Выбрать главу

– Nie ma sprawy. Straszny hałas jest o te samobójstwa.

– Być może. – Jego biuro było większe niż jej – był starszy stopniem i uwielbiał przestrzeń. Był dumny ze swojego wielkiego ekranu telewizyjnego, który jak zwykle był nastawiony na kanał z klasycznymi filmami. Właśnie Indiana Jones znalazł się w dole pełnym żmij. – Choć ta sprawa ma ciekawe strony.

– Zechcesz podzielić się ze mną tymi rewelacjami?

– Po to tu przyszłam. – Skopiowała wcześniej dane o senatorze i wyciągnęła z kieszeni dysk. – Mam tu przekrój mózgu, ale obraz jest niewyraźny. Mógłbyś go trochę wyczyścić i wyostrzyć?

– A czy niedźwiedzie mogą srać w zalesionym parku? – Wziął dysk i załadował do komputera. Po chwili wpatrywał się w obraz ze zmarszczonymi brwiami. – Żałosny widok. Cos ty robiła, rejestrowałaś obraz jakimś ręcznym aparatem, e kranu?

– Lepiej będzie, jeśli me będziemy mówić o szczegółach.

Odwrócił się i popatrzył na nią z tą samą miną.

– Balansujesz na linie, Dallas?

– Trzymam równowagę.

– Miejmy nadzieję. – Uznając, że lepiej będzie zrobić to ręcznie, Feeney wysunął klawiaturę. Jego mistrzowskie pałce tańczyły po klawiszach jak palce wirtuoza harfy po strunach. Gdy przysunęła się bliżej, wzdrygnął się. – Nie pchaj się, dziecko.

– Chcę zobaczyć.

Dzięki jego zabiegom, obraz stał się wyraźniejszy i nabrał lepszego kontrastu. Eye starała się powstrzymać niecierpliwość, kiedy dostrajał obraz, nucił i pogwizdywał. Za nią toczyła się straszliwa walka między wężami i Harrisonem Fordem.

– To chyba wszystko, co można zrobić na tej maszynie. Jak chcesz więcej, wezmę to do głównego komputera. Rzucił jej przelotne spojrzenie. – Trzeba się do niego zalogować.

Wiedziała, że dla niej byłby skłonny obejść przepisy, ryzykując rozmowę z wywiadem wewnętrznym.

– Na razie wystarczy. Widzisz to, Feeney? – Stuknęła palcem w ekran tuż pod ledwie widocznym cieniem.

– Widzę cholernie posiekany mózg. Musiał solidnie grzmotnąć łbem.

– Ale tu. – Ledwie mogła to dostrzec, lecz była pewna, że to jest to. Widziałam to już. Na dwóch innych przekrojach.

– Nie jestem neurologiem, ale przypuszczam, że nie powinno tego być w normalnym mózgu.

– Nie. – Wyprostowała się. Nie powinno.

Przyjechała do domu późno. Na progu powitał ją Summerset.

– Jest do pani dwóch… dżentelmenów, poruczniku. Wzdrygnęła się i natychmiast pomyślała o informacjach, które podstępem zdobyła.

– Są ubrani w mundury?

Wąskie usta Summerseta zacisnęły się jeszcze bardziej.

– Nie. Zaprowadziłem ich do frontowego salonu. Upierali się, że zaczekają, choć nie zostawiła pani wiadomości, o której wróci. a Roarke musiał zostać w biurze.

– W porządku, poradzę sobie. – Zapragnęła wielkiego talerza z jedzeniem, gorącej kąpieli i chwili czasu do namysłu. Od razu jednak zeszła kręconymi schodami do salonu, gdzie znalazła Leonarda i Jessa Barrowa. Poczuła ogromną ulgę, która zaraz ustąpiła miejsca złości. Ten głupek Summerset znał Leonarda i mógł jej powiedzieć, kto czeka w salonie.

– Dallas. – Na jej widok szeroka jak księżyc twarz Leonarda zmarszczyła się w uśmiechu. Podszedł do niej – wyglądał jak olbrzym w kostiumie z karmazynowej skóry wykończonym szmaragdową gazą. Nic dziwnego, że Mayis go uwielbiała. Uścisnął ją, prawie krusząc jej kości, po czym przyjrzał się jej spod zmrużonych powiek.

– Nie zajęłaś się jeszcze swoimi włosami. Sam będę musiał wezwać Trinę.

– Cóż. – Zmieszana Eye przeczesała palcami swoje krótkie, zmierzwione włosy. – Ostatnio naprawdę nie miałam czasu…

– Musisz znaleźć czas na to, żeby się pokazywać. Nie tylko sama jesteś ważną figurą, ale na dodatek jesteś żoną Roarke”a.

Do cholery, była przecież gliną. Podejrzani i ofiary mieli gdzieś jej fryzurę.

– Dobrze, gdy tylko…

– Zaniedbujesz wszystkie zabiegi – oskarżył ją, miażdżąc jej usprawiedliwienia, jak toczący się po zboczu głaz niszczy wszystko na swojej drodze. – Masz przemęczone oczy, trzeba by też poprawić brwi.

– Tak, ale…

– Trina skontaktuje się z tobą, żeby cię umówić na wizytę. Dobrze. – Wziął ją za rękę, poprowadził w głąb pokoju i niemal popchnął na krzesło. – Zrelaksuj się – rozkazał. Nogi w górę. Miałaś ciężki dzień. Chcesz, żebym ci coś podał?

– Nie, naprawdę, ja…

– Wino. Rozpromienił się na tę myśl i trącił ją w ramię.

– Przyniosę ci kieliszek. I nie martw się – Jess i ja nie będziemy cię długo męczyć.

– Nie ma sensu się spierać z urodzonym wychowawcą – rzekł Jess, kiedy Leonardo zniknął za drzwiami, by polecić podać Eye wina. – Miło znów cię widzieć, poruczniku.

– Nie powiesz mi, że ubyło mi wagi albo przytyłam, albo że potrzebuję masażu twarzy? – Oparła się wygodnie i westchnęła. Cudownie było siedzieć na krześle, które nie torturowało tyłka.

– Dobra, coś ci się należy za to, że musiałeś tolerować zniewagi Summerseta, zanim wróciłam do domu.

– Właściwie wyglądał na trochę przerażonego, kiedy nas tu zamykał. Zdaje się, że po naszym wyjściu dokładnie sprawdzi pokój, czy nie wynieśliśmy żadnej z tych błyskotek. – Usiadł po turecku na poduszce u jej stóp. Jego srebrzyste oczy uśmiechały się, a glos był łagodny i gładki jak bawarska kremówka. – Swoją drogą, wspaniałe drobiazgi.

– Podobają się nam. Jeżeli chciałeś zwiedzić dom, powinieneś powiedzieć mi o tym zanim Leonardo mnie posadził. Teraz muszę tu chwilę zostać.

– Wystarczy, że będę mógł na ciebie patrzeć. Mam nadzieję, że nie zrozumiesz tego źle, ale jesteś najbardziej atrakcyjnym gliniarzem, z jakim się zetknąłem.

– To myśmy się stykali, Jess? – Jej brwi uniosły się, znikając pod grzywką. – Musiałam nie zauważyć.

Zachichotał i swoją piękną dłonią klepnął ją lekko w kolano.

– Z przyjemnością zwiedzę sobie dom przy innej okazji. Tym razem jednak mam do ciebie prośbę.

– Chcesz załatwić jakiś problem z drogówką?

Uśmiechnął się promiennie.

– Skoro o tym wspomniałaś…

Wszedł Leonardo, dzierżąc w dłoni kryształowy kieliszek pełen białego wina o złotym odcieniu.

– Jess, nie drażnij jej.

Eye wzięła kieliszek i spojrzała w górę na Leonarda.

– On się ze mną nie drażni, on ze mną flirtuje. Widocznie podnieca go niebezpieczeństwo.

Jess wybuchnął melodyjnym śmiechem.

– Akurat. Z kobietami szczęśliwymi w małżeństwie flirtuje się najbezpieczniej. – Rozłożył ręce, gdy Eye popijała wino, przyglądając mu się. – Nie miałem nic złego na myśli. – Ujął jej dłoń i przeciągnął palcem po zawiłym wzorze na jej obrączce.

– Ostatni facet, który się do mnie przystawiał, dostał dożywocie- rzuciła od niechcenia Eye. – Przedtem zdążyłam mu przetrącić gnaty.

– Och. – Jess z chichotem wypuścił jej rękę. – Może niech lepiej Leonardo przedstawi tę prośbę.

– Chodzi o Mayis – rzekł Leonardo, a jego oczy natychmiast zajaśniały niezwykłym ciepłem. – Jess uważa, że dysk demo jest już w zasadzie gotowy. Sama wiesz, że muzyka i przemysł rozrywkowy to ciężki kawałek chleba. Spory tu tłok i konkurencja, ale Mayis uparła się, że sobie poradzi. Po tym, co się stało z Pandorą… – lekko się wzdrygnął. – No, po tym, co się stało, kiedy Mayis aresztowano i wyrzucono z Błękitnej Wiewiórki, kiedy przeszła przez to wszystko… Naprawdę było jej ciężko.