Выбрать главу

Doszło do pierwszych wybuchów. Po obu stronach detonowały kilkutonowe głowice nuklearne. Niektóre osy bojowe eksplodowały pod wpływem olbrzymich wyładowań energetycznych.

Fregaty odpaliły z wyrzutni kolejną, mniejszą tym razem gromadę os, która miała uzupełnić straty.

— Admirale, mamy wiadomość od „Myoho”, że ścigany przez niego czarny jastrząb zamierza skoczyć poza układ! — krzyknął porucznik Rhoecus. — Prosi o pozwolenie na kontynuowanie pościgu.

— Zezwalam i rozkazuję unieszkodliwić uciekający okręt, który nie może wlecieć w zamieszkany obszar terytorium Konfederacji.

— Aye, aye, sir.

Kiedy spotkały się dwa wrogie roje os bojowych, w rozległym kręgu przestrzeni kosmicznej nastąpiła pirotechniczna apokalipsa, jakby w jądrze gwiazdy otworzył się wylot gigantycznego tunelu czasoprzestrzennego. W ciągu kilku sekund wzburzony pierścień plazmy przeszedł barwą przez całe widmo optyczne, aż pozostały po nim jedynie blednące fioletowe opary.

Zespoły czujników „Arikary” próbowały rozeznać się w tej pożodze i wiernie zaprezentować przebieg bitwy na planie sytuacyjnym.

Pewna część podpocisków wyszła cało z opresji. Przyspieszały teraz w stronę upatrzonych celów. Wszystkie cztery walczące okręty przeprowadzały gwałtowne manewry uniku.

„Myoho” i uciekający mu czarny jastrząb zniknęły z planu sytuacyjnego, a „Granth” i „Ilex” wysłały zespoły myśliwców bezpilotowych w ślad za swoimi ofiarami.

„Haria” zaczęła celować z działek maserowych do zbliżających się podpocisków. Okoliczną przestrzeń upstrzyły błyski eksplozji.

Armatki magnetyczne wystrzeliwały serie stalowych kul, rozkładając na ostatniej linii obrony parasol kinetycznych pocisków.

Osiem ocalałych podpocisków wykryło barierę, z czego trzy potrafiły strzelać impulsami promieniowania gamma. Co też uczyniły na sekundę przed uderzeniem w zaporę.

Pod wpływem napromieniowania wielkie owalne fragmenty kadłuba statku rozżarzyły się ciemną czerwienią. Generatory sił wiążących molekuły pracowały na maksymalnych obrotach, aby zachować spójność powłok z krzemu monolitycznego. Ukryta w ścianach kadłuba sieć rozpraszająca ciepło starała się wchłonąć i rozłożyć równomiernie wokół statku olbrzymi ładunek energii. Zespoły czujników bądź to uległy całkowitemu stopieniu, bądź też utraciły obwody elektryczne. Ze schowków wysunęły się awaryjne czujniki, lecz statek kosmiczny przez trzy sekundy był ślepy.

W tym czasie pozostałych pięć podpocisków wpadło na kinetyczne zasieki. Natychmiast zostały roztrzaskane, lecz odłamki pędziły dalej z ogromną prędkością. A skoro czujniki fregaty nie mogły ich zobaczyć i pokierować skutecznie bronią krótkiego zasięgu, odłamki owe uderzyły w kadłub i natychmiast wyparowały. Generatory wiążące molekuły, i tak bliskie przeciążenia, nie mogły się już zdobyć na większy wysiłek. Przebicie kadłuba nastąpiło w kilku miejscach. Do środka wdarły się strumienie plazmy, które stapiały i paliły urządzenia wewnętrzne statku. Z rozerwanych zbiorników paliwowych trysnęły stumetrowe fontanny parującego deuteru.

— „Bellah”, ruszaj z misją ratunkową — rozkazał komandor Kroeber.

Uszkodzona fregata rozpaczliwie alarmowała o stanie zagrożenia na wszystkich częstotliwościach wzywania pomocy. Moduły mieszkalne zapewne bez trudu wytrzymały atak. Już w chwili gdy komandor prosił komputer o szczegółowe informacje, obrazy nadsyłane przez sensory pokazywały mu, jak jonowe silniki sterujące próbują powstrzymać dryf statku.

Po opróżnieniu arsenału os bojowych „Datura” i „Cereus” mogły wykorzystać jedynie działka maserowe krótkiego zasięgu do obrony przed nalotem myśliwców bezpilotowych. Pojazdy zbliżające się z przyspieszeniem 12 g zalewały oba okręty bezlitosną kanonadą impulsów elektromagnetycznych, zadając klęskę czujnikom przeciwnika. Statki kosmiczne eksplodowały w kilkusekundowym odstępie czasu.

Na mostku „Arikary” rozległy się okrzyki radości. Meredith miał wielką ochotę się przyłączyć.

— Admirale, następny czarny jastrząb opuszcza orbitę — oznajmił porucznik Rhoecus.

Meredith zaklął pod nosem: nie mógł sobie pozwolić na uszczuplanie głównych sił o kolejnego jastrzębia. Pobieżne zapoznanie się z planem sytuacyjnym niewiele mu dało, ponieważ czarny jastrząb znajdował się po drugiej stronie Lalonde.

— Który jastrząb jest najbliżej?

— „Acacia”, admirale.

— Może dosięgnąć uciekiniera osami bojowymi?

— Ma otwarte okno startowe, lecz szansę powodzenia określa na trzydzieści procent.

— Niech odpali myśliwce, ale nie opuszcza orbity.

— Aye, aye, sir.

— „Bellah” zgłasza namierzenie rozbitków z „Harii”, admirale — rzekł komandor Kroeber. — Już się do nich zbliża.

— Dobrze. Hinnels, co z powłoką chmur nad Juliffe?

— Nic szczególnego, sir. Rozrasta się ze stałą prędkością i teraz przykrywa obszar większy o półtora procent niż w chwili, gdyśmy tu przybyli. Jest tego wielka masa.

Wysoko nad terminatorem rozgorzała jeszcze jedna bitwa, kiedy myśliwce bezpilotowe wystrzelone z „Grantha” starły się z formacją odpaloną przez uciekiniera. Czarny jastrząb otworzył wlot tunelu czasoprzestrzennego i zniknął. Trzy sekundy po nim zniknął „Granth”.

— Cholera — mruknął Meredith.

Lepiej szczęściło się „Ilexowi”. Jego zespół os bojowych zmusił czarnego jastrzębia do odwrotu w stronę planety.

Admirał wszedł na kanał łączności z „Gemalem”.

— Najpierw sprawdzimy pański statek, Smith. Najmniejszy opór i komandosi otwierają ogień, zrozumiano?

— Tak, admirale — odpowiedział Terrance Smith.

— Są jakieś wieści od jednostek wysłanych na planetę?

— Na razie żadnych. Przypuszczam, że większość zwiadowców zasekwestrowano — odparł ponuro.

— Kiepska sprawa. Niech pan nada wiadomość, że ich misja się zakończyła. Jeśli ktoś ocalał, spróbujemy go zabrać. Nikomu nie wolno zapuszczać się pod czerwoną chmurę ani tropić baz nieprzyjaciela. To teraz problem Sił Powietrznych Konfederacji. Nie chcę niepotrzebnie denerwować wroga. — Dopóki moja eskadra znajduje się tak blisko tej cholernej chmury, dokończył w myślach. Jakże wielką mocą dysponował nieprzyjaciel. Budziła strach, potęgowany jeszcze szaleńczymi wyczynami porwanych statków.

— Nie wiem, admirale, czy mój rozkaz cokolwiek pomoże — powiedział Smith.

— A to czemu?

— Wydałem dowódcom oddziałów bomby jądrowe o sile wybuchu jednej kilotony. Jako zabezpieczenie na wypadek, gdyby okręty wojenne nie mogły dać im wsparcia ogniowego. Bałem się, że dowódcy statków nie zechcą bombardować powierzchni planety.

Gdyby nie ogromne przeciążenie, Meredith złapałby się za głowę.

— Jeśli wyjdzie pan z tego z życiem, Smith, to na pewno nie za moją sprawą.

— A idź do diabła! Jak ci się zdaje, ty zasrany księciuniu, dlaczego musiałem szukać najemników, co? Ano dlatego, że Lalonde jest za biedne, by zapewnić sobie przyzwoitą ochronę Floty. Gdzie byłeś, kiedy lądowały siły desantowe wroga? Po co miałbyś się fatygować, żeby stłumić w zarodku rebelię, skoro twój kochany majątek był nie zagrożony? Wy, Saldanowie, patrzycie tylko na pieniądze. Cierpienie zwykłych ludzi to dla was czysta abstrakcja.