Выбрать главу

– Co? – rzucił ostro Brian.

David wprowadził go w szczegóły.

– Ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, nie cofnie się przed niczym. Dobrze, że Nate zgłosił pańskie zaginięcie. Zapytam jeszcze raz: skoro wiemy, że Melanie jest w niebezpieczeństwie, że mamy do czynienia z mordercą czteroletniego dziecka, czy wie pan, gdzie jej szukać?

– Nie. Zostawiła mi tylko tę wiadomość.

– Dobrze. Wie, że nie jest bezpieczna w domu, wie, że nie może pana znaleźć. Nie jest na tyle doświadczona, żeby zniknąć bez śladu, więc dokąd się teraz zwróci?

W oczach Briana błysnęło ożywienie.

– Do Ann Margaret! To jej szefowa z Czerwonego Krzyża.

Do Centrum Czerwonego Krzyża jechali trzydzieści pięć minut. Chenney siedział za kierownicą, David rozmawiał przez telefon. Rzucił detektywowi Jaksowi strzęp informacji o Melanie, która zostawiła bratu wiadomość, że musiała zastrzelić Williama w samoobronie. W rewanżu Jax wyjawił, że pewien świadek zeznał, iż Melanie dzwoniła z automatu telefonicznego w Government Center. Szukają broni. Mają taksówkarza, który zawiózł Melanie do mieszkania Briana. Opisał ją jako bladą, cichą i „trochę dziwną”.

Policja przeczesywała cała okolicę, rozmawiała z centralami korporacji taksówkarskich, pilnowała lotnisk i zainteresowała się stanem konta Melanie. W końcu musieli na coś wpaść. Jak długo może się ukrywać amatorka?

David powtarzał tylko „mhm”. Nie przyszło mu do głowy, żeby wyznać, dokąd zmierza. Agenci FBI mieli współpracować z policją, ale to nie znaczyło, że nie wolno im pospieszać o krok przed nią.

Nieco po trzeciej dotarli do Dedham i zatrzymali się na parkingu Centrum. Melanie nie dawała znaku życia już od dwóch godzin. Przez ten czas mogła tu dotrzeć taksówką lub pociągiem.

Ann Margaret siedziała w malutkim gabinecie nad stertami dokumentów. Rozchybotane biurko, plastikowe krzesła. Metalowe półki z książkami i stalowe szafki z aktami.

Ann Margaret pasowała do swego biura. Niska, konkretna, z siwymi włosami w zdyscyplinowanych lokach. Szczupła sylwetka w białym fartuchu pielęgniarki. Robiła wrażenie kobiety, której można powierzyć każde zadanie.

Podniosła głowę, zmarszczyła brwi i pobladła, gdy pokazali jej legitymacje.

– Co się stało?

– Chcielibyśmy zadać pani kilka pytań na temat Melanie Stokes – oznajmił David.

Napięcie zniknęło z jej twarzy. Na jego miejsce pojawiło się zmieszanie. Najwyraźniej nie zdziwiło jej pojawienie się agentów FBI, natomiast nie spodziewała się, że spytają o Melanie.

David skinął głową w stronę żółtych plastikowych krzeseł.

– Możemy usiąść?

Ann Margaret była zbyt dobrze wychowana, żeby odmówić.

– Nie rozumiem, o co chodzi – powiedziała i wzięła z biurka pióro. – Melanie dziś nie pracuje.

– Zgłosiła się na ochotnika? – spytał David.

– Na pięć lat. – Ann Margaret zmarszczyła brwi. – Czy coś się jej stało?

– Zna pani Williama Sheffielda?

– Tak, to były narzeczony Melanie. – Pochyliła się ku nim, zacisnęła usta. – Chciałabym się dowiedzieć, co się dzieje.

– Dwie godziny temu William Sheffield został zastrzelony. Mamy powody przypuszczać, że to Melanie pociągnęła za spust.

Ann Margaret zamarła.

– Nie…

– Niestety, tak.

– Ale… ale… – Kobieta robiła wrażenie wstrząśniętej do szpiku kości. Jej ręce zatrzepotały bezradnie, jakby szukając punktu oparcia. – Czy on… nie żyje?

– Nie żyje. Ale musimy panią prosić o milczenie, dopóki nie zawiadomimy jego rodziny.

– On nie ma rodziny. Także był sierotą. To go łączyło Melanie.

– Co pani wie o ich związku?

Ann Margaret ciągle nie mogła się otrząsnąć.

– Właściwie… nic. Melanie nie jest tylko moją podwładną. Przyjaźnimy się. Pamiętam, jaka była szczęśliwa, kiedy się jej oświadczył.

David czekał cierpliwie.

– Jej ojciec poznał ich ze sobą. Byli razem przez pół roku, Wydawali się szczęśliwi. Kiedyś Melanie powiedziała, że William jest zazdrosny o to, że ona została adoptowana przez bogatą rodzinę, a on nie. Nie potrafiła tego zrozumieć. W końcu był lekarzem, bardzo dobrze zarabiał. Podejrzewam, że to ich od siebie oddaliło. Od zerwania Melanie nie wspominała o nim zbyt często. Podejrzewam, że decyzja o rozstaniu była obopólna.

– Czy kiedykolwiek mówiła, że chce go odzyskać? Czy cierpiała?

– Nie rozmawiałam z nią od czterech czy pięciu dni. Nie czuła się dobrze. Miała ciągłe migreny… – Urwała. Wyraźnie zdała sobie sprawę z wagi własnych słów.

David czekał jeszcze przez chwilę, ale Ann Margaret postanowiła milczeć.

– Musimy porozmawiać z Melanie – powiedział w końcu.

– Też tak sądzę.

– Jeśli wie pani, gdzie można ją znaleźć…

– Nie wiem.

– Czy na pewno nie skontaktowała się z panią?

– Jestem jej szefową, nie matką.

– Jeśli się dowiemy, że ukrywa pani zbiega…

Ann Margaret nie dała się zastraszyć. Jeśli coś wiedziała, po prostu zachowała to dla siebie.

David położył na jej biurku wizytówkę. Błękitny symbol FBI zapłonął jaskrawo na ciemnym drewnie.

Już w drzwiach odwrócił się niespodziewanie.

– Czy słyszała pani kiedyś o Angeli Johnson? Wydało mu się, że drgnęła.

– Nie.

– A o Annie?

Na policzku zadrgał jej mięsień.

– Nazywam się Ann Margaret Dawson. I to mi wystarcza, przynajmniej na razie.

– Oczywiście. Uśmiechnęła się blado.

– Oczywiście. Wyszli.

– I co sądzisz? – spytał Chenney w drodze do samochodu.

– Jeszcze nie wiem.

– Dość się przejęła.

David zabębnił palcami w kierownicę. Przekręcił kluczyk w stacyjce.

– Wydaje mi się, że warto by ją poobserwować.

– No, nie wiem. Melanie Stokes jest przerażona. Na jej miejscu naprawdę uciekałbyś do Czerwonego Krzyża?

– Nie. Ale gdybym naprawdę się nazywał Ann Margaret Dawson, nie wzdrygałbym się na wspomnienie Angeli Johnson.

– Kim jest Angela Johnson?

– Żoną Russella Lee Holmesa. Chenney otworzył szeroko oczy.

– Myślisz…

– Ann Margaret, Annie, Angela. Dużo podobieństw.

– I jest z Teksasu.

– I jest w odpowiednim wieku.

– Jasna cholera!

David skinął głową. W głowie tłoczyły mu się tysiące myśli, ale przede wszystkim martwił się o Melanie.

Chenney odezwał się dopiero w Bostonie.

– Kurczę, Riggs, jesteśmy szowinistyczne świnie.

– Pewnie tak.

– Pomyśl przez chwilę. Rodzina Stokesów nie ma powodu, żeby wyjawiać prawdę. Według nas O’Donnell także nie ma motywu. Melanie też, a ty ciągle uważasz, że Russell Lee Holmes nie żyje.

– Tak właśnie uważam.

– A żona Russella Lee? Która musiała wiedzieć o wszystkim?