Выбрать главу

Edgar – dający odpór magom Światła.

My zasilamy siłą Edgara, Jasnych wspomagają magowie drugiego rzutu…

Wśród nich jest Igor.

Poznałam jego aurę, przypomniałam sobie profil Siły. Czegoś takiego się nie zapomina.

On też mnie rozpoznał…

Oczywiście, nie znałam jego twarzy, rzecz jasna, nie słyszałam imienia. Skąd patrolująca wiedźma miałaby znać tysiąc pracowników Nocnego Patrolu Moskwy? Wszystkich magów, czarodziejów, odmieńców… W razie potrzeby dostawaliśmy konkretny plan sytuacyjny. Jak w przypadku Antoniego Gorodeckiego, którego obserwowaliśmy na tajne polecenie Zawulona półtora roku temu i przyłapaliśmy na niedozwolonej ingerencji… Inni mimo woli zapadali w pamięć… jak na przykład Tygrysek.

Igora nie znałam.

Mag Światła trzeciej rangi. Pewnie silniejszy ode mnie, choć trudno porównywać siły naturalnego maga i wiedźmy.

Mój ukochany, mój kochanek, mój wróg…

Mój los…

– Za co? – zapytał Igor. – Alicjo… Dlaczego ty… tak?

„Co – za co?” – chciałam krzyknąć. Ale powstrzymałam się, ponieważ wiedziałam, że on nie uwierzy. Nigdy nie uwierzy, że to, co się stało, to tylko przypadek, zbieg okoliczności, głupi i tragiczny, że nie ma tu niczyjej złej woli, że to bezwzględna ironia losu połączyła nas w chwili naszej słabości, gdy nie mogliśmy się rozpoznać, poczuć wroga… W chwili, gdy mogliśmy tylko jedno i pragnęliśmy tylko jednego – kochać.

Co w tym świecie zdarza się „po coś”? Dlaczego jestem Ciemna, dlaczego on jest Jasny? W każdym z nas przemieszane są Ciemność i Światło…

I tylko łańcuszek wydarzeń doprowadza do tego, że stajemy się tym, kim się stajemy…

Igor mógłby być moim kolegą, Ciemnym, przyjacielem…

A ja?… Zapewne mogłabym zostać Jasną. Wtedy uczyłaby mnie nie mądra wiedźma, lecz mądra czarodziejka… I nie odpłacałabym moim wrogom tą samą monetą, lecz nadstawiała drugi policzek… Kierowała na słuszną drogę… I cieszyła się z każdej bzdury… Własne łzy spostrzegłam dopiero wtedy, gdy świat wokół mnie zawirował. Nie wolno płakać w Zmroku, wszyscy to wiedzą. Zmrok czerpie z ciebie Siły tym chętniej, na im więcej emocji sobie pozwalasz.

Stracić siłę w Zmroku oznacza pozostać w nim na zawsze.

Próbowałam wziąć siłę od swojego pulchnego dawcy, ale już go opustoszyłam; sięgnęłam do Aloszki, ale on był absolutnie neutralny, wyżęty przez Igora… Z Igora nie mogłam i nie chciałam ciągnąć energii… A cała reszta była zbyt daleko… A świat wirował… Jak głupio…

Ziemia uderzyła mnie w kolana – nawet zdążyłam pomyśleć, że wybrudzę sobie spódnicę błotem, chociaż żadne błoto rzeczywistego świata nie przechodzi do Zmroku.

W chwilę później Igor cisnął we mnie ładunek energii.

Nie dobijał. Pomagał.

To była obca, Jasna Siła. Ale przefiltrowana przez niego. Oddana mnie.

A Siła to mimo wszystko Siła.

Wstałam, ciężko dysząc, wymęczona jak w nocy, nocy szalonej, nieprawdopodobnej miłości. Igor pomógł mi utrzymać się w Zmroku – ale nie podał mi ręki.

Płakał tak samo jak ja. Było mu tak samo źle.

– Jak mogłaś… – wyszeptał.

– To przypadek! – Zrobiłam krok w jego stronę, wyciągnęłam ręce, jakbym mogła jeszcze mieć jakąś nadzieję. – Igorze, to przypadek!

Odskoczył ode mnie niczym od trędowatej. Lekkim, eleganckim ruchem maga, który przywykł do pracy w Zmroku. Walki w Zmroku. Zabijania w Zmroku.

– Nie ma takich przypadków – powiedział. – Ty… ciemna istoto… ty wiedźmo… ty…

Zamarł, wchłaniając ślady ostatecznej magii.

– Odbierasz dzieciom siłę!

– A czym ty się tu zajmujesz, Jasny? – wypaliłam. Język nie chciał mnie słuchać, nie mogłam, nie potrafiłam tak go nazywać, ale on naprawdę był Jasnym i wyzwisko zabrzmiało jak zwykłe słowo. – Co ty tu robisz, przecież też odbierasz siłę ludzkim dzieciom!

– Światła nie można odebrać – pokręcił głową Igor. – To, co raz wzięte, powraca z nawiązką. Ty zabierasz Ciemność i Ciemność rośnie. Ja biorę Światło i ono przychodzi na nowo.

– Powiedz to Aloszce, któremu zepsułeś cały wieczór! – wykrzyknęłam. – Pociesz go, że radość powróci!

– Będę miał inne zajęcia, wiedźmo! Będę musiał ratować dzieci, które wpędziłaś w Ciemność!

– Ratuj i pocieszaj – powiedziałam obojętnie. Cały świat jakby pokrył się skorupką lodu. – To twoja praca… kochanie!

Co ja robię?

W ten sposób tylko go upewnię, że z góry o wszystkim wiedziałam, że Dzienny Patrol zaplanował sprytną operację, że okrutnie z niego zakpiono, że wszystko, co było między nami, to tylko gra…

– Wiedźma – powiedział z pogardą Igor. – Wyniesiesz się stąd. Rozumiesz?

„Z przyjemnością!” – omal nie krzyknęłam. Co mi teraz po tym lecie, tym morzu, tej obfitości Siły? Zregeneruję się spokojnie w Moskwie, to, co najważniejsze, już zostało zrobione.

– Możesz się sam wynieść – powiedziałam. – Mam pozwolenie na odpoczynek i wykorzystywanie ludzkich sił. Zapytaj swoich… A czy ty masz pozwolenie… najdroższy?

Co ty wyprawiasz, głupi? Co robisz, ukochany mój? Co ja robię…

Co ja robię? Jestem Ciemną. Jestem wiedźmą. Stoję ponad ludzką moralnością i nie mam zamiaru grać w koci – łapci z prymitywnymi organizmami o nazwie „ludzie”. Przyjechałam tu wypoczywać i wypoczywam! Ale co ty, co ty robisz? Jeśli naprawdę mnie kochasz? A przecież kochasz, wiem o tym! Nawet teraz to widzę i ty mógłbyś zobaczyć… Gdybyś zechciał…

Bo miłość stoi ponad Ciemnością i Światłem.

Bo miłość to nie seks, nie wspólna religia, nie wspólne „prowadzenie gospodarstwa domowego i wychowywanie dzieci”.

Miłość to również Siła.

Światło i Ciemność, ludzie i Inni, moralność i prawo, dziesięć przykazań i Wielki Traktat nie mają z nią nic wspólnego.

Ja też cię kocham, ty Jasny draniu, dobroduszny tępaku, pewny kretynie! Mimo wszystko cię kocham! Mimo że trzy dni temu staliśmy przeciwko sobie i marzyliśmy tylko o jednym – żeby się nawzajem zniszczyć. Kocham cię. Choć między nami jest przepaść, której nikt nigdy nie pokona.

Zrozum, że cię kocham!

I wszystkie moje słowa to tylko maska, to też łzy, tylko ty ich nie widzisz, nie chcesz zobaczyć…

Podejdź do mnie, wszystko jedno gdzie, w Zmroku, gdzie nikt nas nie zobaczy, albo na tej werandzie, na oczach zdumionych dzieci, obejmij mnie i rozpłaczemy się oboje, i słowa nie będą potrzebne, a ja wyniosę się stąd do diabla, do Zawulona i Moskwy, pod skrzydła zadowolonej Lemieszowej… Chcesz, to odejdę z Dziennego Patrolu? Chcesz? Nie przestanę być Ciemną, to nie w mojej mocy, nie chcę tego, ale usunę się z odwiecznej wojny Ciemności i Światła, będę po prostu żyć, nie będę nic brać z człowieczków, a jeśli mimo to nie zechcesz być ze mną – bo nawet o to nie proszę – zostaw mi tylko pamięć o naszej miłości!

Po prostu podejdź.

Nie odpowiadaj na moje słowa!

Jestem Ciemną.

Nie umiem być inna.

Kocham tylko siebie!

Ale teraz ty jesteś częścią mnie. Dużą częścią. Najważniejszą częścią. I jeśli będzie trzeba – zabiję część siebie, a to znaczy, że zabiję całą siebie.

Ale nie rób tego!

Jesteś Jasny!

Składacie swoje życie na ołtarzu, strzeżecie ludzi i bronicie siebie… Spróbuj popatrzeć w ten sposób na mnie, chociaż jestem wiedźmą, chociaż jestem wrogiem! Przecież czasem potraficie zrozumieć. Tak jak zrozumiał Antoni Gorodecki, zabierając potworną Siłę tylko po to, by jej nie użyć. Ale Antoniego mogę jedynie podziwiać jak prawdziwego wroga, a ciebie kocham, kocham, kocham! Zrozum to, podejdź do mnie, bydlaku ty mój ukochany, gnido ty moja, wrogu mój jedyny, kretynie mój piękny!