Выбрать главу

Zmrok wyciąga z Innych siły, jeśli, oczywiście, Inni nie wiedzą, jak mu się przeciwstawić. Nikt mnie tego nie uczył, robiłem to intuicyjnie, jakbym umiał to od zawsze. Może rzeczywiście umiałem?

Na ścianach i schodach, nawet na poręczy, było mnóstwo żerującego sobie spokojnie sinego mchu, mieszkańca pierwszej warstwy Zmroku. Widocznie musieli tu mieszkać pełni emocji ludzie.

Nareszcie znalazłem mieszkanie. Jeszcze mocniej zablokowane, drzwi zamknięto nawet w Zmroku.

Wtedy właśnie podrzuciło mnie o kilka stopni w górę. Pokonując chwilową słabość, powtórnie podniosłem z podłogi własny cień i wszedłem głębiej.

Od razu zrozumiałem, że niewielu Innych tu się pojawia.

Domu nie było. Nie było prawie nic, prócz gęstej, ciemnoszarej mgły i słabo widocznych przez nią trzech księżyców. Szalałby tu wiatr, gdyby czas nie płynął tak wolno, że nawet wiatr, nie uznający różnic między zwykłym światem i Zmrokiem, był ledwie wyczuwalny.

Zacząłem powoli spadać, zanurzać się w tę mgłę, ale podtrzymałem się. Okazało się, że to też umiem. Trochę wysiłku, jak zawsze trudnego do opisania, raczej intuicyjnego niż świadomego, i ruszyłem do przodu. Kolejny wysiłek… I mogłem już zajrzeć w poprzednią warstwę Zmroku.

Wydarzenia toczyły się bardzo powoli, jakby świat zanurzył się w szarej, a jednocześnie przezroczystej smole, dźwięki wydawały mi się odległymi basowymi łoskotami gromu. Ale po chwili dostosowałem się do tej powolności. Najprawdopodobniej sprowadziłem swój odbiór do tego samego tempa, odsunąłem się od realności i od tej pory wszystkie wydarzenia zaczęły przypominać zwykły świat – świat ludzi.

Złudzenie.

Wąski – jak zawsze w takich domach – przedpokój. Po lewej stronie dwoje drzwi – do toalety i łazienki, nieco dalej kuchnia, na lewo jeden pokój, na prawo drugi. Pokój po prawej był teraz pusty, w pokoju po lewej znajdowało się pięciu Innych i trup wśród rozrzuconej pościeli. Ciało trzydziestoletniego faceta, który w okolicy krocza i brzucha miał kilka rozerwanych ran, wykluczających wszelką myśl o ewentualnym ratunku. Rany przykryto pomiętym, zakrwawionym prześcieradłem.

Trzech Jasnych i dwóch Ciemnych. Jaśni – szczupły chłopak o nieco asymetrycznej twarzy i dwoje znajomych – meloman Gorodecki i dziewczyna – transform. Ciemni – mag przy tuszy, skupiony i czujny, oraz posępny typ, który wydawał się nieudaną parodią jaszczurki – był w ubraniu, a jego ręce i twarz były zielone i pokryte łuską. Inni spierali się.

– To już drugi przypadek w tym tygodniu, Szargonie. I znowu zabójstwo. Mam wrażenie, że położyliście laskę na Traktat.

Mówił nieznany mi Jasny.

Mag Ciemności zerknął na nieboszczyka.

– Nie możemy upilnować wszystkich i doskonale o tym wiecie – burknął. Nie uchwyciłem w jego głosie ani winy, ani żalu.

– Ale zobowiązaliście się, że uprzedzicie wszystkich Ciemnych o czystym tygodniu! Wasz szef obiecał to oficjalnie.

– Uprzedziliśmy.

– Wielkie dzięki! – Jasny zaczął bić brawo. – Efekt doprawdy przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Powtarzam: my, pracownicy Nocnego Patrolu, zwracamy się z oficjalnym żądaniem współpracy. Wezwijcie szefa!

– Szefa nie ma teraz w Moskwie – powiedział ponuro mag. – I wasz szef doskonale o tym wie. Nie wiem, po co dał wam pełnomocnictwo do żądania współdziałania.

– To znaczy – zapytał z lekką groźbą w głosie Gorodecki – że odmawiacie współdziałania?

Ciemny pokręcił głową – nieco szybciej, niż należało.

– Dlaczego mielibyśmy odmawiać? Nie odmawiamy. Po prostu nie rozumiem, jak moglibyśmy wam pomóc.

Jaśni chyba zapłonęli sprawiedliwym gniewem. Znowu odezwał się nieznany mi mag:

– Co to znaczy – jak pomóc? Dziwka – wilkołak urywa jaja klientowi, w dodatku – niezainicjowanemu Innemu, i szczęśliwie ucieka! Kto lepiej zna waszą hałastrę – wy czy my?

– Czasem mam wrażenie, że wy – odgryzł się Ciemny i zerknął na dziewczynę. – Pamiętasz naszą rozmowę w „Siódmym niebie”, gdy łapali Inkwizytora i – skinął w stronę Gorodeckiego – jego?…

Ciemny zamilkł, jakby zastanawiając się.

– Najprawdopodobniej był to niezarejestrowany wilkołak. Może klienta za bardzo poniosło… i… ee… ujmijmy to tak – zażądał czegoś, czego dziwka nie zaakceptowała. Oto efekt.

– Szargonie, nie zrzucisz tej sprawy na ludzkie mendy – dziwka zabiła go w Zmroku. To już sprawa Patroli! Mów jasno, będziecie przeprowadzać dochodzenie, czy my się mamy tym zająć? Nie licz na to, że uda wam się grać na czas. Żądamy obecności w trybunale sobotniego wampira i tej kotki, i to jeszcze przed najbliższym weekendem. Rozumiesz nasze żądania? – Szczupły mag naciskał na Szargona, żądał i domagał się, i robił to z wyraźną przyjemnością Innego, który niezbyt często zajmuje się podobnymi rozprawami. Jego żądania były prawdopodobnie w pełni uzasadnione…

– Cholerne pożądliwe kotki – zamruczał nagle łuskowaty. – Bezmózgie kretynki, suki…

– Zamknij się – zaproponowała zimno Jasna. – Przerośnięty jaszczur…

No tak, przecież ona też jest kotką, tyle że Jasną…

– Tygrysku, spokojnie – zwrócił się do niej Gorodecki i znowu przełączył się na Ciemnego.

– Zrozumieliście nasze żądania?

Wtedy wróciłem w pierwszą warstwę Zmroku. Gdybym powiedział, że nastąpiła niema scena – byłoby to za wiele.

– Ty? – wykrzyknęła dziewczyna. – Znowu ty?

– Buenos nochas, panie i panowie. Wybaczcie, wpadłem tylko na chwileczkę.

– Antoni, Tolik – powiedziała Tygrysek dźwięcznym i nieco drżącym głosem, po dziecięcemu wskazując mnie palcem. – W sobotę nad ofiarą wampira znaleźliśmy właśnie jego. Tego Ciemnego z Ukrainy!

Cała piątka wpatrywała się we mnie.

– Mam nadzieję – powiedziałem z ironią – że dziwkę – wilkołaka przypominam nie bardziej niż stukniętego wampira?

– Kim jesteś? – zapytał nieprzyjaźnie Ciemny, którego nazywano Szargonem.

– Magiem, kolego. Magiem Ciemności. Przyjezdnym.

Próbował mnie wymacać i poczułem, że jeśli nawet nie wszedłem schodek wyżej, to w każdym razie byłem bardzo blisko niego. Nie zdołał mnie wymacać. Przy okazji zauważyłem, że ochrona Szargona nie jest do końca jego własnym dziełem – wyczuwało się pracę maga ekstraklasy. Pewnie słynnego nieobecnego szefa.

– Drugie zabójstwo i ty znowu na miejscu zbrodni – powiedział z niedowierzaniem Tolik, też próbując mnie wysondować. Bez powodzenia. Zarejestrowałem ten fakt z niejaką przyjemnością. – Nie podoba mi się to. Może byś nam to wyjaśnił?

Tolik rzeczywiście wyglądał na niezadowolonego, ale zachowywał się przyzwoicie. Natomiast reakcje Gorodeckiego budziły pewne obawy. Najwyraźniej był w tej trójce najważniejszy i teraz zastanawiał się nad ewentualnymi krokami. Możliwości było sporo.

– Proszę uprzejmie – powiedziałem. – Właśnie się przechadzałem po okolicy. Poczułem, że dzieje się coś niedobrego i przyszedłem – a nuż będę mógł jakoś pomóc?

– Pracujesz w Patrolu na Ukrainie? – zapytał nieoczekiwanie łuskowaty.

– Nie.

– No to jak chciałeś pomóc?

– Różnie to bywa – wzruszyłem ramionami.

Język łuskowatego był oczywiście długi i rozdwojony. No cóż, ludzie nie mają zbyt wybujałej wyobraźni… W przeciwieństwie do Jasnych, Ciemni w Zmroku mogą przybrać dowolną postać, co daje im ogromne pole do popisu. Jaśni mają standardowy zestaw – albo aureola, albo jasne stroje. Szczególnie sentymentalni, przeważnie kobiety, noszą wianek. A Ciemnym, mimo niewątpliwych możliwości, wystarcza fantazji zaledwie na łuskowatego demona z rogami i rozdwojonym językiem.