6 października 1999
Dziś złapałyśmy Dolores, jak dawała swój numer telefonu jednemu z klientów, który odwiedza nas co tydzień. Zadzwoniłyśmy do Manola i, pomimo że wszystkiemu zaprzeczyła, po południu Dolores ląduje na ulicy.
– Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się…! – wrzeszczy Manolo.
Zmiany personelu
7 października 1999
Po historii z Dolores w roli głównej dziewczyny przestają wreszcie patrzeć na mnie jak na ewentualną złodziejkę rzeczy Isy. To dziwne, ale w burdelu przestały się zdarzać kradzieże.
Kiedy dziś pojawia się Sofia, jest jak zastrzyk tlenu do kartonowego pudła z małymi otworkami. Ma jakieś pięćdziesiąt lat i bardzo zabawny wygląd hipiski – nosi długie różnokolorowe spódnice, ogromne kolczyki i aksamitny kapelusz. Od razu domyślamy się, że z tą nową nocną służącą będziemy mieć bardzo dobre układy Jest wykształcona, miła, a poza tym ma w sobie coś, co przypomina mi moja babcię ze strony ojca. Jej prawdziwym powołaniem jest opieka nad zwierzętami. Uwielbia je i zabiera z ulicy każde czworonożne stworzenie.
Zawsze uważałam, że człowiek, który kocha zwierzęta, ma dobre serce i nie jest zdolny do krzywdzenia innych. W przypadku Sofii nie pomyliłam się. Jest osobą uroczą i szlachetną.
Sofia ma pieska, którego nazwała Jordi, żeby podkreślić jego katalońskie korzenie. Tak naprawdę Jordi nie ma w sobie nic z Katalończyka. To kundel znaleziony na ulicy Paryża, w którym jakieś dziesięć lat temu Sofia spędziła długi czas ze swoim kochankiem. Dla niej Jordi jest wszystkim i poprosiła Manola o pozwolenie przyprowadzania go czasem do burdelu, ponieważ jej zdaniem zwierzątko popada w depresję, kiedy jest samo w domu. Właściciel zgodził się pod warunkiem, że pies nie będzie szczekał w środku nocy. Zaczynam wierzyć, że Manolo jednak ma serce.
Spędziłam całą noc z Pedrem, a po powrocie proponuję Sofii, że przespaceruję się z Jordim. Oddając mi pieniądze zarobione w nocy, mówi:
– Nie bądź głupia. Jak skończysz spłacać długi, zaoszczędź coś. Nie rób tak jak inne dziewczyny i nie wydawaj wszystkiego na ciuchy. Zaoszczędź ile tylko możesz! I nie zakochuj się!
Ale prawdziwa miłość, gdy się zjawia, uderza jak piorun z nieba. I spotkało mnie to w najmniej odpowiednim miejscu i z najmniej spodziewaną osobą. Było to 10 października 1999.
Pierwsze spotkanie z Giovannim
10 października 1999
Po miesiącu uprawianie seksu z nieznajomymi całkowicie przestało mnie interesować. Przekształciło się w zwykłą „gimnastykę”. Zarobiłam już prawie dwa miliony peset, i to w tak krótkim czasie. Myślę, że utrzymując takie tempo, będę mogła spłacić swoje długi dużo szybciej, niż się spodziewałam. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, w ciągu pięciu miesięcy skończę spłacać zadłużenie; sądzę, że popracuję w burdelu nieco dłużej, żeby finansowo stanąć na nogi, a następnie zmienić tryb życia.
Tego popołudnia jestem w domu i sprzątam, kiedy dzwoni do mnie Susana.
– Przyjeżdżaj natychmiast, mam dwóch włoskich klientów, którzy na ciebie czekają. Musisz się pospieszyć, bo niedługo mają samolot. Dobrze, kochanie?
– Dobrze. Przygotuję się tylko, ale wiesz przecież, że nie umiem latać. Powiedz im, żeby zaczekali.
Natychmiast przystępuję do akcji. Szybko nakładam makijaż i po chwili wybiegam na ulicę w poszukiwani taksówki. Ironia losu… Nie ma żadnej wolnej taryfy. A czas ucieka i po półgodzinie znów dzwoni moja komórka.
– Co robisz, kochanie? Jeśli się nie pospieszysz, będę musiała zadzwonić po inną dziewczynę.
– Wiem. Próbuję złapać taksówkę, ale są godziny szczytu, wszyscy wracają z pracy i to nie jest takie proste. Proszę, powiedz klientom, że jestem w drodze i że jest strasznie duży ruch. Susano, proszę!
Pewnego dnia obraziłam się na nią, ale teraz coś mi mówi, że powinnam zachować spokój. W końcu, z godzinnym spóźnieniem, docieram do burdelu z rozmazanym od potu tuszem do rzęs. Susana się na mnie gniewa, a włoscy klienci właśnie chcą wychodzić.
Natychmiast do nich podchodzę. To dwaj bardzo eleganccy mężczyźni, typowi Włosi. Jeden jest mały, gruby i łysy, i ma na imię Alessandro, a drugi wysoki i szczupły. Czaruje szelmowskim spojrzeniem, które sprawiło, że natychmiast go polubiłam. Giovanni nie jest pięknym mężczyzną, ale na jego twarzy maluje się opanowanie i sympatia. Niestety, to jasne, że po raz kolejny nie mam prawa wyboru. Wracam do małego pokoju, w którym znajdują się Estefania i Mae. Obydwie już widzieli, ale tylko Estefania spodobała się Alessandrowi. Czuję głęboką ulgę na myśl, że mnie przypadł ten, który mnie bardziej pociąga.
Mae pozostaje w zawieszeniu, siedzi na łóżku i pali, ale nie jest na mnie bardzo zła, ponieważ już ustalił się między nami swego rodzaju kodeks honorowy: „Klient wybrał mnie, więc się nie wpierdalaj!”.
Giovanni i ja przechodzimy do sypialni. On bierze szybki prysznic, ja się rozbieram, a kiedy wychodzi z łazienki, mocno chwyta mnie w ramiona, co bardzo mnie zaskakuje, ponieważ mężczyźni raczej nie mają tego w zwyczaju. Wszyscy wolą robić swoje od razu. Jesteśmy przez jakiś czas spleceni w uścisku, a później on patrzy na mnie z czułością i pogrążamy się w głębokim pocałunku. Oboje mamy ochotę się całować, jest między nami jakaś przyciągająca nas ku sobie energia. W gruncie rzeczy jesteśmy oboje bardzo zaskoczeni tym przyciąganiem i zaczynamy rozmawiać o Włoszech i przyczynach jego podróży do Hiszpanii. W tym czasie słyszymy dobiegające z pokoju obok krzyki Estefanii, mieszające się z odgłosami wydawanymi przez Alessandra. Nasza aktywność seksualna jest bardzo daleka od osiągnięcia tego poziomu. Spotkanie kończy się wówczas, gdy masturbuję Giovanniego, który jest zbyt zmęczony, żeby mieć stosunek. Ja zadowalam się jego pocałunkiem i nie czuję się sfrustrowana. To, co wydarzyło się między nami, jest dla mnie wielką nagrodą. Mam dziwne wrażenie, że znam tego mężczyznę całe życie, jego zapach, uśmiech, dotyk. Żegnając się ze mną, mówi, że wróci za dwa dni i ma nadzieję, że znów się spotkamy. Potem pyta mnie, jak mam naprawdę na imię.
– Tak jak ci powiedziałam. To moje prawdziwe imię, zapewniam cię.
– Dai! Non é vero. So che il tuo nombre é diferente. (Przestań! To nie prawda. Masz inaczej na imię).
– Nie, nie. Zapewniam cię. Nie mam pseudonimu, jeśli o to ci chodzi.
Odchodzi, śmiejąc się i zapewniając, że następnym razem w końcu podam mu swoje prawdziwe imię i numer telefonu. Nic o nim nie wiem, nie wiem nawet czy jeszcze się zobaczymy. Mężczyźni wiele obiecują, a potem nie spełniają przyrzeczeń. Ale w duszy coś mówi mi, że nasze drogi niedługo znów się skrzyżują.
Człowiek ze szkła
11 października 1999
To spotkanie z Giovannim kazało mi się mocno zastanowić nad drogą, którą przebyłam do tej pory. Wierzę, że przeznaczenie zawsze bawi się ludźmi i zna wiele dróg. Sądzę, że ta, którą ja wybrałam, doprowadziła mnie do Giovanniego, za pośrednictwem domu publicznego. Gdybym nie podjęła decyzji, że będę to robić, z pewnością nigdy bym go nie poznała. Wydaje się, że mamy ze sobą mało wspólnego, a prawdopodobieństwo, że znów się spotkamy, jest niewielkie. W gruncie rzeczy jedynym, czego szukam, jest miłość. Może dlatego że nigdy nie czułam się kochana. Wszystko, co robiłam, było spowodowane pragnieniem odnalezienia miłości. Randki w ciemno, przygody na jedną noc, burdel, tyle środków zaangażowanych w to, żeby odnaleźć coś, czego zawsze szukałam. Dziś czuję się szczęśliwa, że to odkryłam, i sądzę, że powinnam to wszystkim przekazać.
I tak świetnie nastrojona, idę do pracy, jak zazwyczaj, zdecydowana przekazać swoje przesłanie wszystkim wokół, nie wiedząc, że moją „ofiarą” tej nocy będzie osoba, która najbardziej tego potrzebuje.