Выбрать главу

Nie sposób było tego określić. Smagła twarz Talabana niczego nie wyrażała. Wpatrywał się w mówiącego. Viruk przeniósł wzrok na Caprishana, który wyjaśniał obecnym problemy ze ściąganiem podatku od plemion. Jego liczne podbródki drżały, a twarz zalewał pot. Viruk przyglądał się, jak jedna strużka dotarła do podbródków i spłynęła w dół jedną z bruzd. Stłumił ziewnięcie.

Gdy zebranie wreszcie się skończyło, z radością udusiłby wszystkich obecnych. Rael zaproponował im przekąski, ale Viruk odmówił i opuścił pałac, zamierzając wrócić do domu na piechotę. To była z górą mila drogi, ale noc była pogodna, a powietrze chłodziło mu twarz. W przeciwieństwie do pozostałych miał nadzieję, że nowi Awatarowie okażą się wrogo nastawieni. Być może wreszcie znajdzie nieprzyjaciół godnych swoich talentów.

Zabójstwo grubego króla sprawiło mu przyjemność. Z radością patrzył, jak impuls z łuku zhi rozsadził mu plecy, spryskując kwiaty krwią i odłamkami kości. Ach, prawda, pomyślał, kwiaty. Jak się nazywały…? Gwiezdne płatki? Gwiezdne kwiecie? Nie. Gwiazdy nieba. Tak jest. Śliczne roślinki. Nadal pamiętał ich zapach, delikatny i lekki. Jutro opowie o nich Kacowi i każe mu zasadzić je pod oknem sypialni.

Viruk przeszedł na drugą stronę szerokiej alei i skręcił w prawo, w wąską ulicę Pilarską. O tej godzinie nikt nie pracował, ale czuło się tu jeszcze woń świeżo ciętego drewna. Na ulicy było ciemno i Viruk wdepnął w końskie łajno. Powietrze wypełnił paskudny smród. Awatar chciał wytrzeć but o ziemię, gdy nagle usłyszał za plecami jakiś szelest. Odwrócił się błyskawicznie i ujrzał nóż lśniący w blasku księżyca. Zablokował cios przedramieniem i uderzył pięścią w szczękę przeciwnika. Mężczyzna zachwiał się i upadł. Viruk uskoczył w prawo, gdy z pobliskiego zaułka wypadł drugi napastnik, uzbrojony w miecz. Awatar cofnął się.

– Wzięliście mnie za kogoś innego? – zapytał jak zwykle miłym głosem.

– Wiemy, kim jesteś – odparł drugi z mężczyzn, posuwając się powoli naprzód. Miał na sobie ciemne ubranie, a dolną połowę twarzy zasłaniała mu chusta. Pierwszy napastnik zdążył już się podnieść i próbował bokiem zajść Viruka z prawej. – Jesteś Viruk Zabójca – ciągnął mężczyzna z mieczem. – Viruk Szaleniec.

– Szaleniec? To było bardzo nieuprzejme – oznajmił Viruk. – Chyba zabiję cię za to twoim własnym mieczem.

Napastnik uzbrojony w nóż rzucił się do ataku. Viruk wyszedł mu naprzeciw, uchylając się przed nieudolnie wyprowadzonym ciosem. Potem zdzielił go łokciem w twarz. Mężczyzna zatoczył się do tyłu ze stłumionym krzykiem. Drugi z przeciwników ciął mieczem, celując w głowę Viruka. Awatar pochylił się, a potem skoczył na niego. Uderzył barkiem w brzuch przeciwnika i zwalił go z nóg. Obaj ciężko runęli na ziemię. Viruk uniósł się lekko i uderzył napastnika trzy razy w twarz. Potem złapał go za włosy i dwukrotnie grzmotnął jego głową o ziemię. Mężczyzna jęknął. Viruk wstał, wyrywając mu miecz z rąk.

– Żałosne – skwitował. – Naprawdę żałosne.

Odwrócił się, przeszywając mieczem powietrze. Trafił prosto w szyję pierwszego z napastników, który próbował zajść go od tyłu. Ostrze przecięło skórę, ścięgna, kręgi oraz obie żyły szyjne. Głowa opadła w prawą stronę. Mężczyzna runął na ziemię.

Drugi napastnik zdołał się podźwignąć na kolana.

– Nie! – krzyknął, gdy jego przyjaciel zginął.

– Nie? – powtórzył Viruk. – Trzeba było powiedzieć „nie”, zanim podjęliście tę śmieszną próbę. Nie czułbym się urażony, gdyby nie fakt, że wiedzieliście, kim jestem. Nie masz nawet pojęcia, co to za zniewaga. Dwóch takich jak wy! – Przykucnął obok klęczącego mężczyzny i zerwał mu chustę z twarzy. Twarz napastnika była młoda, prawie chłopięca. – Jak rozumiem, jesteście pajistami.

Młodzieniec skinął głową. Nagle w jego oczach pojawił się błysk.

– Tak. I z dumą zginiemy za sprawę. Może i nie byłem wystarczająco dobry, żeby cię zabić, ale któregoś dnia ktoś to uczyni. Ktoś zgładzi ciebie i cały wasz plugawy rodzaj.

– Być może – zgodził się Viruk. – A może tak zechciałbyś mi powiedzieć, kto cię wysłał?

– Nigdy!

– Tak też sądziłem – rzekł Awatar z szerokim uśmiechem.

– To znacznie upraszcza sprawę. – Uniósł nagle miecz i wbił go w brzuch młodzieńca z taką siłą że sztych wyszedł plecami.

– Boli, prawda? – zapytał. Pajista zawył i osunął się w ramiona zabójcy. Viruk pocałował go w policzek i odepchnął na bok.

Kiedy się wyprostował, przypomniał sobie o pobrudzonym bucie. Wytarł go o ubranie umierającego młodzieńca i skierował się w stronę pałacu, by zameldować o ataku.

Kwestor generalny przysłał na miejsce drużynę żołnierzy, lecz ktoś zdążył zabrać ciała przed ich przybyciem.

– Pamiętasz, jak wyglądali? – zapytał Rael Viruka, który wycierał gąbką krew z czarnej jedwabnej koszuli.

– Byli młodzi i niewiele potrafili – odparł Viruk. – Ale czekali specjalnie na mnie. Jeden z nich to przyznał. Nazwał mnie Virukiem Zabójcą. Nie potrafię uwierzyć, że wysłali tylko dwóch. Myślisz, że chcieli mnie obrazić?

– Było ich więcej niż dwóch – stwierdził Talaban, podchodząc bliżej. – Ktoś musiał im towarzyszyć. W przeciwnym razie nie zdążyliby zabrać ciał.

– Ach – stwierdził Viruk. – Chyba tak. Wysłali trzech, ale jeden z nich okazał się tchórzem. Niemniej trzech nadal zakrawa na zniewagę.

– Nie miałeś broni, Viruku – przypomniał mu Rael. – Zapewne uważali, że trzech wystarczy.

– Pewnie masz rację – zgodził się Viruk. – Mam jeszcze krew na koszuli?

– Chyba wytarłeś już całą – odparł Rael. – Przychodzi ci do głowy coś jeszcze. Cokolwiek?

Viruk zastanowił się nad tym pytaniem, wspominając cały incydent.

– Nie – odpowiedział po chwili. – Wypadli z ciemności. Wszystko skończyło się bardzo szybko.

– Idź do domu wypocząć, kuzynie – powiedział Rael. – Ale tym razem zabierz miecz.

– To głupiec – stwierdził Talaban po odejściu Viruka. – Powinien zachować tego z mieczem przy życiu. Wtedy moglibyśmy go przesłuchać.

– Jak sam powiedział, wypadli z ciemności – przypomniał Rael.

Talaban potrząsnął głową.

– Nie miał broni. Zabrał miecz jednemu z napastników i zabił nim drugiego. To znaczy, że ten pierwszy pozostał bez broni. Mógł go pojmać.

– Wiem o tym! – warknął Rael. – Ale Viruk nie potrafi myśleć. Lubi zabijać. To jego talent i jego obsesja. Ale skoro już mówimy o głupcach, Talabanie, to rozważmy raport, który złożyłeś radnym. Czy twoim zamiarem było narobić sobie tutaj wrogów? Mówiłeś o arogancji, a twoje podsumowanie cech Awatarów było obraźliwe. Jak to ująłeś? „Jeśli ci przybysze przypominają nas choć trochę, będą aroganccy, przekonani o swej wyższości i o boskim prawie do sprawowania władzy”. To właśnie rozgniewało Niclina tak bardzo, że chciał skazać twoją załogę na śmierć. Gdyby kwestor Ro cię nie poparł, doszłoby do tego.

– Powiedziałem prawdę.

Też coś! Prawda. Dlaczego ludzie uparcie wierzą, że prawda jest jak kryształ, twarda i niezmienna? To, co uważasz za arogancję, inni nazywają dumą. Chcesz poznać prawdę? To niemożliwe, gdyż jest ona kwestią opinii. To tak, jak z piękną kobietą. Tam, gdzie jeden mężczyzna widzi kurwę, inny dopatruje się anioła. Powiedziałeś radnym o naszej arogancji, a oni przyjrzeli ci się i co zobaczyli? Być może człowieka, który gardzi własnymi rodakami.