– Nigdy nikogo nie zabiłem. W to mnie nie wrobisz.
– Deyane była na deser, na wszystkich kanałach, na żywo. Musiałeś na to patrzeć. Założę się, że uwielbiasz patrzeć, Jess. Tak samo podnieca cię sama myśl o tym, do czego doprowadziłeś dziś Roarke”a swoja cholerną zabawką.
– Ach, więc to cię tak rusza? – Pochylił się wściekły nad biurkiem. Jego uśmiech nie był już czarujący, lecz dziki. – Robisz to przedstawienie, bo udało mi się podłączyć do twojego faceta Powinnaś mi dziękować. Założę się, że pieprzyliście się jak dzikie króliczki.
Eye zwinęła dłoń w pięść i wystrzeliła wprost w jego szczękę, zanim zdążyła pomyśleć. Padł na twarz jak kamień, z rozrzuconymi ramionami, strącając na podłogę jej videokom.
– Niech to szlag! – Rozprostowała palce, po czym znowu zacisnęła. – Niech to szlag!
Zza brzęczenia, jakie rozlegało się w jej uszach, doszedł spokojny głos Peabody:
– Przesłuchiwany groził porucznik Dallas użyciem siły fizycznej podczas przesłuchania. W rezultacie przesłuchiwany stracił równowagę i uderzył głową w biurko. Siła uderzenia na chwilę go ogłuszyła.
Eye patrzyła na nią bez słowa, a Peabody wstała chwyciła Jessa za kołnierz koszuli i spojrzała mu w twarz, jakby oceniając jego stan. Nogi zwisały mu bezwładnie, a oczy wywróciły się białkami do góry.
– Zgadza się – oświadczyła, po czym rzuciła go na krzesło.
– Poruczniku Dallas, zdaje się, że główny rekorder został uszkodzony.
– Jednym ruchem ręki Peabody przewróciła kawę Eye i zalała aparat. – Mój rekorder działa i powinien wystarczyć do złożenia raportu z tego przesłuchania. Nic ci się nie stało?
– Nie. – Eye zamknęła oczy: powoli się opanowała – Nie, nic mi nie jest, Dziękuję. – Przesłuchanie zostało przerwane o pierwszej trzydzieści dwie. Przesłuchiwany Jess Barrow Zostanie przewieziony do Centrum Zdrowia Brightmore na badania niezbędne zabiegi. Zostanie tam zatrzymany do dziewiątej zero zero, kiedy przesłuchanie zostanie wznowione w centrali policji. Peabody, proszę zająć się transportem. Zarzuty nie zostały jeszcze sformułowane
– Tak jest. – Peabody spojrzała za siebie, Ponieważ drzwi do biura Roarke”a rozsunęły się. Wystarczył jeden rzut oka na jego twarz, by się zorientować, że mogą być kłopoty. – Poruczniku. – Trzymała rekorder odwrócony. – Mój nadajnik odbiera jakieś zakłócenia. Videokom jest chyba uszkodzony po tym, jak przesłuchiwany zrzucił go na podłogę. Proszę o pozwolenie skorzystania z innego pomieszczenia, żeby wezwać ambulans.
– Pozwalam.
Peabody wyszła, a Eye westchnęła na widok wchodzącego Roarke”a.
– Nie miałeś prawa przyglądać się temu przesłuchaniu.
– Pozwolę sobie mieć inne zdanie. Miałem pełne prawo. – Jego wzrok powędrował na krzesło, z którego zaczęły dochodzić jęki Jessa. – Chyba powoli przychodzi do siebie. Chciałbym sobie z nim teraz pogadać.
– Słuchaj, Roarke…
Przerwał jej jednym szybkim, nie znoszącym sprzeciwu spojrzeniem.
– Eve, zostaw nas samych.
Na tym polegał kłopot między nimi – oboje tak przywykli do wydawania poleceń, że żadnemu z nich nie przychodziło łatwo ich wypełnianie. Nagle przypomniała sobie błędny wyraz jego oczu kiedy się od niej oderwał. Oboje zostali wykorzystani, ale to Roarke był ofiarą.
– Masz pięć minut i ani chwili dłużej. Ostrzegam cię. Z dotychczasowego zapisu widać, że właściwie nic takiego mu się nie stało. Jeżeli coś mu zrobisz, wszystko będzie na mnie i ze sprawy przeciwko niemu może nic nie wyjść.
Usta Roarke”a skrzywiły się w nieznacznym uśmiechu. Wziął ją za ramię i zaprowadził do drzwi.
– Poruczniku, zaufaj mi. Jestem człowiekiem cywilizowanym.
– Zamknął jej drzwi przed nosem i zakodował zamek.
Poza tym wiedział, jak sprawić dużo bólu, nie zostawiając na ciele prawie żadnego śladu.
Podszedł do Jessa, podniósł go i potrząsnął, aż tamten otworzył oczy i popatrzył na niego prawie zupełnie przytomnie.
– Już się obudziłeś? – rzeki cicho Roarke. – Kojarzysz?
Po grzbiecie Jessa spłynęła strużka zimnego potu. Wiedział, że spogląda w twarz śmierci.
– Chcę adwokata.
– Nie rozmawiasz teraz z glinami. Rozmawiasz ze mną. Przynajmniej przez najbliższe pięć minut. Nie masz tu żadnych praw i przywilejów.
Jess wzdrygnął się, lecz próbował przybrać maskę spokoju.
– Nie możesz mnie tknąć, Jeśli coś mi zrobisz, oskarżą o to twoją żonę.
Usta Roarke”a rozciągnęły się w uśmiechu, na widok którego Jess poczuł skurcz lęku.
– Pokażę ci, jak bardzo się mylisz.
Nie odrywając wzroku od oczu Jessa, sięgnął w dół, chwycił go w kroku i skręcił dłoń. Nie bez przyjemności zobaczył, jak z twarzy Jessa odpływa krew do ostatniej kropli, a jego usta zaczynają trzepotać niczym pysk wyrzuconej na brzeg ryby. Kciukiem ucisnął lekko tchawicę Jessa, odcinając mu w ten sposób dostęp powietrza, aż srebrzyste oczy Jessa wyszły z orbit.
– Fantastyczne uczucie, kiedy cię wodzą za fiuta, co? – Na koniec gwałtownie szarpnął nadgarstkiem. Jess opadł na krzesło, zwijając się jak krewetka.
– Dobrze, możemy więc sobie pogadać – powiedział przyjaznym tonem. – O sprawach prywatnych.
Eye spacerowała nerwowo po korytarzu, co chwila spoglądając na masywne drzwi. Doskonale wiedziała, że Roarke wszędzie założył osłony dźwiękoszczelne i Jess mógłby w krzyku wywrócić sobie płuca na lewą stronę, a i tak by go nie usłyszała.
Gdyby go zabił… Boże, gdyby go zabił, co by z tym poczęła? Zatrzymała się, zdjęta nagłym przerażeniem i przycisnęła dłoń do brzucha. Jak mogło jej to w ogóle przyjść do głowy? Miała obowiązek chronić tego skurwiela. Takie były przepisy. Oprócz tego, co czuła, były przecież przepisy.
Podeszła zdecydowanym krokiem do drzwi i wstukała kod. Kiedy zobaczyła komunikat o nieprawidłowej kombinacji, syknęła ze złością.
– Sukinsyn! Niech cię szlag, Roarke!
Za dobrze ją znał. Z niewielką nadzieją pobiegła korytarzem do jego biura i spróbowała otworzyć drzwi.
Wejście wzbronione.
Dopadła monitora, usiłując wywołać obraz z kamery bezpieczeństwa w swoim biurze. Stwierdziła, że i tu Roarke postarał się zapewnić sobie pełną dyskrecję.
– Boże, on go zabije. – Znów pobiegła do drzwi i zaczęła w nie bezsilnie walić pięściami. Chwilę później, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, szczęknęły zamki i drzwi rozsunęły się z cichym szelestem. Wbiegła bez tchu i zobaczyła Roarke”a, który siedział spokojnie za jej biurkiem i palił papierosa.
Z bijącym sercem spojrzała na Jessa. Był blady jak śmierć, jego źrenice nie były większe od śladu po ukłuciu szpilką, ale oddychał. Właściwie dyszał ze świstem jak zepsuty regulator temperatury.
– Nie ma nawet draśnięcia. – Roarke podniósł do ust kieliszek brandy. – Mam też wrażenie, że zaczął pojmować swoje błędy.
Eye pochyliła się i spojrzała prosto w oczy Jessa. Skulił się na krześle jak skopany pies i wydal dźwięk, który nie przypominał żadnego z ludzkich odgłosów.
– Coś ty mu, do cholery, zrobił?
Wątpił, czy Eye albo Departament Stanowy Policji Nowego Jorku zaakceptowaliby sztuczki, jakich nauczył się w dawnych czasach.
– O wiele mniej, niż zasłużył.
Wyprostowała się i spojrzała przeciągle na Roarke”a. Robił wrażenie faceta, który czeka na pojawienie się późnych gości albo ma poprowadzić ważne zebranie. Jego garnitur wyglądał nieskazitelnie, włosy były starannie uczesane, a dłonie spokojne i nieruchome. Tylko oczy – zauważyła, że czai się w nich ślad niedawnego wybuchu wściekłości.