Выбрать главу

Delikatnie usunęłam zwęgloną tkankę i odkryłam staw łączący kości łonowe, spojenie łonowe. Same kości były szerokie, podobnie jak kąt poniżej. Brzeg każdej wznosił się i kierował w poprzek. Dolna część każdej z nich była smukła i delikatnie odchylona do tyłu. Cechy typowe dla kobiety. Odnotowałam je na formularzu i zrobiłam jeszcze kilka zdjęć polaroidem.

Wysoka temperatura spowodowała skurczenie się chrząstki łączącej i rozdzielenie się kości łonowych wzdłuż linii środkowej. Okręcałam i przekręcałam zwęgloną masę próbując zajrzeć przez otwór. Wyglądało na to, że powierzchnie spojeniowe zostały nienaruszone, ale trudno było ustalić jakiekolwiek szczegóły.

– Wyjmijmy kości łonowe – powiedziałam do Lisy.

Kiedy piła w parę sekund przecięła spojenia łączące kość łonową z resztą miednicy, poczułam zapach palonego ciała.

Staw spojeniowy był pojedynczy, ale łatwo dostrzegalny. Na żadnej z obu kości nie było bruzd. Właściwie obie były porowate, a ich zewnętrzne krawędzie zostały zmienione przez chorobę. Nierówne wyrostki kości wystawały z przodu każdej części. Dostrzegłam też skostnienie w otaczającej miękkiej tkance. Ta pani długo żyła.

Odwróciłam je. Brzuszną część każdej znaczyła głęboka bruzda. I urodziła dziecko.

Znowu sięgnęłam po kość czołową. Światło jarzeniówki ukazało okropny szczegół, którego istnienia domyślałam się już w piwnicy, a potwierdziły to zdjęcia rentgenowskie.

W tym momencie zasmuciłam się nad losem istoty ludzkiej na moim stole. Zastanowiłam się też nad tym, co jej się stało.

Ta kobieta miała co najmniej siedemdziesiąt lat, na pewno była matką, może babcią.

Dlaczego ktoś strzelił jej w głowę i zostawił, by spłonęła w domu w górach?

5

W południe we wtorek kończyłam swój raport. Poprzedniego wieczoru skończyłam sporo po dziewiątej; wiedziałam dobrze, że Ryan będzie chciał znać odpowiedzi na kilka pytań. Dziwne, ale nawet chciałam się z nim spotkać.

Przeczytałam to, co napisałam, i sprawdziłam błędy. Czasami wydaje mi się, że zgoda rodzajów i znaczki akcentów to frankofońskie przekleństwa, wymyślone specjalnie, by utrudnić moje życie. Staram się jak mogę, ale zawsze coś przeoczę.

Oprócz biologicznego profilu ofiary raport zawierał analizę obrażeń. W czasie sekcji udało mi się ustalić, że nieprzezroczyste fragmenty kości udowej spowodowało uderzenie zadane po śmierci. Małe kawałki metalu utkwiły w kości prawdopodobnie wskutek eksplozji zbiornika z propanem. Większość innych uszkodzeń spowodował ogień.

Ale nie wszystkie. Przeczytałam swoje streszczenie.

Rana A jest okrągła, jej większa część jest zachowana. Znajduje się na środku części frontowej, w przybliżeniu dwa centymetry nad gładką częścią kości czołowej między brwiami i 1,2 centymetra na lewo od linii środkowej. Średnica rany wynosi 1,4 centymetra i widać wyraźne, charakterystyczne wgłębienie. Wzdłuż skrajów rany widoczne jest zwęglenie. Rana A odpowiada postrzałowej ranie wlotowej.

Rana B jest okrągła, z charakterystycznym wybrzuszeniem powierzchni zewnętrznej. Średnica od strony wewnątrzczaszkowej wynosi 1,6 centymetra, a 4,8 centymetra od strony zewnątrzczaszkowej. Rana znajduje się w kości potylicznej – 2,6 centymetra powyżej i 0,9 centymetra na lewo od linii ciemieniowej. Miejscowe zwęglenie znajduje się na lewym, prawym i wewnętrznym brzegu rany. Rana B odpowiada postrzałowej ranie wylotowej.

Uszkodzenia spowodowane przez ogień uniemożliwiły rekonstrukcję, ale byłam w stanie poskładać części sklepienia na tyle, by zinterpretować uszkodzenia między ranami wlotową i wylotową.

Klasyczny przypadek. Otrzymała strzał w głowę. Kula przeszyła środkową część czoła, przeszła przez mózg i wyszła z tyłu. To dlatego czaszka nie rozpadła się pod wpływem płomieni. Ujście dla ciśnienia wewnątrzczaszkowego powstało, zanim zadziałało ciepło.

Zaniosłam raport do sekretariatu; kiedy wróciłam, zastałam w moim pokoju Ryana siedzącego naprzeciwko mojego biurka i wpatrującego się w okno za moim krzesłem. Nogi wyciągnął na całą długość pokoju.

– Ładny widok – powiedział.

Pięć pięter pod nami oba brzegi rzeki Świętego Wawrzyńca łączył ze sobą most Jacquesa Cartiera. Maluteńkie samochody pełzły po jego grzbiecie. To był ładny widok.

– Pozwala mi zapomnieć o tym, jak małe jest to biuro. – Prześliznęłam się obok niego, wokół biurka i usiadłam na swoim krześle.

– Rozproszona uwaga może być niebezpieczna.

– Pokryte siniakami golenie sprowadzają na ziemię. – Obróciłam się na krześle i oparłam skrzyżowane nogi o półkę pod oknem. – To stara kobieta, Ryan. Strzał w głowę.

– W jakim wieku?

– Powiedziałabym, że co najmniej siedemdziesięcioletnia. Może nawet siedemdziesięciopięcioletnia. Spojenia łonowe dosyć słabe, ale to cecha indywidualna. Zaawansowany artretyzm i osteoporoza.

Opuścił brodę i uniósł brwi.

– Mów po ludzku, Brennan. Odpuść sobie żargon medyczny.

Jego oczy miały odcień niebieskiego typowy dla ekranu Windows 95.

– O-ste-o-po-ro-za – przesylabizowałam. – Rentgen wykazał, że kość korowa jest cienka. Nie widać żadnych złamań, ale mam tylko części kości długich. Starsze kobiety często łamią kości biodrowe, bo na nich spoczywa duży ciężar. Jej są w porządku.

– Rasa biała?

Przytaknęłam.

– Co dalej?

– Prawdopodobnie urodziła kilkoro dzieci. – Laserowy błękit swoich oczu utkwił w mojej twarzy. – Z tyłu każdej kości łonowej ma rysę wielkości Orinoko.

– Świetnie.

– Jeszcze jedno. Wydaje mi się, że kiedy wybuchł pożar, to ona już była w piwnicy.

– Jak do tego doszłaś?

– Pod ciałem nie było gruzów. A między nią a gliną znalazłam kilka drobnych skrawków materiału. Musiała leżeć bezpośrednio na podłodze. Zamyślił się na chwilę.

– A więc twierdzisz, że ktoś babcię zastrzelił, zawlókł na dół do piwnicy i pozwolił, by się usmażyła.

– Nie tak. Twierdzę, że babcia dostała kulkę w głowę. Nie wiem, kto pociągnął za spust. Może ona sama. To już twoja działka, Ryan.

– Znalazłaś przy niej broń?

– Nie.

W tej chwili w drzwiach stanął Bertrand. Zgięcia na jego ubraniu rażąco kontrastowały ze schludnym i odprasowanym ubraniem Ryana. Jasnofioletowa koszula pasowała do kolorów kwiecistego krawata, lawendowoszarej tweedowej marynarki i wełnianych spodni w kolorze o pół tonu ciemniejszym od marynarki.

– Co masz? – zapytał Ryan.

– Nic, o czym dotąd nie wiedzieliśmy. Jakby ci ludzie przylecieli z kosmosu. Nikt tak naprawdę nie wie, kto tam, u diabła, mieszkał! Nadal próbujemy namierzyć w Europie faceta, do którego ten dom należy. Sąsiedzi z naprzeciwka czasami widzieli starszą panią, ale ona nigdy z nimi nie rozmawiała. Twierdzą, że para z dziećmi była tam przez kilka miesięcy. Rzadko ich widzieli, nie znali ich imion. Inna mieszkanka przy tej ulicy myślała, że należą do jakiejś grupy fundamentalistycznej.

– Brennan twierdzi, że nasz trup to kobieta. Wiekowa.

Bertrand spojrzał na niego.

– I miała siedemdziesiąt lat.

– Czyżby starsza pani?

– Z kulką w głowie.

– Serio?

– Serio.

– Ktoś ją stuknął i podpalił dom?

– Albo babcia rozpaliła grilla i pociągnęła za spust. Ale, w takim razie, gdzie jest broń?

Kiedy poszli sobie, sprawdziłam, czy nie nadeszło nic do skonsultowania.

Było. Do miasta Quebec dotarł słój z prochami starszego człowieka, który umarł na Jamajce. Rodzina oskarżała krematorium o oszustwo i zawiozła prochy do Biura Koronera. Chciał poznać moją opinię.