Выбрать главу

– Luki w słowniku - wyjaśnił Cybernetyk.

– Słuchaj, włączymy go poliwalencyjnie - powiedział do niego Fizyk.

– Po co? Żeby zaczął gadać jak schizofrenik?

– Może uda się więcej zrozumieć.

– O co chodzi? - spytał Doktor.

– On chce zmniejszyć selektywność kalkulatora - wyjaśnił Cybernetyk. - Kiedy widmo pojęciowe jakiegoś słowa nie jest ostre, kalkulator odpowiada, że brak terminu. Gdybym włączył poliwalencyjnie, zacznie kontaminować - produkować zbitki słowne, jakich nie ma w żadnym ludzkim języku.

– W ten sposób zbliżymy się do jego języka - nastawał Fizyk.

– Proszę cię. Możemy spróbować.

Cybernetyk przerzucił wtyczki. Koordynator spojrzał na dubelta, który leżał teraz z zamkniętymi oczami. Doktor podszedł do niego, badał go chwilę i wrócił, nic nie mówiąc, na swoje miejsce.

Koordynator powiedział do mikrofonu:

– Na południe od tego miejsca - tutaj - jest dolina. Tam - wielkie budynki, w budynkach szkielety, dookoła, w ziemi - groby. Co to jest?

– Czekaj, groby nic nie znaczą.

Cybernetyk przyciągnął do siebie giętkie ramię mikrofonu.

– Na południu - konstrukcja architektoniczna, przy niej - w otworach ziemi, martwe ciała. Martwe dubelty. Co to znaczy?

Tym razem kalkulator dłuższy czas wymieniał zgrzytliwe dźwięki z dubeltem. Zauważyli, że po raz pierwszy maszyna jakby sama od siebie zdawała się pytać o coś jeszcze raz, na koniec zwrócony ku nim głośnik oświadczył monotonnie:

– Dubelt praca fizyczna nie. Pauza. Organ elektryczny praca tak, ale akceleroinwolucja degeneracja nadużycie. Pauza. Południe to egzemplifikacja prokrustyki samosterownej pauza. Biosocjozwarcie antyśmierć pauza. Izolacja społeczna nie siła, nie przymus pauza. Dobrowolność pauza. Mikroadaptacja grupy centrosamociąg produkcja tak nie pauza.

– Masz teraz - Cybernetyk spojrzał gniewnie na Fizyka. - „Centrosamociąg”, „antyśmierć”, „biosocjozwarcie”. Mówiłem ci. Proszę, zrób z tym coś teraz.

– Powoli - powiedział Fizyk. - To ma coś wspólnego z pracą przymusową.

– Nieprawda. - Powiedział „nie siła, nie przymus”. „Dobrowolność”.

– No, to jeszcze raz spytamy - Fizyk przyciągnął do siebie mikrofon.

– Niezrozumiałe - powiedział. - Powiedz - bardzo prosto - co jest na południu w dolinie? Kolonia? Grupa karna? Izolacja? Produkcja? Jaka produkcja? Kto produkuje? Co? I po co? W jakim celu?

Kalkulator znowu porozumiewał się z dubeltem - trwało to chyba pięć minut, zanim się odezwał:

– Izolomikrogrupa dobrowolność interoadhezja przymus nie. Pauza. Każdy dubelt przeciwgra izolomikrogrupa. Pauza. Relacja główna samociąg centripetalny pauza. Spoiwo gniewiść pauza. Kto wina ten kara. Pauza. Kto kara ten izolomikrogrupa dobrowolność pauza. Co to jest izolomikrogrupa? Pauza. Interpelacje zwrotne polindywidualne sprzężenie gniewiść samocel gniewiść samoceł pauza. Cyrkulacja socjopsycho wewnętrzna antyśmierć pauza.

– Czekajcie! - krzyknął Cybernetyk, widząc, że inni poruszają się niespokojnie - co to znaczy „samocel”? Jaki cel?

– Samocal… enie - wybełkotał kalkulator, który tym razem wcale nie zwrócił się do dubelta.

– A! Instynkt samozachowawczy! - krzyknął Fizyk, a kalkulator oświadczył pospiesznie:

– Instynkt samozachowawczy. Tak. Tak.

– Czy chcesz powiedzieć, że rozumiesz, co on mówił?! - poderwał się z miejsca Inżynier.

– Nie wiem, czy rozumiem, ale domyślam się - chodzi o jakieś odnogi ich systemu kar. To widać jakieś mikrospołeczności, grupy autonomiczne, które, by tak rzec, nawzajem trzymają się w szachu.

– Jak to? Bez straży? Bez nadzorców?

– Tak. Powiedział wyraźnie, że żadnego przymusu nie ma.

– To niemożliwe!

– Wcale nie. Wyobraź sobie dwu ludzi, jeden ma zapałki, a drugi pudełko. Mogą się nienawidzić, ale ogień skrzeszą tylko razem. Gniewiść to gniew i nienawiść albo coś zbliżonego. Kooperacja wynika zatem w grupie dzięki sprzężeniom zwrotnym, jak w moim przykładzie - ale - oczywiście, nie tak prosto! Przymus rodzi się niejako sam z siebie - wytwarza go wewnętrzna sytuacja grupy.

– No dobrze, dobrze, ale co oni tam robią? Co tam robią? Kto leży w tych grobach? Dlaczego?

– Słyszałeś, co powiedział kalkulator? „Prokrustyka”. Oczywiście, od prokrustowego łoża.

– Bajesz! Skąd dubelt słyszał o Prokruście?!

– Kalkulator, nie dubelt! Wyszukuje pojęcie najbliższe według rezonansu w widmie semantycznym! Tam, w tych grupach, toczy się wyczerpująca praca. Możliwe, że ta praca nie ma żadnego celu ani sensu - powiedział „produkcja tak nie” - więc, że produkują, że muszą to robić, bo to jest kara.

– Jakże muszą? Kto ich do tego zmusza, jeżeli brak jakiejkolwiek straży?

– Jakiś ty uparty! Z tą produkcją mogę się mylić - ale przymus tworzy sytuacja. Jakże, nie słyszałeś o sytuacjach przymusowych? Na tonącym okręcie, dajmy na to, masz bardzo mało dróg wyboru - może mają pokład takiego okrętu pod sobą przez całe życie… Ponieważ praca fizyczna, wyczerpująca zwłaszcza, szkodzi im, powstaje jakieś „biozwarcie”, może w obrębie tego organu elektrycznego.

– Mówił „biosocjozwarcie”. To musi być coś innego.

– Ale coś bliskiego. W grupie istnieje adhezja - wzajemne przyciąganie, czyli że grupa jest niejako skazana sama na siebie, izolowana od społeczeństwa.

– To szalenie mgliste. Cóż oni tam w końcu robią?

– Ależ jakże chcesz, żebym ci powiedział? Wiem tyle, co ty. Przecież zachodzą nieporozumienia i przesunięcia znaczeń podwójne - nie tylko z naszej strony, ale tak samo między kalkulatorem i dubeltem z drugiej! Może mają specjalna dyscyplinę naukową - „prokrustykę”, teorię dynamiki talach grup! Planują z góry typ działań, konfliktów i wzajemnych przyciągań w jej obrębie, funkcje są tak rozłożone i zaplanowane, żeby powstała swoista równowaga, wymiana, krążenie gniewu, strachu, nienawiści, żeby te uczucia spajały ich i zarazem żeby nie mogli znaleźć wspólnego języka z kimkolwiek spoza grupy…

– To są twoje prywatne wariacje na temat schizofrenicznych mętniactw kalkulatora - a nie żadne tłumaczenie! - krzyknął Chemik.

– Jest bardzo wyczerpany - powiedział Doktor. - Najwyżej jedno jeszcze, dwa pytania. Kto chce je zadać?

– Proszę, możesz zająć moje miejsce. Może pójdzie ci lepiej.

Milczeli chwilę.

– Ja - powiedział Koordynator.

– Skąd wiedziałeś o nas? - rzucił w mikrofon.

– Informacja - meteoryt - statek - odpowiedział po chwili kalkulator, wymieniwszy kilka krótkich, chrapliwych dźwięków z dubeltem. - Statek - innej planety - promienie kosmiczne - degeneracja istot. Pauza. Zadają śmierć. Pauza. Otorbienie szkliste celem likwidacji. Pauza. Obserwatorium. Pauza. Huk. Dokonałem - namiary - kierunek dźwięku - źródła huku - ognisko trafień rakieta. Pauza. Poszedłem kiedy noc. Pauza. Czekałem - Obrońca otwarł otorbienie. Wszedłem. Jestem. Pauza.

– Ogłosili, że spadł statek z jakimiś potworami, tak? - spytał Inżynier.

– Tak. Że jesteśmy zdegenerowani pod wpływem promieniowania kosmicznego. I że zamierzają zamknąć nas, otorbić tą szklistą masą. Zrobił nasłuchowe namiary kierunków bombardowania, wyznaczył ich cel i w ten sposób znalazł nas.

– Nie bałeś się potworów? - rzucił Koordynator pytanie w mikrofon.

– „Nie bałeś się” to nic nie znaczy. Zaraz, jakie to było słowo? Aha, gniewiść. Może tak przetłumaczy.

Cybernetyk powtórzył pytanie dziwacznym żargonem kalkulatora.