Melanie westchnęła. David uznał to za potwierdzenie.
– Wczoraj… przyszła do domu prawie o północy. Powiedziała, że była w barze i że mnie kocha. Ale… widziałam, że coś ją strasznie zdenerwowało. Mówiła z takim napięciem, jakby bardzo jej zależało na tym, żebym wiedziała, co do mnie czuje. Wiesz, tak można by się zachowywać, gdyby się oczekiwało jakiegoś nieszczęścia. Wielkiego nieszczęścia.
Skinął głową.
– A zatem oto teoria numer jeden: z Meagan Stokes wydarzyło się coś, o czym nie wiemy. Prawdopodobnie twoja rodzina miała z tym coś wspólnego i ktoś się o tym dowiedział. Ta osoba teraz straszy twoich bliskich, pokazuje im, że ma ich w garści. A to nas prowadzi do teorii numer dwa. – Zamilkł na chwilę. – I tutaj ty wchodzisz do gry. Jeśli dwadzieścia pięć lat temu coś się wydarzyło, ty o tym wiesz.
– Przecież nie pamiętam… Wypadło mi dziewięć lat…
– Otóż to. Larry Digger nie potrafił samodzielnie znaleźć żony Russella Lee Holmesa, ale zakładał, że mu pomożesz. Jeśli przyjmiemy, że jesteś dzieckiem Russella Lee, pomyśl tylko, co może się kryć w twoich wspomnieniach. Z pewnością ktoś uważa, że wiesz coś ważnego. Stąd te pachnące świeczki i przedmioty, które miały wyzwolić reakcję…
– Ale ja niczego nie pamiętam.
– Na razie. Ale możesz sobie przypomnieć. Dlatego, tak jak Larry Digger, stałaś się zagrożeniem.
– Larry Digger za bardzo zbliżył się do prawdy – powiedziała powoli, z namysłem. – Miał prawdziwy trop, robił postępy. Więc ktoś, kto nadal usiłuje się ukrywać, kazał go zabić. Ja też mogłam sobie przypomnieć, więc także zostałam skazana na odstrzał. Ale to bez sensu. Skoro komuś zależy, żebym sobie przypomniała, dlaczego nasyła na mnie zabójcę?
– Bo to nie jest ta sama osoba. Ktoś chce, żeby prawda wyszła na jaw, ale z jakiegoś powodu sam nie może jej ujawnić. Może nikt mu nie wierzy, może ma problemy psychiczne. Nie wiadomo. Dlatego usiłuje załatwić to przez was. A przy okazji doprowadza wszystkich do szaleństwa. Zastanów się. Twoja rodzina i przyjaciele są szanowani i popularni. Gdyby świat dowiedział się prawdy…
Zawiesił głos. Melanie zrozumiała go w pół słowa.
– Uważasz, że ktoś, kogo znam, wynajął płatnego mordercę. Kazał mu zabić Larry’ego Diggera, zabrać jego materiały i wyeliminować mnie, żeby zlikwidować dowody, które mogą się kryć w mojej pamięci. Raz na zawsze zatrzeć wszelki ślad Meagan Stokes. O Boże…
Przez chwilę siedziała w milczeniu, przybita, zdruzgotana.
– To prawdziwa wojna – szepnęła. – Ktoś chce wyjawić tajemnicę, ktoś inny nie może do tego dopuścić. A ja stoję im na drodze, adoptowane dziecko, które może znać mordercę. Boże, cokolwiek kryje się w mojej głowie, nie chcę o tym wiedzieć.
– Chyba nie masz wyjścia.
– Zawsze jest jakieś wyjście. – Wstała od stołu, wytarła go, umyła ręce, przez parę minut krążyła po pokoju, by wreszcie znowu usiąść. – Prawdopodobnie to ja jestem dzieckiem Russella Lee Holmesa – oznajmiła z determinacją. Te wspomnienia z szopy, te listy…
– Możemy ekshumować zwłoki Russella Lee i zrobić testy DNA. To raz na zawsze rozwieje wątpliwości.
Skinęła głową w roztargnieniu.
– Ale jest tak wiele niekonsekwencji… Po co moi rodzice mieliby świadomie adoptować dziecko mordercy?
– Może nie zdawali sobie sprawy? Może to Jamie O’Donnell wszystko zaaranżował?
– Jak? Podrzucił mnie w szpitalu i uznał, że Patricia i Harper muszą mnie adoptować?
– Kto wpadł na pomysł, żeby cię zabrać? Powiedzieli ci?
– Matka – odparła bez wahania. – Od pierwszej chwili… coś między nami zaiskrzyło.
– Sama widzisz. Poza tym to nie było zwykłe porzucenie dziecka. Twój ojciec pracował w tym szpitalu i akurat był na izbie przyjęć. Wydaje się prawdopodobne, że o tobie usłyszał i przyszedł, żeby cię zobaczyć na własne oczy. Może przyprowadził cierpiącą żonę, która tak strasznie pragnęła mieć córeczkę…
– Jednak to wszystko wydaje się bardzo przypadkowe.
– Dobrze. Spojrzyjmy na to od innej strony. Twoi rodzice wiedzieli, czyją jesteś córką i adoptowali cię z przyczyn, których na razie nie rozumiemy. Tej samej nocy, w której zginął Russell Lee, zostałaś podrzucona do szpitala Harpera Stokesa. A on akurat pracował, choć jego żona i syn pojechali do Teksasu, żeby być świadkami egzekucji. Można by się spodziewać, że i on powinien być przy nich. – Zrobił pauzę. – Larry Digger miał rację z tymi zbiegami okoliczności. Jeden lub dwa to jeszcze możliwe, ale trzy, cztery?
Melanie spuściła głowę. Zabębniła palcami w blat stołu. Ale kiedy spojrzała na Davida, w jej oczach pojawił się blask, którego się nie spodziewał. Poraził go jak wstrząs elektryczny. Dlaczego wcześniej nie zauważył tych złotych włosów, zapachu cytrusowych perfum, tych oczu o uderzającym kolorze?
– Nawet jeśli… Nie mogę w to uwierzyć. Nie mogę. Rodzice nie tylko dali mi dom, ale byli dla mnie dobrzy. Niczego mi nie odmawiali. Miałam wszystko, czego potrzebowałam, o czym marzyłam. Jeśli zakładasz, że byli „w to” wplątani, czymkolwiek „to” jest, czy nie mieliby do mnie co najmniej urazy? Czy sam mój widok nie przypominałby im człowieka, który zamordował ich córkę? Nie obchodzi mnie, co ma znaczyć ten głupi ołtarzyk. Nie jestem gorszą córką. Moi rodzice nigdy mnie tak nie traktowali. Są niezwykli. Są moją rodziną. To chyba ważne, że ich kocham, a oni kochają mnie.
– No, rodzina to rodzina. Na pewno…
– Gdzieś tam żyje moja prawdziwa matka – przerwała mu. – I mam prawdziwe imię, prawdziwe urodziny. Jeśli wierzyć Diggerowi, mogę mieć szansę, o której marzy każde adoptowane dziecko; znaleźć prawdziwych rodziców. Ale nie jestem ich ciekawa. Rezygnuję z nich, jeśli dzięki temu mogę zachować moją rodzinę. Rodzinę, którą kocham. I zawsze kochałam. I zawsze będę kochać. Oto, co o nich sądzę.
Nie odpowiedział od razu. Patrzył na podłogę i liczył zadrapania po długich nocach, które spędzał bezsennie, krążąc po pokoju.
– Kochające żony przebaczają mężom, którzy ich biją – odezwał się wreszcie cicho. – A oni im za to dziękują, dusząc je w nocy. Kochający rodzice wykupują swoje dzieci z więzienia, by dać im dragą szansę. A potem dostają kulkę w głowę. Miłość nie ma nic wspólnego z prawdą. Nie może ocalić życia. Spytaj Meagan. Na pewno także kochała rodziców.
Ruszył do sypialni, zabierając po drodze worek, ale Melanie zdążyła go chwycić za ramię. Zatrzymał się, ale nie spojrzał na nią. Nie chciał widzieć łez na jej bladych policzkach. Tego by nie zniósł. Nagle pomyślał, że nie powinien był mówić tak brutalnie.
– Muszę się spakować – mruknął. – Pora się zbierać.
– Mam tylko moją rodzinę – szepnęła. – Nie odbieraj mi tego. Proszę, nie odbieraj mi ich.
Oswobodził się i odszedł.
14
David zniknął w sypialni, znacząco zamykając za sobą drzwi. Melanie wstała i obeszła salon. Roztarta ramiona. Od czasu strzelaniny bez przerwy było jej zimno.
Głowa bolała ją od wirujących obrazów. Silny, wspaniały ojciec chrzestny, którego uwielbiała. Silny, milczący ojciec, na którego zawsze mogła liczyć. Krucha, wrażliwa mama, którą kochała bez pamięci. Brian, jej bohater. Ann Margaret, jej przyjaciółka.
Ktoś, kto chce ją zabić. Ktoś, kto ukrywa się od dwudziestu pięciu lat.
Usiłowała sobie wmówić, że wszystko to jest idiotyczną pomyłką. Mania prześladowcza. Niestety, rozsądek podpowiadał co innego. Nie mogła zapomnieć o świecach i przedmiotach podrzuconych do jej pokoju. Nie mogła zapomnieć zakrwawionych zwłok Larry’ego Diggera i zabójcy, który wycelował w nią lufę pistoletu. Nie mogła zapomnieć, że policja nigdy nie znalazła żadnego dowodu łączącego Russella Lee Holmesa z Meagan.