— Schowajcie zabawki. Idziemy na spacer.
— Uregulujemy rachunki? — uśmiechnął się Chris. — Nie, pobawimy się w nianię. Z tą damą, którą tak panowie lubią…
Zaczerwienili się jak dzieci, aż Malko pomyślał, że Pamela przerobiła ich na swoje kopyto…
Hali „Hiltona” był pusty i cichy. Milton został na dole przy windzie, a Malko z Chrisem odprowadzili Pamelę. Dziewczyna zatrzymała się przy drzwiach z numerem 645 i zastukała trzy razy.
— Pamela? — zapytał po chwili niepewny głos.
— Tak.
— Jesteś sama?
— Tak.
Zgrzyt klucza i drzwi otwarły się. Chris wpadł w nie jak huragan przewracając inżyniera. Ten poderwał się, sięgnął do teczki i w jego ręce pojawił się herstall. Padł wystrzał. Kula otarła się o Malka. Rozległ się brzęk tłuczonego szkła i krzyk Pameli, która rzuciła się do ucieczki. Chris Jones podstawił jej nogę i jak długa runęła na dywan. Goryl potężnym ciosem wytrącił broń z ręki Beara. Herstall wylądował w kącie pokoju, poza zasięgiem rąk właściciela. Z nastroszonymi resztkami włosów i wybałuszonymi oczyma Kanadyjczyk rzucił się ku drzwiom. Zatrzymał go Malko.
— Wezwij policję! — krzyknął Bear do Pameli. — Zamordują nas!
Chris uniemożliwił ten zamiar wyrywając kabel telefonu. Malko szepnął Bearowi do ucha:
— Panie Bear, nie zamierzam pana zabić, chcemy trochę pogawędzić. Nie jesteśmy z Mossadu…
Malko uchwycił jego pełne zdumienia spojrzenie. Przytrzymał go jeszcze przez sekundę i uwolnił. Rozgniewana Pamela podciągnęła pończochy. Malko zwrócił się do niej:
— Proszę wyjaśnić, kim jesteśmy. I co dla pani zrobiliśmy. W zamku Amboise i w Wiedniu.
— Przeszkodzili tamtym mnie ukatrupić… — powiedziała niechętnie.
— Tamtym? Jakim tamtym? — zainteresował się Georges. — Pańskim irackim przyjaciołom — odpowiedział Malko. — Dwukrotnie usiłowali zgładzić Pamelę.
Oczy inżyniera rozbłysły gniewem.
— Zorientowali się, że przez nią możecie dotrzeć do mnie? — zapytał.
— Tak.
Po raz pierwszy od początku całej afery Malkowi udało się dopasować do siebie wszystkie elementy „układanki”. Musiał to jednak jeszcze sprawdzić. Ktoś zapukał do drzwi. Dobiegł ich niespokojny kobiecy głos.
— Czy wszystko jest w porządku? Słyszeliśmy jakieś hałasy. Malko otworzył drzwi i powitał pokojówkę rozbrajającym uśmiechem.
— Jak najbardziej. Czy coś się stało?
— Och, nic takiego! Wydawało mi się, że słyszę wybuch.
— To nie u nas — zapewnił.
Georges Bear uspokoił się. Najwyraźniej zszokowany nowościami, pożerał Pamelę wzrokiem. Z jej zachowania wynikało, że zadowolona jest z zastępczego narzeczonego. — Panie Bear, pracuję dla CIA. Nie musi mi pan wierzyć, ale pani Balzer zna szereg faktów łatwych do sprawdzenia. To my włamaliśmy się do pańskiego biura. W ten sposób odkryliśmy plany superdziała. Nie ma w tym nic zaskakującego, bo pracował pan już dla Irańczyków. — Gdyby panowie z Waszyngtonu nie byli tak ograniczeni, pracowałbym nadal dla Amerykanów.
— Nie będziemy się spierać — ugodowo powiedział Malko. — Chcę się jedynie upewnić, że jest pan świadom, iż pomaga rozpętać groźny konflikt na Bliskim Wschodzie, konflikt nuklearny.
— O czym pan mówi? — Bear spojrzał na niego osłupiały. — Irakijczycy zlecili mi skonstruowanie dział dalekiego zasięgu, pozwalających uderzyć na Teheran bronią chemiczną, gdyby ten przystąpił ponownie do zmasowanego ataku z broni pancernej na Bagdad. Według posiadanych przez nich danych Iran nadal wzmacnia potencjał, szykując atak z zaskoczenia — powiedział z przekonaniem.
— Świetnie — skwitował Malko. — Czy wie pan, że Irakijczycy sprowadzili ostatnie części niezbędne do konstrukcji pocisków nuklearnych? Myślę o krytronach, ukradzionych w Stanach, i o wirówkach dostarczonych przez Chiny. — Nie — pokręcił głową Bear. — Nie znam się na broni nuklearnej. Ale moi iraccy przyjaciele utrzymują, że długo jeszcze nie będą jej mieli.
Malko spojrzał przenikliwie na inżyniera.
— Panie Bear, pańscy iraccy przyjaciele okłamali pana. Niewątpliwie panem manipulują. Nie przygotowują obrony przed Iranem, lecz atak na Izrael. Ściśle mówiąc, dążą do zniszczenia części ich państwa. Chcą do tego użyć pańskich dział i pocisków nuklearnych. Zapadło milczenie. Malko widział, jak myśli tłoczą się pod wyłysiałą czaszką Beara. Inżynier robił się coraz bledszy. Jego spojrzenie zamgliło się. Zaciskał dłonie, by ukryć ich drżenie. — Jest pan pewien tego, co mówi? — zapytał słabym głosem.
— Całkowicie.
Jego twarz wykrzywiła się, z oczu popłynęły łzy.
Od dłuższej chwili panowała ciężka cisza. W ciągu paru minut Bear postarzał się o dwadzieścia lat. Pamela nerwowo zdejmowała i zakładała nogę na nogę. Przyszła tu, by podczas erotycznego seansu, który potrafiła po mistrzowsku zaplanować, definitywnie usidlić narzeczonego, a znalazła się w centrum political-fiction, wśród ludzi mówiących o niezrozumiałych dla niej sprawach. Z trudem zdołała uwierzyć, że ten niezdarny człowieczyna, który w łóżku przypominał królika, mógłby wstrząsnąć światem. Kwestie żydowskie nie były jej znane. W czasopismach i telewizji interesowały ją wyłącznie reportaże o księżniczkach i miliarderach.
— Proszę podać mi szczegóły — odezwał się wreszcie Bear. — Nie mogę panu uwierzyć.
Malko przedstawił znane mu fakty. Inżynier słuchał uważnie, zadając czasem pytania i nerwowo paląc papierosa. Chrisowi i Pameli czas zaczynał się dłużyć. Malko czuł, że przekonał rozmówcę. Ostateczny cios zadał wspominając o izraelskim systemie obrony antyrakietowej i jego brakach. Rysy twarzy Beara rozluźniły się — wkroczył na znany sobie teren.
— Jest pan przekonany, że Irak będzie wkrótce miał broń nuklearną? — zapytał.
— ” Najlepsi specjaliści twierdzą, że brak im jedynie krytronów. Dane posiadane przez CIA pozwalają zlokalizować trzy centra przemysłu jądrowego: Azbel, Mossoul i Tuwaratha. W czasie krótszym niż trzy miesiące są w stanie złożyć wiele głowic jądrowych, które mogą być wystrzelone z pana dział. A propos, czy nie ciążyła panu świadomość brania udziału w masakrze tysięcy Irańczyków, spowodowanej uderzeniem broni chemicznej? — To nie ja zbudowałem wytwórnie broni chemicznej w Iraku, lecz Anglicy. Ja konstruuję działa. Nie interesuje mnie, co jest z nich wystrzeliwane.
Werner von Braun, nim wysłał na księżyc rakietę na konto Amerykanów i NASA, skonstruował dla nazistów VI i V2, by mogli posłać je na Londyn… Nie warto było wszczynać tej dyskusji. Malko zaatakował z innej strony. — Zgadza się pan również na unicestwienie Izraela? — Nie, przysięgam panu, że nie chcę być za to odpowiedzialny.
— Mimo to — pastwił się nad nim Malko — tak właśnie się stanie. Pana obiekcje nie zaważą na decyzjach Saddama Husseina, a Irak ma już wszystko przygotowane. Sądzę, że iraccy specjaliści mogą złożyć działa bez pana?
— Zapewne tak — przyznał. — Ale to nie takie proste.
Malko sądził, że się przesłyszał.
— A więc nie mogą się bez pana obejść?
— Mogą. Ale nie dostarczono jeszcze wszystkich elementów dział. To, co już mają, nie wystarczy, by ich użyć.
Wydawało się, że Bear z ogromnym wysiłkiem zdobywa się na spokojną relację. Pod pytającym spojrzeniem Malka ciągnął:
— Prawdą jest, że większość prac jest wykonana. Najcięższe części zostały ściągnięte z Wielkiej Brytani i Włoch. Te, które składają się na lufy i lawetę. Brakuje jednak najważniejszej: mechanizmu hydraulicznego cofania i nasady. Są mniejsze, ale bez nich żadne działo nie wystrzeli.