– Denerwuje się – zauważył Jari.
– Jeszcze jeden Inny! – wykrzyknął cicho Raiwo. – Przy wyjściu!
Rzeczywiście, przed szklanymi drzwiami stał czarniawy mężczyzna po trzydziestce. Jedną ręką ocierał czoło chusteczką, drugą, z komórką, trzymał przy uchu. Milczał, najwyraźniej słuchając. Obok niego stalą nieduża dyplomatka.
Ten Inny był magiem Ciemności.
– Ci też nas śledzą – wymamrotał Raiwo.
– Nie mieliby co robić… – wątpił Juha. – Mało to Inni mają spraw na międzynarodowym lotnisku Moskwy?
– Nie trać czujności, bracie! – przypomniał Jari. – Beztroska martwi i niepokoi Fafnira.
Juha ponuro pomyślał, że po totalnej wpadce podczas wwożenia Pazura do Moskwy, odrodzony Fafnir powinien był spopielić wszystkich czterech. A raczej ocalałą trójkę. Rzecz jasna, Juha nie podzielił się swoimi myślami z towarzyszami.
Tymczasem mag Światła dopił kawę, rzucił Ciemnemu niezadowolone spojrzenie i udał się w stronę restauracji. Jego aura znowu miała jednolity szmaragdowy kolor z niknącym wiśniowym śladem niedawnego pasa.
Ciemny nadal rozmawiał przez telefon. A raczej słuchał.
– Chcą się przekonać, że odlecimy! – powtórzył przenikliwy Raiwo. – Przecież sami chcemy wylecieć, co mielibyśmy tu robić!
Mag Światła pospacerował po lotnisku i znowu rozsiadł się w barze, czytając jakąś książkę i pijąc kolejną kawę. Ciemny skończył rozmowę i podszedł do kasy. Bracia zauważyli ślad magii. Dość silnej, mniej więcej czwartego stopnia.
– Co on tam robi? – zaniepokoił się Raiwo. – Też kupuje bilet? Co? Juha, czy on nam nie przeszkodzi?
– Po co miałby to robić? – zdumiał się Juha. – Patrzcie… Mag Ciemności odszedł od kasy z biletem w ręku.
– Komuś anulowano sprzedany bilet! – zrozumiał Raiwo. – Ładne rzeczy! Ale będzie draka…
„Draka” rzeczywiście nastąpiła cztery godziny później, gdy wszyscy Inni – włączając Jasnego – znaleźli się w jednej kolejce. Jednemu z pasażerów nagle uprzejmie wyjaśniono, że bilet sprzedano mu przez pomyłkę, że linie lotnicze uprzejmie przepraszają, i proponują bilet w klasie biznes na następny lot…
Mag Ciemności bez mrugnięcia obserwował awanturującego się pasażera i chyba nawet się uśmiechał. Braciom Regina było nie do śmiechu, gdy zrozumieli, że zarówno Ciemny, jak i Jasny lecą z nimi.
– Wymyślili sobie, że odprowadzą nas do samej Pragi – zawyrokował w końcu Raiwo. – Poważnie traktują swoją pracę…
Juha pokręcił głową.
– Nie, bracie. To nie tak. Zobaczycie, że oni jeszcze do nas podejdą…
ROZDZIAŁ 1
Heser wezwał Antoniego wieczorem, gdy analitycy i pracownicy techniczni już się rozchodzili, a agenci operacyjni, którym wypadł dyżur tej nocy, dopiero zaczęli ściągać do sztabu. Na korytarzach pierwszego piętra pachniało świeżo zaparzoną kawą, gorącymi bułeczkami z cynamonem i delikatnym, aromatycznym tytoniem – w tym roku cały Nocny Patrol ogarnął szał palenia fajki. Nawet kobiety mu uległy. Antoni od roku nie pracował w centrum informacyjnym, zamiast niego komputerami i operatorkami zawiadywał Tolik. Mag drugiej rangi (drugą rangę Antoni otrzymał na początku roku) był zbyt dużą szychą, żeby przesiadywać w fotelu, stukając w klawisze.
– Napijesz się kawy? – zapytał Siemion. Antoni skinął głową i w tym samym momencie zadzwonił telefon. W pokoju, w którym siedziała cała czwórka operacyjniaków – Antoni, Siemion, Garik i Niedźwiadek, od razu zapadła cisza. Telefony od szefa umiał wyczuć każdy z nich.
Wiedzieli też, kto powinien odebrać.
Pod bacznymi spojrzeniami towarzyszy Antoni podniósł słuchawkę.
– Wstąp do mnie, jak będziesz miał chwilę – polecił Heser, nie witając się. – Dopij kawę i przyjdź.
– Tak jest – odpowiedział spokojnie Antoni. – Robi się, Borysie Ignatiewiczu.
Po chwili wahania mimo wszystko zapalił fajkę. Skoro Heser nie kazał mu być natychmiast, to znaczy, że faktycznie można się było nie spieszyć.
– Ochrzan? – zainteresował się Garik. Antoni wzruszył ramionami. Mógł się spodziewać wszystkiego, od zarzutów o zdradę sprawy Nocnego Patrolu począwszy, a na awansie skończywszy. Od żądania siedzenia w biurze do rozkazu szturmowania sztabu Ciemnych. Gdy mag wyższej rangi coś zamyśla, odgadywanie jego planów nie ma sensu. Zwłaszcza, gdy ów mag ma tak kiepski nastrój jak Heser w ciągu ostatnich miesięcy.
Wszyscy mieli paskudny humor. W tym roku niepowodzenie goniło niepowodzenie. Zła passa zaczęła się latem, gdy rutynowe aresztowanie nielegalnie praktykującej wiedźmy przemieniło się w starcie z Ciemnymi. Potem ten świetny chłopak Igor Ciepło w, który wyłożył w tej walce wszystkie siły i został wysłany do Arteku, żeby się zregenerować, dał się złapać na prowokację Ciemnych. Wiedźma Alicja Donnikowa, ścierwa i kochanka Zawulona, która już nieraz wtrącała się do najbardziej wymyślnych intryg Nocnego Patrolu, zdołała chłopaka oczarować i rozkochać w sobie. Tym razem jednak Alicja poniosła karę – Igorowi udało się ją zlikwidować. Przekroczył jednak granice obrony koniecznej i teraz jego los wisiał na włosku.
A miesiąc temu pojawił się Witalij Rogoża i to już było prawdziwe nieszczęście. Najpierw wzięli go za zwykłego Innego, potem zaczęli podejrzewać w tym ukraińskim chłopaku emisariusza, który przybył na pomoc Dziennemu Patrolowi. A Rogoża okazał się zwierciadłem – niezwykle rzadki przypadek, w całej historii Patroli zarejestrowany jedynie kilka razy. Zwierciadło było w zasadzie bezpośrednim tworem Zmroku, który przemieniał niepozornego człowieka, może nawet nie – Innego, w potworną maszynę bojową. Gdybyż zrozumieli to od razu… Ale nie zrozumieli. W walce ze zwierciadłem zginęła Tygrysek, straciła siły Świetlana, w różnym stopniu ucierpieli inni magowie.
Niedobrze…
Antoni nie raz i nie dwa przeklinał się za to, że nie domyślił się, nie przeprowadził szczegółowej analizy wydarzeń związanych z pojawieniem się zwierciadła. Przecież w tajnych archiwach były już podobne wypadki – pojawienie się maga poza klasyfikacją, szybkie narastanie jego siły, decydujące starcie i wreszcie zniknięcie. Wszystko się zgadzało. Aż do ostatniej chwili, gdy Witalij Rogoża rozpłynął się w powietrzu, zniknął w głębiach Zmroku, który go zrodził.
Załóżmy nawet, że Antoniego, Garika czy Siemiona można było jeszcze usprawiedliwić. Dla nich zwierciadło było jednym z licznych egzotycznych przypadków, znanych jedynie z wykładów i archiwów. Ale dlaczego Heser albo Olga z ich doświadczeniem nie zrozumieli od razu całej prawdy? Przecież stykali się już ze zwierciadłami…
Źle. Ciągłe niepowodzenia. Jakby Ciemność, rozzłoszczona niedawnymi sukcesami Nocnego Patrolu, przeszła do kontrataku – i to z dużym powodzeniem.
Antoni pokręcił głową, odmówił drugiej filiżanki kawy, zaproponowanej przez Siemiona i dokładnie wyczyścił fajkę, zerkając na Niedźwiadka.
Ten również czyścił fajkę. Malutką, długą, cienką fajkę należącą przedtem do Tygryska. Dziewczyna paliła ją od przypadku do przypadku, raczej dla towarzystwa niż z prawdziwej potrzeby. Teraz zaś, gdy Tygryska nie było, Niedźwiedź palił na przemian to jej fajkę, to swoją. Chyba był to dla niego jedyny sposób okazywania emocji. Troskliwe dotknięcie fajki… i jeszcze to nieruchome spojrzenie, gdy Witalij Rogoża zaczął się rozpływać w powietrzu. Spojrzenie pełne smętnego żalu… Nie dopadł Rogoży, nie zdołał zaspokoić pragnienia zemsty…
Podobnie jak Aliszer Jasny z Uzbekistanu, którego ojca rok temu zabiła Alicja.
Antoni też miał swoje porachunki z Dziennym Patrolem i jego szefem. Rachunki, które do tej pory nie zostały uregulowane. Traktat ogranicza oba Patrole, Inkwizycja pilnuje, by przestrzegano jego postanowień, jedyne wyjście to pójść na całość i wyzwać wroga na pojedynek… co zresztą zrobił Igor. No i jaki mamy efekt? Wiedźma jest martwa, mag znalazł się na granicy odejścia w Zmrok i czeka na decyzję Europejskiego Biura Inkwizycji. Nietrudno się domyślić, jaki będzie wyrok…