Malko nie wierzył własnym uszom. Oto powód, dla którego Bear przebywał nadal w Europie.
— Gdzie są te części? — zapytał.
— Bierze mnie pan za idiotę? Nie mam pewności, czy mówi pan prawdę. Od dwóch lat pracuję z Irakijczykami i jak dotąd byli dobrymi partnerami. Muszę sprawdzić pańskie informacje.
— To będzie trudne — zauważył Malko. — Irakijczycy pilnie strzegą tajemnicy. Nawet przed panem. — Skąd więc pan o tym wie? — padła riposta.
— Przez skojarzenie danych — wyjaśnił. — Sprawa krytronów jest jeszcze tajna. Ale incydent na Roissy jest powszechnie znany — zabito trzech policjantów. Wiemy teraz, że pański przyjaciel, Tarik Hamadi, spotkał się w Berchtesgaden z człowiekiem, który zdobył krytrony — z niejakim Faridem Badrem. To Libańczyk.
— Nie miałem okazji go spotkać.
— On także już nie żyje. Zamordowali go ludzie Hamadiego. Zależało mu, by zatrzeć wszystkie ślady wiodące do Iraku. Doskonale mu się udało. Gdyby nie Pamela, za kilka miesięcy pańskie działa byłyby wymierzone w Izrael. Zaistniałaby groźba nuklearnej apokalipsy. Załóżmy, że upewni się pan o prawdziwości moich słów. Cóż pan może zrobić? Nie zawahają się pana zabić. Nie jest pan już im niezbędny, nieprawdaż?
Po chwili inżynier odpowiedział zmienionym głosem:
— Muszę się upewnić, że mówi pan prawdę. Wtedy powiem panu, jak przechwycić najważniejsze części, nim dotrą do Iraku, aby moje działa nie mogły zostać użyte. Malko odczuł głęboką satysfakcję. Długie zmagania zakończyły się powodzeniem. Teraz jednak wszystko znalazło się w rękach Beara. Uprowadzenie i tortury sprzeczne były z etyką Malka, a w dodatku spowodowałyby natychmiastową reakcję Irakijczyków i przyspieszenie biegu wydarzeń. Zmuszony był mu zaufać, nawet jeżeli wiązało się to z ogromnym ryzykiem. — Co pan proponuje? — zapytał.
Bear uleciał już w obłoki zapatrzony w Pamelę, szybko jednak powrócił na ziemię.
— Zostawić mnie tutaj. Nie potrzebuję wiele czasu, by sprawdzić, czy pan kłamie. Będę pana oczekiwał jutro u siebie o tej samej porze i umożliwię panu unicestwienie mojego dzieła. Irakijczycy nigdy mi tego nie wybaczą. Chcę, byście dali ochronę mnie i pani Balzer. — Zostanie pan wsadzony wraz z nią do amerykańskiego samolotu wojskowego, gdy tylko załatwimy sprawę — oświadczył Malko. — Zapewnimy panu wszystko, by mógł pan zacząć życie na nowo, naturalnie dotyczy to także kwestii materialnej.
— Mam dość pieniędzy. — Inżynier machnął ręką.
— Do jutra — powiedział Malko podając mu dłoń. — Godzinę przed spotkaniem proszę zadzwonić pod ten numer i poprosić o zrobienie przeglądu samochodu. Pański telefon na pewno jest na podsłuchu.
Bear otworzył mu drzwi, chcąc jak najprędzej zostać sam na sam z Pamelą.
— Cholernie pan ryzykuje — westchnął Chris Jones, gdy wyszli na korytarz.
— To czasami nieuniknione. Wierzę, że jest szczery.
A poza tym nie mam wyboru.
Pozostało mu powiadomić CIA o niespodziewanym zwrocie. I prosić Boga, by Bear dotrzymał słowa.
Morton Baxter słuchał relacji Malka z otwartymi ustami, nie tając narastającego niedowierzania. Pełnym sceptycyzmu głosem powiedział w końcu:
— To niemożliwe! Ten Bear pracuje dla Iraku od lat. Nie mógł dać się tak wywieść w pole. Wie, że nienawidzą Żydów.
— To naukowiec — przekonywał go Malko. — Nie obchodzi go praktyczne wykorzystanie jego odkryć. Wierzę, że mówił prawdę.
Weszła sekretarka, przynosząc gruby plik dokumentów. Analizowano w dalszym ciągu zakres strat. Amerykanin przejrzał papiery i skinął głową.
— „Kuzyni” na pewno maczali w tym palce. Utrzymują, że nic nie wiedzą, podczas gdy większość ogromnych części wyprodukowana została w Wielkiej Brytanii. Oni też potrzebują pieniędzy na swoje drobne sekretne sprawy. — Zdołał pan sprawdzić, czy Bear mówił prawdę o nie dostarczonych materiałach?
Amerykanin jeszcze raz zerknął w papiery.
— Sądzę, że tak. To, co już dotarło do Iraku, stanowi osiemdziesiąt procent całości. Reszta jest gdzieś w świecie, wyprodukowana w różnych fabrykach i wyekspediowana ciężarówkami. Mamy niepełną listę, ale jest bezużyteczna. Są tam Rumuni, Bułgarzy, Anglicy, Grecy. Wszystko to z pewnością zostało dawno załadowane na statki, — A mechanizm cofania?
— Proszę. Zamówiony w Eagle Trust za pięćdziesiąt tysięcy funtów sterlingów. Dostarczony i załadowany na rumuńską ciężarówkę dwa tygodnie temu.
— A więc nie mamy żadnych szans powstrzymania realizacji planu „Osirak”? — nalegał Malko.
— Więc Bear, jeżeli zmieni obóz, jest jedyną osobą, która może nam pomóc — skonkludował Malko.
— Zgadza się — przyznał Baxter z niezadowoleniem.
— Ale ja na to nie liczę.
— Poczekajmy do jutra — powiedział Malko. — Teraz pójdę do „Amigo”.
Pilno mu było odebrać Pamelę, całą i zdrową. Znów stała się jego atutem. W hallu „Hiltona” zostawił goryli, rozkazując im nie spuszczać jej z oka. Irakijczycy na pewno nie zrezygnowali z zamiaru pozbycia się Pameli.
Tarik Hamadi uśmiechem pokrył wściekłość.
— Gdzie się pan podziewał? Zmylił pan moich ludzi.
Bear wytrzymał jego spojrzenie nie spuszczając oczu. — Chciałem zobaczyć się z Pamelą Balzer. Zgadza się jechać ze mną do Iraku. Kiedy wyruszamy?
— Powiedziałem, żeby pan nie spotykał się z tą dziewczyną. Wyjedziemy jutro, kiedy tylko zakończymy załadunek. Zapewnimy panu ochronę do chwili wejścia na pokład. Trzeba uważać na Amerykanów, z pewnością będą usiłowali pana zatrzymać. A tym bardziej na Żydów. Bear udał, że nie słyszy.
— Dlaczego usiłowaliście zamordować Pamelę Balzer? — zapytał spokojnie.
Hamadi nie spodziewał się tego pytania. Pokrył zmieszanie uśmiechem.
— Kto to panu powiedział?
— Ona. Ze szczegółami, które dowodzą, że to prawda. Wysadziliście nawet jej wiedeńskie mieszkanie. Irakijczyk spojrzał na niego pobłażliwie.
— Georges — powiedział — wyświadcza pan naszej ojczyźnie nieocenione przysługi i my, Irakijczycy, będziemy panu zawsze wdzięczni. Dotąd nikt nie wiedział o naszych powiązaniach. Popełniłem nieostrożność przedstawiając panu Pamelę. Nie wiedziałem, że pracuje dla Amerykanów i izraelskich służb specjalnych. Informatorka. W jej zawodzie często się to zdarza. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, zrobiłem wszystko, by pana ochronić. Należało przeciąć łączącą nas nić. Działałem dla pańskiego dobra.
Bear milczał. Znał twarde reguły tajnych operacji.
Irakijczyk powiedział mu przynajmniej część prawdy. Prawdą było też, że Irak ma wielu wrogów. Upewniwszy się co do jednego, podjął śledztwo.
— Nie mówił mi pan, że macie użyć moich dział do wystrzeliwania pocisków jądrowych na terytoria izraelskie — rzucił twardym głosem.
Tarik Hamadi miał wrażenie, że niebo runęło mu na głowę. W duchu przeklinał CIA i Pamelę. Chętnie wydrapałby jej oczy własnymi rękami. Świdrujące spojrzenie Beara wprawiło go w zakłopotanie. Zdecydował się przeciąć wrzód.
— Nie powinienem z panem o tym rozmawiać. To tajemnica państwowa. Syjoniści jak zwykle wypaczali prawdę. A jest ona prosta. Jesteśmy ich największymi wrogami. Wiemy, że w dogodnym momencie będą chcieli zniszczyć swych arabskich wrogów. Ani Syria, ani Jordania, ani nawet Libia nie dysponują bronią, by odpowiedzieć na ich atak. Dzięki panu i innym naszym przyjaciołom — niech Allach ma was w swej opiece — kończymy prace nad systemem obrony jądrowej, który pozwoli utrzymać pokój w regionie. Wniósł pan swój wkład w to dzieło.