Przed rokiem pewien pracujący dla Irakijczyków angielski inżynier w dziwnych okolicznościach wypadł z okna hotelowego pokoju na piętnastym piętrze. „Wypadek” sygnowany był przez Mossad… Georges Bear patrzył oniemiały na Tarika Hamadiego.
— Jest pan pewien, że dziewczyna pracuje dla nich?
Nie zadawała mi żadnych pytań.
— Zabrał ją pan do siebie?
— Nie.
Hamadi odetchnął w głębi ducha, nie robiąc sobie jednak żadnych złudzeń. Pamela nie przyjechała do Brukseli sama. Każe sobie dostarczyć listę gości hotelu „Amigo” i będzie miał spokojne sumienie. Oby Fatima przyjechała szybko! Jeżeli zdoła pozbyć się ekipy CIA, zyska dość czasu… — Proszę nie spotykać się z Pamelą pod żadnym pretekstem — nakazał. — Trzeba jak najszybciej pana przerzucić.
— Natychmiast? — Bear aż podskoczył.
— Woli pan skończyć z kulą w głowie? W dniu, w którym dowiedzą się, co pan dla nas robi, będzie pan martwy.
— Ależ to nie dotyczy ich bezpośrednio! — zaoponował. — Uważają nas za najgorszych wrogów — wzruszył ramionami Irakijczyk.
Georges Bear nie odpowiedział, zatopiony w rozmyślaniach. Nie miał zamiaru mówić Hamadiemu, że zakochał się do szaleństwa w Pameli i że nie ma najmniejszej ochoty jechać do Iraku.
— Jak zamierza pan mnie przerzucić? — zapytał.
— Przez Rotterdam. Jak najprędzej.
— Dobrze — skinął Georges. — Ureguluję swoje sprawy.
Kładł już rękę na klamce, gdy Hamadi zatrzymał go. — Dam panu ochronę. Od dziś dwaj moi ludzie nie spuszczą pana z oka.
Miotany sprzecznymi uczuciami Bear wysiadł bez słowa z mercedesa i zajął miejsce za kierownicą audi. Rozmowa z Hamadim przeraziła go, gotów był jednak zobaczyć się z Pamelą bez względu na ryzyko. Sprawa była prosta — myślał wyłącznie o niej i o tym, czego doznał poprzedniego dnia. Nagle stare marzenie inżyniera, marzenie, które niemal się ziściło, stało się w jego oczach niczym w porównaniu ze zdobyciem fantastycznej call-girl.
Mocno poirytowany Hamadi siedział w biurze paląc cygaro. Doskonale wyczuł opór Beara, gdy powiedział o przerzuceniu go do Iraku. Ten dureń zakochał się w Pameli! Tym szybciej trzeba będzie się jej pozbyć. Teleks pracował wypluwając metry papieru, zrywanego co jakiś czas przez szefa Stacji CIA w Brukseli, Mortona Baxtera. Również Jack Ferguson przyjechał z Wiednia tego ranka. Pozbawionymi wyrazu oczyma Baxter spojrzał na niespokojnego Malka.
— Natrafił pan na autentyczną beczkę prochu!
Pomyśleć, że działo się to pod moim nosem!
Niejeden as wywiadu przewróciłby się w grobie, widząc taki brak kompetencji.
— Kim jest Georges Bear? — zapytał Malko.
— Najpierw o audi. Zarejestrowane jest na spółkę Cosmos Trading Corporation z siedzibą przy ulicy de Stalle 57 w Brukseli. Odkryliśmy, że w rzeczywistości od 1986 roku spółka mieści się w Delaware. FBI przekazała nam dziś rano listę głównych akcjonariuszy. Najważniejszy z nich nazywa się Georges Bear. Przyjaciel Pameli. Mieszka faktycznie pod adresem ustalonym przez Chrisa Jonesa.
Malko sięgnął po teleks i przeczytał:
„Georges Bear, urodzony 5 marca 1932 r. w Ontario. Oficer artylerii w armi kanadyjskiej. Od 1960 r. pracuje nad projektem działa-olbrzyma, zdolnego wysłać satelitę na wysokość 180 kilometrów. Dzięki swoim osiągnięciom otrzymuje obywatelstwo amerykańskie. Projektuje działo długości 50 m, zdolne wystrzelić ładunek chemiczny lub nuklearny na odległość 400 kilometrów z prędkością początkową równą trzykrotnej prędkości dźwięku. Mimo wcześniejszego sukcesu rząd amerykański decyduje się inwestować w rozwój rakiet i obcina fundusze na projekt. Aby przetrwać, Georges Bear konstruuje supernowoczesne działo 155 mm o bardzo dużym zasięgu i sprzedaje je na całym świecie. To daje początek jego problemom. Nawiązuje układ z obłożoną embargiem Afryką Południową, której dostarcza działa i amunicję. Zaczyna się nim interesować FBI. Zostaje zatrzymany i skazany na karę więzienia. Odbywa ją w Pensylwanii. Wychodzi po czterech miesiącach i opuszcza Stany, zrzekając się amerykańskiego obywatelstwa. W 1984 w Austrii sprzedaje Iranowi dwieście dział 155 mm i 150 tysięcy specjalnych pocisków za łączną kwotę 600 milionów dolarów. Umowa zostaje gwałtownie zerwana na skutek wykrycia 56 dział w jugosłowiańskim porcie Kardeljevo. Od tej pory ślad po nim zaginął.”
Malko odłożył dokument, który rzucił nowe światło na wydarzenia ostatnich tygodni. Nowym klientem Beara, po Afryce Południowej i Iranie, był Irak. — Wygląda na to, że zmienił obóz. Irakijczycy są pamiętliwi — zauważył.
— Są pragmatykami — zaoponował Morton Baxter. — Ale musi wyświadczać im szczególnie cenne przysługi, skoro wybaczyli mu współpracę z odwiecznym wrogiem.
— Czyżby wrócił do projektu superdziała? — zapytał Malko. — Wiązałoby się to ze sprawą krytronu? — Bomby atomowe trzeba jakoś transportować — zauważył Amerykanin.
— Irak posiada samoloty i rakiety.
— Nie są wystarczająco dobre — wtrącił Morton Baxter. — Izraelska osłona radarowa jest jedną z najlepszych w świecie. Oddaliśmy do ich dyspozycji awacsa. Mają myśliwce przechwytujące, gotowe w każdej chwili do startu z pustymi Negev. Zdolne są powstrzymać każdy samolot myśliwsko-bombowy.
— Można wysłać pociski nuklearne ze sto pięćdziesiątki piątki — dodał Malko.
Amerykanin pokręcił głową.
— W żadnym wypadku. Irakijczycy nie są w stanie do tego stopnia zminiaturyzować broni nuklearnej. Ponadto ich sto piędziesiątki piątki mają zasięg tylko osiemdziesięciu kilometrów.
— A jeżeli Bear pomaga im w budowie rakiet?
— Już je mają. Sowieci dostarczyli im SCUD-y o udoskonalonej precyzji i zasięgu. Ponad trzysta kilometrów.
— To zupełnie wystarczy, by uderzyć w Izrael. — Tak, ale te rakiety mogą być przechwytywane przez izraelski system antyrakietowy „Patriot”. Są względnie powolne i niezbyt nowoczesne.
— A więc chodzi o superdziało — podsumował Malko — które pozwoli im zaatakować Izrael pociskami z głowicami jądrowymi. To wyjaśnia, dlaczego Irakijczycy starali się za wszelką cenę ukryć powiązanie z Bearem.
Szef spojrzał na niego badawczym wzrokiem.
— To prawdopodobne, musimy się jednak upewnić. I za wszelką cenę dowiedzieć się, na jakim etapie znajdują się ich prace. Cosmos Trading Corporation ma siedzibę w Brukseli. Tam musi się kryć tajemnica współpracy Beara z Irakiem. Trzeba ją odkryć. Możemy liczyć wyłącznie na własne siły.
— Innymi słowy na moje siły — rzucił złośliwie Malko. — I naszych przyjaciół, Chrisa i Miltona — poprawił Baxter. — Sprawa jest absolutnie priorytetowa. — A gdyby tak uprowadzić Beara? — podsunął Chris Jones. — Można by go uwięzić i poważnie nad nim popracować…
Pomysł został przyjęty bez entuzjazmu. Szef brukselskiej Stacji aż podskoczył.
— Wszystko ma swoje granice. Nie jesteśmy dzikusami, a Belgowie są bardzo ostrożni. Radzę zainteresować się raczej siedzibą Cosmos Trading. Chris nie ma sobie równych, jeśli chodzi o otwieranie zamków. — Prócz zamków będą tam niewątpliwie ludzie. A ci nie pozwolą nam działać — uprzytomnił mu Malko. — Jeżeli to nie Belgowie, możecie się nie krępować — zaśmiał się Marton Baxter.
— Trudno pytać o paszport, nim się strzeli — mruknął Milton.
— Istnieją pewne różnice fizyczne między Flamandem a Irakijczykiem — zadrwił Malko. — To pewnie miał na myśli pan Baxter.
— Właśnie — przytaknął szef Stacji, zadowolony, że znalazł choć tyle zrozumienia u współpracowników. — Nie wywołujcie jednak otwartej wojny.