– Tak, panie – rzekł Xante z szacunkiem i odszedł.
– Najpierw Siomun – wyszeptał Rowan później Jura. I poszedł za Xante, pogwizdując.
Jura opuszczała boisko z żalem, ale młody człowiek, który po nią przyszedł, powiedział, że sprawa jest pilna. Trochę jej się wydało dziwne, że potrzebna jest akurat w stajni, ale ostatnio wszystko było dziwne. Od czasu, gdy Thal posłał po swego angielskiego syna, cały jej świat wywrócił się do góry nogami. Pójdzie teraz szybko do stajni zobaczyć, czego od niej chcą, a później znajdzie Geralta, by go pocieszyć.
W stajni było ciemno i pusto. Pomyślała z niechęcią, że teraz Zernowie mogliby zaatakować i wygrać z powodu bałaganu u Irialów.
– Halo! – zawołała, lecz nikt nie odpowiedział. Wyciągnęła nóż, bo wydało jej się to podejrzane, i skradała się wolniutko, plecami do końskich zagród. Mimo całej ostrożności została jednak zaskoczona, bo nagle jakaś ręka zasłoniła jej usta. Druga wytrąciła jej nóż z ręki i Jura została wciągnięta w ciemność zagrody.
Zaczęła się szarpać, ale mężczyzna obrócił ją bez trudu w swych ramionach i przyciągnął jej ciało do swojego. Mimo że nie widziała w ciemności jego twarzy, czuła całym ciałem, że to był on.
Gdy jego usta odnalazły jej usta, odpowiedziała z całą namiętnością, jaka w niej narosła. Od wczoraj powtarzała sobie, że jej reakcja na tego przystojnego nieznajomego była zupełnym przypadkiem, czymś, co się już nie powtórzy. To było tamto miejsce i tamten czas. Tęskniła za Daire, a poza tym, gdy zobaczyła tamtego mężczyznę, oboje byli prawie nadzy. Nic dziwnego, że tak zareagowała. Nie należy wyolbrzymiać tego uczucia. To naturalne, że było jej miło po pocałunku tak przystojnego mężczyzny.
Ale okazało się, że Jura już zapomniała, jak to było. Zapomniała, co odczuwała w jego ramionach, jak jej ciało słabło i drżało od jego dotyku. Gdy podniósł głowę, objęła ramionami jego szyję, wplątała palce w jego włosy – i chciała go jeszcze i jeszcze.
– Jura – wyszeptał, jakby przeszywając ją głosem. – Będziemy razem – mruczał w jej usta.
Otworzyła usta przy jego ustach, jak kwiat otwierający się do pszczoły zbierającej pyłek. Nie myślała o żadnych konsekwencjach ani o tym, gdzie byli. Jeśli o nią szło, mogli być wśród ucztującego tłumu. Rozsunęła nieco nogi, przyciskając do niego biodra, a on trzymał ją, uniesioną.
– Moje kochanie – wyszeptał, całując jej szyję jak wygłodzony, jakby chciał smakować jej skórę.
– Będziemy razem. Zaplanowałem to.
– Tak – zamruczała z odchyloną głową, przymknąwszy oczy. – Razem. Teraz.
Oderwał się od niej i spojrzał w jej twarz.
– Kusisz mnie bardzo. Bardziej, niż myślałem. Jura, kochanie, nie wiedziałem, że można czuć coś takiego. Powiedz, że mnie kochasz. Chciałbym usłyszeć te słowa.
Nie myślała o żadnych słowach. Po prostu czuła.
Czuła jego ciało przy swoim, jego silne uda przyciśnięte do jej ud. Chciała czuć jego nagą skórę przy swojej, swoje piersi przy jego owłosionym torsie, splątać swoje palce nóg z jego. Chciała dotykać jego skóry dłońmi, czubkami palców, paznokciami.
– Jura. – Westchnął i wpił się w jej usta tak mocno, że straciła równowagę i upadła plecami na kamienną podłogę stajni. Nie puścił jej, tylko całował dalej, przygniatając ją swoim ciałem tak mocno, że dziewczyna bała się, że ją ten ciężar zabije. Jednak zamiast starać się uwolnić, przyciągnęła go jeszcze bardziej.
Nagle ją puścił i odsunął się w mroczny kąt stajni.
– Idź – powiedział ochryple. – Idź, albo nie będziesz już dziewicą. Zostaw mnie, Jura.
Usiadła prosto, przytrzymując się ostrych kamieni koło siebie, raniąc sobie dłonie. Serce waliło jej jak młotem, a ciało falowało.
– Idź stąd, zanim cię ktoś zobaczy – powiedział. Umysł Jury zaczynał powoli funkcjonować. Tak, nikt jej nie powinien zobaczyć. Z trudem udało jej się stanąć na drżących kolanach. Powlokła się kilka kroków do przodu, szukając oparcia o ścianę zagrody.
– Jura! – zawołał.
Nie odwróciła się. Czuła, że się rozpływa, nie miała sił na niepotrzebne ruchy.
– Pamiętaj, że jesteś moja – powiedział. – Nie daj się dotknąć synowi Brity.
Kiwnęła głową, zbyt oszołomiona, żeby zrozumieć, co mówi, i wyszła ze stajni. Jak to dobrze, że nogi same zaprowadziły ją do koszar kobiecych, bo głowę miała zbyt zaprzątniętą. Pocierała koniuszki palców wspominając jego dotyk.
– Jura! – zawołał ktoś, lecz nie odpowiedziała. – Jura! – powiedziała ostro Cilean. – Co z tobą? Gdzie twój nóż? Dlaczego masz rozpuszczone włosy? Co znaczą te ślady na szyi? Ktoś cię zaatakował?
Jura uśmiechnęła się krzywo do przyjaciółki.
– Nic mi nie jest – wyszeptała.
Cilean wzięła Jurę za ramię i, wyraźnie niezadowolona, zawlokła ją do swojej komnaty. Było to spartańsko urządzone pomieszczenie, w którym stały tylko niezbędne sprzęty: łóżko, stół, krzesło, umywalnia i duża skrzynia na ubranie. Na ścianach wisiała broń, a nad łóżkiem wyrzeźbiony drewniany krzyż.
– Siadaj – rozkazała Jurze, popychając ją na łóżko. Zwilżyła szmatkę i położyła jej na czole. – A teraz powiedz, co ci się stało.
Jura powoli dochodziła do siebie.
– Ja… ja… nic mi się nie stało. – Zsunęła kompres. Ręce jeszcze jej się trzęsły, ale już było lepiej. Musi trzymać się z daleka od tego mężczyzny. To było jak choroba, która dopadła właśnie ją, choroba, która mogła ją zabić. – Opowiedz mi najświeższe wieści – poprosiła. – Czy poznałaś już tego angielskiego pretendenta? – Może nienawiść do Anglika pozwoli jej zapomnieć o tej namiętności. – Czy jest taki głupi, jak myślałyśmy?
Cilean wciąż irytował wygląd przyjaciółki.
– Wcale nie jest głupi. Prawdę rzekłszy, jest niezwykłe odważny. Sam wyjechał na spotkanie Brocaina.
Jura parsknęła.
– Więc jest głupszy, niż myślałam. Być może tym razem pomogła mu jego ignorancja, ale następnym już mu się nie uda. Powinnaś pójść do Thala, póki jeszcze żyje, i błagać go, by cię zwolnił z przyrzeczonego małżeństwa z tym wstrętnym człowiekiem.
Cilean uśmiechnęła się znacząco.
– Wcale nie jest wstrętny. Pocałował mnie i było to bardzo, bardzo przyjemne.
Jura spojrzała na nią twardo.
– Za wiele sobie pozwała. Czy uważa, że kobiety lankońskie mają takie swobodne obyczaje? Jak śmie całować strażniczkę, jakby to była wieśniaczka? – Mówiąc to Jura czuła, jak jej twarz płonie. Nieznany mężczyzna odważył się na więcej niż pocałunek, a ona, zamiast myśleć o swoich obyczajach, niemalże się z nim parzyła, jak zwierzę, na stajennej podłodze, wśród słomy i końskiego łajna.
– Ma moje pozwolenie, by to zrobić kiedy zechce – powiedziała Cilean i odwróciła się. – Ale to się już nie zdarzy. Thal zwołał Honorium, by walczyć o nowego króla.
– Honorium? – powtórzyła Jura z niedowierzaniem, nareszcie zwracając w pełni uwagę na przyjaciółkę. – Przecież czegoś takiego nie było za mojego życia, a nawet pewnie i Thala. – Skoczyła na równe nogi. – Jak ten przybłęda śmie! Przecież to obraza dla ciebie. Tak, jakby wybrana dla niego kobieta nie była dość dobra! Bękart! Jest tchórzliwym, zasmarkanym…
– Jura! – Cilean odwróciła się. – Nie masz racji co do niego, poza tym to Thal zwołał Honorium, Mówi, że jego syn ma być królem wszystkich Lankonów i dlatego jego żona ma być wybrana ze wszystkich plemion. To bardzo szlachetne ze strony Rowana, że się na to zgodził. Tylko jeśli wygra kobieta Zernów? Albo Ultenów? – W ostatnim pytaniu słychać było przerażenie. – Niewielu mężczyzn odważyłoby się na taki konkurs. Honorium nie zwoływano od czasu, gdy król Lorcan wygrał królową Mettę. Była to okropna kobieta, która straciła pół nosa w bitwie i była o dziesięć lat starsza od króla. Nie mieli dzieci. A jednak królewicz Rowan zgodził się poślubić zwyciężczynię Honorium.