Czterech pajistów schwytało go, gdy wychodził z domu. Zarzucili mu na głowę worek na zboże, pobili go do nieprzytomności i zanieśli do magazynu nieopodal portu. Mejana odwiedziła go tam. Awatara przetrzymywano w ciemnej, pozbawionej okien piwnicy. Gdy weszła do środka, rzucił się jej do kolan, błagając o pomoc.
– Jestem zaskoczona i zasmucona, że widzę cię w tej sytuacji, panie – oznajmiła. – Źli ludzie, którzy cię pojmali, prosili mnie, jako twoją przyjaciółkę, żebym przekazała ci ich żądania.
– Żądania? – zapytał, nie wstając z klęczek. – Zapłacę im, ile tylko zapragną!
– Oni nie chcą pieniędzy, panie. Domagają się informacji.
– Jakich informacji?
– Powiedzieli mi, że musisz nauczyć pewnego młodzieńca Sześciu Rytuałów. Chcą żeby Vagar nauczył się używać kryształów.
– Słodkie niebiosa! To niemożliwe. Żaden Vagar nie zdoła opanować tej sztuki. Proszę, pomóż mi, Mejano.
– Nie mogę nic zrobić, panie. Zamknęli mnie w celi tuż obok. Grożą że mnie zabiją jeśli ich nie posłucham. A ciebie zabiją z pewnością.
– Zabiją mnie? Ja nie mogę umrzeć. Och, Mejano, co mam zrobić?
Przykucnęła obok jęczącego mężczyzny i pogłaskała go po długich niebieskich włosach.
– Jeśli, tak jak mówiłeś, żaden Vagar nie zdoła nauczyć się rytuałów, to dlaczego nie udzielisz mu kilku lekcji? W ten sposób ocalisz życie. Zapewniają też, że przeniosą cię w lepsze miejsce, z oświetleniem i dobrymi posiłkami. Ponadto – dodała, przechodząc w szept – obiecali, że zwrócą mi wolność. Gdy tylko ją odzyskam, zawiadomię straż i będziesz uratowany.
– Tak. Tak, to jest rozwiązanie. Będę ich uczył. Musisz zawiadomić Raela. On będzie widział, co zrobić.
– Zrobię, jak powiedziałeś, panie – obiecała.
Przez trzy tygodnie Baliel uczył Pendara rytuałów. Z początku młodzieniec nie robił większych postępów, ale dwudziestego siódmego dnia udało mu się ożywić więdnący kwiat, sprawić, że znowu rozkwitł. Potem już było dużo łatwiej.
Tymczasem w mieście Awatarowie poszukiwali zaginionego kwestora.
Pewnego ranka do prowadzonego przez nią domu przyszedł Viruk. Mejana słyszała o nim. To, co opowiadano, nie brzmiało zachęcająco. Był okrutny i bezlitosny, a jego złą wolę maskowały wielki urok oraz charyzma.
Gdy wystraszona służąca wprowadziła go do pokoju, Mejana wstała z krzesła.
– To wielki zaszczyt dla mojego domu, panie – oznajmiła. – Niestety, nie mogę dostarczyć ci rozrywki, gdyż, jak ci wiadomo, prawa o ochronie czystości rasy są bardzo surowe.
Uśmiechnął się.
– Droga pani, darujmy sobie te gierki. Twoi artyści świadczą usługi wszystkim, którzy mogą sobie pozwolić na ich nabycie. W tym również niektórym moim awatarskim kolegom. Dlatego nie traćmy czasu na droczenie się. Powiedz mi, kiedy ostatnio widziałaś kwestora Baliela.
– Moi klienci szanują mnie za to, że zawsze zachowuję dyskrecję, panie – odparła. – Gdyby rozeszła się wiadomość, że nie potrafię utrzymać języka za zębami, mój dom świeciłby pustkami.
– Och, jak sobie życzysz – rzekł ze smutkiem. Wyciągnął sztylet i podszedł bliżej. – Najpierw utnę ci lewy cycek, ty gruba krowo, a potem porozmawiamy otwarcie.
– Trzy tygodnie temu – odpowiedziała. – Był tu trzy tygodnie temu.
Viruk nie schował sztyletu.
– O której wyszedł?
– Za pozwoleniem, panie, musiałabym o to zapytać… artystę, który dotrzymywał mu towarzystwa. Nie zawsze widzę, kiedy moi przyjaciele wychodzą.
– Zróbmy to więc.
Mejana podeszła do drzwi i zawołała młodego mężczyznę po imieniu. Przyszedł po paru chwilach i na widok Viruka pokłonił się nisko. Kobieta zapytała go o Baliela i o to, kiedy wyszedł. Młodzieniec odpowiedział, że to było zaraz po północy.
– Czy odprowadziłeś go do drzwi? – zapytał Viruk.
– Nie, panie. Zasnąłem.
Viruk zapytał młodzieńca o imię i adres, a potem pozwolił mu odejść.
– Mam nadzieję, że nie powtórzysz szlachetnemu kwestorowi, iż o nim rozmawialiśmy – powiedziała Mejana. – Jest bardzo dobrym klientem, a jego odwiedziny są dla nas zaszczytem.
– Wątpię, by jeszcze kiedyś was zaszczycił – stwierdził Viruk. – Kto wiedział o jego schadzkach w tym miejscu?
– Odwiedza nas dwa razy w tygodniu, zawsze tego samego dnia. Wiem o tym i wszyscy moi artyści również. Powóz zawsze czeka na niego na końcu Alei, pół mili stąd. Jego woźnica wie, tak samo jak każdy, kto widział, jak stąd wychodzi. Czy coś mu się stało?
– Tak sądzę – odparł radośnie Viruk. – Był gadułą i samochwałą. Nikt nie będzie po nim płakał. Niemniej jednak był też Awatarem. Dlatego śledztwo będzie kontynuowane. Swoją drogą ile płacił za swe przyjemności?
– Pięć sztuk złota, panie.
– Z pewnością bardzo ci go brakuje.
– Nie lubię tracić klientów. Myślałam, że przeniósł się do innego miasta. Wiem, że ma dom w Borii. Może tam pojechał?
– Nikt go nie widział od chwili, gdy przyszedł do twojego burdelu. Czy rozmawiałaś z nim tamtej nocy?
– Tak, panie.
– I jak się czuł?
– U nas zawsze czuł się szczęśliwy, panie. Mam szczerą nadzieję, że do nas wróci.
Viruk przyglądał się jej przez chwilę. Ciążyło jej spojrzenie jego jasnych oczu i zdała sobie sprawę, że serce tłucze jej gwałtownie z paniki.
– Jutro przesłucham tego chłopaka, z którym sypiał. Przyślij go do Budynku Oficerów przy Placu Wojskowym. Niech zapyta o mnie.
– Tak jest, panie. Ale zapewniam, że to dobry chłopak i z pewnością nie chciałby, żeby kwestora spotkało coś złego. Bardzo go lubi.
– W takim razie nie ma się czego obawiać. Następnego dnia chłopaka skazano na śmierć przez wyssanie na kryształach.
Mejana jęknęła. Znowu przeszył ją ból. Nie mogła się poruszyć i jej powieki zrobiły się ciężkie. Śmierć szeptała do niej niczym kochanek.
Gdy tylko dowiedziała się o śmierci chłopaka, poszła do magazynu i przy pomocy dwóch silnych mężczyzn utopiła Baliela w beczce z morską wodą. Przyglądała się, jak wymachuje uniesionymi w górę nogami, a z jego udręczonych płuc tryskają bąbelki powietrza. Ciało porzucili potem w porcie.
Usłyszała nagły ruch w ogrodzie. Dotknęła jej czyjaś dłoń. Jej pierś wypełniło gorąco. Kobieta krzyknęła.
– Spokojnie, Mejano. Pozwól, że cię uzdrowię. Otworzyła oczy i zobaczyła młodą wieśniaczkę, którą przyprowadziła do gospody.
– Mnie już nie można uzdrowić.
– Sądzę, że się mylisz – odparła z uśmiechem dziewczyna.
Rozdział dwudziesty
Gdy Mejana znalazła się w swych prywatnych pokojach, zrzuciła zakrwawione łachy i stanęła naga przed sięgającym podłogi zwierciadłem. Na jej bladym ciele nie było żadnej rany. Nawet najdrobniejszego śladu w miejscu, gdzie ostrze przebiło skórę. Porządna jak zawsze Mejana, zaniosła ubranie do kosza na pranie i wrzuciła je do środka. Potem ubrała się w inną luźną suknię, z jasnozielonego płótna. Wróciła do swoich pokojów i zobaczyła, że dziewczyna siedzi przy oknie, spoglądając na zatokę.
Mejana zatrzymała się, by przyjrzeć się jej uważnie. Z pozoru nie różniła się niczym od naiwnej wieśniaczki, którą znalazła na ulicy, nieśmiałej dziewczyny, którą zaprowadziła do Baja. Coś się w niej jednak zmieniło. Jej twarz zdawała się promienieć, a w ruchach wyczuwało się pewność siebie.
– Jak się czujesz? – zapytała Sofarita.
– Lepiej niż się spodziewałam. Jak udało ci się opanować awatarskie kryształy?
– Nie mam kryształów, Mejano. Moc należy tylko do mnie.