Выбрать главу

– Ha! No jasne! – potwierdził radośnie Antoni. – Najprawdziwsza dorabiana wódka, spirytus z kranówką. Specjalnie wybierałem! Nie uwierzysz, jak trudno teraz o dorabianą wódkę!

– Dlaczego? – wykrzyknął Igor.

– Jak to: dlaczego? A po co wiozłem ci chleb borodinowski? W każdej czeskiej piekarni mogłem kupić smaczny i świeży chleb razowy! To samo z kiełbasą i słoniną. Najwyżej z cebulą miałbym problemy…

– Ze niby pozdrowienia z ojczyzny? – zorientował się Igor, nie przestając się krzywić.

– Otóż to.

– O, nie… Swój ostatni poranek wolałbym powitać bez bólu głowy – powiedział poważnie Igor. Ściągnął brwi, przesunął ręką nad butelką i dwoma pełnymi kieliszkami. Płyn zamigotał żółto. Igor wyjaśnił:

– Mam zezwolenie na niższą magię.

– W takim razie nalewaj.

– Spieszysz się gdzieś? – Igor zerknął na Antoniego i nalał zmienioną wódkę.

– No coś ty, dokąd miałbym się śpieszyć? – wzruszył ramionami Antoni. – Przeciwnie, chcę z tobą posiedzieć i pogadać. Wiesz, dlaczego zamieniłem butelki?

– Więc to twoja inicjatywa?

– Moja, moja. Siemion przyniósł dobrą. A ja chciałem ci przypomnieć… że nie zawsze w pięknym opakowaniu jest piękna zawartość.

Igor westchnął, jego twarz pociemniała.

– Gorodecki… nie musisz prawić mi kazań. Byłem w Patrolu jeszcze przed twoim urodzeniem. Wszystko rozumiem, ale jestem winien i przyjmę swoją karę.

– Nic nie rozumiesz! – wykrzyknął ze złością Antoni. – Widzicie go, jaki mądry… „Jestem winien, przyjmę karę…” – przedrzeźniał Igora. – A co my mamy zrobić? Zwłaszcza teraz, bez Tygryska i Andrieja? Wiesz, że Heser postanowił podciągnąć nasze dziewczynki programistki?

– Daj spokój, Antoni! Nie ma niezastąpionych Innych. W rezerwie moskiewskiego Patrolu są setki magów i czarodziejek.

– Oczywiście. Wystarczy gwizdnąć i przybiegną. Porzucą rodziny, pracę, swoje zwykłe sprawy. Staną z bronią w ręku, no bo co mają zrobić? Skoro aktywny skład Patrolu zhańbił się, poddał, załamał ręce…

Igor wciągnął powietrze i zaczął mówić – gwałtownie, z pasją, na chwilę stając się dawnym agentem operacyjnym:

– Antoni, ja to wszystko rozumiem. Jesteś mądrym chłopakiem i słusznie się na mnie złościsz. Próbujesz tchnąć we mnie wolę życia. Próbujesz zmusić mnie do walki… Ale zrozum – ja naprawdę nie chcę walczyć i rzeczywiście uważam się za winnego. Postanowiłem odejść. W nicość. W Zmrok.

– Dlaczego, Igorze? Wszystko rozumiem, śmierć człowieka to zawsze tragedia, zwłaszcza jeśli doszło do niej z twojej winy, ale przecież nie mogłeś przewidzieć…

Igor podniósł na niego ciężkie spojrzenie. Pokręcił głową:

– Nic nie rozumiesz, Antoni. Myślisz, że ja tak z powodu śmierci tego chłopca? Nie.

Antoni wziął kieliszek i wypił wódkę.

– Żal mi tego chłopca – ciągnął Igor. – Bardzo mi go żal. Ale widziałem w życiu różne rzeczy… Musiałeś wiedzieć, że z mojej winy ginęli ludzie. Dzieci, kobiety, starcy. Zdarzało ci się kiedyś dokonywać wyboru, kogo ratować: niezainicjowanego Innego czy zwykłego człowieka? A ja dokonywałem. Zdarzyło ci się kiedyś wyciągać siłę z tłumu, wiedząc, że niemal na pewno dwóch ludzi w tym tłumie nie wytrzyma i skończy ze sobą? A ja musiałem.

– Ja również niejedno robiłem, Igorze.

– Wiem… pamiętam tamten huragan… No to czemu gadasz głupoty? Nie możesz uwierzyć, że nie chodzi o tego nieszczęsnego chłopca? Że pokochałem Ciemną?

– Nie mogę – westchnął Antoni. – Nie mogę! Heser też mi to powiedział, aleja…

– No to uwierz Heserowi. – Igor uśmiechnął się gorzko. – Kocham ją, Antoni. Nadal ją kocham. I będę kochać, na tym właśnie polega tragedia.

Wziął kieliszek.

– Dzięki choć za to, że nie postawiłeś kieliszka dla niej… – Antoni poczuł, że zaczyna się w nim gotować. – Dziękuję, że…

Urwał, widząc spojrzenie Igora. W szafce za szybą, pośród szkła, stał pełen kieliszek, przykryty czerstwą kromką chleba.

– Oszalałeś – wymamrotał Antoni. – Kompletnie ci odbiło, Igor! To przecież wiedźma!

– Była wiedźma – poprawił Igor ze smutnym uśmiechem.

– Sprowokowała cię… może nie zaczarowała, ale mimo wszystko specjalnie rozkochała w sobie…

– Nie. Ona też się zakochała. Nawet nie podejrzewając, kim jestem.

– Dobrze. Załóżmy, że masz rację. Ale to i tak była prowokacja – ze strony Zawulona, który o wszystkim doskonałe wiedział…

Igor skinął głową:

– Najprawdopodobniej tak właśnie było. Dużo o tym myślałem, Antoni. Zapewne nawet ta walka w Butowie została przygotowana przez Ciemnych. Przez Zawulona i jeszcze dwóch Wyższych. Prawdopodobnie wiedziała o tym Lemieszowa. Edgar i wiedźmy nie miały o niczym pojęcia…

Wampirów i wilkołaka nie uważał za godnych wzmianki.

– Jeśli się z tym zgadzasz… – zaczął Antoni.

– Poczekaj. Owszem, była to świadoma operacja Ciemnych. Intryga Zawulona. I to udana intryga… – Igor opuścił głowę i powiedział głucho: – Tylko co to zmienia w moim stosunku do Alicji?

Antoni zapragnął głośno zakląć – co też zrobił, po czym powiedział:

– Igorze, chyba obejrzałeś sobie dossier Alicji Donnikowej, prawda?

– Tak.

– Więc musiałeś zrozumieć, ile krwi było na jej rękach! Ile zła na jej koncie! Stykałem się z nią kilka razy, przez nią załamywały się nasze operacje, ona… ona na pewno przysłużyła się Zawulonowi…

– Zapomniałeś jeszcze dodać, że z nim spała – powiedział martwym głosem Igor. – I że przywódca moskiewskich Ciemnych bardzo lubił ją pieprzyć, pod postacią demona. Oraz że Alicja uczestniczyła w sabatach ze składaniem ofiar, a także w orgiach. No coś tak ucichł, nie krepuj się… Ja i tak o tym wiem. Heser dał mi kompletne dossier… Postarał się na całego.

– I nadal ją kochasz? – zapytał tępo Antoni.

Igor podniósł głowę. Popatrzyli sobie w oczy. Potem Igor wyciągnął rękę i ostrożnie dotknął dłoni Antoniego.

– Nie złość się na mnie, Jasny bracie. Nie pogardzaj mną. A jeśli nie potrafisz zrozumieć, lepiej odejdź. Pospaceruj po Pradze…

– Staram się zrozumieć – wyszeptał Antoni. – Słowo honoru, staram się. Alicja Donnikowa była najzwyklejszą wiedźmą. Nie lepszą, ale i nie gorszą od innych. Mądrą, piękną i okrutną wiedźmą, która pozostawiała za sobą zło i ból. Jak możesz ją kochać?

– Gdy ją zobaczyłem, była inna – odparł Igor. – Zamotana, nieszczęsna dziewczynka, która bardzo chce kogoś pokochać. Która po raz pierwszy sama pokochała. Dziewczynka, którą na nasze nieszczęście jako pierwsi dostrzegli Ciemni. I wybrali dla inicjacji chwilę, gdy w jej duszy więcej było Ciemności niż Światła. Z nastolatkami to nie jest trudne, sam wiesz. A potem poszło jak po maśle. Zmrok wypił z niej całą dobroć. Zmrok przemienił ją w to, kim się stała.

– Ty nie kochasz Alicji. – Antoni nawet nie zauważył, że mówi o Donnikowej w czasie teraźniejszym. – Kochasz jej wyidealizowany… nie, alternatywny obraz. Kochasz Alicję, której nie było i nie ma.

– I teraz już na pewno nie będzie. To nie do końca tak, Antoni. Kocham ją taką, jaką się stała, tracąc zdolności Innej, uwalniając się, choć na chwilę, z tej szarej pajęczyny. Powiedz, czy nigdy nie zdarzało ci się przebaczać?

– Zdarzało – odparł Antoni. – Owszem. Ale nie coś takiego.

– Miałeś szczęście.

Igor znowu napełnił kieliszki.

– W takim razie powiedz… – Antoni nie miał zamiaru oszczędzać Igora, ale i tak słowa przychodziły mu z trudem – dlaczego ją zabiłeś?