Выбрать главу

– Jak ten włóczęga się nazywa?

– Roke – powiedział Humber.

– Roke, chodź tu, wyjdź z boksu.

– Paul, nie zapominaj, że już nam brakuje jednego stajennego – Humber był zaniepokojony.

Nie były to zbyt pocieszające słowa. Przeszedłem przez boks, nie spuszczając oczu z konia, wyszedłem przez drzwi i stanąłem obok nich, skulony i zapatrzony w ziemię.

– Roke – zaczął Adams przyjemnie brzmiącym głosem – na co wydajesz swoje zarobki?

– Spłaty za mój motocykl, proszę pana.

– Spłaty? Aha. A ile ci jeszcze zostało do zapłacenia?

– Około… e… piętnaście, proszę pana.

– I nie chciałbyś stąd odejść, zanim ich nie spłacisz?

– Nie, proszę pana.

– Jeżeli przestaniesz płacić, to zabiorą ci motocykl?

– Tak, proszę pana, mogą tak zrobić.

– Więc pan Humber nie musi się martwić, że go porzucisz?

– Nie, proszę pana – powiedziałem to powoli, niechętnie, ale tak się złożyło, że zgodnie z prawdą.

– Dobrze – rzekł szorstko. – To wyjaśnia sytuację. – A teraz powiedz mi, skąd bierzesz odwagę, by zajmować się tak niepewnym, na pół szalonym koniem?

– Ale on jest pod działaniem narkotyków, proszę pana.

– Obaj wiemy, Roke, że koń pod działaniem narkotyków to wcale nie znaczy bezpieczny koń.

Nic nie odpowiedziałem. Jeżeli kiedykolwiek potrzebne mi było natchnienie, to właśnie teraz, a mój umysł był zupełnie pusty.

– Nie wydaje mi się, Roke – powiedział miękko – żebyś był tak słaby, jakie robisz wrażenie. Myślę, że jednak masz znacznie więcej bebechów niż te, w które każesz nam wierzyć…

– Nie, proszę pana – odparłem bezradnie.

– A może się przekonamy, co?

Wyciągnął rękę do Humbera, Humber podał mu swoją laskę. Adams uniósł ramię i zręcznie uderzył mnie w biodro.

Jeżeli miałem zostać w stajni, musiałem go powstrzymać. Tym razem po prostu musiałem żebrać. Osunąłem się na posadzkę i usiadłem.

– Nie, proszę pana, niech pan przestanie – krzyknąłem błagalnie. – Dostałem jakieś pigułki. Cholernie się bałem Mickeya i poprosiłem aptekarza w Posset, w sobotę, czy ma jakieś pigułki, po których będę odważny, i sprzedał mi jakieś i od tej pory stale je łykam.

– Jakie pigułki? – zapytał Adams z niedowierzaniem.

– Psycho… coś tam. Tak mówił. Nie usłyszałem dokładnie.

– Psychotropowe.

– Tak, tak, psychotropowe. Niech mnie pan już nie bije, proszę, bardzo pana proszę. To dlatego, że tak cholernie bałem się Mickeya. Niech mnie pan już nie bije.

– Niech mnie diabli! – Adams zaczął się śmiać. – Niech mnie diabli. Co oni jeszcze wymyślą? – Oddał Humberowi laskę i obydwaj odeszli spokojnie do następnych boksów. – Brać środki uspokajające, żeby pozbyć się cholernego pietra. Dlaczego nie…

Ciągle się śmiejąc oglądali następnego konia.

Podniosłem się wolno i otrzepałem brud ze spodni. Do diabła, pomyślałem żałośnie, cóż innego mogłem zrobić? Dlaczego duma była tak istotna, a odrzucenie jej aż tak gorzkie?

Stało się bardziej niż kiedykolwiek jasne, że słabość jest moją jedyną bronią. Adams czerpał swoją radość, przyjmując przejawy oporu za osobiste wyzwanie rzucone jego zdolnościom do łamania ludzi. Dominował nad Humberem, wymagał posłuszeństwa od Cassa, a oni byli przecież jego sprzymierzeńcami. Jeżeli przeciwstawię mu się, nawet w minimalnym stopniu, będę miał za to tylko szturchańce, a on zacznie się zastanawiać, dlaczego zostałem, by zbierać je w dalszym ciągu. Im bardziej uparcie będę tu tkwił, tym bardziej wyda mu się to zastanawiające. Raty za motocykl nie przekonają go na długo. Był szybki. Jeżeli zacznie myśleć na mój temat, przypomni sobie, że przyszedłem ze stajni Octobra. Musi wiedzieć, że October jest członkiem Komitetu, a tym samym jego naturalnym wrogiem. Musi wspomnieć Tommy’ego Stapletona. Superwrażliwość na niebezpieczeństwo, właściwa zagrożonym, zjeży mu włosy na głowie. Będzie mógł sprawdzić na poczcie, że nie wysyłałem co tydzień pieniędzy i odkryć, że aptekarz nie sprzedał mi żadnych środków uspokajających. Zbyt głęboko w tym tkwił, by mógł ryzykować, że podążę tropem Stapletona, skoro nabierze podejrzeń wobec mnie – w najlepszym razie tylko dni mogły mnie dzielić od przerwania tego śledztwa.

Jeżeli jednak będzie trwał w przekonaniu o moim absolutnym tchórzostwie, nie będzie się mną w ogóle interesował i w razie konieczności będę mógł pozostać w stajni jeszcze pięć czy sześć tygodni. Niech mnie chronią niebiosa – pomyślałem – przed taką koniecznością.

Jednak Adams – choć była to u niego sprawa instynktu, nie rozsądku – miał całkowitą rację niepokojąc się, że to ja, nie Jerry, zajmuję się teraz Mickeyem.

Spędzając wiele czasu w pobliżu konia, zacząłem rozumieć, co mu właściwie jest, i cała moja dotychczasowa wiedza o chorych koniach i koniach w ogóle nabrała jakiegoś znaczenia. Tego dnia wiedziałem w ogólnych zarysach, W jaki sposób Adams i Humber doprowadzali swoje konie do zwycięstwa.

Wiedziałem to w ogólnych zarysach, ale nie szczegółowo. Była teoria, ale pozbawiona dowodów. Aby zdobyć szczegóły i dowody, potrzebowałem jeszcze więcej czasu, a jeżeli jedynym sposobem zdobycia tego czasu miało być siedzenie na ziemi i błaganie Adamsa, żeby mnie nie bił, byłem gotów to zrobić. Niemniej jednak było to okropne.

12

Odpowiedź Octobra była bezlitosna: „Six-Ply według oświadczenia jego obecnego właściciela nie będzie wystawiony do żadnego biegu sprzedażnego. Czy to znaczy, że nie dostanie dopingu? Co do pańskich pytań, ustaliłem:

1. Proszek jest rozpuszczalnym fenobarbitonem.

2. Chin-Chin to gniady wałach, z białą gwiazdką poniżej nozdrzy, biała skarpetka na prawej przedniej nodze. Kandersteg: wałach, blady kasztan, trzy białe skarpetki na obu nogach przednich i lewej tylnej. Starlamp: wałach, ciemny kasztan, biała pięta na lewej tylnej nodze.

3. Blackburn pobił Arsenal 30 listopada.

Nie podoba mi się pańska nonszalancja. Czy pański brak odpowiedzialności obejmuje teraz również pracę?”

Brak odpowiedzialności. Obowiązek. Lord October potrafił dobierać słowa.

Raz jeszcze przeczytałem opisy koni. A więc Starlamp to Mickey, Chin-Chin to Dobbin, jeden z dwu koni wyścigowych należących do Humbera. Kandersteg był bladym, powłóczącym nogami stworzeniem, znanym w stajni jako Flash, a opiekował się nim Bert.

Jeżeli Blackburn pobił Arsenal 30 listopada, to Jerry jest tutaj już jedenaście tygodni.

Podarłem list Octobra i napisałem odpowiedź.

„Six-Ply narażony jest na niebezpieczeństwo w każdym wyścigu, w jakim będzie startował, ponieważ jest już ostatnim nabojem w ładownicy, skoro zarówno Old Etonian, jak i Superman spaliły na panewce.

Na wypadek, gdybym skręcił kark w czasie moich wściekłych jazd, czy został przejechany przez samochód, lepiej będzie, jeśli podam panu, że w tym tygodniu zrozumiałem, na jakiej zasadzie to wszystko działa, chociaż ciągłe jeszcze nie znam większości szczegółów”.

Napisałem Octobrowi o tym, że stymulant, którego używali Adams i Humber, to w rzeczywistości adrenalina, i w jaki sposób moim zdaniem wprowadzali ją do krwiobiegu.

Jak pan widzi, trzeba ustalić parę podstawowych faktów, nim można będzie oskarżyć Adamsa i Humbera. Będę się starał jak najlepiej dokończyć to zadanie, ale nie mogę tego gwarantować, jako że ważną rolę odgrywa tu czas”.

I potem, dlatego że czułem się bardzo samotny, dodałem impulsywne, nieskładne post scriptum; „Proszę mi wierzyć. Nic nie zrobiłem Patty”.