Urodziłeś się ze srebrną łyżką w gębie, która ci dupą wychodzi.
Zjawiłeś się tu jedynie ze strachu, żeby wojna nie dotarła na twoje planety i banki nie zmniejszyły ci salda kredytowego. Ja robię, co mogę, żeby pomóc zwyczajnym ludziom.
— I detonujesz wśród nich ładunki jądrowe? — odciął się Meredith. Już dawno oswoił się ze złorzeczeniami przeciwko Saldanom, więc obraźliwe słowa Smitha nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. — Zostali zasekwestrowani, kretynie, zapomnieli nawet, kim jesteś. Siłą ognia nic już tu nie wskórasz. A teraz nadaj tę wiadomość, niech oddziały wracają.
Wtem plan sytuacyjny znów przykuł jego uwagę. Wysoko nad Wymanem, niewielkim arktycznym kontynentem, rozjarzyły się łukowate purpurowe linie, ułożone w szerokim wachlarzu. Ktoś za planetą wystrzelił formację pięćdziesięciu pięciu os bojowych.
— O Boże — szepnął Meredith. — Lowie, kogo zaatakują?
— Trudno powiedzieć, admirale. Chyba nie mają konkretnego celu, zostały odpalone na chybił trafił. Ale z wektorów lotu wynika, że będą starały się zniszczyć wszystko na pułapie tysiąca kilometrów… Jasny gwint!
Druga, równie liczna formacja zakręcała nad południowym biegunem Lalonde.
— Chryste, no to wzięli nas w kleszcze — rzekł Joshua.
W głębi duszy jednak cieszył się, że nie potrzebuje interwencji neuronowego nanosystemu, aby się uspokoić. Czuł, że jego umysł pracuje z tym samym chłodnym wyrachowaniem co w Pierścieniu Ruin, kiedy pojawili się Neeves i Sipika.
I tak być powinno, przecież jestem dowódcą statku kosmicznego.
Niemal instynktownie włączył trzy silniki termonuklearne „Lady Makbet”.
— Uwaga, będą duże przyspieszenia! — ostrzegł.
— Jak duże? — zapytała bojaźliwie Sara.
— A ile wytrzymasz?
Pozostałe statki zaczęły się przemieszczać, chowając panele termozrzutu. Trzy odpaliły zespoły os bojowych, ustawiając je w szykach obronnych.
— Nie ruszajcie się z orbity — rozkazał Smith kanałem wojskowym. — Eskadra Sił Powietrznych zapewni nam ochronę przed wrogimi myśliwcami.
— Aha, bo ci uwierzę — burknął Joshua.
Eskadra miała jeszcze cztery minuty do wejścia na orbitę. Czujniki pokazywały, że statki technobiotyczne uciekają na wyższy pułap. W ich ślady szły wolniejsze jednostki adamistów: wszystkie oprócz trzech, wśród których był „Gemal”.
Na mostku wyraźnie wzrosła siła ciężkości, kiedy „Lady Makbet” osiągnęła przyspieszenie 5 g. Ashly jęknął żałośnie.
— Zaraz mi kości popękają.
— Jesteś młodszy ode mnie — dogryzł mu Warlow.
— Ale bardziej człowiekiem.
— Słabeusz.
— Mechanoideunuch.
Sara zapoznała się nagle z torem lotu, który Joshua wpisał do komputera pokładowego.
— Joshua! Którędy ty nas prowadzisz, do cholery?
„Lady Makbet” przecinała płaszczyznę równika z przyspieszeniem 7 g, schodząc równocześnie na niższą orbitę.
— Przelecimy pod nimi.
— Wejdziesz w obrzeża atmosfery!
Obserwował, jak kolejne okręty najemnicze odpalają zespoły os bojowych.
— Wiem. — To instynkt podpowiedział mu ten manewr… sprzeczny ze wszystkimi programami taktycznymi, jakie przechowywał rdzeń pamięciowy komputera. Główna zasada głosiła, że wysoki pułap to podstawa w starciu zbrojnym na orbicie: zapewnia przestrzeń manewrową i daje ogólnie więcej możliwości. Okręty nielicznej floty najemników postępowały zgodnie z tą regułą, uciekając od Lalonde z napędami pracującymi blisko granicy przeciążenia. — Tato zawsze mi o czymś takim opowiadał. — Starał się, aby to zabrzmiało jak najbardziej przekonująco. — Zawsze tak robił w tarapatach. I co, „Lady Makbet” do dziś na chodzie.
— Szkoda, że nie twój cholerny ojciec! — przesłała Sara datawizyjnie, nie mogąc wydusić z płuc powietrza.
Przyspieszenie sięgnęło 9 g. Nie wiedziała, że napęd ich statku może wytworzyć taką siłę ciągu. Każdy suplement nanoniczny w jej ciele stwardniał jak żelazo. Implant arterialny w karku wstrzykiwał tlen do krwioobiegu, aby nie doszło do niedotlenienia mózgu.
Prawdopodobnie pierwszy raz w jej życiu. Joshuo Calvercie, nie kierujesz osą bojową, do cholery!
— Sprawa jest dosyć prosta — zaczął wyjaśnienie, próbując uporządkować w myślach argumenty. Jak zwykle, logika pozostawała daleko w tyle za porywczością. — Osy bojowe są przystosowane do działań w otwartej przestrzeni. W obrębie atmosfery nic nam nie zrobią.
— My też jesteśmy przystosowani do działań w otwartej przestrzeni!
— Owszem, ale my mamy kształt kuli.
Sara prychnęłaby gniewnie, lecz przy tej okazji musiałaby chyba wyłamać kość szczękową. Zdołała jednak zazgrzytać zębami.
„Lady Makbet” przeleciała nad kontynentem Sarell w czterdzieści pięć sekund, opadając ostrym łukiem w stronę żółtobrązowych pustyń wulkanicznych. Północną linię brzegową minęła na pułapie trzystu kilometrów. Dwa i pół tysiąca kilometrów zostało do bieguna pomocnego. Na pułapie wyższym o siedemset kilometrów, cztery tysiące kilometrów przed statkiem, dostrzegł ją zespół os bojowych.
Sześć z nich gwałtownie zmieniło kurs i zanurkowało w atmosferę.
— No i nadlatują — powiedział Joshua.
Odpalił osiem os bojowych, zaprogramowanych do ustawienia wąskiej tarczy obronnej. Myśliwce popędziły w górę z przyspieszeniem 20 g, niemal natychmiast rozpraszając podpociski.
Czujniki statku pokazywały, że z tyłu i na wyższych orbitach okręty wojenne wystrzeliwują coraz więcej os bojowych. Nawet „Gemal” wychodził ponad pułap tysiąca kilometrów, choć stary transportowiec kolonizacyjny mógł wyciągnąć jedynie 1,5 g. I nie miał eskorty, zauważył ze smutkiem Joshua. Daleko na wschodzie, tuż nad widnokręgiem, seria wybuchów poprzedziła spektakularną eksplozję statku kosmicznego. Ciekawe, kto miał tego pecha? Ale Joshua przede wszystkim cieszył się, że to nie jego spotkał ten los.
— Melvyn, sprawdzaj na bieżąco przekazy satelitarnych detektorów grawitonicznych. Powiadomisz mnie, kiedy statki zaczną skakać poza układ. Chcę wiedzieć, dokąd skaczą.
— Rozkaz, kapitanie.
Czujniki pokazywały scenę, gdy atakujące osy bojowe wypuściły podpociski. Obie grupy ostrzelały się strumieniami cząstek.
— Uwaga, wszyscy przygotować się! — Wydał bezpośredni rozkaz cewkom odchylającym silników i „Lady Makbet” obniżyła lot.
Meredith Saldana dostrzegł wyświetlający się wektor lotu o obłędnym kierunku, polecił więc komputerowi opracowującemu plan sytuacyjny sprawdzić tę informację. Wektor został na nowo przeliczony i zaktualizowany. Przyspieszenie 9 g było nieosiągalne dla połowy fregat w eskadrze.
— Co to za idioci? — wyrwało mu się.
— „Lady Makbet”, sir — odparł porucznik Franz Grese. — Tylko ten statek ma potrójny napęd termonuklearny.
— Cóż, byłbym szczęśliwy, gdyby wszyscy się porozbijali.
A sytuacja nie przedstawiała się różowo. Kontradmirał zwiększył pułap manewrowy eskadry z tysiąca do dwóch tysięcy trzystu kilometrów, gdzie miałby świetną pozycję strzelecką i dobry przegląd sytuacji… gdyby statki najemnicze nie ruszały się z miejsca.
Zostało mu dziewięćdziesiąt sekund do wejścia na planowaną orbitę. Okręty floty najemnej odpalały osy bojowe w zastraszających ilościach. Programy taktyczne i namiarowe nie umiały odróżnić myśliwców broniących się od atakujących. Każdy z okrętów eskadry otoczył się dla bezpieczeństwa własnym zespołem os bojowych.