– Kiedy wrócisz na okręt, znajdź flet – usłyszał głos Anu. – Mają je prawie wszyscy marynarze. Zabierz go do Pokoju Serca. I pozwól, żeby Muzyka zalała skrzynkę. Zobaczysz, jak kryształy się rozjarzą, jakby przebudziły się w nich płomienie. Potem zacznie się Taniec.
– Jak szybko pokonamy ocean? – zapytał.
– W dwa dni.
– A jak długo będę potem żył?
Anu milczał przez chwilę.
– Może z tydzień.
– Dziękuję, Święty.
– Jeszcze się spotkamy, Talabanie. W podróży, która jest poza życiem.
Anu cofnął dłoń. Świat zmienił kształt, w umyśle Talabana rozjarzyły się tęcze. Awatar ocknął się z nagłym szarpnięciem. Probierz odsunął się od niego. Kwestor Ro podszedł bliżej.
– Znaleźliście Anu? Sprowadziliście go tutaj?
– Znaleźliśmy go – potwierdził Talaban, wstając z podłogi. – A teraz muszę iść poszukać fletu. – Ruszył powoli do drzwi, otworzył je i wyszedł z kajuty.
– Co się stało? – zapytał Probierza Ro.
– Nie wiem wszystkiego. Święty tylko do niego mówił.
– Kiedy dotrzemy do brzegu?
– Za dwa dni.
– Tak jest! – krzyknął Ro, przeszywając pięścią powietrze w geście radości. Potem zerknął na Probierza i zauważył, że dzikus nie podziela jego entuzjazmu. – Co się stało? – zapytał go ponownie, tym razem w języku Anajo. – Czy kryje się w tym coś więcej?
Probierz wzruszył ramionami.
– Nie wiem, ale serce mnie boli i ciężko mi na duszy.
Sofarita leżała na podłodze kajuty. Podciągnęła kolana pod brodę i oplotła się ramionami. Drżała niepowstrzymanie. Jej ciałem targały kurcze, powodujące spazmatyczne drgawki.
Nigdy w swym krótkim życiu nie zaznała tak potwornego bólu ani nie odczuwała równie straszliwego pragnienia. Czuła się tak, jakby umierała z głodu, a otaczała ją uczta, stoły zastawione smakołykami, od których cieknie ślinka. Sofarita jęknęła.
Nagle jej trzewia zaatakowała kolejna fala kurczów. Krzyknęła głośno z bólu. Podniosła się na kolana i poczołgała do łóżka. Koce były grube, ale nie przyniosły jej ulgi. Poprzez ból przypomniała sobie atak Almei i to, jak Ro ogrzewał ją własnym ciałem.
Tym razem wyglądało to inaczej. Napastnikiem był jej własny wygłodniały organizm.
Ro ostrzegał ją przed niebezpieczeństwami wiążącymi się z wyprawą, z oddaleniem się od kryształów miasta, ale nie wyobrażała sobie, że objawy mogą być aż tak gwałtowne. Jej umysł domagał się niemal wrzaskliwie, by zaczerpnęła choć trochę energii ze skrzynki okrętu. Maleńką cząstkę…
Opierała się tej pokusie, wiedząc, że jeśli ulegnie pożądaniu, w mgnieniu oka opróżni skrzynkę do cna.
Kiedy ból się zaczął, spróbowała z nim walczyć przez uwolnienie ducha z ciała. Nie potrafiła jednak tego dokonać. Kurcze utrudniały jej koncentrację, więżąc ją w pełnej cierpienia klatce z krwi i kości.
Talaban dwukrotnie dziś przychodził do jej kajuty, ale nie chciała go wpuścić. Nawet przez drewno wyczuwała słodkie pulsowanie jego siły życiowej. Przerażał ją ten gwałtowny głód.
Złapała się na tym, że myśli o członkach załogi, o tym, że niektórzy z nich są niesympatyczni albo nieuczciwi. Po przybyciu na pokład usłyszała ich myśli. To byli prostacy, którzy źle traktowali własne rodziny. Nikt nie będzie ich żałował, pomyślała.
Nie! Ich życie należy do nich. Nie mam prawa!
Masz wszelkie prawo. Jesteś boginią! Jesteś potrzebna. Ich nikt nie potrzebuje. Jeśli poświęci się ich życie po to, by zniszczyć Kryształową Królową przynajmniej posłużą wyższemu celowi.
Ten argument brzmiał przekonująco.
Usiadła, otuliła się kocem i zaczęła planować, w jaki sposób dotrzeć do najgorszych z marynarzy. Dopadła ją kolejna fala kurczów. Tym razem jej ciało przeszyły ogniste igły. Wygięła się do tyłu i krzyknęła głośno.
Nagle zaczęła się gorączka. Sofarita zrzuciła koc, podeszła do dzbanka z wodą napełniła puchar i wypiła go pośpiesznie.
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł kwestor Ro.
– Odejdź – zażądała. – Mam… dużo pracy.
– Jakiej pracy, Sofarito?
– Powiedziałam, odejdź! – Uniosła rękę. Ro wzbił się nagle w górę i uderzył w ścianę kajuty. Osunął się na podłogę, złapał za framugę i podniósł z wysiłkiem.
– Wiem, że cierpisz – powiedział. – Ale to się wkrótce skończy. Anu nauczył Talabana przyśpieszać Taniec Czasu. Pokonamy ocean w dwa dni.
– Muszę… jeść! – Okrążyła go, wyobrażając sobie twarze ludzi, których pozbawi życia.
– Tak samo jak Almeia – zauważył Ro. – Być może powinniśmy przynieść tu dziecko i pochować je dla ciebie żywcem.
Sofarita zatrzymała się w drzwiach.
– Nie wyprowadzaj mnie z równowagi, Ro.
– Nawet jeśli wyssiesz moc z Almei i położysz kres jej złu, nic to nie da, jeżeli staniesz się taka sama, jak ona – stwierdził. – Jesteś od niej lepsza, Sofarito. Silniejsza. Ale jeśli potrzebujesz czyjegoś życia, weź moje. Należy do ciebie. Ofiaruję ci je dobrowolnie.
Odwróciła się ku niemu.
– Dlaczego? Dlaczego chcesz to zrobić?
– Żeby nie pozwolić ci popełnić morderstwa.
Popatrzyła na niego i ból na chwilę osłabł.
– Zło jest jak trucizna – ciągnął Ro. – Dlatego właśnie nie możemy go użyć. Gdybyśmy je pokonali jego własną bronią, zastąpilibyśmy tylko jedno zło drugim. Wierzę, że to Źródło pobłogosławiło cię mocą. Nie wolno ci jej skazić ani zbrukać.
– Co mogę zrobić? Głód mnie zniszczy.
– Wkrótce przybędziemy na miejsce. Musisz być silna.
– A co się stanie, kiedy, czy raczej jeśli, pozbawię mocy Almeię? Co będzie ze mną?
– Anu ukończy swą piramidę. Będziesz mogła się karmić jej energią.
Wy buchnęła gorzkim wzgardliwym śmiechem.
– Piramida Anu mnie zabije! – zawołała. – Wyrwie duszę z mojego ciała. – Gdy tylko wypowiedziała te słowa, pobladła gwałtownie. – Nie – wyszeptała. – Co ja zrobiłam?
Ro stał bez słowa, spoglądając na jej porażoną trwogą twarz.
– Zgubiłam ich wszystkich – szeptała. – Almeia tu była. Wszystkiego się dowiedziała! Och, słodkie niebiosa!
– O czym się dowiedziała? – zapytał Ro.
Piramida Anu nie ma na celu dostarczać mocy kryształom, ale pozbawić je jej całkowicie. On buduje broń przeciwko Almei. Ta wyprawa miała tylko odwrócić jej uwagę, spowodować, żeby skupiła siły na mnie. – Nagle Sofarita targnął kolejny spazm. Krzyknęła z bólu. – Nie będę mogła… żyć… bez energii, Ro!
Ujął czule jej dłoń.
– Usiądź ze mną na podłodze. Połącz się ze mną, gdy będę przechodził przez Sześć Rytuałów. Odnajdziemy spokój. Zwyciężymy, Sofarito. Pozwól, żeby twój ból i głód wniknęły w głąb mej duszy, i wspólnie stawimy im czoło.
– To cię zgubi – wyszeptała.
– Przekonamy się.
Usiedli razem na dywaniku, trzymając się za ręce.
Z Wielkiej Sali Kwestorów rzadko korzystano. Otwierano ją tylko z okazji oficjalnych uroczystości albo ceremonii pogrzebowych – szczęśliwie odprawianych rzadko – Awatarów, którzy zakończyli życie po stuleciach służby. Ogromne, okrągłe pomieszczenie było usytuowane pod Wielką Biblioteką. Były tu wysokie łukowate okna oraz szeregi krzeseł ustawione wokół ścian. Salę zbudowano po to, by organizować przedstawienia dla gości ambasadora Pierwszego Awatara. Mogło się w niej zmieścić ośmiuset ludzi.