– Odtworzyć ostatni program- rozkazała i ułożyła się wygodniej. – Jezu – syknęła, gdy zbliżyli się do niej dwaj muskularni młodzieńcy ubrani jedynie w wąskie przepaski z błyszczącej czarnej skóry nabijanej srebrnymi ćwiekami; lśnili od olejku i byli w widoczny sposób podnieceni.
Znajdowała się teraz w białym pokoju, którego większą część zajmowało łóżko. Leżała naga na satynowym prześcieradle, a nad sobą zobaczyła udrapowaną zwiewną tkaninę, przez którą sączyło się blade światło pochodzące z kryształowego żyrandola.
Powietrze drgało od jakiejś przyciszonej pogańskiej muzyki. Eye leżała na stosie miękkich poduszek i gdy chciała się poprawić, pierwszy z młodych bogów przysiadł obok niej.
– Hej, słuchaj, stary…
– Wszystko dla twej przyjemności, pani – rzekł cichym, śpiewnym głosem i natarł jej piersi pachnącym olejkiem.
To jednak był zły pomysł, pomyślała, czując w trzewiach pierwsze mimowolne, miłe dreszczyki. Miała już olejek rozsmarowany na brzuchu i udach, a młodzieniec zabierał się właśnie za nogi.
Rozumiała, że obecna sytuacja mogła doprowadzić Cerise do tego, że rozebrała się i poczuła szczęśliwa, ale nie wiedziała, jak mogło ją to popchnąć do samobójstwa.
Wytrzymaj, rozkazała sama sobie i próbowała zająć myśli czymś innym. Pomyślała o raporcie, jaki miała złożyć komendantowi. O nie, wyjaśnionych cieniach w mózgu.
Zęby delikatnie zacisnęły się na jej sutku i po uwięzionej brodawce począł się przesuwać wilgotny język. Wygięła ciało w łuk, ale ręka, którą wyciągnęła w niemym proteście, ześliznęła się po wysmarowanym olejkiem ramieniu.
Drugi młodzieniec uklęknął między jej udami i wprawił w ruch usta. Doszła, zanim zdążyła się powstrzymać – krótki wstrząs odprężenia. Łapiąc powietrze, zsunęła gogle i zobaczyła, że Peabody gapi się na nią.
– To nie był spacer po pustej plaży – zdołała wykrztusić.
– Widzę. Co to więc było?
– Dwóch prawie nagich facetów i wielkie łoże z satynową pościelą.
– Eye odetchnęła i odłożyła gogle. – Kto by pomyślał, że relaksowała się przy fantazjach erotycznych.
– Poruczniku, jako twoja asystentka mam chyba obowiązek przetestować ten program. W ramach gromadzenia dowodów.
Eye wypchnęła językiem policzek.
– Peabody, nie mogę narażać cię na takie niebezpieczeństwo.
– Jestem policjantem. Ryzyko to moje życie.
Eve wstała i wyciągnęła gogle w stronę Peabody, której zaświeciły się oczy
– Zapakuj to.
Przygaszona nagle Peabody włożyła gogle do worka i zabezpieczyła.
– Cholera. Przystojni byli?
– Peabody, wyglądali jak młodzi bogowie. – Eye poszła z powrotem do biura i rozejrzała się jeszcze raz. – Wezwę zaraz „zamiataczy”, ale nie sądzę, żeby coś znaleźli. Wezmę do centrali dysk, który kopiowałaś i zawiadomię najbliższą rodzinę – chociaż media zaraz narobią szumu na wszystkich kanałach.
Wzięła swój zestaw polowy.
– Nie mam żadnych ciągotek samobójczych.
– Miło mi to słyszeć, poruczniku.
Mimo to Eye przyglądała się goglom, marszcząc brwi.
– Jak długo miałam to na głowie? Pięć minut?
– Prawie dwadzieścia. – Peabody uśmiechnęła się kwaśno. – Czas szybko płynie, gdy się uprawia seks.
– Nie uprawiałam seksu. – Obrączka zaczęła ją nagle palić jak wyrzut sumienia. – Nie dosłownie. Gdyby coś było w tym programie, poczułabym to, więc to chyba fałszywy trop. W każdym razie weźmiemy do analizy.
– Może być.
– Zaczekasz na Feeneya. Może znalazł coś ciekawego w połączeniach z jej komputerem. Ja pójdę płaszczyć się przed komendantem. Kiedy skończysz robotę tu, zawieź dowody do laboratorium i zamelduj się u mnie. – Eye ruszyła do drzwi i już na progu spojrzała przez ramię. – Peabody, żadnych zabaw z dowodami.
– Zepsuje człowiekowi każdą przyjemność – mruknęła, gdy Eye me mogła jej już usłyszeć.
12
Komendant Whitney siedział za swoim masywnym biurkiem, na którym panował nienaganny porządek, i słuchał. Z uznaniem stwierdził, że jego porucznik składa zwięzły i rzeczowy raport i potrafi omijać pewne szczegóły bez najlżejszego drgnienia.
Dobry glina musi zachować zimną krew pod ostrzałem. Eye Dallas, jak me bez przyjemności zauważył, pozostawała niewzruszona.
– Dane z sekcji Fitzhugha analizowała pani poza departamentem.
– Tak jest. – Nawet nie mrugnęła okiem. – Analiza wymagała bardziej zaawansowanego sprzętu niż ten, jakim dysponuje obecnie departament nowojorski.
– A pani dysponuje lepszym sprzętem.
– Udało mi się uzyskać do niego dostęp.
– I przeprowadzić analizę? – zapytał, unosząc z niedowierzaniem brew. – Komputery nie są pani najmocniejszą stroną.
Spojrzała mu prosto w oczy.
– Pracuję nad podnoszeniem moich umiejętności na tym polu, komendancie.
Szczerze w to wątpił.
– Następnie dostała się pani do archiwów Centrum Bezpieczeństwa Rządu i tam wpadły pani w ręce poufne raporty.
– Zgadza się. Nie chcę ujawniać swojego źródła.
– Źródła? – powtórzył. – Chce mi pani powiedzieć, że ma pani swoją wtykę w CBR?
– Wtyki są wszędzie – odparła spokojnie Eye.
– To by mogło przejść – mruknął. – Ale może pani stanąć przed podkomisją dyscyplinarną w Waszyngtonie.
Eye poczuła skurcz w żołądku, lecz jej głos nadal był opanowany.
– Jestem na to przygotowana.
– I powinna pani być. – Whitney podparł twarz dłońmi i zaczął stukać palcami w podbródek. – Jeszcze sprawa w Ośrodku Olimp. Zdobyła pani dane również stamtąd. To spory kawałek od naszego rejonu, nie sądzi pani, poruczniku?
– Byłam na miejscu zdarzenia pierwsza i przekazałam swoje wnioski policji międzyplanetarnej.
– Która potem przejęła dalsze prowadzenie sprawy – dodał Whitney.
– Jestem upoważniona do wglądu w dane, które mają związek z prowadzoną przeze mnie sprawą, komendancie.
– To trzeba najpierw udowodnić.
– Potrzebowałam tych informacji właśnie po to, by udowodnić związek między tymi sprawami.
– Owszem, to by było uzasadnione w przypadku zabójstwa.
– Podejrzewam, że mamy do czynienia z zabójstwem we wszystkich czterech przypadkach, włączając śmierć Cerise Deyane.
– Dallas, właśnie obejrzałem relację z tego wypadku. Zobaczyłem policjanta i desperatkę na gzymsie. Policjantka usiłowała odwieść ją od tego postanowienia, ale ona zdecydowała się skoczyć. Nikt jej nie popchnął, nie zmusił do tego kroku ani nie nastraszył w żaden inny sposób.
– Moim zdaniem była do tego zmuszona.
– Nie wiem. – Wówczas po raz pierwszy zdradziła niepewność.
– Ale jestem pewna, absolutnie pewna, że jeżeli zostało z niej na tyle mózgu, żeby go zdrapać z ulicy i poddać analizie, znajdą to samo mikroskopijne oparzenie na przednim płacie. Wiem to, komendancie. Nie wiem tylko, jak ono powstaje. – Odczekała chwilę. – Albo jak ktoś je powoduje.
Jego oczy błysnęły.
– Wysuwa pani teorię, że ktoś wywiera wpływ na niektóre osoby, żeby popełniły samobójstwo, stosując jakiś rodzaj wszczepów w mózgu?
– Nie potrafię znaleźć żadnych powiązań między ofiarami. Pochodzili z różnych grup społecznych, kończyli różne szkoły, nie wyznawali tej samej religii. Nie dorastali w tych samych miastach, nie pili tej samej wody, nie odwiedzali tych samych klubów ani centrów zdrowia. Ale wszyscy mieli to piętno w mózgu. To na pewno nie zbieg okoliczności, komendancie. Coś zostawia ten mały ślad i jeżeli właśnie to popycha tych ludzi do samobójstwa, można mówić o morderstwie. A to moja działka.