Выбрать главу

Odwróciła się, bowiem Dickie wyjechał na krześle ze swojej wnęki.

– Sheila już prawie skończyła. – Wręczył jej dysk i wydruk.

– Popatrz na to. To komputerowy obraz wzoru tamtego programu wirtualnego. Sheila zaznaczyła kilka zaburzeń.

– Zaburzeń? Co masz na myśli? – Eye wyrwała mu kartkę i przyjrzała się świetlistym strzałom, krzywym i okręgom.

– Nie wiem dokładnie, co to jest. Prawdopodobnie relaks nakierowany na podświadomość, czy raczej w tym wypadku, podświadoma stymulacja. Niektóre nowsze programy mają dość rozbudowane pakiety działające na podświadomość. Widzisz, tu, takie zaciemnienia, co kilka sekund.

– Sugestie? – Poczuła nagły przypływ energii. – Chcesz powiedzieć, że program jest nafaszerowany sugestiami dla podświadomości użytkownika?

– To dość powszechna praktyka. Używa się tego do zwalczania nałogów, zwiększenia sprawności seksualnej, zdolności umysłowych i tak dalej, od dziesiątków lat. Mój stary rzucił palenie dzięki podprogowym sugestiom pięćdziesiąt lat temu.

– A czy można w ten sposób przekazywać impulsy do takich zachowań… jak samobójstwo?

– Słuchaj, podprogowe sugestie mogą zwiększać apetyt na dobra konsumpcyjne albo pomagać w przezwyciężeniu nałogów. Ale taka bezpośrednia sugestia? – Skubnął wargę, potrząsając głową. – Trzeba by sięgnąć głębiej, poza tym, to by wymagało długich sesji, żeby sugestia trafiła do normalnego mózgu. Instynkt przetrwania jest silniejszy.

Znów z przekonaniem potrząsnął głową.

– Oglądaliśmy te programy mnóstwo razy.

Zwłaszcza sekwencje fantazji erotycznych, pomyślała Eye.

– Testowaliśmy je na ochotnikach i analizowaliśmy na androidach. Nikt nie skakał z dachu. Właściwie nie mieliśmy żadnych niezwykłych reakcji. To tylko fajny program na najwyższym poziomie.

– Chcę mieć pełną analizę tych cieni sugestii podprogowych.

Spodziewał się tego.

– W takim razie muszę zatrzymać maszynę. Sheila już zaczęła to robić, jak widzisz, ale na to potrzeba czasu. Trzeba obejrzeć program, usunąć moduł wirtualny, przefiltrować sekwencje podprogowe. Potem trzeba czasu na testy, analizy, zrobienie raportu. Dobra sugestia, a gwarantuję ci, że ta jest idealna, bywa bardzo delikatna. Odczytanie jej wzoru to nie odczyt wykrywacza kłamstw.

– Ile czasu potrzebujesz?

– Dwa dni, może półtora dnia, jeśli dopisze mi szczęście.

– Lepiej, żeby ci dopisało – zasugerowała, podając wydruk

Eye starała się nie martwić tym, że stacja wirtualna była jedną z zabawek Roarke”a ani konsekwencjami, jakie by mogły wyniknąć z faktu, gdyby istotnie przyczyniła się do samobójstwa. Cienie sugestii podprogowych. Być może to był właśnie związek między sprawami, którego szukała. Kolejnym krokiem powinno być sprawdzenie stacji, które mieli Fitzhugh, Mathias i Peany.

Z Peabody z trudem dotrzymującą jej kroku przepychała się chodnikiem. Jej wóz był ciągle u konserwatorów. Eye uznała, że nie warto zawracać sobie głowy żądaniem wydania pojazdu, żeby dostać się trzy przecznice dalej.

– Jesień idzie.

– Co?

Widząc, że Eye nie przejawia żadnego zainteresowania świeżością balsamicznym zapachem lekkiego wiatru z zachodu, Peabody przystanęła na chwilę i głęboko wciągnęła powietrze.

– Czuć to w powietrzu.

– Co ty wyrabiasz? – spytała ostro Eye. – Zwariowałaś? Nawdychasz się Nowego Jorku, a potem spędzisz cały dzień na odtruwaniu.

– Jeśli nie liczyć spalin i wyziewów ciał, zapach jest cudowny. Może po wyborach uchwalą tę nową ustawę o świeżym powietrzu.

Eye obrzuciła spojrzeniem swoją asystentkę.

– Odzywa się twoja dusza wolnowiekowca, Peabody.

– Nie ma mc złego w dbaniu o środowisko naturalne. Gdyby nie miłośnicy drzew, dawno już chodzilibyśmy cały dzień w maskach z filtrami i osłonach przeciwsłonecznych. – Peabody spojrzała tęsknie na przejeżdżającą platformę z ludźmi, ale przyspieszyła kroku, by się zrównać z długonogą Eye. – Nie chciałabym krakać, ale trzeba się będzie sporo nagimnastykować z dostępem do tamtych stacji wirtualnych. Procedura przewiduje, że powinny już dawno wrócić do spadkobierców zmarłych.

– Dostanę się do nich i dopóki tego nie rozwikłam, chcę, żeby było o tym cicho, jakby chodziło o tajemnicę służbową.

– Jasne. – Zawahała się przez chwilę. – Mam wrażenie, że Roarke ma tam tyle macek, że nie sposób będzie się dowiedzieć, co kto robi w danej chwili.

– To konflikt interesów i obie o tym wiemy. W tej sprawie narażam także twój tyłek.

– Przykro mi, ale się nie zgadzam. Sama troszczę się o swój tyłek. Jest narażony tylko wtedy, gdy na to pozwolę.

– Zauważyłam i doceniam.

– Mogłabyś więc też zauważyć, że ja również jestem fanem Areny.

Eye zatrzymała się, popatrzyła na nią i wybuchnęła śmiechem.

– Jeden czy dwa bilety?

– Dwa. Może mi się poszczęści.

Wymieniły uśmiechy, gdy nagle powietrze rozdarł jazgot syreny.

– Niech to szlag, gdybyśmy wyszły pięć minut wcześniej albo później, ominęłaby nas ta atrakcja.

Eye wyciągnęła broń, obracając się na pięcie. Alarm włączył się w centrum kredytowym tuż na wprost niej.

– Co za głupek atakuje centrum dwa kroki od centrali policji? Oczyść ulicę, Peabody – rozkazała. – Potem zabezpiecz tylne wyjście.

Pierwszy rozkaz był właściwie niepotrzebny, bowiem wszyscy piesi rozbiegli się w poszukiwaniu schronienia. Eye wyszarpnęła nadajnik, wysłała standardową prośbę o posiłki, po czym skoczyła w stronę automatycznych drzwi.

W środku panowało straszne zamieszanie. Dzięki temu, że ludzie przedzierali się do wyjścia, a ona w przeciwną stronę, była w miarę bezpieczna pod ich osłoną. Jak w większości centrów kredytowych, sala była nieduża, pozbawiona okien, otoczona kasami, które były umieszczone dość wysoko, dla wygody klientów i dyskrecji. Tylko jedną z kas obsługiwał człowiek: w pozostałych trzech siedziały androidy, które natychmiast po wybuchu paniki automatycznie się wyłączyły.

Jedyną pracującą tu istotą ludzką była kobieta, z wyglądu dwudziestokilkuletnia, z krótko przyciętymi czarnymi włosami, w tradycyjnym, białym kombinezonie. Jej twarz miała wyraz autentycznego przerażenia, ponieważ ręce, które sięgały przez otwór okienka, trzymały ją za gardło.

Człowiek, który zaciskał palce na jej szyi, groził jej równocześnie czymś, co wyglądało na ładunek wybuchowy domowej produkcji.

– Zabiję ją. Cholera, wepchnę jej to do gardła.

Groźba nie przestraszyła Eye. Nie przeraził jej też opanowany ton, jakim została wypowiedziana. Wykluczyła możliwość, że facet jest pod wpływem środków chemicznych albo jest zawodowcem. Po wyglądzie jego zniszczonych dżinsów i koszuli oraz niechlujnego zarostu wywnioskowała, że ma do czynienia z doprowadzonym do ostateczności biedakiem miejskim.

– Ta dziewczyna nic ci nie zrobiła. – Po szybkim wejściu do budynku, Eye zbliżyła się wolnym krokiem. – To nie jej wina. Może byś ją puścił.

– Każdy mi coś zrobił. Każdy jest częścią systemu. – Szarpnął nieszczęsną kasjerkę, jeszcze bardziej wyciągając jej głowę przez okienko. Zaklinowały się jej ramiona, a twarz lekko zsiniała. – Nie podchodź – powiedział cicho. – Nie mam nic do stracenia. Nie mam dokąd iść.

– Dusisz ją. Jeśli zginie, stracisz żywą tarczę. Wyluzuj się trochę. Jak ci na imię?

– Imiona są gówno warte. – Ale rozlunił uchwyt, tak że młoda kasjerka mogła nabrać powietrza. – Liczy się tylko forsa. Wyjdę stąd z torbą kredytów i nikomu nic się nie stanie. Po prostu następnym razem zrobią ich więcej.