Выбрать главу

Ktoś ją trzymał, krępując jej ręce, a ona walczyła jak dzikuska, jak tylko potrafi walczyć przerażone i zrozpaczone dziecko.

– Nie, nie, nie!

– Cicho, Eye, to tylko sen. – Roarke przygarnął ją do siebie i potrząsnął; jej zimny pot wsiąkał w jego koszulę – Jesteś bezpieczna.

– Zabiłam cię. Nie żyjesz. Nie ma cię.

– Obudź się, w tej chwili.

Przycisnął usta do jej skroni, rozpaczliwie próbując ją uspokoić. Gdyby miał taką moc, cofnąłby się w czasie i z radością zamordował to, co ją teraz dręczyło.

– Obudź się, kochanie. To ja, Roarke. Nikt cię nie skrzywdzi. Jego już nie ma – szepnął, gdy przestała się szarpać i wzdrygnęła się.

– Nigdy już nie wróci.

– Nic mi nie jest. – Zawsze, ilekroć wyrywano ją z sennego koszmaru, czuła się upokorzona. – Naprawdę wszystko w porządku.

– Nie, nie wszystko. – Dalej trzymał ją w objęciach i gładził jej włosy, dopóki nie przestała drżeć. – To był zły sen.

Nie otwierała oczu, próbując się skupić na czystym, męskim zapachu Roarke”a.

– Przypomnij mi, żebym nigdy nie szła spać objedzona ostrym spaghetti. – Zauważyła, że Roarke był ubrany, a światła w sypialni przytłumione. – Nie położyłeś się jeszcze.

– Dopiero wróciłem. – Rozluźnił uścisk, by spojrzeć jej w twarz. Otarł łzę, która powoli wysychała na jej policzku. – Ciągle jesteś blada. – Głos jeszcze mu drżał ze zdenerwowania. – Dlaczego, do cholery, nie weźmiesz żadnego środka uspokajającego?

– Nie lubię. – Jak zwykle koszmar zostawił jej pamiątkę w postaci tępego, pulsującego bólu głowy. Odsunęła się, żeby tego nie spostrzegł. – Nie brałam nic od dawna. Od kilku tygodni. – Trochę spokojniejsza przetarła zmęczone oczy. – Tym razem wszystko było pomieszane. Dziwne. Może to wino.

– Może po prostu stres. Zapracujesz się kiedyś na śmierć.

Przekrzywiając głowę, rzuciła okiem na jego zegarek.

– A kto przychodzi z biura o drugiej w nocy? – Uśmiechnęła się, chcąc zetrzeć z jego oczu wyraz zmartwienia. – Kupiłeś ostatnio jakieś małe planety?

– Nie, tytko kilka średnich satelitów. Wstał i zaczął zdejmować koszulę. Popatrzył na nią zdziwiony, kiedy obrzuciła dwuznacznym spojrzeniem jego obnażony tors. – Jesteś za bardzo zmęczona.

– Nic nie szkodzi. Możesz wziąć na siebie całą robotę.

Usiadł ze śmiechem i zsunął buty.

– Dziękuję bardzo, ale wolę, żebyśmy zaczekali, aż na tyle odzyskasz energię, żeby wziąć czynny udział.

– Chryste, jakie to małżeńskie. – Lecz wśliznęła się wyczerpana do łóżka. Ból głowy przyczaił się gdzieś w jej mózgu, szykując się do kolejnego ataku. Gdy Roarke położył się obok niej, oparła mu głowę o ramię. – Cieszę się, że jesteś już w domu.

– Ja też. – Musnął wargami jej włosy. – Spij dobrze.

– Tak. – Bicie jego serca, które czuła pod palcami, uspokoiło ją. Trochę się tylko wstydziła, że tak bardzo go potrzebuje. – Sądzisz, że jesteśmy programowani przy poczęciu?

– Co?

– Zastanawiam się. – Zanurzała się powoli w półsen i jej głos stawał się coraz bardziej stłumiony i daleki. – Czy to, co wynika z połączenia jaja z plemnikiem, zależy tylko od szczęśliwego losowania na loterii genów? Tylko tyle? Kim przez to jesteśmy, Roarke?

– Rozbitkami – odrzekł, wiedząc, że Eye już śpi. – Ocalonymi rozbitkami.

Długo leżał bezsennie, słuchając jej oddechu i patrząc w gwiazdy. Dopiero gdy był zupełnie pewien, że nie dręczą jej już żadne zjawy, poszedł w jej ślady.

O siódmej obudził ją komunikat z biura Whitneya. Za dwie godziny miała się zameldować u komendanta.

Nie zdziwiła się, widząc, że Roarke już wstał, ubrał się i popijał kawę, przeglądając na monitorze notowania giełdowe. Wymruczała coś na powitanie i powlokła się pod prysznic z kawą w dłoni.

Kiedy wróciła, rozmawiał z kimś przez videokom. Z urywków rozmowy zorientowała się, że to jego makler. Chwyciła bułkę, zamierzając ją zjeść w trakcie ubierania, lecz Roarke złapał ją za rękę i posadził na kanapie.

– Zobaczymy się w południe – powiedział do maklera i zakończył połączenie. – Dlaczego tak się spieszysz? – spytał ją.

– Za półtorej godziny mam być u Whitneya i muszę go przekonać, że istnieje związek między trzema samobójstwami, namówić go, żeby mi pozwolił zająć się tą sprawą i żeby przyjął do wiadomości, że dane na ten temat zdobyłam nielegalnie. Potem muszę jechać do sądu i zeznawać w sprawie jednej szumowiny – alfonsa, który prowadził nielegalny domek z nieletnimi i jedną z nich zatłukł na śmierć. Postaram się, żeby na długo trafił do pudła.

Pocałował ją.

– Czyli kolejny dzień w pracy. Weź sobie trochę truskawek.

Miała do nich słabość, sięgnęła więc po jedną.

– Nie mamy chyba żadnych… planów na dzisiejszy wieczór?

– Nie. A co proponujesz?

– Moglibyśmy trochę poleniuchować. – Wzruszyła ramionami.

– Chyba że po rozmowie wyleją mnie za złamanie przepisów ochrony rządu.

– Dlaczego nie pozwoliłaś mi się tym zająć? – Uśmiechnął się szeroko. – Trochę czasu i zdobyłbym dla ciebie te dane.

Zamknęła oczy.

– Nie chcę tego słuchać. Nie chcę nic o tym wiedzieć.

– Co byś powiedziała na oglądanie starych video, chrupanie popcornu i przytulanki na kanapie?

– Powiedziałabym: dzięki ci, Boże.

– No to jesteśmy umówieni. – Dolał kawy. – Może nawet uda nam się zjeść razem kolację. Zadręczasz się tą sprawą – a raczej tymi sprawami.

– Nie mogę znaleźć punktu zaczepienia. Nie wiem, dlaczego i jak. Tylko partner Fitzhugha i jego wspólniczka mogą mieć coś wspólnego z jego śmiercią, zresztą oboje to idioci. – Wzruszyła ramionami.

– Samobójstwo wyklucza czyjś udział, ale coś mi mówi, że to zabójstwo. – Westchnęła zrezygnowana. – Jeżeli mam tylko tyle argumentów, żeby przekonać Whitneya, będę musiała wynieść tyłek z jego biura, zanim pan komendant go skopie.

– Ufasz swoim przeczuciom. Zdaje mi się, że Whitney ma na tyle rozumu, żeby też im zaufać.

– Wkrótce się przekonamy.

– Jeśli cię zamkną, będę na ciebie czekać.

– Ha, ha.

– Summerset mówił, że miałaś wczoraj wieczorem gości – dodał Roarke, gdy Eye wstała i podeszła do szafy.

– Cholera, zapomniałam. – Zrzuciła szlafrok na podłogę i naga zaczęła przerzucać ubrania w szafie. Roarke nigdy nie przepuszczał takich okazji: obserwował ją z widoczną przyjemnością. Znalazła niebieską, bawełnianą koszulę i narzuciła ją na ramiona.

– Przyszło dwóch facetów w sprawie małej orgietki po pracy.

– Zrobiłaś jakieś zdjęcia?

Zachichotała. Znalazła parę dżinsów, ale w porę przypomniała sobie o sądzie i wybrała bardziej wyjściowe spodnie.

– To był Leonardo z Jessem. Przyszli z prośbą. Do ciebie.

Roarke przyglądał się, jak Eye zaczęła wkładać spodnie, lecz nagle przypomniała sobie o bieliźnie i otworzyła szufladę.

Ojej, ojej. Będzie bolało?

– Nie sądzę. Właściwie ja też się przyłączam do tej prośby. Zastanawiali się, czy nie mógłbyś urządzić tu przyjęcia dla Mayis. Żeby miała okazję wystąpić. Dysk demo jest już gotowy, widziałam go wczoraj i jest bardzo dobry. Wiesz, to by była dobra okazja do… urządzenia premiery, zanim ruszą na podbój rynku.

– W porządku. Możemy chyba zrobić to za tydzień albo dwa. Sprawdzę w harmonogramie.