ustawały, aż poddała się i sama ofiarowała mu równie namiętny pocałunek. Bezsilnie opierała się o komodę, walcząc o łyk powietrza, podczas gdy Nick przeniósł się znów ku jej piersiom, ssąc sutki przez bawełnianą koszulkę. Mocno przywarła do komody.

– Boże, Nick – szepnęła. Chciała go zatrzymać, ale nie mogła. Pokój zaczął znów swoje wirujące pląsy. W uszach jej dzwoniło. To ciągłe dzwonienie! Nie, to nie w jej uszach dzwoni. To po prostu telefon. Telefon, tak, to telefon. Rzeczywistość odciągnęła ją od skraju przepaści.

– Nick… telefon – wykrztusiła.

Klęczał przed nią. Podniósł wzrok, przerywając pieszczotę, z rękami na jej talii, z oczami pełnymi pożądania. Jak mogła pozwolić, żeby posunęli się tak daleko? To ta szkocka. Ten pieprzony zawrót głowy. Te cudownie smakujące wargi i mocne ręce. Psiakrew, musi nad sobą panować.

Odsunęła się i pokuśtykała do nocnej szafki, chwytając słuchawkę. Telefon spadł na podłogę. Stała tyłem do Nicka, żeby nie widzieć jego oczu, bo inaczej trzęsłaby się wciąż jak galareta.

– Tak? – odezwała się, wypróbowując swój głos, rozczarowana, że nie udało jej się wyrównać oddechu. – Maggie O’Dell.

– Maggie, no, dzięki Bogu, że cię złapałam. Mówi Christine Hamilton. Nie wiem, co robić. Przepraszam, że dzwonię tak późno. Próbowałam złapać Nicka, ale nikt nie wie, gdzie go szukać.

– Uspokój się, Christine. – Zerknęła na Nicka. Słysząc imię swojej siostry, natychmiast nadstawił ucha. Męczył się z guzikami przy koszuli, jakby Christine miała za moment wejść do pokoju i złapać ich in flagranti. Maggie skrzyżowała ramiona, żeby zakryć drżące piersi, wciąż czując jego usta. Na koszulce miała mokrą plamkę. Odwróciła się ponownie tyłem do Nicka i założyła włosy za uszy.

– Christine, co się stało?

– Chodzi o Timmy’ego. Kiedy wróciłam, nie było go w domu. Myślałam, że jest u któregoś z kolegów. Dzwoniłam, ale nikt go nie widział od popołudnia. Byli na sankach, na Cutty’s Hill. Dzieci widziały, jak szedł do domu, ale nie doszedł. Boże, Maggie, nie ma go. To było pięć godzin temu. Tak strasznie się boję. Nie wiem, co robić.

Maggie zasłoniła mikrofon słuchawki i przysiadła na brzegu łóżka, żeby się nie zachwiać.

– Timmy zaginął – oznajmiła powściągliwie, chociaż panika i zimny jak lód, porażający lęk przeniknęły ją na wskroś.

Zobaczyła oczy Nicka. Nim też zawładnęły już niszczące wszystkie inne uczucia macki strachu.

– Jezu, nie – powiedział.

Patrzyli na siebie. Podniecenie gdzieś uleciało, znikło w przestworzach.

Szeryf Morrelli i agentka specjalna O’Dell nie mieli złudzeń.

Wiedzieli.

ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY ÓSMY

Christine obgryzała paznokcie. Wróciła do dawnego zwyczaju z dzieciństwa, patrząc, jak jej ojciec krąży po salonie. Kiedy zadzwoniła do Nicka i słuchawkę podniósł ojciec, zdziwiła się i równocześnie poczuła ulgę. Lecz to już minęło. Teraz było jej coraz gorzej, gdy obserwowała ojca, który maszerował tam i z powrotem, wyszczekując rozkazy swoim podwładnym, którzy zapełnili jej dom i podwórko. W obecności ojca czuła się jeszcze bardziej bezradna, stawała się na powrót tą niewidoczną małą dziewczynką, niezdolną do niczego.

– Połóż się, złotko. Odpocznij – powiedział ojciec.

Potrząsnęła głową, nie była w stanie się odezwać.

Nie wiedząc, jak z nią postępować, ojciec ją zignorował.

Kiedy Nick i Maggie torowali sobie drogę do salonu przez zatłoczone mieszkanie, Christine ruszyła biegiem do brata. Zatrzymała się jednak i zatoczyła na miękkich kolanach, łapiąc się sofy. Nawet w takiej sytuacji nie chciała rzucać mu się w ramiona. Nigdy nie byli wobec siebie wylewni i teraz wyglądałoby to dziwnie. Nick zrozumiał reakcję siostry i sam do niej podszedł. Bez słowa przygarnął ją do siebie. Do tej pory jakoś się trzymała, mały żołnierzyk tatusia, lecz teraz łzy poleciały jej wartkim strumieniem. Przytuliła się do Nicka z całej siły, kłębek bólu i rozpaczy.

Nick posadził siostrę na sofie i objął ją ramieniem. Kiedy podniosła wzrok, zobaczyła Maggie, która podała jej szklankę wody. Niełatwo było ją wypić, nie rozlewając. Christine poszukała wzrokiem ojca, ale gdzieś się ulotnił. Jasne, nie chciał patrzeć na tak zasmarkany przejaw słabości u swojej córki.

– Jesteś pewna, że sprawdziłaś wszystkie możliwe miejsca? – zapytał Nick.

– Dzwoniłam, do kogo się dało. – Miała zatkany nos, mówiła z trudem.

Maggie wręczyła jej chusteczki.

– Wszyscy mówią to samo, że po sankach poszedł do domu.

– Może gdzieś jednak wstąpił po drodze? – spytała Maggie.

– Nie wiem. Poza kościołem, między naszym domem i Cutty’s Hill są tylko budynki mieszkalne. Dzwoniłam na plebanię, ale nikt nie odpowiadał. – Zauważyła, że Nick i Maggie wymienili spojrzenia.

– Co? O co chodzi?

– Nic – rzekł jej brat, ale mu nie uwierzyła.

– Byliśmy z Maggie na plebanii. Sprawdzę, co ojciec kazał robić moim ludziom. Zaraz wracam.

Maggie zdjęła kurtkę i przysiadła się do Christine. Elegancka agentka O’Dell miała na sobie wyblakły rozciągnięty futbolowy podkoszulek i niebieskie dżinsy. Była zarumieniona, a jej włosy były w nieładzie.

– Wyciągnęłam cię z łóżka? – spytała Christine. Zdziwiła się, że pytanie zażenowało Maggie.

– Nie, nie. -Poprawiła potarganą fryzurę. Spojrzała po sobie, jakby dopiero teraz zauważyła, że jest niestosownie ubrana. – Prawdę mówiąc, miałam jechać do domu… do Wirginii. Lot się opóźnił. Nadałam wszystkie rzeczy na bagaż. – Zerknęła na zegarek. – Pewnie są teraz nad Chicago.

– Mogę ci coś pożyczyć, jeśli chcesz.

Maggie zawahała się. Christine była pewna, że odmówi, jednak Maggie powiedziała:

– Naprawdę mogłabyś?

– Pewnie. Chodźmy.

Poprowadziła ją do sypialni, zdumiona, że zostało jej jeszcze trochę energii, i zadowolona, że ma coś do roboty. Zamknęła drzwi, lecz głosy z dołu i tak było słychać. Otworzyła szafę i kilka szuflad. Była wyższa od Maggie, ale podobnie zbudowana, tylko biust miała mały.

– Proszę, weź, co chcesz. – Usiadła na brzegu łóżka.

Maggie wyciągnęła czerwony sweter.

– Pewnie nie mogłabyś mi pożyczyć stanika?

– Górna szuflada, ale może być za mały. Przymierz któryś z tych sportowych, lepiej się naciągają.

Zdała sobie sprawę, że Maggie musi czuć się skrępowana. Christine całe wieki nie miała bliskiej przyjaciółki, z którą dzieliłaby przebieralnię. Postanowiła wyjść, ale nie zdążyła się podnieść, kiedy Maggie ściągnęła podkoszulek i wcisnęła się w sportowy biustonosz. Naciągnął się ciasno na jej okrągłych piersiach, wciągała go niczym kaftan bezpieczeństwa. Christine przeniosła wzrok, ale zanim to zrobiła, spostrzegła bliznę biegnącą przez brzuch Maggie. Spotkały się wzrokiem w lustrze.

– Przepraszam – powiedziała Christine. – Wybacz, że spytam. To nie wygląda jak blizna po operacji.

– Bo nie jest – odpowiedziała wprost. Przebiegła palcem wzdłuż czerwonej wypukłej linii. Na plecach też miała podobną szramę. – To prezent – powiedziała cicho, niemal z szacunkiem. – Od mordercy, którego śledziłam.

– Nawet sobie nie wyobrażam, co musisz przeżywać w tej robocie.