Выбрать главу

David skinął głową. Melanie zdołała wykrztusić ciche „tak”.

– Russell Lee Holmes miał cztery klasy podstawówki. Był analfabetą. Zarabiał pracą fizyczną, zachowywał się obrzydliwie, a ostatni pracodawca zanotował w aktach: „Często spluwa”. Najprawdopodobniej nienawidził biednych białych dzieci, ponieważ w głębi duszy nienawidził sam siebie. I reagował patologicznie, wybierając małe bezbronne dziewczynki i chłopców; tak naprawdę usiłował zniszczyć własne korzenie. Nie miał wyrzutów sumienia. Za to rozpierała go potworna wściekłość. Jako analfabeta bez wykształcenia nie potrafił wyrazić tej wściekłości w bardziej wyrafinowany sposób. Te sześć morderstw to były błyskawiczne ataki. Holmes pojawiał się w biednych dzielnicach, które najwyraźniej dobrze znał i w których poruszał się swobodnie. Porywał pierwsze dziecko, które wpadło mu pod rękę. Później policja znalazła szopę, w której dokonywał najgorszych zbrodni.

– Stoi w lesie, prawda? – szepnęła Melanie. – Jedna izba. Mocna konstrukcja, ani jednej szpary. Ale okno jest zakurzone, nic przez nie nie widzę. I pęknięte przez środek. Widzę w tej szparze pająka.

– Tak się składa – powiedział Quincy ostrożnie po chwili milczenia – że mam przed sobą zdjęcia tej szopy. Kolorowe fotografie policyjne. Nie wiem, co pani opisuje, ale szopa Russella Lee Holmesa nie miała okien. Za to miała mnóstwo szpar. W podłodze brakowało kilku desek. Pod nimi policja znalazła zbiór „trofeów”.

Melanie znieruchomiała.

– Więc to… to, co opisuję, nie jest szopą Russella Lee?

– Zdecydowanie nie. Spojrzała na Davida.

– Więc może mnie tam nie było. Może nie jestem…

– A może Russell Lee Holmes trzymał Meagan w innym miejscu.

– A może wcale nie był w to zamieszany – wtrącił Quincy.

– Więc dlaczego jestem w tym pokoju, dlaczego widzę Meagan? – jęknęła Melanie, patrząc na Davida.

– Nie wiem. Może Meagan była trzymana winnym miejscu… razem z tobą.

– Panno Stokes – odezwał się Quincy. – Co to znaczy, że widzi pani Meagan Stokes?

Melanie poruszyła ustami, z których nie wydobył się żaden dźwięk. Spojrzała błagalnie na Davida.

– Panna Stokes ostatnio zaczęła sobie przypominać różne rzeczy. Także z tego powodu sądzimy, że Larry Digger mógł mówić prawdę. Melanie przywołała wspomnienia z jednoizbowej chaty, w której była zamknięta razem z Meagan Stokes.

– Co jeszcze sobie pani przypomina?

– Tylko tyle.

– Ale te wspomnienia pojawiły się niedawno, prawda? Ciekawe, co jeszcze kryje pani pamięć. Możemy się od pani dowiedzieć bardzo wiele, zwłaszcza o sprawie Meagan Stokes. Zechciałaby pani tutaj przyjechać? Znam doskonałego hipnotyzera, który mógłby nad panią popracować.

Omal nie parsknęła śmiechem.

– Niesamowite, jak wszyscy się interesują moją pamięcią. Wszyscy z wyjątkiem mnie.

– Hipnoza, panno Stokes, w bezpiecznych warunkach… Obiecuję, że dobrze się panią zajmiemy.

– Nie, dziękuję.

– Ale…

– Powiedziałam: nie! Nie miłość boską, to wszystko się wydarzyło dwadzieścia pięć lat temu, a ja nie chcę sobie przypominać umierających dzieci! Quincy zamilkł, najwyraźniej urażony.

– No tak – powiedział po chwili. – Więc przynajmniej zajmijmy się tym, co wiemy z policyjnych akt. Russell Lee Holmes nienawidził biednych białych dzieci. Porywał je, torturował w chacie na pustkowiu, a kiedy z nimi skończył, dusił gołymi rękami – kolejny symbol bardzo osobistego aktu przemocy. Porzucał ciała byle gdzie, nagie, w kanałach, na śmietnikach, w polu. Dzięki temu zaspokajał swoją potrzebę zniszczenia, wyrzucając zwłoki jak zepsute lalki, niewarte nawet ochrony przed deszczem i słońcem. Krótko mówiąc, każdy jego czyn zdradzał nienawiść do młodości, biedy i słabości. Ujawniał jego nienawiść do siebie samego. Po czym nagle pojawiła się Meagan Stokes.

– Nie była biedna – wtrącił David. – Porywacz zażądał okupu. A jej ciało zostało zakopane w lesie. Bez głowy.

– Była w samochodzie niani – szepnęła Melanie. – Zaparkowanym przed domem matki niani. Myślałam, że ten dom stał w biednej dzielnicy.

– Dzielnicę zamieszkiwali ludzie niezbyt zamożni – przyznał Quincy ostrożnie – ale nie przypominała zwykłych terenów łowieckich Holmesa. Poza tym ofiara różniła się od wszystkich pozostałych. Meagan była dobrze ubrana, zadbana. Siedziała w pięknym samochodzie i bawiła się zagraniczną zabawką. Była ładna i rezolutna. Gdyby Holmes kierował się prymitywną żądzą samozniszczenia, nie zobaczyłby w niej nic, co by w nim wyzwoliło chęć mordu. Nic, co przypomniałoby mu siebie samego.

– Może to była zemsta. Innych dzieci nienawidził, bo go przypominały. Meagan zabił dlatego, że była od niego lepsza.

– Być może, choć to nieprawdopodobne. To zbyt wyraźna zmiana motywu, a takie zmiany rzadko się spotyka w przypadku seryjnych morderców. Czasami zabijają ofiarę inną niż zwykle, ponieważ nie mogą dopaść upatrzonej. Powiedzmy, że morderca preferuje młode dwudziestoparoletnie blondynki, ale kiedy żądza mordu przeszkadza mu już żyć, ostatecznie zadowala się trzydziestoletnią brunetką. Jednak w tym przypadku kieruje się potrzebą zabijania kobiet i nie dba o szczegóły. Natomiast dla innego mordercy rodzaj ofiar jest rodzajem znaku firmowego. On nie chce tylko zabijać kobiet. Zabija, powiedzmy, „rozpustnice”, dlatego nigdy nie wybierze matki trojga dzieci zamiast prostytutki, nawet jeśli zabicie tej pierwszej jest znacznie łatwiejsze. Taka zbrodnia nie zaspokoi jego żądzy. Dla niego znalezienie odpowiedniej ofiary jest jak szukanie miłości. Przez całe tygodnie, miesiące, lata czeka na tę, jedyną. Zaczyna od cech fizycznych – w przypadku Russella Lee były to małe dzieci, niedożywione, brudne i biedne. Potem po prostu ją widzi. Na jej widok serce bije mu szybciej. Dłonie zaczynają się pocić, i już wie: to ona.

– Są jeszcze inne czynniki – przerwał mu David, patrząc na Melanie. – Na przykład jak analfabeta może napisać list z żądaniem okupu?

– Celna uwaga – przyznał Quincy. – Mam tutaj kopię tego listu. Jak stwierdziła policja w roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym drugim, jest to bardzo prymitywna wiadomość, ze słowami wyciętymi z gazet i błędami gramatycznymi. Została dostarczona do szpitala, w którym pracował Harper Stokes. Proste, ale sprytne. Wszystko to pasowało do wyobrażenia, jakie policja miała o Holmesie. Jednak jeśli dokładnie przyjrzeć się temu listowi, ta wersja nie trzyma się kupy. Słowa są przyklejone zbyt pieczołowicie jak na niewykształconego, wściekłego młodego mężczyznę. Nie ma śladów kleju, co wymaga precyzji. Wreszcie nie znaleziono odcisków palców, znaczka, nawet śliny, którą zaklejono kopertę. Nadawca listu był cierpliwy, inteligentny i znał się na policyjnych procedurach. A to nie pasuje do portretu psychologicznego Russella Lee Holmesa.

Melanie wstała i nalała sobie szklankę wody z kranu. Ręce jej się trzęsły.

– Więc dlaczego widzę Meagan w tej szopie? Jeśli Russell Lee jej nie porwał, dlaczego tam była?

– Tego nie wiem. Jestem bardzo ciekaw pani wspomnień i tego, co mogą wyjaśnić. Mam wrażenie, że ktoś naśladował Russella Lee Holmesa, wiedząc o jego zwyczajach. A robił to racjonalnie, po to, by zatuszować własną zbrodnię. Meagan została porwana w chwili, gdy zaczęto już podejrzewać, że Holmes trzyma gdzieś swoje ofiary. Może morderca wybrał szopę w trosce o jak największą wierność szczegółom. W siedemdziesiątym drugim roku to wystarczyło, żeby oszukać policję i FBI. Ale jak już wspomniałem, sporządzanie profilu psychologicznego wychodzi poza zwykłe fizyczne symulacje zbrodni i sięga do ukrytych motywów i zachowań. I znowu przypadek Meagan Stokes nie pasuje do motywów Russella Lee. To prowadzi nas do ostatniego poważnego czynnika – pochówku jej ciała. Wszystkie ofiary Russella Lee Holmesa znajdowano nagie, porzucone w przypadkowych miejscach. Wszystkie, z wyjątkiem Meagan Stokes. Ona także była naga, ale jej ciało owinięto kocem. Nie porzucono jej, lecz starannie zakopano. Była także okaleczona. Ktoś obciął jej głowę i dłonie. Co panu wiadomo o dekapitacji?