– Wiem. Obiecuję, że o tym nie zapomnę. Zacznijmy od ojca i brata. Wszyscy wiedzą, że doktor Stokes wykluczył Briana z testamentu. Może go tym rozwścieczył?
– Brian nie jest taki. Nie będę udawać, że między nim a ojcem wszystko układa się idealnie, ale gdyby chciał go zranić, nie wykorzystywałby Meagan.
To zbyt okrutne dla niego samego. Widziałeś go, kiedy wszedł do mojego pokoju. Był bardziej nawet wstrząśnięty niż ja. Zrozum, zobaczył zabawkę swojej siostry. Tej samej siostry, o której śmierć się obwinia.
– Bardzo wrażliwy chłopak.
– Meagan została porwana i zamordowana. Miał wtedy dziewięć lat, czyli był na tyle duży, że rozumiał, co się dzieje, ale nie potrafił nic na to poradzić. Śmierć Meagan była dla tej rodziny ciosem, rozumiesz? Gdyby się z tego otrząsnęli, to by dopiero było dziwne!
Nie skomentował tego. W głębi ducha uważał, że w odniesieniu do Stokesów „dziwne” to łagodne określenie.
– A twoja matka? Nie pochwala decyzji Harpera. Zaczęła pić…
– Tak, ale wszystko zaczęło się od porwania Meagan. Śmierć córki ją złamała. Do dziś się nie podniosła po tym ciosie. Czasem w nocy staje przed portretem i dotyka go tak, jakby czuła ciepło ciała Meagan. Wtedy wystarczy spojrzeć jej w oczy, żeby zobaczyć pytanie: co takiego zrobiłam źle? Czy mogłam być lepszą matką? Wiem, że czasem patrzy na mnie i Briana i umiera ze strachu. Nie czepiaj się mojej matki. Ona zapłaciła straszną cenę.
– Cała rodzina się nad nią trzęsie. A jest dorosłą kobietą.
– Kochamy ją! Martwimy się o nią!
– A ojca nie kochacie?
– To co innego. Ojciec potrafi o siebie zadbać. A mama…
– Ma kłopoty. Depresja, alkoholizm. Ataki lęku. Patricia Stokes bywa wspaniałą kobietą, może nawet kochającą matką, ale jeśli chodzi o zdrowie psychiczne…
– Moja matka jest wspaniała i kocha nas. Ale… brakuje jej Meagan. Uniósł brew i spojrzał jej w oczy. Nie odwróciła wzroku.
– A twój ojciec? Jak się zachowuje?
– Ach, tato to tato. – Po raz pierwszy wyraźnie się odprężyła. – To prawdziwy mężczyzna. Śmieje się, kiedy chce mu się płakać, i nigdy się nie przyznaje, że coś go boli. Bardzo poważnie traktuje rolę jedynego żywiciela rodziny i dba o nasze finanse. Wiesz, rola pana domu. Pewnie rozumiesz go lepiej ode mnie.
– A wydziedziczenie własnego syna?
Skrzywiła się.
– Tato nie potrafi przyznać się do błędu. – Milczała przez chwilę. Potem dodała spokojnie: – Jest człowiekiem, który leczy. Leczy ludzi, leczy problemy. Niestety, trudno uleczyć ból, żal i poczucie winy. Wiem, że nie rozumie tego, co się dzieje z mamą, a po oświadczeniu Briana zupełnie stracił głowę. W jego świecie synowie po prostu nie bywają gejami. Musi mieć czas, żeby się z tym oswoić. To naprawdę dobry ojciec.
– Bardzo się szczyci swoimi zarobkami.
– Owszem, zarabia dobrze.
– Czy nie za dobrze?
– Nie rozumiem. Ostentacyjnie wzruszył ramionami.
– Ile kosztuje taki dom na Beacon Street? Milion? Dwa miliony? A meble, samochody, letnie domki? Dzieła sztuki, antyki, jedwabne zasłony… Bardzo dostatnie życie, nawet jak na lekarza.
Znowu się zjeżyła.
– Nie wydaje mi się, żeby dochody mojego ojca miały tu jakieś znaczenie.
– Większość zbrodni popełnia się z miłości lub dla pieniędzy. A Larry Digger wspomniał, że w Teksasie twoi rodzice żyli na zbyt wysokiej stopie.
– Larry Digger jest zazdrosny. I tyle.
Odczekał chwilę. W pokoju zapadła niezręczna cisza, ale Melanie się nie ugięła. Stokesowie mieli wspaniałą córkę, choć może na nią nie zasługiwali. Mieli ją dzięki Russellowi Lee Holmesowi. Cholera, przeszedł go dreszcz.
– No dobrze, a William Sheffield? Jak się poznaliście?
– Pracuje z moim ojcem. Tato zaprosił go na kolację. – Skrzywiła się gorzko. – To też ma być spisek?
– Wczoraj go słyszałem. Odniosłem wrażenie, że pochodzi z Teksasu. Cholernie dużo Teksańczyków kręci się wokół tego domu.
– Jasne. Właśnie dlatego ojciec się nim zainteresował. Dwóch Teksańczyków w bostońskim szpitalu. Gdybyś się przeprowadził do Teksasu, pewnie padłbyś w ramiona pierwszemu napotkanemu facetowi z Bostonu.
– Tak, ale czy oddałbym mu własną córkę? Zesztywniała.
– To dawne dzieje.
– Czy to znaczy, że to on odszedł?
– Odeszliśmy oboje.
– Na zawsze?
– Przyłapałam go z inną kobietą. To dość skutecznie gasi uczucia. Tego się nie spodziewał. Ten szczurek zdradzał Melanie? Jezu, był jeszcze głupszy niż na to wyglądał.
– Żałujesz? – spytał z napięciem. Nie powinien się tak zdradzać z uczuciami.
– Nie. To było nieuniknione. W ogóle nie powinniśmy się zaręczać.
– Więc dlaczego się zdecydowałaś?
Wzruszyła ramionami.
– On też był sierotą. Myślałam, że dzięki temu mamy coś wspólnego. A może po prostu wystarczyło, że mnie poprosił o rękę? Może świadomość, że ktoś chce ze mną spędzić resztę życia, miała dla mnie nieodparty urok?
Wkrótce zdaliśmy sobie sprawą z tego, że popełniliśmy błąd. Zwłaszcza kiedy William zaczął mi wmawiać, że tak naprawdę nie jestem sierotą.
– Słucham?
– Bo mnie adoptowano. Miałam rodzinę, i to bogatą. Wkrótce zrozumiałam, o co mu chodzi. Z nas dwojga to on został oszukany przez życie, więc życie, a zwłaszcza ja, powinno mu to wynagrodzić. A ja, powiedzmy to sobie, nie palę się, żeby coś komuś wynagradzać.
Prawie się uśmiechnął. Tak, nie wyobrażał sobie, żeby ta dziewczyna się poddała Williamowi Sheffieldowi. Głupi mały palant.
– Czy wczoraj wydawał się zmieniony? Blady? Roztargniony?
– Ciężko pracuje.
– Ciężej niż dotychczas? Przez chwilę się zastanawiała.
– Nie sądzę. Jest asystentem mojego ojca, a ojciec nie pracował ostatnio ciężej niż zwykle. Ale rzeczywiście wyglądał tak, jakby coś go dręczyło.
– Może powinniśmy to sprawdzić.
– William nie ma nic wspólnego z Meagan…
– Ale ma coś wspólnego z twoją rodziną. Spędza w twoim domu sporo czasu. Może dowiedział się czegoś o twoim ojcu i postanowił się na tym wzbogacić?
Westchnęła, ale nie zgłosiła sprzeciwu. Niepewność mocno dawała się jej we znaki.
– A ten Irlandczyk? Jamie… Jamie…
– O’Donnell. To mój ojciec chrzestny. On na pewno nie ma z tym nic wspólnego.
– Kim jest dla twoich rodziców?
– Poznali go w Teksasie. Przyjaźnią się od czterdziestu lat. Był drużbą na ich weselu.
– Prowadzi interesy z twoim ojcem?
– Od czasu do czasu. Prawdę mówiąc, nie wiem, jak się poznali. Wiem, że rodzice ojca mieszkali na przedmieściach, a Jamie wychowywał się na ulicy, jak twierdzi. Obaj doszli do czegoś o własnych siłach, Jamie jako biznesmen, mój ojciec jako chirurg. I za to się nawzajem szanują.
– Czy O’Donnell znał Meagan?
Spojrzenie Melanie złagodniało. Wyraźnie miała do niego słabość.
– Ta tragedia złamała mu serce. Chcesz wiedzieć, dlaczego rodzice go tak kochają? Ponieważ wyręczył ich i sam chodził oglądać zwłoki. Kiedyś mi o tym powiedział. Jeśli dziecko znika z domu, ktoś z rodziny musi identyfikować zwłoki dzieci odpowiadających rysopisowi. Jamie się tym zajął. Chodził od kostnicy do kostnicy i oglądał szczątki czteroletnich dziewczynek podobnych do Meagan. Kiedyś mi powiedział, że te dziewczynki czasem śnią mu się w nocy. Zastanawia się, czy spoczęły na rodzinnym cmentarzu, czy zakopano je w zbiorowej mogile. Czasami wydaje mi się, że przeżył śmierć Meagan mocniej niż ojciec. Choć pewnie tylko inaczej reaguje.
– A ta kobieta? Ta pielęgniarka.
– A, to Ann Margaret.
– Mówiłaś, że miała tu nocować.
– Tak. Jest moją szefową z Centrum Czerwonego Krzyża. Dziesięć lat temu zgłosiłam się tam do pracy, więc zdążyłyśmy się dobrze poznać.