Выбрать главу

– Nie rozumiem, jak moja nieobecność na posiedzeniu pomoże w odzyskaniu równowagi.

– Nie? A przecież stykałeś się już z Ciemnym, który przyjechał z Ukrainy, prawda? Z Witalijem Rogozą?

– Stykałem – odparł niechętnie Antoni.

– On nie jest Innym.

Antoni speszył się.

– Jak to – nie jest Innym?

– A raczej niezupełnie nim jest. To tylko zwierciadło. I zostało mu już niewiele życia.

– Czym… kim jest zwierciadło?

– Czym. – Zawulon westchnął. – Niestety – czym. Nieważne, Antoni. Lepiej będzie, jak dowiesz się czegoś innego. Jeśli nie Przyjdziesz na posiedzenie Inkwizycji, przelewu krwi nie będzie. Jeśli przyjdziesz – dojdzie do rzezi.

– Niestawienie się na posiedzeniu podlega karze…

– Twoją niechęć do udziału w pojedynku z Rogozą Inkwizycja uzna za uzasadnioną. Zdarzały się już precedensy, jeśli chcesz, mogę zdobyć odpowiednie dokumenty. Ale możesz wierzyć mi na słowo. Jeszcze cię nie okłamałem.

– Podoba mi się to „jeszcze”…

Zawulon uśmiechnął się kącikiem ust.

– Cóż zrobić, przecież jestem Ciemnym. Nie kłamię bez potrzeby.

Zawulon wstał, Antoni też się podniósł.

– Myśl, Antoni. Myśl, Jasny. I pamiętaj – od twojej decyzji zależy twoja miłość i życie twoich przyjaciół. Tak się czasem zdarza – żeby pomóc przyjaciołom, trzeba najpierw pomóc wrogom. Przyzwyczajaj się.

Zawulon opuścił pokój, następnie wyszedł z mieszkania. W tym samym czasie w Zmroku rozległo się wycie Znaku ochronnego, a maska Dżo – Hena na ścianie zrobiła straszną minę. Antoni zaprowadził porządek i spróbował zebrać myśli.

Wierzyć Zawulonowi czy nie wierzyć?

Być ze Świetlaną czy nie być?

Wezwać Hesera i opowiedzieć mu o wszystkim czy milczeć?

Każda walka, od banalnego mordobicia począwszy, a na intrygach państwowych i patrolowych skończywszy, to pojedynek informacji. Kto dokładniej wyobrazi sobie siły i cele przeciwnika, ten wygrywa.

Cele Zawulona i cele Antoniego nie mogły być takie same. To było absolutnie wykluczone. Jeśli szef Dziennego Patrolu powiedział to wszystko, licząc, że Antoni odrzuci myśl opuszczenia posiedzenia trybunału?

Gdzie jest prawda, a gdzie kłamstwo? Słowa Zawulona to klatka, w środku klatki jest zasadzka, w zasadzce pułapka, a w pułapce zatruty przysmak… Ile warstw kłamstwa trzeba zdjąć, żeby odnaleźć prawdę?

Antoni wyjął z kieszeni monetę. Podrzucił… i uśmiechnął się, chowając ją i nie patrząc nawet, co wypadło – orzeł czy reszka.

To nie metoda.

Jeśli jedno z dwóch wyjść jest pułapką, należy poszukać trzeciego.

* * *

Żeby zdążyć na posiedzenie trybunału o świcie, trzeba bardzo wcześnie wstać, albo w ogóle się nie kłaść. Wybrałem to drugie. Wyśpię się innym razem.

Koledzy Ciemni przez jakiś czas usilnie próbowali wyciągnąć ze mnie motywy, ale ponieważ sam nie bardzo rozumiałem, dlaczego postępuję tak a nie inaczej, niewiele się dowiedzieli.

Do wieczora nie wydarzyło się nic szczególnego. Pojechałem do sklepu, w którym nagrywałem minidyski, i zapytałem, czy przypadkiem nie mają matryc składanek zamawianych przez klientów. Okazało się, że mają. Zamówiłem kopię składanek Antoniego Gorodeckiego, maga Światła. Czy próbowałem w ten sposób wyobrazić sobie jego muzyczne pasje, zrozumieć jego spojrzenie na świat? Nie wiem… Ostatnio przestałem zadawać sobie pytania – zbyt rzadko znajdowałem odpowiedzi. A jeszcze rzadziej – słuszne odpowiedzi.

Jeszcze jedno wydarzenie tego wieczoru utkwiło mi w pamięci: spotkanie w metrze. Ze sklepu muzycznego wracałem metrem, siedziałem z rękami w kieszeniach kurtki (na szczęście koledzy Ciemni zabrali moje rzeczy z lotniska) i przesłuchiwałem kupiony dysk. Nikolski z grupy „Woskriesienije” śpiewał „Zwierciadło świata”. Było mi dobrze i spokojnie.

Istota zjawisk i szeregi lat

Twarze przyjaciół i maski wrogów

Zostawią bardzo wyraźny ślad

W duszy poety – władcy wieków.

Światło gwiazd i początek świtu

Tajniki miłości i życia sekrety

W chwili natchnienia ogrzany słońcem

Wszystko odbija się w duszy poety

W zwierciadle świata

I nagle coś się nieuchwytnie zmieniło. Przez głośnik padło ostrzeżenie, że drzwi się zamykają. Nacisnąłem pauzę i uniosłem głowę, rozglądając się.

Zobaczyłem go. Czternasto -, może piętnastoletni chłopiec. Na pewno był Innym. Na pewno inicjowanym, ponieważ jak zahipnotyzowany patrzył na mnie przez Zmrok, od którego osłaniał się umiejętnie. Jego aura była dziewiczo czysta. Czysta jak świeży śnieg, równie daleka od Światła, jak i od Ciemności. On był Innym, ale nie Jasnym i nie Ciemnym.

Patrzyliśmy na siebie bardzo długo, całą drogę do następnej stacji. Zapewne patrzylibyśmy dalej, ale chłopcem potrząsnęła stateczna kobieta – może matka.

– Igor! Zasnąłeś? Wychodzimy.

Chłopiec pokręcił głową, rzucił mi ostatnie, pełne niejasnego smutku spojrzenie i wyszedł na peron. Ja zostałem w wagonie.

Jeszcze przez minutę nie mogłem dojść do siebie, nadal nie rozumiejąc, co właściwie poruszyło mnie, gdy patrzyłem na tego chłopca. Jakby o czymś mi przypomniał. O czymś bardzo ważnym, ale nieuchwytnym.

Dopiero Nikolski i jego „Zwierciadło świata” pomogło mi trochę ochłonąć.

W zwierciadle widać, kto i jak żył

Widać, kto pieśń fałszywą stworzył

Widać, kto pragnie wiecznej nocy

Widać, że ludzie potrzebują pomocy

Zwierciadło świata mam właśnie ja

Chcesz zajrzeć, więc nie lękaj się ognia

Ów ogień opiewać będzie moja lira

Niech ludzie wiedzą, że jest dobra siła

W zwierciadle świata!

Dziwne. Ta piosenka bardziej pasowałaby do Jasnych. Więc dlaczego tak chwyta za serce mnie, Ciemnego?

Z tym niejasnym uczuciem wróciłem do biura Dziennego Patrolu. Starszawy wujaszek wampir odskoczył ode mnie jak świętoszek od pokusy. Otrząsnąłem się i wtedy zrozumiałem, że w mojej własnej aurze płonie kilka błękitno – białych pasów.

– Przepraszam. – Szybko doprowadziłem aurę do porządku. – To maskowanie.

Wampir popatrzył na mnie podejrzliwie, a z dyżurki wychynęła wampirzyca – pewnie żona.

Sprawdzili moje pieczęcie bardzo starannie i chyba mieli zamiar trzymać mnie tu, jak długo się da, ale do biura wszedł Edgar z młodziutką wiedźmą. Zrozumiał wszystko od razu. Nadgorliwym wartownikom wystarczył jeden ruch brwiami. Edgar skinął mi głową i poszedł do wind. Wiedźma pożerała mnie wzrokiem, ale dopiero w windzie odważyła się zadać pytanie:

– Jest pan nowy?

Jej głos wyrażał całą gamę emocji, na których analizę nie miałem ani ochoty, ani możliwości. Przy Edgarze i pozostałych Innych nie chciałem demonstrować swojej siły.

Edgar wyglądał na zaciekawionego, przy czym odniosłem wrażenie, że naprawdę interesuje go moja odpowiedź.

– W pewnym sensie tak.

Wiedźma uśmiechnęła się.

– Czy to prawda, że sam jeden rozgonił pan czterech bojowników Jasnych i zabił tygrysicę?