– Nic się nie dzieje! Wracaj, nie możesz mnie tak zostawić, w połowie.
Nie zwracam na nią uwagi i otwieram drzwi szafy.
– To jest to drewno z kominka! – wykrzykuję, dostrzegając sylwetkę w głębi szafy. Ciągnę mężczyznę za rękaw.
– Ty, wyłaź stamtąd! Już się skończyła zabawa w chowanego!
Facet wychodzi tak gwałtownie, że grozi mu to natychmiastowym upadkiem. Nie mogę uwierzyć, że zrobił mi coś takiego! Mam przed sobą Pedra, zawstydzonego swoją nieudaną gierką i tym, że został zdemaskowany.
– To ty?! – krzyczę, kompletnie zapominając o swoim dobrym wychowaniu. – Co, do kurwy nędzy, tu robisz?! Możesz mi wyjaśnić?
Pedro, zdezorientowany, siada obok Beth, która sprawia wrażenie, jakby wpadła w histerię. Jej śmiech rozlega się w całej sypialni, a Paki zaczyna szczekać.
– Przykro mi, kochanie – decyduje się wyrzucić wreszcie z siebie Pedro. – Chciałem zrobić ci specjalny prezent i zatrudniłem tę kobietę, żeby sprawić ci przyjemność. Później chciałem pojechać za tobą do burdelu i powiedzieć ci, że wyniki testu są negatywne.
Opuszcza głowę, a podbródek przykleja mu się do szyi, jak u dziecka, które właśnie coś zbroiło.
– Więc twój prezent jest w bardzo złym guście! I z pewnością chciałeś się przyłączyć. Powinieneś sam otworzyć mi drzwi, głupcze. Śmiertelnie mnie przestraszyłeś. Skoro nie jesteś w stanie mieć erekcji w normalnych warunkach, przekazujesz pracę innym. I w dodatku zatrudniasz do tego kobietę. Nie chciałeś, żeby było mi dobrze z innym mężczyzną. Egoista!
Sprawiło mi to ogromną przyjemność, ale już żałowałam połowy wypowiedzianych słów.
– A kim ty jesteś? – pytam Beth, która w końcu się uspokoiła i poszukuje resztek białego proszku na stoliczku.
– Ja? – pyta, jakby w pokoju była jeszcze jedna osoba. – Jestem taka jak ty. Wykonuję taką sama pracę jak ty, ale przyjmuję u siebie w domu.
I znów zaczyna się śmiać. Wszelkie próby Pedra uspokojenia jej nie dają skutku. Biorę torebkę i wychodzę, trzaskając drzwiami, przed nosem biednego Paki, który odprowadził mnie do drzwi.
Pedro postanawia iść za mną i na ulicy zaczyna biec, żeby zmniejszyć dzielący nas stumetrowy dystans.
– Zaczekaj! Zaczekaj, proszę! – krzyczy bez tchu.
Daję znak pierwszej taksówce, która przejeżdża ulicą.
– Wyjdź za mnie, proszę! Błagam!
– Idź do diabła – szepcę.
I wracam prosto do domu.
Wymiany
25 listopada 1999
Siódma po południu.
Dziś ani śladu Giovanniego. Obiecał mi, że przyjedzie i że spędzimy razem całą noc. Ale Susana nie zadzwoniła, żeby mnie zawiadomić, że mam zarezerwowaną noc. Przez cały dzień byłam bardzo nerwowa i miałam świetnie znane mi odczucie, że zostałam oszukana, drugi raz w życiu. Próbowałam trochę się przespać, żeby zapomnieć, ale nie mogłam zmrużyć oka. Zatem poszłam do siłowni. Oczywiście zabrałam ze sobą komórkę, licząc, że Giovanni zadzwoni w ostatniej chwili. W głębi duszy nie tracę nadziei, że znów zobaczę Włocha, który ukradł mi serce.
Kwadrans po dziewiątej wieczór.
Już od godziny podnoszę ciężary, w myślach obrzucając inwektywami wszystkich mężczyzn na świecie, kiedy wreszcie odbieram najbardziej oczekiwany telefon listopada.
– Przypominam ci, że o jedenastej masz być w hotelu Hilton.
– Jak to „przypominasz mi”? Susano, aż do tej chwili, nic o tym nie wiedziałam!
– Więc teraz już wiesz – mówi trochę zakłopotana. – Mae i ty idziecie z Włochami na całą noc. Ciesz się! Kochanie, to dla ciebie więcej pieniędzy.
Jest późno i mam mało czasu. Biegiem wracam do domu ubrana w dres i błyskawicznie wskakuję pod prysznic Wściekłość, jaką odczuwałam cały dzień, ustąpiła miejsca radości, postanowiłam już nawet nie kłócić się z Susaną, że tak późno mnie zawiadomiła. Niestety, nie mam zbyt dużo czasu, żeby zrobić się na bóstwo i wypróbować różne warianty, muszę więc ubrać się w pierwszą rzecz, jaka wpada mi w ręce, to znaczy w czarny nocny komplet i kaszmirowy płaszcz. Muszę najpierw wpaść po Mae i proszę taksówkarza, żeby na nas zaczekał. Wbiegam po schodach, pokonując po cztery stopnie na raz. Mae wygląda bosko i podejrzewam, że została zawiadomiona dużo wcześniej niż ja, ponieważ miała nawet czas pójść do fryzjera.
Susana czeka na mnie z karteczką, na której są wypisane numery pokoi hotelowych, i odkrywam kolejną potworność:
Val i Alessandro, pokój 624.
Mae i Giovanni, pokój 620
Nie mogę uwierzyć własnym oczom.
– Wydaje mi się, że tu jest błąd! – natychmiast uprzedzam Susanę.
– Błąd? Gdzie?
– W imionach! Źle nas podzieliłaś – Jest odwrotnie, prawda?
Mae przygląda mi się wyzywająco i rzuca ironicznie:
– Więc przekonamy się, czy chcą się zamienić. Ostatnio to mi przypadł Alessandro. Teraz jest twój. Poza tym nie podobał mi się. Ten drugi robi wrażenie lepszego w łóżku. Opowiem ci jak było w nocy!
Muszę się powstrzymać, żeby się na nią nie rzucić i nie powyrywać włosów z głowy. Nie mogę w to uwierzyć. Jak można być tak okrutnym? Jak ten mężczyzna mógł okazywać mi, że mu się podobam? A poza tym prosi o mnie po to, żebym była z jego przyjacielem! Robi mi się słabo i prawie mdleję. Nie wiem, czy uciec, czy spędzić noc z Alessandro i być najlepszą kochanką, jaką kiedykolwiek miał, żeby następnego dnia opowiedział Giovanniemu, jak cudownie spędził ze mną czas. Chcę sprawić, żeby Giovanni cierpiał i umarł z zazdrości. W końcu postanawiam się nie rozpraszać i jedziemy taksówką do hotelu. Przyjeżdżamy dziesięć minut za wcześnie i proponuję Mae, żebyśmy wstąpiły na drinka do baru. Potrzebuję czegoś mocniejszego, żeby znieść upokorzenie, przez które muszę przejść. Czy Giovanni spojrzy mi w oczy? I przede wszystkim, czy w ogóle się zobaczymy?
Zamawiam czystą whisky, bez lodu, i wypijając ją jednym haustem, widzę, że Mae aż promienieje ze szczęścia, pijąc swoją pomarańczową fantę przez czerwoną słomkę. Wszyscy się ze mnie nabijają i nie rozumiem, dlaczego właśnie mi przypadła w udziale ta zaimprowizowana rola pajaca.
Odstawiamy na bar puste szklanki, opróżnione w rekordowym tempie, i wjeżdżamy na szóste piętro. Jestem czerwona ze złości. Kiedy dochodzimy do pokoju 620, Mae chce się ze mną szybko pożegnać.
– Dobra, ja tu zostaję. Twój pokój jest trochę dalej, w głębi korytarza.
I puka do drzwi.
Stoję tam nadal, jak wmurowana, z nieugiętym postanowieniem zobaczenia Giovanniego.
– Już ci mówiłam, że twój pokój jest dalej! – powtarza zirytowana Mae.
Giovanni otwiera drzwi, a tuż za nim pojawia się Alessandro. Spotkali się w pokoju 620 i wpuszczają nas obie, ku wielkiemu rozczarowaniu Mae, która, próbując ukryć wściekłość, zaczyna żartować na temat możliwości zorganizowania orgii. Ja oczywiście mam grobową minę i Giovanni natychmiast zdaje sobie z tego sprawę.
– Coś ci się stało?
– Nie, nie! Wszystko w porządku… – kłamię. – Czy można tu zapalić?
– Tak, oczywiście! Pal. Pal wszystko, co zechcesz. Ale pozwól, że to z ciebie zdejmę.
I podchodzi do mnie, żeby pomóc mi zdjąć płaszcz. Mae siada na łóżku i wyciąga papierosa, a Alessandro rozsiada się obok niej i zaczynają rozmawiać. Nie mam nic do powiedzenia, chcę już stąd wyjść i nie wiem dlaczego zdecydowałam się przyjechać. Po jakimś czasie, patrząc na zadowoloną z siebie Mae, nie mogę wytrzymać i zaczynam w środku wrzeć.
– Dobra. Przejdźmy do rzeczy Skoro spędzam noc z Alessandro, a Mae z Giovannim, myślę, że powinniśmy już iść – mówię, zwracając się do Alessandra, który zachwyca się właśnie dekoltem tej, która obecnie jest moim największym wrogiem.