Выбрать главу

Antoni wstał, skinął przyjaciołom głową i wszedł do szefa na drugie piętro.

Na duszy było mu ciężko, nie cieszyły ani nadchodzące święta, ani Nowy Rok, na który czekali ludzie na całej ziemi, jakby liczba 2000 mogła coś zmienić. Co to za różnica?

Dopiero pod drzwiami gabinetu Antoni poczuł pewne zainteresowanie.

Bardzo potężna ochrona magiczna. Budynek Nocnego Patrolu jest osłonięty przed obserwacją, gabinety pracowników i sale konferencyjne są dodatkowo ekranowane. Ale dziś Heser bardzo się postarał o dodatkową ochronę: powietrze na korytarzu było stęchłe, nieruchome, przesycone energią. Ta niewidoczna ściana biegła w Zmrok, sięgając znacznie głębiej niż dwie pierwsze warstwy, dostępne Antoniemu.

Wszedł do gabinetu i szczelnie zamknął za sobą drzwi. Poczuł lekki ruch za plecami, gdy zamykała się rozerwana na chwilę osłona.

– Siadaj, Antoni – rzekł Heser i serdecznie zapytał: – Kawy, herbaty?

– Dziękuję, Borysie Ignatiewiczu – odpowiedział Antoni, nazywając go jego ludzkim imieniem. – Przed chwilą piłem.

– Kufelek piwa? – zaproponował nieoczekiwanie Heser. Antoni z trudem stłumił pragnienie przetarcia oczu, a jeszcze lepiej – uszczypnięcia się w ramię. Heser nigdy nie stronił od radości życia. Lubił skoczyć na dyskotekę z młodzieżą, poflirtować z dziewczynami czy nawet spędzić z którąś noc. Lubił posiedzieć w restauracji, zamawiając egzotyczne dania, ganiając kelnerów tam i z powrotem, wywołując niepokój kucharzy znajomością tajników gastronomii. Mógł pojechać ze współpracownikami na piwo pod wędzonego leszcza, wódkę pod ogórki małosolne czy na wino i owoce.

Ale jednego Heser nie robił absolutnie nigdy – nie urządzał takich rozrywek w miejscu pracy. Za butelkę koniaku, wypitą przez dziesięciu pracowników działu analiz z okazji urodzin Juleczki, najmłodszej czarodziejki Patrolu, ulubienicy wszystkich, imprezowicze zostali ukarani z zaiste genialną wymyślnością. Nie uratowało ich nawet wstawiennictwo Olgi, uczestniczącej w przestępstwie wraz ze wszystkimi. Każdy został ukarany indywidualnie, w maksymalnie nieprzyjemny dla niego sposób. Juleczka na przykład przez tydzień nie mogła przekraczać progu biura Patrolu, musiała uczyć się w szkole razem z rówieśnikami, chodzić z koleżankami do cukierni, a z kolegami do kina i na dyskoteki. Po tygodniu męki Julka wróciła gotując się ze złości i przez długi czas powtarzała: „Rany, gdybyście tylko wiedzieli, jacy oni są tępi! Och! Nienawidzę!”

Za to „nienawidzę” czekał ją jeszcze jeden karny dzień i długa rozmowa z Heserem na temat: „Czy czarodziejka Światła może odczuwać wobec ludzi uczucia negatywne?”.

Nic więc dziwnego, że Antoni stał jak wmurowany, kompletnie zapominając, że właśnie miał usiąść w fotelu.

– Siadaj, siadaj – przypomniał mu Heser. – Nie przyszedłeś prosić na wesele. Napijesz się piwa?

– Trunek nie bardzo pasuje do pogody – odparł Antoni, wskazując okno. Na dworze padały wielkie, ciężkie płatki śniegu. Prawdziwa przedświąteczna zamieć. – Nie pasuje ani do pogody, ani chyba do miejsca…

Nieoczekiwanie dla niego samego, ostatnie zdanie zabrzmiało pytająco.

Heser zastanowił się.

– Faktycznie, moglibyśmy skoczyć do jakiejś sympatycznej knajpki – powiedział z nutką ożywienia. – Na przykład do kawiarenki na Południowym – Zachodzie, w której zbierają się stomatolodzy. Wyobrażasz sobie? Ulubiona knajpa moskiewskich wyrwizębów! Jest też taka jedna pizzeria na Dworcu Białoruskim, mówię ci, kompletny odlot…

– Borysie Ignatiewiczu – nie wytrzymał Antoni. – Skąd pan bierze te knajpki? Restauracja narciarzy, bar lesbijek, cafe hydraulików, bar mleczny filatelistów…

Heser rozłożył ręce.

– Antoni, mój drogi, pozwól, że ci przypomnę, z kim pracujemy. Otóż pracujemy…

– Z Ciemnymi – burknął Gorodecki i usiadł w fotelu.

– Nie, mój chłopcze. Mylisz się. Pracujemy z ludźmi. A ludzie to nie stado sklonowanych owiec, żujących bezustannie trawę i jednocześnie puszczających gazy. Każdy człowiek to indywidualność. To dobrze, ponieważ utrudnia pracę Ciemnym. To źle, ponieważ utrudnia pracę nam. Żeby choć trochę zrozumieć ludzi – bo w końcu to o ich dusze trwa nie kończąca się wojna Patroli – musimy poznać ich wszystkich. Nie tylko ja, rozumiesz? My! Powinniśmy zrozumieć każdego – od pryszczatego chłopaka, który żre extasy na dyskotece, do starego profesora – arystokraty, poświęcającego swój wolny czas hodowli kaktusów… A właśnie, bar, w którym zbierają się hodowcy kaktusów, ma szalenie interesującą kuchnię i wyjątkowy wystrój. Ale dzisiaj nigdzie nie wyskoczymy. Poczułeś ochronę?

Antoni skinął głową.

– Możesz mi wierzyć, że nie postawiłem jej bez powodu. A zapewnienie bezpieczeństwa w ludnym miejscu byłoby znacznie trudniejsze. Nie mogę pozwolić sobie teraz na takie marnotrawstwo sił… – Heser potarł twarz dłonią i westchnął. Rzeczywiście wyglądał na zmęczonego. – Przy okazji… Proszę. Mały prezent.

Antoni ze zdumieniem przyjął malutki przedmiot. Coś w rodzaju globusa: kula składająca się z cienkich kościanych igieł, zagiętych w łuki południków i wetkniętych w dwa małe drewniane dyski – bieguny. Kula była w środku pusta… błąd. Była pełna. Pełna siły. Drzemiącej, spętanej siły…

– Co to? – zapytał lekko spanikowany Antoni.

– Nie bój się. To nie skroplona łaska.

– A… co to takiego ta skroplona łaska? Heser westchnął.

– A skąd mam wiedzieć? To był żart. Metafora. Wcale nie jestem pewien, czy istnieje coś takiego jak łaska, a już tym bardziej, czy można ją skroplić. Masz w ręku coś w rodzaju magicznego generatora białego szumu. Jeśli będziesz musiał przeprowadzić absolutnie, powtarzam, absolutnie poufną rozmowę, po prostu ściśnij kulkę w ręku. Pewnie poranisz sobie dłoń, ale to nieuchronna zapłata. Za to w ciągu dwunastu godzin krąg o promieniu dziesięciu metrów nie będzie podlegał żadnej kontroli – ani technicznej, ani magicznej. Będą rejestrowane… ee… całkiem niewinne obrazy, rozmowy i wydarzenia. Amulet nie zostanie wykryty przez żadne magiczne środki.

– Dziękuję – rzekł posępnie Antoni. – Ten twój prezent jakoś niezbyt mnie cieszy.

– Jeszcze będziesz miał okazję zmienić zdanie. To w końcu napijesz się piwa czy nie?

– Napiję. Tylko dlaczego właśnie piwa?

– Żeby nie za bardzo łamać własne zasady – uśmiechnął się z zadowoleniem Heser. – W końcu jesteśmy w pracy.

Nacisnął guzik na centralce i niegłośno powiedział:

– Olu, przynieś nam piwo.

Antoni już się niczemu nie dziwił. Ale Heser, przerywając łączność, mimo wszystko wyjaśnił:

– Gala jest wspaniałą sekretarką. Ale jest również czarodziejką czwartej rangi i może, nawet tego nie zauważając, zdradzić tajemnicę wrogowi. Więc zmieniłem sekretarkę na jeden dzień.

Minutę później weszła Olga z tacą, na której stały dwa ogromne kufle pełne jasnego piwa, chyba dwulitrowa kryształowa karafka z tym samym napojem i deska serów.

– Witaj, Antoni – powiedziała serdecznie Olga. – Chyba lubisz budweisera?

– Który Jasny mag nie lubiłby jasnego czeskiego piwa? – spróbował zażartować Antoni. Wypadło to średnio zabawnie, ale już sama chęć układania podobnych kalamburów była zaskakująca. Dawno nie miał na to ochoty.

– Jak się czuje Swieta? – zapytała Olga.

Antoni zacisnął zęby. Ciężar, o którym na chwilę zapomniał, znowu powrócił.