Выбрать главу

Rael skinął głową, jakby rozumiał jej opory. Jego myśli były łatwe do odczytania, ale mało interesujące dla Sofarity. Skupiały się głównie na złotych okrętach i na tym, jak sobie z nimi poradzić. Niemniej jej uwagę przyciągnęła jedna, uderzająca myśl, podszyta nutą strachu.

Zjednoczona z kryształem.

Sofarita odebrała obraz młodej dziewczyny, która zamieniała się powoli w zimne, kruche szkło, konając w straszliwych cierpieniach. Poczuła ból Raela i zerwała kontakt, pozwalając mu w samotności przeżywać żałobę.

Wróciła do teraźniejszości, zadając sobie pytanie, jak przebiega debata w Sali Obrad. Przeniknęła przez ścianę i zawisła nad długim stołem. Na honorowym miejscu zasiadał kwestor generalny, szczupły człowiek o krótko ostrzyżonych niebieskich włosach i bystrym, przenikliwym spojrzeniu. Razem z dwudziestoma innymi ludźmi słuchał słów straszliwie tłustego mężczyzny. Grubas aż błyszczał od złota. Na każdym kiełbaskowatym palcu miał pierścień, a na jego opasłej szyi wisiał ciężki złoty naszyjnik. Sofarita przyjrzała się pozostałym radnym. Kwestor Ro wyglądał na rozgniewanego. Jego twarz pobladła. Obok niego siedział szczupły mężczyzna o orlej twarzy, który starał się powstrzymać uśmiech. Grubas nie przestawał mówić. W pewnej chwili Ro zerwał się z krzesła, krzycząc i wyciągając rękę. Duchowe uszy Sofarity były zamknięte i kobieta zastanawiała się, o co chodzi.

Przepuściła ostrożnie trochę dźwięku.

– …szaleństwo! Czy do cna postradałeś zmysły, Caprishame?

– Nie ja, ale ty – odparł tłuścioch. – Co ci przyszło do głowy, Ro? Vagarzy są naszymi sługami. Tak zrządziło Źródło. Gdybyśmy pozwolili żyć Vagarce, która posiada takie moce, podważylibyśmy w ten sposób podstawę naszego bytu. To przekonałoby wszystkich Vagarów, że mogą aspirować do tego, by stać się nam równi. A to, przyjaciele… – Dodał, odwracając spojrzenie od Ro. -…oznaczałoby początek końca nas wszystkich. Stawiam wniosek, by natychmiast skazać tę kobietę na śmierć!

Gdy usiadł, kwestor generalny skinął na Ro, nakazując mu przemówić. Niski człowieczek pociągnął się za rozwidloną, niebieską brodę.

– Znaleźliśmy się w rozpaczliwej sytuacji, przyjaciele – zaczął, nadal starając się zapanować nad nerwami. – Widziałem nieprzyjaciela i jest on potężny. Bardzo potężny. Płynie do nas trzydzieści okrętów, a inne przybiły już do brzegu na dalekim południu. Dzięki mocy Sofarity będziemy mogli obserwować ruchy wroga, a być może również poznać jego plany i przechytrzyć go. Bez niej będziemy ślepi na jego zamiary. Ten, kto w takiej chwili mówi o utrzymaniu władzy nad Vagarami, w ogóle nie rozumie sytuacji. Gdy domowi zagraża lawina, nikt nie zastanawia się nad tym, skąd wziąć ludzi do czyszczenia okien.

Mężczyzna o orlej twarzy uniósł rękę.

– Udzielamy głosu naszemu kuzynowi Niclinowi – oznajmił kwestor generalny. Ro usiadł.

– W rozumowaniu kwestora Ro kryje się poważna luka – zaczął Niclin. – Nie wiemy, czy przybysze są lawiną czy raczej błogosławieństwem. To Awatarowie, tak samo jak my. Niewykluczone, że stoimy u świtu nowej ery wielkości. Nie możemy ich osądzać, dopóki tu nie przybędą i nie oznajmią nam swoich intencji. Wiemy tylko tyle, że dysponują źródłem mocy, które pozwoliło im uciec przed kataklizmem, gdy ten dotknął ich rodzinny świat. Jeśli połączymy z nimi wiedzę, mogą się przed nami otworzyć wielkie możliwości. To jednak z pewnością kwestia o drugorzędnym znaczeniu. Obecnie rozważamy implikacje kulturowe faktu istnienia młodej Vagarki posiadającej moce, jakimi sami już nie władamy. Caprishan ma rację, podkreślając psychologiczny efekt, jaki wywrze to na poddanych naszej władzy Vagarów. Jaka przyszłość nas czeka, jeśli, w mało prawdopodobnym przypadku wojny z owymi przybyszami, ta kobieta pomoże nam zwyciężyć? Będzie to oznaczało, że Awatarów ocaliła przedstawicielka niższego gatunku. Dlaczego więc Vagarzy mieliby dalej akceptować naszą dominację? Zgadzam się z Caprishanem. Tę kobietę powinno się wyssać na kryształach.

Ro ponownie zerwał się z krzesła.

– Kwestorze generalny, apeluję do ciebie! Widziałeś jej moc i widziałeś siłę wroga. To kwestia militarna i nie należy jej rozstrzygać przez głosowanie.

Rael oparł się wygodnie. Milczał przez chwilę. Potem on również wstał.

– Sprawujemy władzę – zaczął – dzięki połączeniu strachu, respektu i interesowności. Vagarzy wiedzą, że mamy potężną broń i jesteśmy prawie nieśmiertelni. Są też świadomi, że mieszkając w pięciu miastach, pod naszą kontrolą mogą liczyć na dostatek żywności, wysokie zarobki oraz standard życia nieznany w innych krajach. Każdy z tych trzech czynników, strach, respekt i interesowność, ma kluczowe znaczenie, ale dwa pierwsze są zdecydowanie ważniejsze od tego ostatniego. Gdy tylko Vagarzy przestaną się bać Awatarów, natychmiast się zbuntują i zaleją nas dzięki swej większej liczebności. Jeśli zobaczą, że ich rodaczka włada mocą większą od naszej, utracą respekt dla nas. A wtedy zaczną się zastanawiać, czy mają powody, by się nas bać. Zgadzam się z tym, co powiedział kwestor Ro. Ta kobieta mogłaby być dla nas potężną bronią. Muszę jednak przyznać rację radnym Caprishanowi i Niclinowi, którzy twierdzą, że w naszym interesie leży, by natychmiast wyssać ją na kryształach. Sofaritą zawładnął zimny gniew. Wróciła do ciała i otworzyła oczy. Jej dłonie drżały od tłumionej furii. Poczuła na sobie spojrzenia strażników. Uniosła wzrok.

– Wychodzę – oznajmiła.

Wstała i ruszyła w stronę drzwi. Jeden z żołnierzy zagrodził jej drogę. To był ten, który wyobrażał ją sobie nagą i marzył o pójściu z nią do łóżka. Zacisnął dłoń na jej ramieniu. Krzyknął z bólu, gdy jego palce wygięły się i złamały. Odsunął się od Sofarity i sięgnął drugą ręką po nóż, który miał w pochwie z brązu u pasa. Obie nogi ugięły się pod nim. Kości ud złamały się z trzaskiem. Sofaritą szła przed siebie. Drugi strażnik rzucił się w pościg. Odwróciła się i uniosła rękę. Zatrzymał się dwie stopy od niej, jakby uderzył o ścianę.

– Żaden Niebieskowłosy już nigdy mnie nie tknie – oznajmiła. Żołnierz uparcie próbował się zbliżyć.

W tej samej chwili drzwi Sali Obrad otworzyły się gwałtownie i wybiegł z nich kwestor generalny. Tuż za nim podążał Ro oraz kilku innych radnych. Sofaritą nie cofnęła się przed nimi.

– Jesteście głupcami – rzekła. – Zaoferowałam wam pomoc, a wy chcieliście mnie zabić. Jak powiedział Ro, stoicie przed największym niebezpieczeństwem, z jakim się kiedykolwiek spotkaliście. Przybysze, Almekowie, będą się zachowywali tak samo jak wy. Zastanówcie się nad tym, durnie! Przyszła do was osoba władająca mocą. Czy przyjęliście mnie z otwartymi ramionami i zaproponowaliście przyjaźń? Nie. Postanowiliście mnie zabić. Almekowie postąpią identycznie. Powiecie im: „ale my mamy moc, tak samo jak wy”. A oni zgodzą się, że to prawda. Ale mimo to będą pragnęli waszej zguby. Odpowiedzą wam: „tak, macie moc, ale nie jesteście Almekami”. – Sofarita spojrzała w oczy kwestora generalnego. – Wiesz, że mówię prawdę. Czytam to w twoich myślach. A ty! – ciągnęła, wskazując palcem Niclina. – Chciałeś mojej śmierci tylko po to, żeby zrobić na złość kwestorowi Ro. Jesteś podwójnym idiotą. Dowiedz się, że mogłabym zabić was wszystkich. Ale powstrzymam się. Zrobią to za mnie Almekowie. – Ponownie spojrzała na Raela. – Mówiłeś o respekcie i strachu. Nie mam dla ciebie respektu, a to ty powinieneś nauczyć się bać mnie!

Strażnik z połamanymi kośćmi krzyknął głośno. Nogi miał groteskowo wygięte pod dziwnym kątem. Jedna z kości udowych sterczała na zewnątrz. Krew splamiła mu rajtuzy i spływała na gruby zielony dywan, na którym leżał. Sofarita odwróciła się plecami do gapiących się na nią bez słowa radnych i wyszła.